Lato 2024, nr 2

Zamów

Porajmos – Zagłada Romów i Sinti

Cyganie w niemieckim obozie w Bełżcu. Fotografia z okresu II wojny światowej ze zbiorów NAC

W powszechnej świadomości z tragicznym słowem „Zagłada” wiązano przez lata przede wszystkim doświadczenie narodu żydowskiego, a Romów i Sinti już niekoniecznie. 80. rocznica Porajmos.

„Żadna likwidacja Żydów nie była dotychczas tak ciężka, jak tych Cyganów” – pisał Komendant KL Auschwitz-Birkenau Rudolf Höss. 2 sierpnia 1944 r. w komorach gazowych KL Auschwitz straciło życie, według różnych szacunków, od 2897 do 4300 Romów i Sinti [1] – dzieci, kobiet i mężczyzn. W tym roku mija 80 rocznica tego haniebnego mordu, który stał się symbolem Zagłady społeczności cygańskiej [2] podczas II wojny światowej.

Romowie i Sinti byli traktowani przez nazistowskie Niemcy, podobnie jak Żydzi, jako nacje gorszego sortu, które powinny zniknąć z powierzchni ziemi. Decydujące były tu względy rasowe, ale dodatkowo jako w większości lud koczowniczy oraz utrzymujący się z dorywczych zajęć, byli oni uważani za aspołecznych, niezdolnych do włączenia się w strukturę totalitarnego państwa.

Las i romska Irena Sendlerowa

Liczba ofiar Porajmos (z jęz. romskiego „pochłonięcia”), jak określana bywa romska Zagłada, według szacunków sięga do pół miliona osób; niektórzy uważają, że może być większa. Trudność z ustaleniem rozmiarów dokonanego na społeczności cygańskiej ludobójstwa wynika z faktu, że w przedwojennej Europie, poza III Rzeszą, nie były prowadzone statystyki dotyczące liczby ludności pochodzenia cygańskiego. Po zakończeniu wojny nikt też nie świadczył na rzecz romskich ofiar przed trybunałem w Norymberdze. Tragedia Romów i Sinti, jaką zgotowali im naziści, przez dziesięciolecia pozostawała w cieniu innej zbrodni przeciwko ludzkości – Holokaustu, który stał się udziałem narodu żydowskiego.

Nie wiadomo dokładnie, ile dziecięcych istnień ocaliła Alfreda Markowska. Jako osoba niepiśmienna nie prowadziła żadnych zapisków na ten temat. Na podstawie wspomnień uratowanych, do których udało się dotrzeć, szacuje się, że dzięki jej wysiłkom uratowano co najmniej pięćdziesięcioro dzieci

Katarzyna Jabłońska

Udostępnij tekst

O trwającym latami pomijaniu Romów i Sinti w historii Zagłady wiele mówi choćby to, że pierwszy na świecie figuralny pomnik upamiętniający jej ofiary został odsłonięty dopiero w roku 2011. Powstał z inicjatywy Adama Bartosza, badacza kultury romskiej, wieloletniego dyrektora Muzeum Okręgowego w Tarnowie, w którym znajduje się stała ekspozycja, poświęcona historii i kulturze Romów w Polsce. Pomnik autorstwa Małgorzaty Mirgi-Tas, polsko-romskiej artystki, stanął w lesie w Borzęcinie Dolnym, w miejscu, gdzie w lipcu 1942 r. naziści dokonali egzekucji 29 Romów.

Lasy często stawały się miejscami kaźni Romów i Sinti, bo na leśnych terenach zatrzymywały się podczas swoich wędrówek cygańskie tabory. W jednym z takich mordów, dokonanym w 1941 r. na skraju lasu w okolicach Białej Podlaskiej, wszystkich swoich najbliższych – rodziców, rodzeństwo, dziadków, cały tabor, w którym urodziła się i wychowywała – straciła Alfreda Markowska (z domu Chojnacka), określana mianem romskiej Ireny Sendlerowej.

Noncia – jak ją pieszczotliwie nazywano – ocalała cudem. Zbrodni dokonano podczas jej nieobecności w taborze, poszła do pobliskiej wsi. Została uratowana przez miejscową chłopkę, która ostrzegła ją i ukryła w szopie. Przez kilka następnych dni Noncia błąkała się po lasach w nadziei, że może ktoś z taboru ocalał. Okazało się jednak, że zginęli wszyscy, ponad osiemdziesiąt osób – jeden z największych romskich rodów został unicestwiony.

Po tej masakrze Alfreda przedostała się do Rozwadowa, gdzie znajdowało się obozowisko dla Romów zmuszonych do przymusowej pracy na kolei. W 1942 r. poślubiła Jana Markowskiego. Niedługo po ślubie małżonkowie zostali osadzeni w lubelskim getcie. Znaleźli się pośród osób transportowanych do Łodzi i Bełżca, skąd uciekli i wrócili do Rozwadowa. Tam Alfreda znalazła zatrudnienie na kolei, tym samym uzyskując kenkartę i zaświadczenie o pracy przydatnej dla III Rzeszy, które chroniły przed łapankami.

W Rozwadowie zatrzymywały się pociągi transportujące ludzi do niemieckich obozów Auschwitz-Birkenau i w Bełżcu. Podczas tych postojów Alfreda ukradkiem wynosiła małe dzieci z wagonów, czasem pod swoją suto marszczona spódnicą. Pośród ocalonych przez nią znalazł się m.in. trzyletni wówczas Karol Parno Gerliński – późniejszy rzeźbiarz, poeta i prozaik; działacz społeczny. Twórca pierwszego w Polsce elementarza dla dzieci romskich „Miri szkoła – Romano elementaro”.

Nastoletnia wówczas Noncia (urodziła się w 1926 r.) ratowała dzieci nie tylko z niemieckich transportów do obozów, ale też z miejsc pogromów Romów i Żydów, a także z pacyfikowanych polskich wsi. Pozyskiwała dla nich fałszywe dokumenty i kryjówki, czasem udało się odnaleźć ich krewnych. Ocalone dzieci ukrywała nawet w rozwadowskim obozowisku, również pośród własnych dzieci. Ze wspomnień Karola Parno Gerlińskiego wiadomo, że aby je utrzymać, nie tylko pracowała i wróżyła, ale zdarzało się jej również żebrać.

W 1944 r. Alfreda stworzyła własny tabor. Uciekając z nim przed wojskami sowieckimi, wyruszyła najpierw w okolice Legnicy, a następnie Gdańska. Podczas tych podróży napotykała i przygarniała osierocone, błąkające się po lasach niemieckie dzieci, zwane „wilczymi dziećmi”.

Nie wiadomo dokładnie, ile dziecięcych istnień ocaliła Alfreda Markowska. Jako osoba niepiśmienna nie prowadziła żadnych zapisków na ten temat. Na podstawie wspomnień uratowanych, do których udało się dotrzeć, szacuje się, że dzięki jej wysiłkom uratowano co najmniej pięćdziesięcioro dzieci.

O jej działalności dowiedziano się po latach. 2 października 2006 r prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski „za bohaterstwo i niezwykłą odwagę, za szczególne zasługi w ratowaniu życia ludzkiego”.

Życie pozbawione wartości

„[…] ile siły roboczej, cierpliwości i bogactwa trwonimy, często bezużytecznie, po prostu po to, aby utrzymywać życie niegodne życia” – to cytat z broszury, której tytuł brzmi nie mniej szokująco niż przywołane słowa: „Zezwolenie na niszczenie życia pozbawionego wartości” (Die Freigabe der Vernichtung lebensunwerten Lebens). Ukazała się ona w Niemczech w roku 1920 i stała się podstawą do uzasadnienia eksterminacji w III Rzeszy osób chorych psychicznie.

Jej autorzy prawnik Karl Binding i psychiatra Alfred Hoch uważali za słuszne dopuszczenie praktyki eutanazji w przypadku niektórych populacji, uznając je za genetycznie niebezpieczne oraz stanowiące obciążenie finansowe dla społeczeństwa. Zaproponowali nawet podstawę prawną do uzyskania pozwolenia na ich zabicie.

Nie trzeba było długo czekać, by również życie innych społeczności uznano w Niemczech za pozbawione wartości. Chodzi oczywiście o Żydów i Cyganów. Warto przypomnieć, że w Niemczech Romowie i Sinti byli jawnie i w majestacie prawa dyskryminowani, zanim jeszcze do władzy doszli narodowi socjaliści. Najpierw członkom cygańskiej społeczności zakazano wstępu do parków i publicznych łaźni. Bezrobotnych wysyłano do obozów pracy, argumentując to potrzebą utrzymania „bezpieczeństwa publicznego”. Następnie nałożono na nich obowiązek rejestrowania się na policji, wprowadzono też nakaz noszenia kart identyfikacyjnych – obejmował on również dzieci.

W 1935 r w życie wchodzą Ustawy Norymberskie. Chociaż Cyganie nie byli bezpośrednio w nich wymieniani, to jednak w praktyce podlegali im na mocy wydawanych później dekretów niższego szczebla. Tekst ustaw zawiera przecież passus: „Przynaglony świadomością, że czystość krwi niemieckiej jest podstawą dalszego istnienia narodu niemieckiego, natchniony niezłomną wolą zagwarantowania narodowi niemieckiemu przyszłości, uchwalił Sejm Rzeszy jednogłośnie następującą ustawę, którą niniejszym podaje się do wiadomości”.

Ustawy Norymberskie składały się z dwóch aktów prawnych: „Ustawy o ochronie niemieckiej krwi i honoru” oraz „Ustawy o obywatelstwie Rzeszy”. Pierwsza zakazywała małżeństw oraz pozamałżeńskich stosunków seksualnych między Żydami a „osobami krwi niemieckiej lub zbliżonej do niemieckiej”. Druga – wprowadzała nadrzędną wobec obywatelstwa niemieckiego (Staatsangehörigkeit) kategorię „obywatela Rzeszy” (Reichsbürger), zarezerwowaną wyłącznie dla osób „czystej krwi niemieckiej”.

Dość szybko również Romom i Sinti zabroniono wchodzenia w związki małżeńskie z „rasowo czystymi” Niemcami. To jednak było za mało, od 1936 r. zakazano im również małżeństw wewnątrzromskich jako zachodzących między jednostkami „niepełnowartościowymi”.

Higiena rasowa

Rasistowską antyromską ideologię próbowano uzasadnić „badaniami naukowymi”. Powołano do tego celu specjalną instytucję o nazwie Instytut Badania Higieny Rasowej i Biologii Populacyjnej (Rassenhygienische und bevölkerungsbiologische Forschungsstelle). Na jej czele stanął dr Robert Ritter – psychiatra, psycholog i filozof, na którego poglądy wpływ miała doktryna rasowa.

Uważał on Cyganów za lud prymitywny, pozbawiony historii i kultury. Twierdził, że mają genetyczne skłonności do zachowań patologicznych. W opisie projektu „Naukowe badania dziedziczności na kryminalistach, włóczęgach i cyganach” dla Niemieckiego Komitetu Badań Naukowych pisał: „Wewnątrz ciała narodu niemieckiego od wieków płodzi się aspołecznych psychopatów i kryminalistów, których niska wartość w żadnym razie nie ustępuje rzece chorych psychicznie i wariatów, których zaburzenia są dziedziczne” [3].

O tym, kto jest Cyganem, decydowało, podobnie jak w przypadku Żydów, jego – nawet bardzo odległe – pochodzenie „rasowe”, inne względy, np. kulturowe nie miały tu znaczenia. Spowodowało to, że również ci Sinti i Romowie, którzy byli dobrze zintegrowani ze społeczeństwem niemieckim, jako „mieszańcy” uznawani byli za nosicieli najgorszych cech rasowych. Owa – jak chcieli to widzieć hitlerowcy – rasowa nieczystość nie przeszkadzała jednak, by jeszcze w latach 1940–1941 wcielać przedstawicieli cygańskiej społeczności do niemieckiej armii. W 1943 r., po rozpoczęciu na szeroką skalę akcji ludobójczej wobec Romów i Sinti, w ogóle pozbawiono ich prawa do bycia niemieckimi obywatelami.

Jednym z wyników prac instytutu kierowanego przez dr. Rittera była rejestracja prawie wszystkich Romów i Sinti żyjących w Niemczech. Według różnych źródeł szacuje się, że wiosną 1942 instytut dysponował danymi dotyczącymi prawie 30–40 tys. Sinti i Romów, czyli właściwie całej cygańskiej populacji Niemiec. Dane te były oczywiście bardzo pomocne w deportacjach Romów i Sinti do gett, obozów koncentracyjnych i obozów zagłady.

W 1962 r. Niemiecki Sąd Federalny orzekł, że procedura rejestracji Romów i Sinti, a także prezentowane przez dr. Rittera wnioski z jego badań rasowych, miały fundamentalne znaczenie dla prześladowań tych grup. Ritter nie został z powodu swoich działań pociągnięty do odpowiedzialności. Po wojnie nadal pracował w służbie zdrowia. Zmarł w 1951 roku.

Heinrich Himmler początkowo rozważał możliwość stworzenia w jakimś odległym zakątku Europy… rezerwatu dla części społeczności cygańskiej (tzw. „czystych rasowo” Cyganów). Ostatecznie jednak porzucił ten plan. W 1937 r. wydał dekret o wiele mówiącym tytule „Walka z cygańską plagą”.

Życie i śmierć w Auschwitz

Niedługo po wybuchu wojny postanowiono pozbyć się Romów i Sinti z terenu Rzeszy i rozpoczęto ich przesiedlanie do Generalnego Gubernatorstwa. Trafiali oni do żydowskich gett i obozów koncentracyjnych oraz obozów zagłady.

Heinrich Himmler początkowo rozważał możliwość stworzenia w jakimś odległym zakątku Europy… rezerwatu dla części społeczności cygańskiej (tzw. „czystych rasowo” Cyganów). Ostatecznie jednak porzucił ten plan

Katarzyna Jabłońska

5 tys. niemieckich Romów i Sinti osadzono w łódzkim getcie. Większość z nich stała się jednymi z pierwszych ofiar uśmierconych w ruchomych (umieszczonych na ciężarówkach) komorach gazowych w obozie zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem.

Wkraczające na zachodnie tereny ZSRR wojska niemieckie traktowały napotykanych tam Cyganów podobnie jak Żydów: plutony egzekucyjne Einsatzgruppen rozstrzeliwały wszystkich złapanych, bardzo często zabijano ich razem z Żydami oraz zakopywano wspólnie w masowych grobach.

16 grudnia 1942 r. Heinrich Himmler nakazał deportacje Romów i Sinti pozostających jeszcze na terenach okupowanych przez Niemcy do obozu koncentracyjnego. Rozporządzenie wykonawcze tego rozkazu wydane 29 stycznia 1943 r. uściśliło, że miejscem deportacji ma być obóz Auschwitz-Birkenau.

Rozkaz zaczęto wcielać w życie niezwłocznie: pierwszy transport z więźniami dotarł do Auschwitz już 26 lutego 1943 roku. Romów i Sinti deportowano całymi rodzinami, byli umieszczani razem w specjalnie dla nich wydzielonym Ziegeunerlager, tzw. cygańskim obozie familijnym. Społeczność ta stanowiła, po Żydach i Polakach, trzecią pod względem liczebności grupę deportowanych do Auschwitz. Transporty z Romami i Sinti przyjeżdżały do obozu z kilkunastu państw Europy.

Około 21 tysięcy spośród około 23 tys. przywiezionych do Auschwitz Sinti i Romów zginęła tam wskutek głodu, chorób, koszmarnych warunków higieniczno-sanitarnych i okrutnego traktowania. Przeważająca większość pozostałych przy życiu trafiła do komór gazowych. Trzeba tu dodać, że liczby te nie uwzględniają około 1700 Romów z Białegostoku, którzy trafili do Ziegeunerlager wiosną 1943 i jako podejrzani o tyfus plamisty i zostali natychmiast zgładzeni w komorach gazowych. Nie zdążono ująć ich w obozowej ewidencji.

Dodatkowym cierpieniem wielu więźniów Ziegeunerlager, w tym dzieci, były działania obozowego lekarza Josefa Mengelego, który część z nich poddawał zbrodniczym eksperymentom pseudomedycznym.

Nieliczną grupę Romów i Sinti przeniesiono do innych obozów. Szacuje się, że w wyniku terroru w latach panowania III Rzeszy śmierć poniosła około połowa populacji zamieszkującej obszary okupowane przez Niemców.

Spójrz i nie zapomnij

W wojennej historii gehenny społeczności cygańskiej szczególne daty stanowią 15 i 16 maja 1944 roku. To właśnie wtedy miało dojść do ostatecznego zgładzenia pozostających jeszcze przy życiu więźniów. Jednak 15 maja Unterscharfuehrer SS Georg Bonigut, kierownik obozu cygańskiego, ostrzegł więźniów o planach hitlerowców.

Tak wspominał to zdarzenie Tadeusz Joachimowski, jeden z ocalałych świadków tamtych zdarzeń, którego relacja znajduje się w obozowych zbiorach: „Przed obóz cygański zajechały samochody, z których wysiadło około 50–60 SS-manów uzbrojonych w karabiny maszynowe. Otoczyli baraki zamieszkane przez Cyganów. Kilku z nich weszło do baraku mieszkalnego z okrzykiem: Los! Los!. W barakach panowała kompletna cisza. Cyganie uzbrojeni w noże, łopaty, łomy i kamienie czekali na dalszy ciąg wydarzeń. Z baraków nie wyszli. Wśród SS-manów zapanowała konsternacja. Po krótkiej naradzie udali się do komendanta akcji. Po pewnym czasie SS-mani otaczający baraki wsiedli do samochodów i odjechali. Akcja została odwołana”.

Niemcy zrezygnowali najprawdopodobniej dlatego, że pośród więźniów Zigeunerlager znajdowała się pewna liczba byłych żołnierzy Wehrmachtu, którzy mogli okazać się dla SS-manów niebezpieczni. Niemcy obawiali się zapewne także, że ta iskra oporu mogłaby stać się inspiracją dla innych więźniów obozu.

Ostateczna zagłada Romów i Sinti miała miejsce w nocy z 2 na 3 sierpnia 1944 roku. Mimo oporu, na ciężarówki załadowano wedle różnych szacunków od 2897 do 4300 osób. Wszystkich ich – dzieci, kobiety i mężczyzn – zawieziono do komory gazowej numer V i zgładzono przez uduszenie gazem, a ich ciała spalono w dołach obok krematorium.

53 lata później, 2 sierpnia 1997 r., Herbert Adler i Adolf Labinger – dwaj ocaleni z Poramjos Romowie odsłonili pamiątkowe tablice na pozostałościach po jednym z baraków Familienzigeunerlager. W 2001 r. w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau otwarta została stała ekspozycja poświęcona ludobójstwu, którego dopuścili się hitlerowcy wobec Cyganów.

Pielęgnowanie pamięci o Zagładzie Romów i Sinti to dla współczesnych przedstawicieli tych społeczności nie tylko oddanie czci pomordowanym, ale też budowanie własnej tożsamości. To również odkrywanie bogactwa cygańskiej kultury i historii. Jak może to być twórcze, wzmagać poczucie dumy z własnych korzeni oraz potrzebę szacunku wobec każdego innego, pokazują m.in. działania Inicjatywa Dikh He Na Bister (Spójrz i nie zapomnij).

Wesprzyj Więź

Od 2015 r. do Krakowa i Oświęcimia przyjeżdżają co roku na tydzień młodzi Romowie i nie-Romowie z całej Europy, gdzie spotykają się z ocalonymi z Zagłady oraz ze sobą nawzajem. Oprócz udziału w przypadającym na 2 sierpnia Europejskim Dniu Pamięci dla Sinti i Romów, uczestniczą w spotkaniach i warsztatach.

W minionych latach jednym z gości takiego spotkania był ocalały z Porajmos Raymond Gureme (1925–2020). Zostawił on nam takie przesłanie: „Moje świadectwo jest dla młodych ludzi. Musicie stawiać opór. Musimy przeciwstawiać się dyskrymi­nacji, rasizmowi i brutalnym wykluczeniom, którym poddawani są Romowie i społeczność wędrowna w każdym kraju w Europie. My, starsi, wznieciliśmy płomień. Teraz do młodych ludzi należy utrzymanie go przy życiu i sprawienie, by wzrastał, abyśmy mogli stawać się silniejsi. Młodzi ludzie, wstańcie. Chodźcie na nogach, nigdy na kolanach!”.

Pisząc ten artykuł, korzystałam m.in z materiałów umieszczonych na stronach internetowych Miejsca Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau, Stowarzyszenia Romów w Polsce, oraz Europejskiego Dnia Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti.


  1. Sinti lub Sinte – tradycyjnie wędrowna grupa etniczna, pochodząca z Półwyspu Indyjskiego, pokrewna Romom i wraz z nimi określana zbiorczym mianem Cyganów (niem. Zigeuner, wł. Zingari, w języku sintich – Romané Chavé / Romane Tschawe / Romane Čhave, dosłownie: „Synowie Ramy” lub „Romscy synowie / chłopcy”). Por.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Sinti
  2. Określenie „Cyganie” było jedyną nazwą tego narodu w okresie II wojny światowej. Używana współcześnie równorzędnie nazwa „Romowie” może być myląca, ponieważ dotyczy tylko jednej z grup Cyganów nazywającej siebie „Roma” (czyli „Ludzie”), pozostałe grupy mają inne nazwy np. „Sinti” czy „Kełderasze”; Za https://pl.wikipedia.org/wiki/Ke%C5%82derasze
  3. E. Klee, „Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary”, tłm. E. Kalinowska-Styczeń, Uniwersitas, Kraków 2011.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.