Jesień 2025, nr 3

Zamów

Czy Bóg zna język migowy?

Tomasz Biłka OP, „Kakangelia wg Marko Rupnika SJ”, z cyklu „Kakangelie”, 2023, 29,8 × 39,8 cm, deska, lewkas, ciernie

Język migowy nie używa metafor. Nie ma w nim lania wody, gładkich słów – doświadczyłam tego, próbując opowiedzieć Głuchym o swoim spotkaniu z Bogiem, nie odwołując się do pojęć abstrakcyjnych. Poszło mi żałośnie.

Bogu wyśpiewam, Bogu na niebie / Bogu wyśpiewam wdzięczności psalm. / JHWH mi zagra na strunach światła / I głos popłynie pod nieba dach
Jarek Wajk i Grupa Integracyjna „Bogu”

Tak zaczynała się jedna z pierwszych piosenek, które zagrałam na gitarze. Nie wiedziałam wtedy, jak niezwykła jest jej historia. Nie wiedziałam też jeszcze, że motyle na drodze ewolucji nie wykształciły narządu słuchu. I że Mojżesz się jąkał. Wszystkie te wątki spotkały się we mnie, kiedy odwiedziłam kolejne przedsionkowe obozowisko – przyjazną przystań Głuchych.

*

Imię Mojżesza najczęściej interpretowane jest jako słowo pochodzenia hebrajskiego o rdzeniu משה, oznaczającym „wyciągać” czy „wyjmować”. W Księdze Wyjścia córka faraona tłumaczy nadanie chłopcu takiego imienia, mówiąc, że wydobyła go z wody (por. Wj 2,10). Jakiś czas temu usłyszałam jednak pytanie, które nie daje mi spokoju. Dlaczego córka egipskiego władcy miałaby nazywać chłopca, którego zamierza wychować, imieniem… hebrajskim? A co, gdyby okazało się ono egipskie?

Wówczas mogłoby ono wywodzić się od przyrostka –mzes, którego funkcją było między innymi określanie przynależności czy synostwa. Faraon Ramzes na przykład należał do boga Ra, był „tym, którego zrodził Ra”. Kłopotem Mojżesza było to, że on pozostawał tylko… -mzes. Był niczyj.

Niezależnie od tego, na ile hipoteza ta jest prawdziwa, spójna jest ona dla mnie z historią bohatera Księgi Wyjścia. Chłopak, który przez kilka pierwszych lat życia wychowywany jest w swoim domu w kulturze hebrajskiej, zostaje pewnego dnia zaprowadzony do pałacu faraona i oddany w ręce jego córki. Nie oznacza to bynajmniej jedynie zmiany miejsca zamieszkania, ale również konieczność wykorzenienia z siebie tego, w czym wzrastał do tej pory. Wyobrażam go sobie, jak zagubiony próbuje zrozumieć, co dzieje się wokół niego, jak stara się uczyć nowych słów i zwyczajów, w głębi serca wiedząc jednak, że w tym świecie jest tylko –mzes: że należy, ale nie tu.

Ta historia biblijna wraca do mnie, kiedy siedzę przy kolacji z grupą Głuchych i przypatruję się, jak opowiadają o swojej przeszłości. Przynajmniej kilku z nich wspomina o podobnym doświadczeniu: wychowując się w rodzinach słyszących, nieznających języka migowego, mieli poczucie, że ludzi dookoła nich łączy coś, do czego oni sami nie mieli dostępu. Wszyscy inni mogli się porozumieć, mogli mieć tajemnice, wiedzieli, co się dzieje – dla poznanych przeze mnie Głuchych komunikaty te były poza zasięgiem.

Alicja w wieku 12 lat zaczęła myśleć o samobójstwie. Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na pytanie o sens życia w świecie, którego nie rozumie.

Renata przez 7 lat należała do wspólnoty neokatechumenalnej. Czuła jednak, że stanowi dla grupy problem – ksiądz wielokrotnie pytał innych: „Po co ta Głucha w ogóle tu przychodzi?”.

Arek, kiedy jako dziecko bywał z babcią na Mszach, próbował uczyć księdza języka migowego. Duchowny nauczył się jednak tylko prostego literowania.

Gdy Głusi pytają bliskich, o czym ksiądz mówi na kazaniu, często dostają odpowiedź: „Opowiem ci w domu”. Opowiadanie to ostatecznie sprowadza się jednak do dwuzdaniowego streszczenia. Podobnie rzecz ma się w interakcjach społecznych – tłumacze, nawet jeśli są obecni, streszczają jedynie najważniejszy według nich fragment rozmowy. Treści, które docierają do moich bohaterów, są więc często pozbawione kontekstu, emocji i barw.

Karolina opowiada o innej trudności. Żeby historia Noego stała się dla niej jasna, musiała obejrzeć o nim film – tak jak wielu Głuchych ma bowiem kłopot z rozumieniem tekstu pisanego. Te trudności, jak również fakt, że pisane przez Głuchych wiadomości często różnią się pod względem gramatyki od wzorcowych treści w języku polskim, prowadzą wielu słyszących do pochopnego wniosku, że problemy te wynikają z niepełnosprawności intelektualnej.

Nic bardziej mylnego! PJM (polski język migowy), którym posługuje się wielu Głuchych, jest bowiem… zupełnie odrębnym językiem, cechującym się własnymi zasadami, pełnym koncepcji i sposobów wyrazu, które słyszącym bardzo trudno jest pojąć (jak choćby miganie z użyciem przestrzeni). Tekst w języku polskim jest więc dla Głuchego posługującego się PJM tak zrozumiały jak tekst w języku słowackim dla Ciebie (chyba że mówisz po słowacku – wtedy wymyśl sobie, proszę, inne porównanie).

Poza niepełnosprawnością intelektualną innym krzywdzącym założeniem na temat moich bohaterów jest to, że są głuchoniemi. To określenie dla wielu z nich jest obraźliwe – jeśli bowiem są niemi, to jak to możliwe, że opowiadająmi o tym, że nie chcą być tak nazywani? Jak to się stało, że cytowaną przeze mnie piosenkę razem z Jarkiem Wajkiem wyśpiewywała wielokrotnie – po polsku i w PJM – cała grupa Głuchych i słabosłyszących?

Dla wielu mieszkańców przedsionkowego obozu spod znaku motyla1 życie wśród słyszących przez wiele lat naznaczone było niezrozumieniem. Tak jak -Mzes byli z innego świata. Ze świata, który w końcu udało im się odnaleźć.

*

Myślisz, że cisza moim domem jest / Mówisz, że nie znam muzyki / Zobacz, dla Pana dzisiaj śpiewam psalm / Mój głos płynie do gwiazd
Jarek Wajk i Grupa Integracyjna „Bogu”

Motyl jest piękny, dynamiczny, wolny. Zupełnie jak kilkudziesięciu Głuchych migających wspólnie Ojcze nasz. Wiem, bo widziałam.

Msza Święta, w której uczestniczyłam z moimi bohaterami, pełna była niezwykłości. Największą z nich, oczywiście, pozostaje fakt, że Pan Jezus postanowił jak zwykle karmić nas swoim Ciałem. Działo się tam jednak też sporo rzeczy, które nie były „jak zwykle”.

Nie widziałam tam osób gapiących się we własne buty, sprawdzających czystość paznokci czy czytających napisy na kościelnych ławkach – oczy wszystkich utkwione były w ks. Tomaszu i Reni. Ks. Tomasz migał tam, gdzie tylko mógł. Kiedy miał zajęte ręce, migała Renia. Ona również przez całą Mszę, stojąc przodem do ludzi, modelowała właściwe odpowiedzi ze strony zgromadzenia.

Słowo Boże czytane było przez dwie osoby. Alicja wymalowała treść w PJM: w przestrzeni, mimice, gestach. W tym samym czasie do mikrofonu Słowo czytała osoba słysząca.

Tak wiele osób przekazało mi znak pokoju, że udało mi się dość szybko nauczyć gestu, którym się to robi, i skutecznie odpowiedzieć. Dostałam też świecę, bo w swojej gapowatości nie zauważyłam, że było akurat święto Ofiarowania Pańskiego i jak zwykle nie wzięłam własnej. Byłam tam przyjęta, chciana i zauważona… Nawet jeśli wyglądałam dziwacznie (pod koniec Mszy zorientowałam się, że stoję z otwartą gębą).

Byłam gościem we wspólnocie ludzi, którzy odnaleźli siebie nawzajem w duszpasterstwie osób Głuchych. Poza Eucharystią spotykają się na kawie, grach planszowych, rozmowach synodalnych i w grupie wolontariuszy. W niedzielnych Mszach Świętych uczestniczy regularnie około 150 osób – niesłyszących, słabosłyszących, członków rodzin Głuchych, zarówno Polaków, jak i Ukraińców, migających i niemigających…

Byłam w tym świecie jak dziecko we mgle – wszystko było dla mnie nowe. Nie miałam pojęcia, o czym toczą się rozmowy przy herbacie, skąd biorą się wybuchy śmiechu i zmiany nastroju. Wpatrywałam się w twarze pełne emocji i ręce dynamicznie fruwające w przestrzeni, podziwiając siłę wynikającą z przynależności.

Kiedy Mojżesz znalazł się wśród swojego ludu, w końcu przestał być niczyj. Stał się „wydobytym z wody”. Nareszcie był u siebie.

„U siebie” łatwiej spotkać się z Bogiem. Przemek, absolwent ASP, opowiada, że dopiero podczas Mszy miganej zauważył, że komunikat, który do tej pory docierał do niego na Eucharystii dla słyszących (Przemek uczył się w słyszącej rodzinie czytania z ust), był dziurawy. W duszpasterstwie ma dostęp do pełnej treści, którą łatwiej mu przyjąć.

Przemek znalazł się we wspólnocie dzięki Arkowi – zapalonemu kolarzowi. Trasę pielgrzymki do Częstochowy, na którą grupa jechała ostatnio autobusem, Arek przemierzył rowerem. Trzy lata temu sam dostał się w ten sposób z Wrocławia nad morze. Nawrócił się w 2016 r. podczas adoracji – Bóg podzielił się wówczas z nim ogromem swojej radości.

Pytam moich bohaterów o ich ulubione fragmenty biblijne. Co ciekawe, wielu z nich dodaje do swoich odpowiedzi zaskakujące szczegóły, których nie znajduję w słowie Bożym. Okazuje się, że tak samo ważny jak samo Pismo Święte jest sposób, w jaki ks. Tomasz przedstawia je na kazaniach. To od niego zależy, na ile przełoży Słowo na najbardziej zapadający w serca Głuchych język gestu i obrazu.

Zatrzymuje mnie odpowiedź Klaudii, uczennicy szkoły średniej. Nastolatka opowiada, że najbardziej porusza ją historia powołania Dawida na króla. To, że Bóg wybiera chłopaka, któremu nikt inny nie chciał dać szansy…

*

Bogu wyśpiewam, Bogu na niebie / Bogu wyśpiewam wdzięczności psalm. / W dłoniach zaniosę radość, cierpienie / W gestach zaklęte słowa uwolnię: patrz
Jarek Wajk i Grupa Integracyjna „Bogu”

Pełna treści cisza, której doświadczam na tym spotkaniu, przywodzi mi na myśl ikonę przedstawiającą Jezusa jako Świętą Ciszę. Chrystus, Słowo Ojca, sam w sobie jest tam Milczeniem. Obraz niewidzialnego Boga realizuje się w pełni w Tym, który jest Transparentny. To, co najpełniej stało się w Jezusie, znajduje swe odbicie także w twarzach moich rozmówców i rozmówczyń. W ich ciszy Bóg wypowiada Słowo. W ich życiu objawia On kawałek swojego Oblicza.

To Oblicze pełne jest konkretu. Język migowy nie używa metafor. Nie ma w nim lania wody, gładkich słów – doświadczyłam tego, próbując opowiedzieć o swoim spotkaniu z Bogiem, nie odwołując się do pojęć abstrakcyjnych. Poszło mi żałośnie.

Zaangażowanie Głuchych w komunikację – ich ręce, mimika twarzy, całe ciało – przypomina mi o Bogu, który kiedy kocha, oddaje się nam w pełni. Ich wrażliwość na szczegóły dotyczące innych (Głusi, zamiast literować imiona znajomych, odnajdują ich cechy szczególne i używają odpowiadających im znaków z języka migowego) opowiada mi o Bogu, który dostrzegł Piotra w rybaku znanym wszystkim jako Szymon…

„Kiedy miałem trzy lata, słyszałem śpiew wróbla” – wtrąca nagle Andrzej, który jako dziecko stracił słuch w wyniku zapalenia opon mózgowych. No tak. A ja nie byłam nawet pewna, czy wróble śpiewają…

*

Słuchaj, jak ręce moje wielbią dziś / JHWH, Boga muzyki. / Cisza przemienia się w modlitwy cud, / Mój głos płynie do gwiazd
Jarosław Wajk, Grupa Integracyjna „Bogu”

Moi bohaterowie dobrze czują się w duszpasterstwie. Pod względem tworzenia przestrzeni dla Głuchych Kościół od dawna był jednym z pionierów. A jednak, mimo wszystko, znajdują oni swoje miejsce w przedsionku, a nie w centrum.

„Dla poczucia wspólnoty z innymi nie wystarczy nawet największa życzliwość z obu stron” – opowiada ks. Tomasz. To prawda. Trudno być ze sobą blisko, kiedy na drodze staje bariera komunikacyjna. Wydaje się, że bez jej przekroczenia ciężko będzie te dwa światy połączyć. Nie oznacza to jednak, że nie warto próbować.

Istnieje na przykład spora grupa Głuchych lub słabosłyszących, którzy o wiele swobodniej czuliby się po zamontowaniu w kościele pętli indukcyjnej. Jest to system, który wykorzystuje pole magnetyczne do przesyłania dźwięku bezpośrednio do aparatu słuchowego lub implantu ślimakowego.

Istotną dla Głuchych rolę pełnią też tzw. sojusznicy, czyli osoby na różne sposoby wspierające ich społeczność. Tak jak Mojżesz, który z powodu swojego jąkania miał problem z przemawianiem do tłumów, miał pomocnika w postaci Aarona, tak sojusznicy Głuchych stają się w Kościele ich głosem. Jedną z takich osób, która zdaje się trzymać nogę w drzwiach pomiędzy przedsionkiem a centrum Kościoła, jest ks. Tomasz. Kiedy podczas wspólnej kolacji moi bohaterowie zastanawiają się, czy Bóg zna język migowy, uśmiechają się szeroko na stwierdzenie Arka: „Jeśli Bóg nie miga, to zabieramy ze sobą księdza”.

Później jednak moi rozmówcy dochodzą do wspólnego wniosku – w niebie będą już przecież wszystko słyszeć. Niebo wypełnione będzie śpiewem ptaków, który Andrzej tak dobrze pamięta. „Po śmierci w końcu zaśpiewam gospel!” – opowiada Alicja.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

No tak. To też pasuje do Mojżesza. W końcu według żydowskich legend i midraszy odszedł on do Boga… śpiewając.

1 Niebieski lub turkusowy motyl jest międzynarodowym symbolem Głuchych.


Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” lato 2024 jako felieton z cyklu „Opowieści z przedsionka”.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.