Żaden z nich nie spadł gotowy z nieba. Problem w tym, że ich ziemskość i kruchość często jest z nich na siłę usuwana – pisze Józef Majewski w „Tygodniku Powszechnym”.
W nowym numerze „Tygodnika Powszechnego” ukazał się tekst Józefa Majewskiego zatytułowany „Dogmaty nie spadły z nieba”. Teolog i członek Towarzystwa „Więź” opisuje, jak „pogmatwane, niejasne i poplątane są kościelne losy tego, co nazywamy dogmatami”.
„O skali tego pogmatwania świadczy choćby fakt, że niektórzy biskupi – w Polsce często cała Konferencja Episkopatu – zdają się windować na poziom dogmatu swoje wypowiedzi w takich kwestiach jak przykazania kościelne, antykoncepcja, gender, in vitro czy rola świeckich w Kościele” – zauważa Majewski.
Zaznacza, że „wynoszenie niedogmatycznych poglądów i opinii na poziom dogmatów wprowadza w błąd, odstręcza od Kościoła i niekiedy każe katoliczkom i katolikom zupełnie niepotrzebnie mierzyć się z dylematami na miarę Fiodora Dostojewskiego, sprowadzającymi się do pytania: Chrystus czy dogmat?”.
„Nie ma co się dziwić, że dogmaty istnieją i że powstały po to, by doprecyzować wiarę. Ale życie uczy, że dogmaty mogą przeszkadzać i że wiara może się przez dogmaty stać mniej klarowna, trudniejsza do przyswojenia i zrozumienia” – czytamy.
Jako przykład teolog podaje dogmat o grzechu pierworodnym: „Jego tradycyjne brzmienie trzeszczy w wielu miejscach, ale oficjalni nauczyciele wiary wciąż od nowa forsują jego wykładnię, która wystawia wiarę wiernych na trudne dylematy. […] Przed katolikami z jednej strony nauka roztacza pasjonującą wizję ewolucji wszechświata, w tym gatunku Homo sapiens, a z drugiej strony katecheza maluje dogmatyczną, przedpotopową, dawno przebrzmiałą wizję prapoczątków wszelkiego stworzenia z Adamem i Ewą w rolach głównych, wizję statyczną, nieewolucyjną”.
Zdaniem Majewskiego „dogmaty nie muszą być postrzegane jako oazy spokoju. Historie konkretnych dogmatów, jeśli przyjrzeć się im uważnie, zaglądając nie do katechizmów, ale do archiwów czy dokumentów, okazują się zwykle burzliwe, czasem tragiczne, przepełnione dobrą i złą wolą, modlitwami i oszczerstwami, błogosławieniem i przeklinaniem”.
Autor tekstu przypomina, że „dogmaty są wynikiem długich, bardzo człowieczych trudów intelektualno-duchowych, historii złożonych zmagań życiowych, teologicznych, modlitewnych, liturgicznych, filozoficznych, naukowych, kulturowych, obyczajowych i politycznych. Doprawdy, żaden z nich nie spadł gotowy z nieba. Problem w tym, że ta ich ziemskość i kruchość często jest z nich – w katechezie i katechizmach, na ambonach i w pobożnych publikacjach – na siłę usuwana, jakby ich natura była czysto niebiańska”.
Przeczytaj też: Między dziecięcym łóżeczkiem a dogmatem
DJ