Zima 2024, nr 4

Zamów

Pożegnanie ze scholastyką

Papież Franciszek. Fot. Tânia Rêgo / Wikimedia Commons

Franciszek chce wskazać teologom, że najwyższy czas porzucić scholastykę opartą na metafizyce Arystotelesa. Nie szukajmy jednak „Newtona teologii”, czyli jakiejś „nowej scholastyki”.

Im dłużej wczytuję się w motu proprio „Ad theologiam promovendam”(ATP), tym wyraźniej widzę, że w liście tym papież Franciszek wezwał teologów, aby porzucili scholastykę: jej metafizykę, aparat pojęciowy i metody myślenia.

Paradygmat i jego zmiana

Zacznijmy od użytego przez Franciszka słowa „paradygmat”. Do obiegu naukowego wprowadził je Thomas Kuhn, publikując w 1962 roku „Strukturę rewolucji naukowych”. Pierwotnie zastosował on to pojęcie i swój opis nieliniowego rozwoju wiedzy do nauk empirycznych i ścisłych, a zwłaszcza fizyki i astronomii. Dość szybko jednak zaczęto używać pojęcia paradygmat także w opisach struktury i sposobu rozwoju innych nauk. Obecnie również w teologii słowo „paradygmat” jest dobrze zadomowione.

Mimo tak szerokiego rozpowszechnienia idei T. Kuhna ciągle najlepszymi przykładami pokazującymi, na czym polega zmiana paradygmatu w nauce pozostają dzieła Kopernika czy Newtona. Do głębszego zrozumienia frazy o zmianie paradygmatu użytej w liście Franciszka szczególnie dobrze nadaje się dzieło Newtona.

Franciszkowy postulat teologii radykalnie kontekstualnej może być zrealizowany wyłącznie wtedy, gdy konsekwentnie będziemy rozpoczynali myślenie teologiczne od konkretu

ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst

Otóż Newton stworzył zupełnie nową fizykę, opartą na eksperymencie i obliczeniach matematycznych. Nie było żadnej ciągłości między fizyką Arystotelesa a fizyką Newtona. Właśnie to zupełne zerwanie, brak ciągłości przechodzenia od fizyki Arystotelesa do fizyki Newtona jest najbardziej charakterystycznym znakiem zmiany paradygmatu.

Jak wiemy, fizyka Newtona okazała się skutecznym sposobem opisu rzeczywistości, czego świadectwem jest rozwój techniki. Natomiast fizyka Arystotelesa przez kilkanaście stuleci dominacji w umysłowości Zachodu nie zainspirowała żadnego rozwoju technicznego.

Fizyka a metafizyka

Przypomnienie przeskoku od fizyki Arystotelesa do fizyki Newtona jest dla nas o tyle istotne, że Arystoteles na podstawie swojej fizyki, zastosowanych w niej pojęć i sposobów rozumowania, zbudował metafizykę. Do czasów Newtona fizyka i metafizyka Arystotelesa harmonijnie współtworzyły opis całej rzeczywistości. Natomiast fizyka Newtona odcięła metafizyce Arystotelesa jej „ziemski” fundament.

Przedstawiona tu analogia ma jednak swoje istotne ograniczenie. Otóż Newton najpierw stworzył zupełnie nową fizykę, a dopiero potem okazało się, że jest ona tak skuteczna. Natomiast w teologii dynamika zmian jest inna. Nawet długo, setki lat po przewrocie w fizyce, metafizyka Arystotelesa w teologii i gdzieniegdzie w filozofii trzyma się dobrze.

Ośmielam się przypuszczać, że Franciszek, wzywając do zmiany paradygmatu, chce wskazać teologom, że najwyższy czas porzucić scholastykę opartą na metafizyce Arystotelesa. A ponieważ obraz świata poza-fizycznego (czyli meta-fizycznego), używane pojęcia oraz sposoby rozumowania tworzą w metafizyce Arystotelesa nierozerwalną całość, nie da się jej porzucić częściowo.

Pojęcia już nie oczywiste

Ważną innowacją filozoficzną, którą Arystoteles wprowadził w opozycji do Platona, były pojęcia abstrakcyjne. Pozwalały one na zupełnie nową precyzję rozumowania, nadawały się do sylogizmów i dedukcji. Stały się elementem konstytutywnym scholastyki.

Ale pojęcia abstrakcyjne należą nie tylko do scholastyki, lecz do wielkiego dziedzictwa myśli Zachodu, są budulcem tej myśli i nie można ich po prostu wyrzucić z teologii. Trzeba jednak na nowo przemyśleć ich wewnętrzną strukturę oraz miejsce w teologii i ewentualnie przesunąć je do kategorii struktury pomocniczej.

Nie możemy dzisiaj traktować pojęć jako oczywistych, jednoznacznych treściowo. Także scholastyczny spór między nominalizmem a realizmem ma dzisiaj zupełnie inne otoczenie intelektualne, a więc i zupełnie inne znaczenie. Nie sposób po prostu przenieść go do współczesności i odtwarzać dawne stanowiska w zmienionym kostiumie językowym.

Znakomitym przykładem takiego nowego podejścia do pojęć teologicznych jest punkt 9 w deklaracji „Dignitas infinita” rozwijający klasyczną Boecjuszową definicję osoby. Każde z użytych w tej definicji pojęć zostało tutaj obszernie skomentowane. Nie chodzi tylko o dydaktykę, czyli wyjaśnienie znaczenia pojęć nie-teologom, ale o rozmowę między teologami: wskazanie, jak te pojęcia rozumie autor „Dignitas infinita”; wskazanie wynikające z przypuszczenia, że także między teologami wcale nie ma jednomyślności odnośnie do znaczenia pojęć użytych przez Boecjusza, gdyż w swojej wewnętrznej strukturze kryją one wiele możliwości interpretacyjnych.

Nie tędy droga

Z użyciem pojęć ściśle związane są procedury myślowe stosowane w scholastyce, przede wszystkim wspomniana już dedukcja i sylogizm. Te procedury pozwalają myśli odróżniać prawdę od fałszu.

Dedukcja – przypomnijmy – zaczyna od tezy ogólnej, obiektywnej, uznawanej za niezmiennie prawdziwą, i z niej wyprowadza wiedzę dotyczącą tego, co indywidualne. Inaczej mówiąc, procedura myślenia scholastycznego sprowadza to, co konkretne, jednostkowe, subiektywne i chwilowe, do tego, co ogólne, obiektywne i niezmienne – i w ten sposób ustala prawdę.

Papież nie odnosi się wprost do dedukcji, ale pisze, że w teologii powinniśmy stosować metodę indukcyjną. Sądzę, że chodzi mu nie o jedną konkretną procedurę myślową, na pewno nie chodzi mu o indukcję matematyczną. Raczej wskazuje on indukcję jako cały zestaw sposobów myślenia istotnie różnych od dedukcji.

Franciszkowy postulat teologii radykalnie kontekstualnej może być zrealizowany wyłącznie wtedy, gdy konsekwentnie będziemy rozpoczynali myślenie teologiczne od konkretu. Ale scholastyk, a zwłaszcza scholastyk-pozytywista, odpowie, że jedyne, co możemy zrobić jako teologowie, to odnieść ten konkret do obiektywnego, ogólnego i niezmiennego fundamentu rzeczywistości, i aby to zrobić musimy podążać drogą dedukcji.

Słowo „radykalna” użyte przez Franciszka oraz wezwanie do stosowania metody indukcyjnej wskazuje, że nie tędy droga, że trzeba szukać innych punktów odniesienia i innych dróg myślenia teologicznego.

Nie szukajmy nowego kompletnego paradygmatu

Newton jednym ruchem, w jednym dziele, stworzył nowy paradygmat fizyki i – jak już wspomnieliśmy – ta nowa fizyka dzięki swojej skuteczności zupełnie wyparła fizykę Arystotelesa, która dzisiaj jest przedmiotem zainteresowania tylko nielicznych historyków filozofii.

Wesprzyj Więź

W teologii mamy inną sytuację: żaden nowy paradygmat, który byłby tak spójny i mocny jak fizyka Newtona, nie powstał. Paradygmat scholastyczny w kolejnych odmianach jest do dzisiaj obecny w teologii. Ale wygląda na to, że wyczerpał on już definitywnie swoje możliwości ożywiania teologii. Nosi wszelkie zmamiona „muzeum myśli”.

Sądzę, że w tej sytuacji nie powinniśmy szukać „Newtona teologii”, podejmować próby skonstruowania nowego kompletnego paradygmatu teologicznego analogicznego do scholastyki, czyli jakiejś „nowej scholastyki”. Natomiast wraz z całym Kościołem wyruszającym w drogę powinniśmy odważnie szukać takich dróg myślenia teologicznego, które będą służyć „ewangelizacyjnej misji Kościoła i takiemu przekazywaniu wiary, aby stała się ona kulturą, czyli mądrym ethosem ludu Bożego; skierowaną do wszystkich ludzi propozycją pięknego człowieczeństwa i humanizującego piękna” (ATP 8).

Przeczytaj także: Kościół to nie muzeum. Franciszek o Tradycji

Podziel się

11
6
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.