Tak naprawdę był bardzo samotny. Nagradzano go obficie, to prawda, ale i wyśmiewano w recenzjach, że grzecznie „odrabia lekcje” z Manna, Hrabala, Grassa. Mnie się wydaje, że to trwanie przy klasycznej, „niemodnej” prozie miało korzenie w jakimś strasznym olśnieniu – doświadczeniu, którym nie chciał się z nami podzielić.
Nad miastem unosił się duch Güntera Grassa, ale w mieście rządził Żakiewicz, stary literacki krokodyl. Na kuchennym stole Paweł Huelle kończył pisać Weisera…, Chwina jeszcze nie było, za poezję odpowiadał Jankowski, ale nie ten ze świętej Brygidy. Ulicami chodził łagodny Olo Jurewicz, wielki talent i też przybysz, jak oni tu wszyscy. Znosił z pokorą kresowe kuplety w wykonaniu Żakiewicza i Pawła, których wątpliwe śpiewacze umiejętności podpierał podrobiony gdański machandel: „Pan Jurewicz, stary dureń, sprzedał folwark, kupił kureń”. I takie tam, z obowiązkowymi didaskaliami, żeby młodzież wiedziała, co to kureń i dlaczego Jurewicz nie zrobił na tej transakcji interesu.
Żakiewicz, zwany również „Faustynem” od jego uwielbienia dla Dzienniczka siostry Faustyny Kowalskiej, burmuszył się i stroszył, przybierając wobec Pawła pozę mentora, zarzucając to i owo jego prozie, ale proza ta była przecież doskonała. I była powodem zdziwienia u takich dziczek i literackich samosiejek jak ja, wychowanych na Brychcie, Nowakowskim, Hłasce i Grochowiaku. Nie powinno jej być, a była, więc jak to możliwe?
Bo samosiejki i dziczki wierzyły ślepo zasadzie, że prawdziwy pisarz powinien dużym łukiem omijać teorię i historię literatury i być z wykształcenia na przykład prawnikiem, lekarzem, malarzem, fizykiem teoretycznym. Powinien też imać się wszystkich zawodów, pracować na kolei, kierować psim zaprzęgiem, kleić modele samolotów w Gwatemali lub być dającym w mordę chuliganem, ale nie kimś, kto grzecznie skończył wydział matrymonialny, czyli polonistykę, i uczestniczył w sabatach „Janionki”, czyli profesor Marii Janion. „Czyż zbytnia znajomość procesów twórczych, technik pisania, podstępów sztuki i całej tej historii czernienia papieru nie prowadzi w końcu do autocenzury, której ofiarą pada nasza twórczość?” – pytała z przesadnym dramatyzmem dziczka i samosiejka.
Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń
Pakiet Druk+Cyfra
-
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
z bezpłatną dostawą w Polsce - 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.
Pakiet cyfrowy
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
- Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
w trakcie trwania prenumeraty)
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2024.