Zima 2024, nr 4

Zamów

Elvis: król, który nie mógł na siebie patrzeć

Elvis i Priscilla Presleyowie opuszczają sale rozpraw po rozwodzie, 1973. Fot. Wikimedia Commons

Powtarzał: „Nie dożyję czterdziestki”. Wszyscy czasami tak mówiliśmy, ale w Elvisie myśl ta była głęboko zakorzeniona. Chciał odejść przed ojcem, bo czuł, że nie poradzi sobie z kolejną stratą.

Jak większość rozstających się par przeszliśmy przez trudny okres, zanim w końcu zrozumieliśmy, że to koniec. Rozwiedliśmy się 9 października 1973 roku. Elvis i ja nadal rozmawialiśmy regularnie, a przez kilka ostatnich miesięcy przed rozprawą się widywaliśmy, co generowało dodatkowe napięcia, gdy prawnicy próbowali ustalić szczegóły. Ostatecznie poradziliśmy sobie sami. Oboje byliśmy dostatecznie wrażliwi i troszczyliśmy się o uczucia drugiej strony, więc chcieliśmy uniknąć gorzkich oskarżeń i daremnych prób przypisania komuś winy. Naszym głównym zmartwieniem była Lisa. Ustaliliśmy, że będziemy dzielić się opieką. Nadal byliśmy ze sobą tak blisko, że Elvis nigdy nie pofatygował się, by odebrać własne papiery rozwodowe.

W towarzystwie swojej siostry Michelle czekałam w sądzie w Santa Monica w Kalifornii na niego, a kiedy go zobaczyłam, przeżyłam szok. Jego dłonie i twarz były spuchnięte i nabrzmiałe, a on sam obficie się pocił.

Wraz z Vernonem i Michelle oraz naszymi prawnikami udaliśmy się do gabinetu sędziego. Elvis i ja siedzieliśmy przed nim i trzymaliśmy się za ręce, gdy przeprowadzał nas przez formalności związane z postępowaniem rozwodowym. Prawie nic nie słyszałam, bo byłam tak oszołomiona stanem fizycznym Elvisa. Wodziłam palcami po jego spuchniętych dłoniach.

Zastanawiałam się, czy nowa dziewczyna Elvisa, Linda Thompson, wiedziała, ile miłości i uwagi potrzebował.

– Słodziaku – szepnęłam. – Czy ona udaje, że o ciebie dba? Czy pilnuje twojej wagi i diety, czeka, aż zaśniesz w nocy?

I wtedy sędzia skończył. Marzenie o idealnym związku dobiegło końca. Nadzieja na takie małżeństwo, która pochłaniała wszystkie moje myśli i energię, odkąd skończyłam czternaście lat, skończyła się jednym pociągnięciem pióra.

Czując ogromną pustkę, poszłam z Michelle do samochodu. Elvis, jego ojciec, adwokat i kilku chłopaków podeszli do jego limuzyny. Gdy ich mijałam, pomachałam, a on puścił do mnie oko. Więź, która nas łączyła, nigdy nie została rozerwana. Nadal często ze sobą rozmawialiśmy, szczególnie o Lisie – czuliśmy, że będzie nieszczęśliwa. Chcieliśmy, aby wiedziała, że żadne z nas absolutnie jej nie porzuci. Kiedy byliśmy razem, zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nigdy się nie rozstali, wymienialiśmy pełne miłości pocałunki i siedzieliśmy ramię w ramię z nią na kolanach, a kiedy byliśmy osobno, nigdy się nie krytykowaliśmy.

Lisa często odwiedzała Elvisa zarówno w Los Angeles, jak i w Memphis. Zapewnił mnie, iż otoczy ją właściwą opieką, ale prowadził taki styl życia, że siłą rzeczy się martwiłam. Kiedy do niego jechała, dzwoniłam do niej prawie każdego wieczoru. Była pierwsza w nocy w Memphis, kiedy zapytałam Elvisa:

– Czy Lisa się wykąpała i czy jest już w łóżku?

– Tak, jest pod dobrą opieką – odparł. – Leży w łóżku i śpi.

Jeździł do szpitala z tego samego powodu, z jakiego służył w wojsku. To był jego sposób na odpoczynek; musiał wydostać się z Gracelandu i odciąć od wszelkich nacisków

Priscilla Presley, Sandra Harmon

Udostępnij tekst

W ciągu kilku minut ciocia Delta zadzwoniła do mnie i poskarżyła się, że Lisa nie chce iść do łóżka i nie można nakłonić jej do kąpieli. Porozmawiałam z córką i usłyszałam:

– Cóż, tata chciał, żebym jeszcze posiedziała.

Kiedy ponownie zadzwoniłam do Elvisa, powiedziałam:

– Przecież mówiłeś, że jest w łóżku.

– Och, pozwoliłem jej zostać trochę dłużej – odparł. – To nic takiego.

Tata podawał jej wszystko na przysłowiowej srebrnej tacy, co spowodowało konflikt, bo gdy wracała do domu, musiała zmierzyć się z rzeczywistością. Nieustannie prowadziliśmy debatę na temat jej wychowania.

– Do diabła z wartościami – mawiał żartem Elvis.

Wiedziałam, że Lisa musi mieć jakąś busolę, ale niech ktoś spróbuje wytłumaczyć to Elvisowi Presleyowi.

W ciągu kolejnych miesięcy Linda Thompson została jego stałą towarzyszką i w moim odczuciu było to dla niego dobre. Zaczął jeździć na wycieczki do Aspen i na Hawaje, a dzięki temu, że Linda była towarzyska, wreszcie wyszedł z domu. Kiedy rozmawialiśmy, wydawało mi się, że jest w dobrym nastroju.

Jego kariera filmowa stanęła w miejscu, a on sam skupił się na występach w Vegas i trasach koncertowych. Nie mógł na siebie patrzeć – był czterdziestoletnim mężczyzną wciąż podrygującym do „Hound Dog”. Miał inne ambicje. Wspominał kiedyś o produkcji, a nawet reżyserii, nigdy jednak nie podjął żadnych kroków w tym kierunku.

A potem pojawiła się pewna oferta. Barbra Streisand i Jon Peters zwrócili się do niego, aby zagrał u boku Barbry w remake’u filmu „Narodziny gwiazdy”. Kiedy Elvis zadzwonił do mnie z Vegas, odniosłam wrażenie, że zamierza przyjąć tę propozycję. Był pełen energii i entuzjazmu. Myślał, że dzięki temu filmowemu klasykowi otrzyma szansę na zaistnienie jako aktor dramatyczny. Żywił przekonanie, iż może zagrać Normana Mayne’a.

– Wygląda na to, że to pewniak – powiedział. – Trzeba tylko dopracować szczegóły.

Ale właśnie z powodu tych szczegółów projekt osiadł na mieliźnie. Był to pierwszy film Jona Petersa. Fakt, że miał wyreżyserować ten film, nie mając na koncie żadnych wcześniejszych osiągnięć, w ocenie Pułkownika Parkera stanowił problem. Kolejną trudnością było to, że Elvis nie zagrałby głównej roli, ta przypadła Barbrze – o czym Pułkownik nie chciał słyszeć. Projekt został odrzucony, a Elvis pogrążył się w marazmie z powodu utraconej szansy.

Z czasem stało się oczywiste, że zaczyna podupadać na zdrowiu. Niekiedy jego zachowanie wyglądało na celową autodestrukcję. Kilka razy powiedział:

– Nie dożyję czterdziestki.

Wszyscy czasami tak mówiliśmy, ale w Elvisie myśl ta była głęboko zakorzeniona i ciągle nawracała. Gladys zmarła w wieku czterdziestu dwóch lat i podobnie jak ona, chciał odejść przed ojcem, bo czuł, że nie poradzi sobie z kolejną stratą.

Elvis i ja
Priscilla Presley, Sandra Harmon, „Priscilla. Elvis i ja”, tłum. Krzysztof Kowalczyk, Antoni Górny, Emilia Skowrońska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024

Od czasu do czasu słyszałam, że zgłosił się do szpitala. Zaniepokojona, dzwoniłam wtedy z pytaniem:

– Wszystko w porządku?

– Jasne – odpowiadał, śmiejąc się lekko, by pokazać mi, że to tylko jeden wielki żart. – Słodziaku, Nungen potrzebuje trochę odpoczynku.

Wtedy zdałam sobie sprawę, że jeździł do szpitala z tego samego powodu, z jakiego służył w wojsku. To był jego sposób na odpoczynek; musiał wydostać się z Gracelandu i odciąć od wszelkich nacisków.

W 1976 roku wszyscy zaczęli niepokoić się stanem jego psychiki, a także wyglądem. Miał nabrzmiałą twarz i nienaturalnie ciężkie ciało. Im więcej osób próbowało z nim o tym rozmawiać, tym bardziej upierał się, że wszystko jest w porządku.

Pułkownik niepokoił się nawet jego zachowaniem na scenie. Elvis zaczął zapominać tekstów i sprawdzać wszystko w zapisie nutowym. Zachowywał się nieodpowiedzialnie, ignorował publiczność i grał dla zespołu. Odwołano kilka koncertów i nikt nie mógł przewidzieć, czy jeszcze pojawi się na scenie.

Wobec braku znaczących wyzwań zawodowych Elvis odgrywał własne życiowe dramaty. Jego fascynacja bronią zamieniła się w obsesję. Ponieważ otrzymywał groźby śmierci, popadł w paranoję, a dzięki współpracy z miejscową policją w Memphis miał dostęp do list lokalnych handlarzy narkotyków. Czuł, że osobiście powinien oczyścić z nich ulice. Pewnego razu zadzwonił do mnie późnym wieczorem i spytał:

– Cilla, może jest ktoś, kogo chciałabyś się pozbyć? Tak między nami.

***

Styl, gracja i duma, które przez ostatnie osiem lat były znakiem rozpoznawczym występów Presleya na żywo, teraz kojarzyły się z autoparodią. Sfrustrowany brakiem wyzwań w każdym kolejnym występie Elvis uciekał się do czystej ekstrawagancji, eksperymentując z kostiumami – każdy był bardziej wyszukany niż poprzedni, z przesadną ilością sztucznych kamieni, ćwieków i frędzli. Wkładał obszerne peleryny i ciężkie pasy. Występował w stroju, który sprawiał, że ważył jakieś piętnaście kilogramów więcej. Wyglądało to tak, jakby się uparł, by przyciągać uwagę wyglądem zamiast talentem.

W ostatnim roku jego kariery zaczęto krytykować sposób, w jaki odnosił się do publiczności. Niektórzy zauważyli, że za dużo żartował ze swoim zespołem i nie kończył piosenek. Pewnego razu narzekał nawet ze sceny na złe zarządzanie hotelem i zacytował pewnego pracownika Hiltona. Mężczyznę zwolniono. Następnego dnia Pułkownik Parker poprosił Elvisa, aby zajął się swoimi sprawami – czyli rozrywką – i pozwolił hotelowi pracować. Vernon jak zawsze stawał po stronie Elvisa, ale Pułkownik miał prawo do niepokoju.

Jeden z chłopaków powiedział Elvisowi, że wygląda jak Liberace, w nadziei, że Elvis weźmie to do siebie, opamięta się i skupi się wyłącznie na swoim talencie. Ale Elvis od samego początku twierdził:

– Po prostu chcę czytać same pozytywne recenzje. Nie chcę słuchać nic negatywnego!

W czasach nastoletnich to Gladys chroniła go przed krytyką. Kiedy wypełniała kolejne albumy wycinkami, to tylko tymi korzystnymi. Gdyby nie był tak chroniony, umiałby bardziej konstruktywnie spojrzeć na karierę. Przynajmniej wiedziałby, co się o nim pisze, i być może zrobiłby użytek z niektórych komentarzy.

Bez względu na to, co robił, jego fani wciąż mu kibicowali. Byli mu wierni zarówno podczas dobrych, jak i złych występów, a ostatecznie ich miłość stała się dla niego jedyną satysfakcją. Popierali każde jego działanie. Może myślał, że dopóki go dopingują, wszystko jest w porządku. Ale w rzeczywistości Pułkownik Parker miał rację, kiedy mu powtarzał, że lepiej, żeby się ogarnął, bo inaczej całą jego karierę diabli wezmą.

Jego życie osobiste nie ułatwiało sprawy. Spotykał się z młodszą od siebie o dwadzieścia lat Ginger Alden i różnica wieku stawała się coraz większym problemem. Mawiał:

– Jestem zmęczony wychowywaniem dzieci. Nie mam cierpliwości, by przechodzić przez to wszystko jeszcze raz.

Często się kłócili. Ginger nie lubiła tras, przygód na jedną noc. Była blisko ze swoją rodziną i nie chciała jej opuszczać. Elvis próbował zabrać ze sobą połowę tej rodziny, co tylko wywołało kolejne problemy.

– Ona spędza więcej czasu z siostrą i matką niż ze mną – narzekał.

Kiedy omawialiśmy jego dylematy, zapytałam:

– Naprawdę myślisz, że możesz żyć tylko z jedną kobietą? – Tak – odpowiedział. – Teraz bardziej niż kiedyś. Wiem, że zrobiłem kilka głupich rzeczy, ale najgłupszą z nich było to, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, co mam, dopóki tego nie straciłem. Chcę odzyskać rodzinę.

Zastanawiałam się, czy jest jakiś sposób, aby to zadziałało.

– Może po prostu było dla nas za wcześnie, słodziaku – powiedziałam. – Może pewnego dnia nadejdzie nasz czas.

– Tak – zaśmiał się Elvis. – Kiedy ja będę miał siedemdziesiąt lat, a ty sześćdziesiąt. Oboje tak się zestarzejemy, że będziemy wyglądać naprawdę głupio, ścigając się na wózkach golfowych.

W kwietniu 1977 roku Elvis zachorował, musiał odwołać trasę koncertową i wrócić do domu do Gracelandu. Lisa i ja odwiedziłyśmy Dodger. Wezwał mnie do swojego pokoju. Zupełnie siebie nie przypominał; cały zapuchł. Był w piżamie, w tych dniach najwyraźniej wolał nosić taki właśnie strój. Trzymał „Księgę liczb” Cheiro i powiedział mi, że chciałby, bym coś przeczytała. Jego ciekawość odpowiedzi nie osłabła. Wciąż szukał celu w życiu, wciąż czuł, że nie odnalazł swojego powołania. Gdyby wybrał jakąś sprawę, której mógłby się poświęcić, czy to społeczeństwo bez narkotyków, czy pokój na świecie, miałby w życiu tak potrzebny mu cel. Jego hojność dowodziła tej części jego natury – legendarnego zamiłowania do dawania, nawet niezliczonym, obcym ludziom.

Wesprzyj Więź

Nigdy jednak nie znalazł krucjaty, która wyrwałaby go z jego zamkniętego świata, dyscypliny wystarczająco potężnej, by przeciwstawić się jego ucieczce w narkotyki. Tej nocy czytał mi, cały czas szukając odpowiedzi, tak jak robił to rok, przed rokiem, dwoma i wiele lat wcześniej.

Fragment książki „Priscilla. Elvis i ja”, tłum. Krzysztof Kowalczyk, Antoni Górny, Emilia Skowrońska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024

Przeczytaj też: Chet Baker. Nikt tak pięknie nie potrafił płakać muzyką

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.