Zima 2024, nr 4

Zamów

Albert Camus: Sprawiedliwy bez poczucia sprawiedliwości

Albert Camus, 1957. Fot. Wikimedia Commons

Można by pomyśleć, że literacka Nagroda Nobla uciszy wewnętrzny niepokój Camusa i utwierdzi go w przekonaniu, że jego przeznaczeniem jest pisarstwo. Tak się jednak nie dzieje.

Podczas wakacji w 1957 roku Camus zamierza intensywniej popracować, więc odmawia sobie wyjazdu na południe Francji i związanych z tym przyjemności. Postanawia spędzić miesiąc w przekształconym w hotel dworku w Cordes, malowniczej średniowiecznej osadzie położonej wysoko na wzgórzach nad rzeką Tarn.

Po przyjeździe jest zachwycony widokiem „napowietrzonego nieba, jednocześnie zachmurzonego i jasnego”. Szybko zmienia zdanie: często pada, co sprawia, że czuje „głęboki i suchy smutek”. Cieszy się, że jest sam – Francine i dzieci są na wybrzeżu, „upaja się wolnością”, ale jego „pustynna natura” nie daje mu spokoju, nie może przestać myśleć o Francine, „swoim smutku”[1]. Nie jest w stanie pisać i wyrzuca sobie, że marnuje czas.

Czyta Dostojewskiego. Najwyraźniej nie jest to najlepsza lektura na poprawę humoru:

„Po raz pierwszy po przeczytaniu «Zbrodni i kary» mam absolutne wątpliwości co do mojego powołania. Poważnie rozważam rezygnację. Zawsze wierzyłem, że akt twórczy jest dialogiem. Ale z kim? Środowiskiem literackim, które kieruje się zasadą miernej podłości i uważa ubliżanie innym za narzędzie krytyki? Społeczeństwem w ogóle? Ludem, który nie czyta, klasą mieszczańską, która czyta prasę i dwie modne książki rocznie?

W rzeczywistości współczesny twórca może być tylko samotnym prorokiem, zamieszkałym i pochłoniętym przez nadmierną chęć tworzenia. Czy ja jestem takim twórcą? Tak myślałem. Dokładnie tak, wierzyłem, że mogę nim być. Wątpię w to dzisiaj, odczuwam silną pokusę, by odrzucić ten nieustanny wysiłek, który czyni mnie nieszczęśliwym pośród szczęścia, tę pustą ascezę, to wezwanie, które prowadzi mnie w nieznanym kierunku”[2].

Środowisko paryskich literatów czuje się w obowiązku – i robi to z nieskrywaną przyjemnością – zaznaczyć, że nagrodę przyznano martwemu autorowi, który nie napisał nic godnego uwagi od przeszło dekady

Virgil Tănase

Udostępnij tekst

Pod koniec tego bezowocnego lata Camus przyznaje w liście do Jeana Greniera, że nie ma już śmiałości, by usiąść nad pustą kartką, jest „chory z niewrażliwości”[3]. Nadal czyta, ale zmienił autorów: Dostojewski ustąpił miejsca Aleksandrowi Dumas.

Można by pomyśleć, że literacka Nagroda Nobla uciszy wewnętrzny niepokój Camusa i utwierdzi go w przekonaniu, że jego przeznaczeniem jest pisarstwo. Tak się jednak nie dzieje. Wręcz przeciwnie: jak można się było spodziewać, środowisko paryskich literatów czuje się w obowiązku – i robi to z nieskrywaną przyjemnością – zaznaczyć, że nagrodę przyznano martwemu autorowi, który nie napisał nic godnego uwagi od przeszło dekady. Bernard Frank w „La Nef ” wyśmiewa milczenie Camusa, stwierdzając, że Camus tak dobrze je inscenizuje, że w końcu ludzie uwierzą, iż nigdy nic nie napisał.

Uznanie, jakie przynosi Nagroda Nobla, nie wystarcza, aby zrekompensować ataki garstki komentatorów zaskoczonych tym, że najwyższe wyróżnienie literackie przyznano autorowi tak mało znaczącemu jak Sully Prudhomme, który otrzymał je w 1901 roku, autorowi – według jednej z czołowych szwedzkich gazet – bez pomysłów i wyobraźni.

Od pewnego czasu krążyły plotki, że Camus jest jednym z kandydatów do Nagrody Nobla. Niektórzy sądzili nawet, że jego postawa polityczna jest podyktowana troską o to, aby nie zrazić do siebie jury Akademii Szwedzkiej, i otwarcie mu to zarzucali. Taka opinia jest krzywdząca: nazwisko Camusa widniało na liście Akademii Szwedzkiej od dobrych dziesięciu lat, a on o tym wiedział.

Nie osiągnął jednak właściwego wieku: Faulkner, nagrodzony w wieku pięćdziesięciu dwóch lat, i Hemingway, wyróżniony w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, wyglądają jak młodzieniaszki wśród nobliwych pisarzy; nawet jeśli Camus zdobył porównywalną sławę na świecie, to w przeciwieństwie do nich ma znacznie mniejszy dorobek. Jest autorem dwóch powieści, czterech sztuk teatralnych, kilku opowiadań i kilku esejów. Nie kwestionując ich znaczenia, jury mogło oczekiwać, że jego twórczość uzupełni kilka dojrzałych dzieł. Pierwszą reakcją Camusa po ogłoszeniu nazwiska laureata było stwierdzenie, że Malraux bardziej zasługiwałby na to wyróżnienie.

16 października 1957 roku Camus je obiad z Patricią Blake – poza małżeństwem z Francine w życiu Camusa nie ma prawdziwych związków, a co za tym idzie, nie ma też prawdziwych rozstań, a różne kobiety, do których jest przywiązany, tworzą konstelację gwiazd krążących po osobliwych orbitach, przybliżają się lub oddalają od niego, od czasu do czasu wchodzą w jego pole grawitacyjne, ale nigdy nie pozostają w nim na stałe.

Camus
Virgil Tănase, „Camus”, tłum. Justyna Nowakowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2024

Patricia Blake jest przejazdem w Paryżu, a Camus zaprasza ją do domu Mariusa Gallimarda, który – wiedząc, gdzie aktualnie jest pisarz – wysyła posłańca, aby przekazać mu nowinę.

Camus dzwoni do Francine na rue Madame i wpada, aby wypić z nią butelkę szampana. Wysyła telegram do matki: nigdy tak bardzo za nią nie tęsknił. Myśli o swoim nauczycielu, Louisie Germainie: „Ale kiedy wiadomość dotarła do mnie, moja pierwsza myśl, po myśli o matce, była o panu. Bez pana, bez czułej ręki wyciągniętej do biednego dziecka, którym byłem, bez pana nauki, pana przykładu, do niczego by nie doszło. Taki zaszczyt nie jest dla mnie Bóg wie czym. Ale przynajmniej jest okazją, żeby powiedzieć panu, kim pan był i jest nadal dla mnie, i zapewnić, że pana wysiłki, praca, szlachetność serca wciąż żyją w jednym z pana małych uczniów, który po latach nie przestał być pana wdzięcznym uczniem”[4].

Następnego dnia Gallimard wydaje przyjęcie. Camus, oblegany przez dziennikarzy, wygląda na spiętego i zdenerwowanego. Mówi się, że chciał odmówić przyjęcia nagrody, choć nie wiadomo, z jakiego powodu; podobno rozważał rezygnację z wyjazdu do Sztokholmu, co jest mało prawdopodobne: miał już okazję, by zniechęcić jury do głosowania na swoją kandydaturę, gdy szef francuskiego oddziału szwedzkiego wydawnictwa Bonnier poinformował go, że Akademia Szwedzka poprosiła o przygotowanie notki na jego temat.

Zrzeczenie się nagrody byłoby nietaktem, to nie w jego stylu; rady Rogera Martina du Gard, który przekonuje go, aby nie pozbawiał się tego jakże osobliwego i w gruncie rzeczy umiarkowanie nieprzyjemnego doświadczenia, są niepotrzebne. Ponadto, jakaż to wspaniała okazja do odwetu na tych, którzy próbują osłabić jego polityczny dyskurs, kwestionują jego zasługi na polu literatury będące źródłem jego autorytetu!

Dziękując szwedzkiemu ambasadorowi, który oficjalnie informuje go o przyznaniu wyróżnienia, Camus prosi go o przekazanie wyrazów wdzięczności tym, którzy za jego pośrednictwem nagrodzili Francję, a dokładniej Francuzów z Algierii, którzy w czasie trwającego konfliktu popadli w zapomnienie, ale dzięki tej nagrodzie staną się bardziej widoczni i trudniej będzie ich ignorować.

Jest to również okazja, aby skojarzyć Francine z nagrodą za pracę, za którą przyszło jej słono zapłacić; nigdy nie przestał jej kochać „na swój zły sposób”. Żona będzie mu towarzyszyć w podróży do Szwecji.

Camus wypożycza strój z butiku Cor de chasse przy rue de Buci. Prezentuje Francine sukienkę od Balmaina i inną z szykownej niebieskiej satyny. Przyjaciele pożyczają jej biżuterię i etolę z białego lisa. Stan zdrowia Camusa wciąż pozostawia wiele do życzenia, a lekarze odradzają mu podróż lotniczą.

7 grudnia Camusowie wsiadają do pociągu na dworcu Gare du Nord w towarzystwie rodziny Gallimardów (Michela, Janine, Claude’a i jego żony Simone), Blanche Knopf, która przyleciała specjalnie ze Stanów Zjednoczonych, oraz szwedzkiego tłumacza dzieł Camusa, Carla Gustava Bjurströma, który mieszka w Paryżu. Po drodze zatrzymują się w Kopenhadze, a rankiem 9 grudnia docierają do Sztokholmu, gdzie czeka ich gorące powitanie. Nocują w Grand Hotelu naprzeciwko pałacu królewskiego.

Wręczenie nagrody odbywa się następnego dnia, we wtorek 10 grudnia, w głównej sali sztokholmskiej filharmonii. Po ceremonii, która przebiega według ściśle określonego planu, wszyscy przenoszą się do ratusza, gdzie Camus wygłasza mowę otwierającą bal.

W ciągu następnych kilku dni Camus, który słabo się czuje, podporządkowuje się wyczerpującemu programowi wizyty. Zgodnie z tradycją w dzień św. Łucji dziewczęta w koszulach nocnych, z wieńcami zapalonych świec na głowach, przychodzą, aby podać mu śniadanie do łóżka, jak to jest w zwyczaju w szwedzkich rodzinach; czas upływa w rytmie wywiadów, wykładów i uroczystych kolacji.

Na Uniwersytecie Sztokholmskim zwolennik Frontu Wyzwolenia Narodowego daje mu możliwość porozmawiania o ogarniętej wojną Algierii. Camus wyjaśnia swój punkt widzenia i broni idei państwa szanującego prawa różnych społeczności zamieszkujących algierską ziemię, Arabów, Europejczyków i Kabylów, wszystkich tych, którzy uważają ją za swoją ojczyznę. Po raz kolejny Camus krytykuje masowy terroryzm i jednoznacznie potępia ludzi podkładających bomby w tramwajach, którymi akurat może jechać jego matka. „Jeśli to jest sprawiedliwość, to wolę moją matkę”[5], mówi.

Korespondent „Le Monde” wkłada w jego usta inne zdanie: „Wolę moją matkę niż sprawiedliwość” i twierdzi, że ma nagranie potwierdzające treść wypowiedzi, ale poproszony później o jego udostępnienie, nie może go znaleźć. Camus wysyła do gazety list ze sprostowaniem dotyczącym pewnych twierdzeń, które niesłusznie mu przypisano, ale nie zmienia swojej wypowiedzi, ponieważ jej sens wydaje mu się oczywisty.

Po raz kolejny, ze względu na wrodzoną uczciwość, nie dopuszcza do siebie myśli, że ludzie mogą kierować się złą wiarą. Zdanie, którego na próżno szukać w szwedzkich czy brytyjskich doniesieniach prasowych, jest szeroko komentowane we Francji przez tych, którzy chcą, aby Camusa uznano za straszliwego kolonialistę, który kroczy naprzód w masce, przystrojony w abstrakcyjną moralność. Po śmierci Camusa Simone de Beauvoir nazwie go „sprawiedliwym bez poczucia sprawiedliwości”[6].

Kilka dni po otrzymaniu wiadomości o przyznaniu nagrody Camus pisze w swoich notatnikach: „Przerażony tym, co się ze mną dzieje, a o co nie prosiłem. Co gorsza, ataki są tak podłe, że mam ściśnięte serce. […] Chcę znowu opuścić ten kraj. Ale dokąd wyjechać?”[7].

Wesprzyj Więź

Fragment biografii „Camus”, tłum. Justyna Nowakowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2024. Tytuł fragmentu od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Albert Camus – filozof ludzkiej (bez)nadziei


[1] A. Camus, „Carnets III”, Gallimard, seria „Blanche”, Paris 1989, s. 203 i n.
[2] A. Camus, „Carnets III”, op. cit., s. 207.
[3] A. Camus, J. Grenier, „Correpondance”, s. 213.
[4] List do Louisa Germaina, 19 XI 1957, przedrukowany [w:] A. Camus, „Pierwszy człowiek”, przeł. J. Guze, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994, s. 225.
[5] Zob. posłowie C.G. Bjurströma do „Discours de Suède”, Gallimard, seria „Folio”, Paris 1997. Jean Grenier podaje inną wersję: „Opowiadam się za sprawiedliwością, ale jeśli musiałbym wybierać między sprawiedliwością a moją matką, wybrałbym moją matkę” (J. Grenier, „Albert Camus, soleil et ombre”, Gallimard, seria „Folio”, Paris 1987 s. 99). Nie było go na sali w przeciwieństwie do tłumacza.
[6] S. de Beauvoir, „Siłą rzeczy”, przeł. J. Pański, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1967, s. 235.
[7] A. Camus, „Carnets III”, op. cit., s. 214.

Podziel się

3
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.