Zima 2024, nr 4

Zamów

Tyrania pozytywnych przeżyć

Byung-Chul Han, 2015. Fot. ActuaLitté - Prix Bristol des Lumières 2015 / Wikimedia Commons

Han słusznie zauważa, że zdezaktualizowała się krytyka Fromma, który opisywał dwudziestowieczne społeczeństwo jako nastawione bardziej na posiadanie niż na bycie. W świecie informacyjnym miejsce posiadania zastępuje dostęp.

Byung-Chul Han, Nie(do)rzeczy, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2023, 154 s.

„Wierzyłam głęboko, że przedmioty mają swoje problemy, uczucia i nawet jakieś życie społeczne, całkiem porównywalne do naszego, ludzkiego” – mówiła Olga Tokarczuk w wykładzie noblowskim, wspominając dzieciństwo. Matka czytała jej wówczas bajkę Andersena o imbryku wyrzuconym na śmietnik. Noblistka tęskni za światem, w którym przedmioty miały swoje życie. „Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni, miotani czyimiś decyzjami […]. Dlatego tęsknię do tamtego świata od imbryka”.

Nie wiemy, czy Byung-Chul Han zna ten wykład – pewne jest natomiast, że jego rozważania, wyrażone w Nie(do)rzeczach są bardzo bliskie intuicjom Tokarczuk. „Nie rzeczy, a informacje określają świat życia” – pisze Han. „Nie zamieszkujemy już ziemi i nieba, ale Google Earth i Cloud. Świat staje się coraz bardziej niezrozumiały, zamglony i upiorny. Nic nie jest namacalne ani uchwytne” (s. 18).

To rzeczy, mające – jak u Tokarczuk – swoje życie, będące czymś radykalnie Innym (pisanym, jak u Lévinasa, wielką literą), nadawały ciągłość, kontekst i znaczenie światu. Epoka rzeczy jednak, twierdzi Han, odchodzi w przeszłość. Zastępuje ją epoka informacji – a to niedobra wiadomość dla ludzi.

Kim jest Byung-Chul Han? Na to pytanie można odpowiedzieć na wiele sposobów. Joseba Elola w „El País” pisze: „To 64-letni mężczyzna, który żyje na odwrót. Budzi się, gdy ludzie śpią, i kładzie się spać, gdy inni zaczynają pracować. To myśliciel leniwy i dumny ze swojego lenistwa, który pisze zaledwie trzy zdania dziennie. Większość czasu spędza, opiekując się roślinami i grając utwory Bacha i Schumanna na swoim fortepianie Steinway & Sons”.

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, które opublikowało Społeczeństwo zmęczenia i Kryzys narracji, nazywa Hana „gwiazdą niemieckiej humanistyki”. Ale nie wszędzie filozof odgrywa tę rolę. Stephen West, twórca podcastu Philosophize This!, omawiając jego twórczość, stwierdza, że zapewne wielu (głównie amerykańskich) słuchaczy podcastu zadaje sobie właśnie pytanie, dlaczego nigdy nie słyszało o tym człowieku.

W świecie rozwijającej się błyskawicznie sztucznej inteligencji być może to właśnie cielesność (nawet nie świadomość) jest ostatnim, co odróżnia ludzi od maszyn

Jarema Piekutowski

Udostępnij tekst

West próbuje na to pytanie odpowiedzieć: otóż Han, ze swoją krytyką współczesności, nie pasuje do żadnego głównego, popularnego nurtu politycznego. Jego twórczość biegnie w poprzek mainstreamów. Tego niemieckiego filozofa, urodzonego w Korei Południowej, trudno zaszufladkować w jakikolwiek sposób. Jego żarliwa krytyka kapitalizmu zdaje się sytuować go po lewej stronie sceny światopoglądowej.

Han powołuje się na filozofów fundamentalnych dla współczesnego nurtu lewicowo-liberalnego: Rolanda Barthesa, Jeana Baudrillarda, Michela Foucaulta czy Giorgia Agambena, którzy są dla niego wyraźną inspiracją. Zahacza też o znienawidzoną przez konserwatystów ekologię głęboką: „Eksploatujemy ziemię tak brutalnie, ponieważ uznajemy materię za martwą, a ziemię sprowadzamy do zasobów. […] Ekologia musi być zatem poprzedzona nową ontologią materii, w której doświadcza się jej jako żywej” (s. 151).

A jednak wrzucenie Hana do szufladki lewicowej (a nie daj Boże – liberalnej) byłoby zbyt proste. Dla osób o radykalnie postępowych poglądach jego filozofia będzie całkowicie nie do strawienia, a może zostać odebrana wręcz jako silnie konserwatywna.

Han bowiem tęskni za dawnym światem, który nazywa „porządkiem terranów”. Światem stabilnym, analogowym, opartym na rytuałach, witalności, organiczności i na bezpośrednich, cielesnych doświadczeniach. We wstępie do Nie(do)rzeczy z góry krytykuje to podejście Marcin J. Leszczyński, pisząc z przekąsem: „Han narzeka. Nie podoba mu się świat, który nadchodzi, świat wypełniony informacją – co trzeba podkreślić – cyfrową […]. Woli świat, w którym nie dochodzi do informatycznego zapośredniczenia. […] A poniższy esej ma nas utwierdzić w przekonaniu, że ta preferencja jest lepsza, a my – o ile się zgadzamy – stanowimy elitę ludzi przepełnionych witalnym stosunkiem do świata” (s. 11).

Mogłoby się wydawać, że Han, jak konserwatyści, broni społeczeństwa tradycyjnego – jednak zarówno jego motywacja do obrony tego, co było, jak i punkt dojścia są zupełnie inne niż w przypadku tradycjonalistów. Autor Nie(do)rzeczy nie podnosi moralnego larum, nie prowadzi wojny kulturowej, nie tęskni za potęgą dawnych tradycyjnych imperiów, za hierarchicznością i wielkoskalowym porządkiem.

Jeśli bliskie są mu pewne elementy „porządku terranów”, to dlatego, że ten jest – jego zdaniem – porządkiem skrojonym na miarę człowieka, w przeciwieństwie do świata cyfrowego, opartego na informacji, w którym każdy staje się produktem. Świata, który okazuje się drogą do terroru rozszalałego kapitalizmu. Przejście od rzeczy do informacji sprzyja utowarowieniu tego, co nieuchwytne. „Media społecznościowe kompletnie wyzyskują komunikację. Platformy takie jak Air Bnb komercjalizują gościnność” (s. 40) – pisze Han. I dodaje: „Ludzkie pragnienia zastępowane są ocenami czy polubieniami […]. Całkowita komercjalizacja i komodyfikacja kultury skutkuje zniszczeniem wspólnoty. Community, o której często wspomina się na platformach cyfrowych, jest utowarowioną formą społeczności” (s. 40–41).

Życie w świecie pozbawionym wspólnoty, ufundowanej ostatecznie na fizycznym kontakcie z Innym, prowadzi do depresji i wypalenia. Przede wszystkim jednak w tym świecie jesteśmy łatwym łupem dla biznesu. Myślenie Hana dalekie więc jest od spojrzenia wielu współczesnych konserwatystów, którzy szukają przywrócenia dawnego porządku, gdyż wierzą w dogmat hierarchiczności i odwiecznego porządku (do którego należy też – według niektórych z nich – „święte prawo własności”).

Jeśli można porównywać Hana do jakichkolwiek konserwatywnych myślicieli, to raczej do Brytyjczyków w rodzaju Chestertona czy Lewisa, którzy akcentowali humanistyczny wymiar społeczeństwa tradycyjnego. Jest ono po prostu bardziej ludzkie i pozwala obronić się przed nieludzkim wymiarem kapitału.

W posiadaniu był element przywiązania, choćby do przedmiotu, zaś przeżywanie nie zakłada przywiązania, a jedynie uczestnictwo w strumieniu zmieniających się przeżyć

Jarema Piekutowski

Udostępnij tekst

W Nie(do)rzeczach Han opisuje rewolucję, która zachodzi na naszych oczach. To transformacja świata pełnego fizycznych przedmiotów – mających swoją „osobowość” (jak imbryk u Andersena/Tokarczuk), cielesnych, stawiających opór, jawiących się człowiekowi jako to, co Inne – w świat informacji: nieciągłej, niestabilnej, efemerycznej.

Byung-Chul Han zauważa trafnie, że zdezaktualizowała się w tym świecie krytyka Fromma, który opisywał dwudziestowieczne społeczeństwo jako nastawione bardziej na posiadanie niż na bycie. W świecie informacyjnym miejsce posiadania zastępuje dostęp.

Jednak wpadamy w ten sposób z deszczu pod rynnę. Owszem, w infoświecie wolimy być, niż mieć, ale jakie jest to bycie? Jest ono oparte przede wszystkim na przeżywaniu. Przeżywanie wypiera posiadanie, a to, zdaniem Hana, jest krok w stronę samotności, atomizacji i wypalenia.

Nastawienie na przeżywanie niszczy możliwość głębszej wspólnoty. W posiadaniu był bowiem element przywiązania, choćby do przedmiotu – zaś przeżywanie nie zakłada przywiązania, a jedynie uczestnictwo w strumieniu zmieniających się przeżyć.

O podobnej transformacji pisze Jacek Dukaj w Po piśmie, stwierdzając, że rozwój technologiczny dąży do bezpośredniego transferu przeżyć. Oprócz odbiorców tego transferu są jednak też nadawcy – giganci biznesu i technologii, gotowi w coraz bardziej niezauważalny sposób sprzedawać dostęp do tysięcy kolejnych produktów.

W ten sposób społeczeństwo informacyjne staje się groźniejsze od społeczeństwa owładniętego manią posiadania, a nawet od foucaultowskiego społeczeństwa wszechobecnego nadzoru. Tyrania pozytywnych przeżyć jest bowiem niezauważalna, nieuchwytna, trudno zorganizować się w taki sposób, by się przed nią bronić.

To informacja jest u Hana „nie(do)rzeczą”. Ten koncept i samo określenie przejmuje on od brazylijsko-czeskiego filozofa Viléma Flussera. U Hana nie(do)rzeczy to byty przejściowe między epoką przedmiotów a epoką informacji – należą do nich smartfon i selfie.

Są one przede wszystkim nośnikami efemerycznej informacji i w swojej własnej formie dostosowują się do tego celu. Pisze Han: „Nie doświadczam ich jako oporu. Smartfon dlatego jest smart, że pozbawia rzeczywistość możliwości przeciwstawienia się. Nawet jego gładka obudowa wywołuje wrażenie braku oporu. Na płaskim ekranie dotykowym wszystko wydaje się oswojone i przyjemne” (s. 146).

Przez tę niewyraźność, brak charakteru, wehikuły przeżyć takie jak smartfon czynią nas „zależnymi i uzależnionymi” (s. 51). Hiperkomunikacja za ich pomocą nie wypełnia pustki, nie niweluje samotności, tak jak strumień ciągle zmieniających się przeżyć nie daje oparcia. Selfie, w przeciwieństwie do analogowego zdjęcia, nie jest rzeczą, nie utrwala: „Selfies nie robi się po to, by je zachować. Nie są one nośnikami pamięci. Dlatego nie robi się z nich odbitek” (s. 63).

Świat informacji według Hana nie tylko pozbawiony jest ciągłości. Jest też powierzchowny i uniemożliwia kontemplację (bo ciągle zmieniający się strumień informacji i przeżyć nie pozwala na skupienie, ciszę i pogłębienie refleksji). Brak w nim dotyku, głosu i spojrzenia. To świat, w którym doświadczenie cielesne wypierane jest przez jego symulację. A być może – w świecie rozwijającej się błyskawicznie sztucznej inteligencji – to właśnie cielesność (nawet nie świadomość) jest ostatnim, co odróżnia ludzi od maszyn.

U Tokarczuk symbolem świata ludzkiego, świata pełnego znaczeń był imbryk. U Hana takim symbolem i jednocześnie znakiem nadziei staje się kontemplowana i opisywana w ostatniej części książki szafa grająca. Jest to przedmiot „[…] rzeczowy, cielesny i trwały […]. Magia szafy grającej polega na tym, że nadaje współistnienie, obecność i intensywność błahostkom, nieistotnościom, rzeczom zwykłym czy efemerydom. Rzecz wzmacnia bycie” (s. 146).

Wesprzyj Więź

Czy możemy wrócić do czasu szaf grających? Zapewne nie w pełni – jednak Hanowska tęsknota za światem rzeczy budujących wspólnotę w ostatnich latach wyraża się choćby w powrocie do płyt winylowych.

Można – jak autor wstępu do Nie(do)rzeczy – zżymać się na Hana, że nie odpowiada precyzyjnie na wiele pytań, że w jego filozofii, niczym u Heideggera (który wyraźnie należy do mistrzów Koreańczyka), bywa więcej poezji niż analizy. Można zżymać się na narzekanie, na zdarzające się tu i ówdzie uproszczenia – a jednak jego refleksja o współczesności, daleka od mainstreamowych sporów, ciągle zaskakuje, wytrąca z pozornej równowagi i przypomina o czymś ważnym.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2023.

Podziel się

Wiadomość