Zima 2024, nr 4

Zamów

S. Helen Alford: Harmonijne relacje pomiędzy ludźmi i nasze ze stworzeniem zostały zaburzone

s. Helen Alford OP. Fot. YouTube Angelicum

Adhortacja Franciszka to głośne wołanie, byśmy wrócili do tego, co dobre, do eschatologicznego obrazu ukazującego prawidłową relację ze światem.

W miniony piątek rozpoczęła się VI międzynarodowa konferencja Creatio Continua „Znaki harmonii”, podczas której cenieni intelektualiści: „nie zamykając oczu na konflikt i cierpienie poszukiwali znaków obiecujących bardziej harmonijne relacje z przyrodą, innymi i Bogiem”. Wydarzenie, które odbywało się 1 i 2 grudnia, zostało zorganizowane przez Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Nottingham University – Centre for Theology and Philosophy i Światowy Ruch Katolików na rzecz Środowiska.

Odczyt otwierający konferencję, zatytułowany „Laudate Deum: O znakach harmonii”, wygłosiła s. Helen Alford OP, przewodnicząca Papieskiej Akademii Nauk Społecznych i dziekan wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Angelicum w Rzymie.

Doświadczenie ukrzyżowania, któremu podlega Ukraina, jest początkiem regeneracji, też dla Europy. Widzimy, ile bólu niesie ta sytuacja, ale też jaki wpływ ma na Europę

s. Helen Alford OP

Udostępnij tekst

– „Znaki harmonii” to dziwny tytuł, bo łatwiej zobaczyć dookoła znaki apokalipsy. Ale my chcemy zacząć od czegoś trudniejszego. Przejdziemy przez różne dziedziny, od teologii, przez ekonomię, ekologię, po geopolitykę. Kolejność nie jest przypadkowa. Zaczniemy od teologii, bo zajmuje się rzeczami ostatecznymi, a to nas przecież najbardziej interesuje. Zaczniemy refleksją nad tym, czy szukanie znaków harmonii w tym hałasie nie jest beznadziejne – mówił dr Mateusz Piotrowski, wprowadzając w tematykę konferencji.

S. Helen Alford w swoim wystąpieniu, nawiązującym do adhortacji papieża Franciszka „Laudate Deum”, zaprezentowała kilka dzieł sztuki, w których obecne są wielkie motywy związane z pojęciem harmonii. To właśnie te toposy, według niej, wymagają dalszego przepracowania i rozwinięcia w kontekście wojen i kryzysu klimatycznego.

„Agnus Dei” Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Narodowej.

W prelekcji przywołała najpierw utwór Krzysztofa Pendereckiego „Agnus Dei”, zadedykowany przez kompozytora kard. Stefanowi Wyszyńskiemu: „Pięknie wypracowana harmonia kończy się wezwaniem o pokój, wołaniem o pokój”. Dodała, że w utworze występuje dużo momentów, w których słyszymy odzwierciedlenie naszej aktualnej dysharmonii, która mimo to „rozwija się w harmonię, powraca do harmonii”.

Kolejnym przywołanym dziełem była słynna „Adoracja Mistycznego Baranka” van Eycka: „Widzimy tu harmonię Boską. Jest różnorodność. Widzimy, jak całe stworzenie adoruje Baranka i każdy ma własne miejsce. To też kojarzy się z kompozycją Pendereckiego” – mówiła dominikanka. Analogiczne motywy S. Alford odnalazła w książce polskiego dominikanina Jacka Woronieckiego „Pełnia modlitwy”, w której ludzka cześć oddawana Bogu jest przedstawiona jako naturalne przedłużeniem porządku wpisanego w całe stworzenie.

„Adoracja Mistycznego Baranka”, Hubert i Jan van Eyck.

Wspominając encyklikę Jana XXIII „Pacem in terris”, s. Alford wskazała, że w tym dokumencie papież też naucza o pokoju i harmonii, ale używa pojęcia „ład”, czerpiąc z głębokiego nauczania św. Tomasza z Akwinu. Ład omawiany jest na kilku poziomach – kosmosu (gdzie znaleźć można już inspiracje do współczesnej refleksji np. o kryzysie klimatycznym), człowieka i relacji międzyludzkich, a także porządku, jaki istnieje pomiędzy ludźmi a ich politycznymi autorytetami.

Naukowczyni zauważyła, że ten obraz ładu, za którym tęsknotę odczuwamy, jest eschatologiczny. Ma nas jednak inspirować i mobilizować do czynienia świata już teraz możliwie bliskiego tej upragnionej rzeczywistości. 

Odnosząc się do „Laudate Deum”, s. Helen stwierdziła, że w tym dziele tylko raz pada słowo „harmonia”, i to w sposób zaprzeczony. Harmonijne relacje pomiędzy ludźmi i nasze ze stworzeniem zostały zaburzone. Istoty na ziemi stały się ofiarami ludzkiej agresji, zrobiliśmy z nich pożywienie – mówiła s. Alford, przywołując styl proroków, których „negatywny” język nie służył potępieniu, a nawróceniu, wezwaniu do powrotu do harmonii. „Adhortacja Franciszka to głośne wołanie, byśmy wrócili do tego, co dobre, do eschatologicznego obrazu ukazującego prawidłową relację ze światem” – stwierdziła. 

Wśród przywołanych przez s. Alford dzieł sztuki był również obraz Vincenta van Gogha „Pole pszenicy z krukami”. Prelegentka skojarzyła niebieską barwę nieba i żółtą pszenicy z ukraińską flagą, przechodząc do rozważań o geopolityce.

Podkreślając przejmujące cierpienie tego kraju, przywołała swoją wizytę w Kijowie po rewolucji z 2014 r. Przechadzając się ze studentami po kijowskim Majdanie, mogła zobaczyć zaimprowizowane przez protestujących kapliczki, miejsca modlitwy. Podkreśliła grożące odważnym ludziom zagrożenie. „Wtedy towarzyszący nam grekokatolicki biskup wyjaśniał, że muszę pamiętać, że ci młodzi ludzie poświęcili życie dla Europy” – mówiła.

Wesprzyj Więź

– To doświadczenie ukrzyżowania, któremu podlega Ukraina, jest początkiem regeneracji, też dla Europy. Widzimy, ile bólu niesie ta sytuacja, ale też jaki wpływ ma na Europę – przekonywała s. Alford. 

Przeczytaj również: Mistyk to człowiek tajemnicy. Człowiek, który kocha

KAI, dg, kg

Podziel się

2
1
Wiadomość

Nie sadze aby Boga odnaleźć można było w nawet najdoskonalszych dziełach rąk ludzkich. Zachwycamy się pięknem wystroju kościołów, przydrożnych kapliczek, wychwalamy Go w poezji i prozie. Tymczasem zwyczajna wycieczka do lasu, parku, na łąkę nie wyzwala w nas refleksji nad potęgą stworzenia. “To doświadczenie ukrzyżowania, któremu podlega Ukraina, jest początkiem regeneracji,” Historia kołem się toczy. Patrzenie na Ukrainę z perspektywy wyidealizowanego nawrócenia, lekcji dla potomnych, to zwyczajna ułuda. W 1939 Polska znalazła się w podobnej sytuacji. Wielcy tego świata sprzedali nie tylko nas dla świętego spokoju. Ich deklaracje solidarności z nami były nic nie warte. Dogadają się z Hitlerem i będzie ok. Dziś podobnie Ukraina jest elementem targów. W sumie fajnie, że się piorą miedzy sobą, tak sobie po cichu myślimy. Machamy marchewką Ukrainie i paluszkiem grozimy Putinowi. Ale nikt nie wierzy w słabszego, poświecimy go dla świętego spokoju. Za kilka lat będzie pewnie duży problem, ale liczy się dziś. Dlaczego? Bo Boga widzimy w świętych obrazkach, w kiczowatych wystrojach naszych świątyń. Nie dostrzegamy go w miejscu oczywistym – naturze.