Przez wiele lat była blisko związana z naszym środowiskiem, od pierwszych numerów publikowała w „Więzi” swoje wiersze i szkice, dla Biblioteki „Więzi” przełożyła fragmenty „Wielkich przyjaźni” Raïssy Maritain oraz „Ducha czasu” Edgara Morina.
Dziś setna rocznica urodzin Aleksandry Olędzkiej-Frybesowej, tłumaczki, poetki, eseistki.
Należała do pokolenia, któremu szczęśliwą i beztroską młodość w brutalny sposób przerwała II wojna światowa. Maturę zdała na tajnych kompletach Gimnazjum i Liceum im. C. Plater-Zyberkówny w 1941 r. W latach 1941-1943 uczyła się prywatnie języków, jednocześnie pracowała w gospodarstwie ogrodniczo-nasiennym swoich rodziców w Ołtarzewie.
Od 1941 r. była łączniczką Armii Krajowej. Wiosną 1944 r. podjęła studia polonistyczne na tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich w Warszawie. Brała udział w powstaniu warszawskim jako łączniczka z oddziałami AK w Puszczy Kampinoskiej. W 1945 r. kontynuowała studia najpierw na Uniwersytecie Jagiellońskim, następnie na Uniwersytecie Warszawskimi, gdzie w roku 1949 uzyskała magisterium. Podczas studiów należała do Sodalicji Mariańskiej.
Pracowała jako redaktorka w Polskim Radio oraz w Państwowym Instytucie Wydawniczym. Od 1949 r. należała do Sekcji Tłumaczy Polskiego PEN Clubu. W 1957 r. została członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Przez wiele lat była blisko związana z naszym środowiskiem, od pierwszych numerów publikowała w „Więzi” swoje wiersze i szkice, dla Biblioteki „Więzi” przełożyła fragmenty „Wielkich przyjaźni” Raïssy Maritain oraz „Ducha czasu” Edgara Morina. Podobnie jak dla założycieli „Więzi” i dla twórców ruchu Znak, ważnym doświadczeniem duchowym były dla niej pontyfikat Jana XXIII oraz II Sobór Watykański.
W latach sześćdziesiątych – w związku z pełnionymi przez męża, prof. Stanisława Frybesa, funkcjami maître de conférences associé na Sorbonie i dyrektora Ośrodka Kultury Polskiej – przez kilka lat mieszkała w Paryżu. Odbyła wówczas szereg podróży do Hiszpanii, Włoch, Grecji, Holandii i Belgii. Po powrocie do kraju, w latach 1971-1990 pracowała w redakcji miesięcznika „Literatura na świecie”, gdzie kierowała działem literatury romańskiej.
Dzięki jej pracy translatorskiej czytelnicy nad Wisłą mogli poznać wiele książek pisarzy i myślicieli francuskich, m.in. Emila Zoli, Simone de Beauvoir, Paula Valéry’ego, Jeana Guittona, Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, Simone Weil, jak również ważne dzieła pisarzy i humanistów angielskich i amerykańskich, m.in. „Trąd” Grahama Greena, „Dom pana profesora” Willi S. Cather, „Sanchez i jego dzieci. Autobiografia rodziny meksykańskiej” Oscara Lewisa, czy dwutomową monografię biograficzną poświęconą Marcelowi Proustowi pióra George’a D. Pintera.
Tłumaczyła wiersze poetów francuskich, część z nich włączyła do wydanej na trzy lata przed śmiercią antologii „Metafizyczni poeci francuscy drugiej połowy XX wieku”, o której Adam Pomorski pisał: „Nowoczesna poezja francuska raczej nie kojarzy się w Polsce z tonacją metafizyczną. Uznać to trzeba za spuściznę awangardy i błąd optyki po latach politycznych nadużyć. Tymczasem w nienagannej polszczyźnie Aleksandry Olędzkiej-Frybesowej odsłania się przed polskim czytelnikiem nurt liryki czystej, choć niełatwej, czasem hermetycznej, lecz bardzo rzadko konfesyjnej. Co istotne, nie jest to boczny tor współczesnej poezji francuskiej, lecz jeden z jej nurtów głównych”.
Oprócz prac translatorskich Aleksandra Olędzka-Frybesowa miała w swym dorobku kilka tomów wierszy: „Okno na wiatr”, „Powrót w korzenie”, „Trochę więcej być”, „Akty strzeliste Jonasza”, „Odrastanie słów”, „Kto mówi”, „Wciąż inaczej”, a także zbiory esejów z podróży po Europie: „Z Paryża – w przeszłość”, „W głąb labiryntu”, „Drogami średniowiecznej Europy” czy „Patrząc na ikony”. Swą twórczością eseistyczną, pełną skupienia i kontemplacji, wpisywała się w mocno zakorzenione w polskiej tradycji podróżnicze pisarstwo ukazujące średniowieczne źródła sztuki europejskiej.
O tomie „Z Paryża – w przeszłość” pisał Julian Rogoziński: „Żywo, ładnie i sugestywnie napisana książka […] zgodnie z tytułem jest relacją z wędrówek odbywanych nie tylko w przestrzeni, ale również w czasie. Szlakiem artystycznych pielgrzymek autorki schodzimy w przedgotycki okres sztuki europejskiej, przedstawiony z niewątpliwym znawstwem i uwielbieniem chyba przesadnym, bo wynoszącym osiągnięcia plastyczne i architektoniczne tamtej epoki ponad gotyk, ten trzeci po antyku greckim i rzymskim najwyższy wzlot europejskiego ducha, osiągającego w tych najszczęśliwszych dla siebie momentach fazę równowagi między twórczym porywem uczucia i wyobraźni a surowym rygorem intelektualnego i moralnego ładu, którego tak pięknie broni cytowany przez autorkę św. Bernard z Clairvaux, protestujący przeciw «okropnemu pięknu i pięknej okropności» plastyki zakażonej infiltracją motywów wschodnich. Autorka natomiast interesuje się żywo ową «piękną okropnością», która wydaje się jej bliska skłonnościom i upodobaniom sztuki współczesnej, co chyba nie jest pozbawione racji, nieraz już bowiem estetyka barbarzyńskiego prymitywu wykazywała zdumiewające zbieżności z estetyką agonizującej dekadencji”.
Tutaj przypominamy szkic ks. Janusza Pasierba o tomie esejów „Patrząc na ikony”, opublikowany w „Więzi” 1991 nr 4.
PK