Z pasją patrzył w niebo, był analitykiem, filozofem, detektywem – starał się rozgryźć tajemnicę wszechświata. Można stawiać go wśród najwybitniejszych przedstawicieli amerykańskiej nauki pierwszej połowy XIX wieku.
Wielu miłośników Edgara Allana Poego – ceniących go czy to jako geniusza horroru, twórcę kryminału jako gatunku, pioniera science fiction, kapłana symbolizmu czy wiecznie pogrążonego w myślach księcia gotyku – nigdy nawet nie zajrzało do „Eureki”, kosmologicznej teorii, którą świat poznał tamtego wieczoru w 1848 roku.
Abstrahując nawet od długości traktatu, stopnia komplikacji formy i złożoności argumentacji, „Eureka” nie wpisuje się w dotychczasowe dokonania artystyczne autora, odstaje zarówno od niesamowitych opowieści grozy, jak i od hymnów pełnych zachwytu nad eterycznym pięknem.
Nieustanny zalew nowych bodźców
Niniejsza książka opowiada o całym życiu Edgara Allana Poego, lecz przedstawia je z nietypowej perspektywy. Przywraca kosmologii należne jej centralne miejsce w życiu i myśli artysty, a jego prace interpretuje jako specyficzny wyraz burzliwych idei i pasji jego czasów, w ścisłym powiązaniu z dynamicznym rozwojem współczesnej nauki.
Poe zgłębiał fascynujące perspektywy i ślepe zaułki nowych pomysłów na konstrukcję świata. Aby zrozumieć jego życie i dzieła, trzeba się z uwagą pochylić nad jego fascynacją myślą naukową i najnowszymi odkryciami, z drugiej jednak strony życie i praca Poego pozwalają w odkrywczy sposób spojrzeć na przełomowe momenty dla współczesnej nauki. Historyk nauki Thomas Kuhn powiedział o pierwszej połowie XIX wieku, że były to czasy „drugiej rewolucji naukowej”[1].
Poe niekiedy dołączał do chóru głosów nawołującego do instytucjonalizacji i ekspansji nauki. Jednocześnie krytycznie przyglądał się jej rozwojowi, niekiedy opatrując go satyrycznym komentarzem
Dzięki precyzyjnym metodom pomiarowym i obliczeniowym badacze mogli konsolidować osiągnięcia swoich siedemnastowiecznych poprzedników, luminarzy „pierwszej rewolucji”, takich jak Bacon, Kepler, Descartes, Galileusz czy Newton, w ramach różnicujących się i poszerzanych dziedzin nauki. Historia Poego rzuca specyficzne światło na obsesje i kontrowersje amerykańskiej nauki na początku XIX wieku. W jego pracach jak w lustrze odbijają się wyczuwalne wówczas napięcia – między dążeniem do popularyzacji a pragnieniem zachowania kontroli w rękach elit, między empatią a dystansem, między boskim entuzjazmem a lodowatym materializmem.
W przekonaniu Poego każde słowo i każdy obraz, które się pojawiają w wierszu czy opowiadaniu, powinny służyć osiągnięciu konkretnego, przemyślanego celu. Jego prace zawierają oszałamiającą mieszankę wstrząsów i zachwytów – mają przerażać i bawić, wywoływać obrzydzenie i skłaniać do podziwiania subtelności.
Po pierwszym wrażeniu często jednak przychodzi refleksja. Uważny czytelnik zaczyna się zastanawiać nad tym, jak on to właściwie zrobił. Jak dobrał słowa i środki, sformułował oczekiwania, że zdołał wstrząsnąć umysłem jednostki i zbiorowości. Potem mogą się pojawić kolejne pytania: czy te techniki to przejaw wielkiej inspiracji i sztuki wysokiej, czy raczej zwykłe sztuczki, które mają na celu wywołanie najprymitywniejszych odruchów? Można się zastanawiać, czy w tych sytuacjach, gdy Poe zdaje się kreślić obraz rzeczywisty bądź zbliżony do rzeczywistości, opisuje fakty, czy oszukuje nas i karmi iluzją.
Efekt Poego to wykrzyknik, po którym pojawia się pytajnik. To zaskakujący i precyzyjnie przeprowadzony atak, pod którego wpływem czytelnik zaczyna drobiazgowo analizować zależności przyczynowo-skutkowe, aby wreszcie dojść do niewątpliwie fascynującego, a jednocześnie ulotnego źródła, jakim jest sam Poe.
Jego fantastyczne opowiadania, zagadki detektywistyczne i teksty niefabularne ubierały w dramatyczną szatę dociekania i zmagania, lęki i nadzieje oraz złudzenia ludzi. Innowacyjność i wnikliwość stawiają Poego wśród najwybitniejszych przedstawicieli amerykańskiej nauki pierwszej połowy XIX wieku.
Zmysły Poego i jemu współczesnych przeżywały nieustanny zalew nowych bodźców. Poznały sygnał elektromagnetyczny, podziwiały pokazy jaskrawych świateł, wsłuchiwały się w gwar zatłoczonych ulic miasta, odkrywały tajemnicze zjawiska i czytały słowa drukowane maszynowo.
Musiały się też zmierzyć z nowymi metodami i teoriami dotyczącymi analizy wszechświata, leczenia chorób, uzasadniania decyzji politycznych i organizacji społeczeństwa, a także kształtowania świadomości.
Naukowiec zastępuje filozofa przyrody
Dziś nauka kojarzy nam się z laboratorium, mikroskopem i białym fartuchem. To uporządkowane i przewidywalne przedsięwzięcie, w znacznym stopniu finansowane ze środków publicznych i cieszące się powszechnym uznaniem, a przez niektórych postrzegane wręcz jako jedyna rzetelna metoda pozyskiwania wiedzy na temat świata. Kiedy jednak w latach trzydziestych XIX wieku Poe rozpoczynał swoją aktywność, taka wizja nauki była ciągle jeszcze co najwyżej pieśnią przyszłości.
Słowo scientist („naukowiec”) pojawiło się w języku dopiero w 1833 roku, kiedy to zastąpiło wcześniej powszechne natural philosopher („filozof przyrody”). W następstwie wojen napoleońskich i w związku z rozpoczynającą się rewolucją przemysłową w Europie wybuchały gwałtowne konflikty dotyczące różnego rodzaju swobód i praw własności, przekonań i kompetencji. W Stanach Zjednoczonych w sferze nauki panował nawet większy chaos, a to z racji braku jakichkolwiek narodowych tradycji czy ram instytucjonalnych[2]. Samozwańczy eksperci głosili swoje wątpliwej jakości spostrzeżenia i wybujałe teorie na każdy temat na łamach prasy popularnej i w licznych salach wykładowych. Nie istniały wówczas żadne ciała – czy to stowarzyszenia naukowe, państwowe akademie czy czasopisma zamieszczające recenzje prac naukowych – władne wyodrębnić tezy godne uwagi spomiędzy błędnych czy jawnie oszukańczych.
Powoli jednak coś się zaczynało zmieniać. W czasach Poego grupa aktywnych i dobrze ustosunkowanych reformatorów – z którymi Poe wielokrotnie się stykał i których odkrycia i wynalazki poznawał, a następnie poddawał ocenie – stopniowo przeistaczała naukę w zbiór powiązanych ze sobą założeń dotyczących funkcjonowania w świecie, które miały stać się siłą napędową materialnego dobrobytu i stworzyć uporządkowany obraz wiedzy i przyrody.
Jego prace zawierają oszałamiającą mieszankę wstrząsów i zachwytów – mają przerażać i bawić, wywoływać obrzydzenie i skłaniać do podziwiania subtelności
Jak się przekonamy, dla Alexandra Dallasa Bache’a (prawnuka Benjamina Franklina) i jego bliskich współpracowników, fizyka Josepha Henry’ego oraz matematyka i astronoma Benjamina Peirce’a, ugruntowanie działalności naukowej miało stanowić punkt wyjścia do budowy jednolitej narodowej tożsamości amerykańskiej.
Dążyli oni do powołania sprawnie zorganizowanych instytucji edukacyjno-badawczych korzystających z federalnego wsparcia. Ich zdaniem miał to być klucz do budowy potęgi państwa, rozwoju przemysłowego i ekspansji terytorialnej. Pośród burzliwych konfliktów tamtych czasów nauka powoli przybierała potężną – nawet jeśli potęga ta momentami się chwiała – zinstytucjonalizowaną postać, z jaką mamy do czynienia dzisiaj.
Snując refleksje i pisząc o najróżniejszych formach aktywności naukowej swoich czasów, Poe niekiedy dołączał do chóru głosów nawołującego do instytucjonalizacji i ekspansji nauki. Jednocześnie krytycznie przyglądał się jej rozwojowi, niekiedy opatrując go satyrycznym komentarzem.
Jasno dawał wyraz swojemu przekonaniu, że nauka ugruntuje się tylko pod takim warunkiem, że zdoła porwać ludzi konkretną, utopijną wizją. Twierdził też, że granice między prawdą a złudzeniem, rozumem a irracjonalnością oraz zdrowym rozsądkiem a szaleństwem stale się przesuwają i o żadnej jednoznaczności w tej kwestii nie może być mowy.
Rzecznik ludzi odstających od normy
Zdarzało się, że sam siebie stawiał w jednym rzędzie z reformatorami nauki, takimi jak Bache czy Henry, jak echo powtarzając ich apele o zapewnienie intelektualnemu życiu Ameryki nowych, solidniejszych fundamentów. Zdarzało mu się również pokpiwać z uproszczeń, na jakie pozwalała sobie współczesna mu nauka, aby mieć ostatnie słowo w dyskusji na jakiś temat.
Wytykał wówczas sobie współczesnym łatwowierność, opowiadanie bajeczek, jakich z pewnością nie powstydziłby się P.T. Barnum. W licznych pracach o charakterze filozoficznym, do których zaliczała się „Eureka”, przedstawiał alternatywną koncepcję nauki. Snuł wizję rzeczywistości, w której główne role odgrywają intuicja, przeczucia i wyobraźnia. Poe niekiedy wpisywał się w powoli kształtujący się naukowy konsensus, kiedy indziej zaś wyraźnie mu się sprzeciwiał. Znał świat nauki na tyle dobrze, że mógł pozwolić swoim myślom płynąć w obu kierunkach.
Późniejsi badacze – lingwista Roman Jakobson, filozofowie nauki Charles Sanders Peirce i Gaston Bachelard, a także uczennica Freuda Marie Bonaparte, która rozsławiła psychoanalizę dzięki rozważaniom na temat jego myśli – chętnie odwoływali się do naukowych obsesji Poego, jego samego z pewnością nie można jednak sprowadzać tylko do nich[3].
Każdy licealista wie, że Poe to mistrz budowania atmosfery napięcia i grozy, wirtuoz słowa wrażliwy na brzmienie i głębię znaczeń, rzecznik osobliwych odmian piękna.
Poe przebierał jak w ulęgałkach w stylach, gatunkach i tonach, by tworzyć bogate krajobrazy, hipnotyczne wnętrza i osobliwe postacie o uroku nie do odparcia. Wszystkim tym, którzy mieli nadejść po nim, udowodnił ponad wszelką wątpliwość, czym może być opowiadanie: eksperymentem psychologicznym i estetycznym, filozoficznym poszukiwaniem, szaloną przygodą splatającą zachwyt z przerażeniem. Poe był rzecznikiem udręczonych, przeklętych, wygnanych i odstających od normy. Konsekwentnie i przejrzyście tłumaczył abstrakcyjne i uniwersalne zasady sztuki.
Poe niewątpliwie nadał bieg rozwojowi współczesnej literatury, silnie oddziaływał na twórców takich jak choćby Baudelaire, Dostojewski, Verne, Lovecraft, Conan Doyle, Nabokow, Highsmith czy Borges. Obecnie zalicza się do najpoczytniejszych twórców dzieł fabularnych w każdym języku, a zważywszy na jego dorobek charakteryzujący się szaloną, wręcz groteskową różnorodnością, być może zasługuje też na miano najbardziej amerykańskiego spośród pisarzy.
Poe twierdził, że granice między prawdą a złudzeniem, rozumem a irracjonalnością oraz zdrowym rozsądkiem a szaleństwem stale się przesuwają i o żadnej jednoznaczności w tej kwestii nie może być mowy
Miał okazję obserwować narodowy eksperyment jednocześnie z pozycji nieograniczonych przywilejów i bezbrzeżnego niedostatku, dzięki czemu niczym sejsmograf rejestrował chwiejność swoich czasów. Jego dzieła są mocno osadzone w specyfice kulturowej kilku dużych miast (Richmond, Baltimore, Filadelfii i Nowego Jorku), niemniej wydobywają na światło dzienne przemoc, lęki, gorączkowy idealizm i grozę nieodłącznie towarzyszące procesowi kształtowania się Stanów Zjednoczonych[4].
Wbrew mitom i utartym przekonaniom na jego temat Poe wcale nie był ponurym marzycielem pogrążonym w wiecznej melancholii i zdolnym za sprawą choćby najdrobniejszej sugestii zanurzyć się w odmętach wstrząsającej alternatywnej rzeczywistości. Choć może należałoby powiedzieć, że nie tylko taki był…
Doświadczył w swoim życiu wielkich nieszczęść, które w znacznej mierze sam na siebie sprowadził. Rzut oka na jego portret sugeruje jednak, że brał się z życiem za bary z godnością, życzliwością i poczuciem obowiązku, a przy tym potrafił się dobrze bawić. Był jednym z pierwszych Amerykanów, którzy utrzymywali się wyłącznie z działalności literackiej, w związku z tym musiał podejmować daleko idące zabiegi w celu utrzymania zainteresowania czytelników i sławy.
Mierzył jednak znacznie wyżej. Z pasją patrzył w niebo, był analitykiem, filozofem, detektywem – starał się rozgryźć tajemnicę wszechświata. Nadzwyczajnie błyskotliwy umysł kazał mu podążać tropem osobliwego narodu pełnego wewnętrznych sprzeczności, który wydał na świat jego samego oraz skomplikowaną i napawającą przerażeniem rzeczywistość.
Fragment książki „Edgar Allan Poe. Ciemna strona Księżyca”, tłum. Magda Witkowska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2023
[1] T. Kuhn, „The Essential Tension”, University of Chicago Press, Chicago 1977, rozdz. 3. Kuhn zwraca uwagę, że transformacja nauki dokonała się w okresie od 1800 do 1850 roku za sprawą precyzji pomiarów oraz eksperymentów prowadzonych w różnych dziedzinach; por. M. N. Wise (red.), „The Values of Precision”, Princeton University Press, Princeton 1995; D. Cahan (red.), „From Natural Philosophy to the Sciences: Writing the History of Nineteenth-Century Science”, University of Chicago Press, Chicago 2003; J. Pickstone, „Ways of Knowing: A New History of Science, Technology, and Medicine”, University of Chicago Press, Chicago 2001.
[2] Do najważniejszych źródeł wiedzy na temat nauki w okresie poprzedzającym wojnę secesyjną należą: S. G. Kohlstedt, „The Formation of the American Scientific Community”, University of Illinois Press, Champaign 1976; S. G. Kohlstedt, „Parlors, Primers and Public Schooling: Education for Science in Nineteenth-Century America”, „Isis”, vol. 81, nr 3 (wrzesień 1990), s. 424–45; N. Reingold, „Science, American Style”, Rutgers University Press, New Brunswick 1991; „Hunter Dupree, Science in the Federal Government: A History of Policies and Activities”, Johns Hopkins University Press, Baltimore 1986; R. V. Bruce, „The Launching of American Science1846–1876”, Knopf, New York 1987; G. H. Daniels, „American Science in the Age of Jackson”, University of Alabama Press, Tuscaloosa 1994; B. Rusert, „Fugitive Science: Empiricism and Freedom in Early African American Culture, New York University Press, New York 2017; K. Pandora, „Popular Science in National and Transnational Perspective: Suggestions from the American Context”, „Isis”, vol. 100, nr 2 (2009), s. 346–58; Conevery, Bolton, Valenčius et al., „Science in Early America: Print Culture and the Sciences of Territoriality”, „Journal of the Early Republic”, vol. 36, nr 1 (2016), s. 73–123; M. Rothenberg (red.), „The History of Science in the United States”: „An Encyclopedia”, Garland, New York 2001.
W tamtym okresie w amerykańskiej nauce pojawiły się profesjonalne, elitarne instytucje (Reingold, Bruce, Daniel, Dupree), a jednocześnie widoczny był trend upowszechniania się nauki i uprawiania jej na co dzień (Pandora Valenčius, teksty o Barnumie i „pseudonauce”). Oba zjawiska są często przedmiotem odrębnie prowadzonych analiz, gdy tymczasem śledząc życiorys Poego, można zaobserwować ich wzajemne interakcje.
[3] M. Bonaparte, „The Life and Works of Edgar Allan Poe: A Psycho-analytic Interpretation”, tłum. J. Rodker, Imago, London 1949.
[4] Ogólny zarys czasów przedstawiają: D. W. Howe, „What Hath God Wrought: The Transformation of America, 1815–1848”, Oxford University Press, New York 2007; D. S. Reynolds, „Waking Giant: America in the Age of Jackson”, Harper, New York 2008; Ch. Sellers, „The Market Revolution: Jacksonian America, 1815–1846”, Oxford University Press, New York 1991; S. Wilentz, „The Rise of American Democracy: Jefferson to Lincoln”, W.W. Norton, New York 2006; J. Lepore, „These Truths: A History of the United States”, W.W. Norton & Company, New York 2018; H. Zinn, „A People’s History of the United States: 1492–present, Routledge”, New York 2015; E. Foner, „The Story of American Freedom”, W.W. Norton & Company, New York 1999.
Przeczytaj też: Pasolini: Przede mną coraz mniej przyszłości, a to przynosi ogromną ulgę