Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wszystko jest jednością

Dariusz Piórkowski SJ. Fot. Wydawnictwo WAM

To my sobie pokawałkowaliśmy chrześcijaństwo na duchowość, moralność, teologię taką i owaką, prawo, pracę i odpoczynek.

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: «Panie, Panie, otwórz nam!» Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was»”. (Mt 25, 11) Wszystkie przypowieści w 25. rozdziale Ewangelii według św. Mateusza kierowane są do uczniów.

Wyjaśniają one, na czym polega czuwanie. W skrócie jest to po prostu życie chrześcijańskie – życie w Duchu. Wszystko jest tutaj jednością: modlitwa, działanie, kontemplacja, poznanie siebie, kontakt z rzeczywistością, miłość bliźniego.

To my sobie pokawałkowaliśmy chrześcijaństwo na duchowość, moralność, teologię taką i owaką, prawo, pracę i odpoczynek. Ale w Nowym Testamencie nie ma czegoś takiego jak duchowość, rozumiana głównie jako modlitwa, sakramenty i pobożne refleksje o wierze. Wszystko jest jednością.

Cuda, znaki, uzdrowienia to środki, nie cel życia chrześcijańskiego. Celem jest bycie światłem i solą dla świata. Znaki budzą wiarę. Ale wiara ma wydawać owoce w postaci czynnej miłości bliźniego

Dariusz Piórkowski SJ

Przypowieści o czuwaniu (sługa roztropny, który ma wydzielać żywność innym; przypowieść o dziesięciu pannach, przypowieść o talentach, Sąd Ostateczny) bardzo wyraźnie nawiązują do Kazania na Górze i przypominają główne myśli z początku nauczania Jezusa.

Jest tam mowa o roztropności, czyli budowaniu na skale i głupocie, czyli budowaniu na piasku. Odpowiedź, której oblubieniec udziela głupim pannom, już się raz pojawiła w uderzająco podobnej formie. Jezus mówi o uczniach, którzy nie wypełniali woli Ojca, chociaż czynili cuda i znaki.

Podobnie jak zgromadzeni na Sądzie Ostatecznym, uczniowie ci zdziwieni stawiają pytanie: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?”. Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7, 22–23)

Rzecz ciekawa, że byli święcie przekonani, iż czynią samo dobro, czynią to przecież dla Jezusa. Na Sądzie Ostatecznym wszyscy z kolei byli zdziwieni, kiedy dowiedzieli się, że czynili bądź nie czynili czegoś dla Jezusa, pomagając lub nie pomagając bliźnim w potrzebie.

Ci, którzy czynili wyłącznie znaki i cuda, są tutaj jak głupie panny bez zapasu oliwy. Ale jakże to? Tyle dobra uczynili, wskrzeszali, uzdrawiali, a Pan nazywa ich głupimi i mówi, że ich nie zna.

Czym jest głupota w tej Ewangelii? Wydaje mi się, że robię to, co słuszne, szlachetne, nawet cudowne, a trwam w straszliwym błędzie. Wolą Ojca nie jest samo czynienie znaków w imię Jezusa. Panny głupie dodatkowo nie zrobiły w odpowiednim czasie tego, co miały zrobić.

A gdy się to okazało, że zawaliły, sądzą, że będzie tak, jak one oczekują. Chciały wejść na ucztę na plecach innych panien – mądrych. Ich głupota polegała także na braku kontaktu z rzeczywistością. Posłuchały się, nomen omen, niemądrej, wręcz ironicznej rady, mądrych panien. Poszły w środku nocy kupić oliwę. Tylko gdzie? Brak rozeznania, brak doświadczenia, brak stąpania po ziemi, odrealnienie. Do tego wcale nie uznały swojego błędu – zero krytycyzmu. A co by się stało, gdyby jednak poczekały i nie poszły kupować? Co by się stało, gdyby stanęły przed Oblubieńcem mimo zgaszonych świec? Czy też drzwi zostałyby zatrzaśnięte?

Co jest więc oliwą w tej przypowieści? Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy w ogóle chodzi o to, że oliwa jako taka odgrywa tutaj jakąś symboliczną rolę. Ale w kontekście całej Ewangelii (a chodzi o uczniów) czuwanie to życie Kazaniem na Górze. Nie sama litera prawa, lecz duch.

Schodzimy na poziom intencji. Zło dzieje się już wtedy, gdy w sercu żywimy nienawiść, żądzę, zazdrość, nieufność. Może oliwa to pomnażane talenty, czyli dzielenie się tym, co otrzymaliśmy, to przebaczanie, to prosta a zarazem tak trudna często miłość do bliźniego opisana w scenie Sądu Ostatecznego? To współczucie i bezinteresowność wobec braci i sióstr? Skąd je brać? Czy to się da kupić? Czy można to wziąć od innych? Nie.

Cuda, znaki, uzdrowienia to środki, nie cel życia chrześcijańskiego. Celem jest bycie światłem i solą dla świata. Znaki budzą wiarę. Ale wiara ma wydawać owoce w postaci czynnej miłości bliźniego.

Same religijne obowiązki i cuda to jeszcze nie wola Ojca. Celem jest przemiana serca, a nie tylko wskrzeszenie, uzdrowienie z choroby itd. Przejawem głupoty jest zredukowanie chrześcijaństwa np. do kultu i religijnych obowiązków. To bardziej grozi wierzącym niż druga skrajność: bycie dobrym bez kultu i modlitwy.

Wesprzyj Więź

Jezus wyraźnie przestrzega w Kazaniu na Górze, że post, jałmużna i modlitwa praktykowane z niewłaściwą intencją, mogą wzbudzić fałszywe poczucie świętości. A to nie świętość według Boga. Prawdziwy owoc świętości jest opisany na Sądzie Ostatecznym. Czynienie miłości wobec bliźnich w całkowitej nieświadomości, że robiło się coś dobrego i dla Jezusa.

Tekst ukazał się 12 listopada na Facebooku

Przeczytaj też: Korczak: Cóżem Ci, Boże, zawinił, że teraz właśnie Cię zbrakło?

Podziel się

4
1
Wiadomość

A jednak żadna z przypowieści, o ile pamięć mnie nie myli, nie dotyczy uczynków dobra względem bliźnich, ale dotyczy wiary, zaufania Bogu. Dobro bliźniemu każdy może czynić, cóż w tym godnego dziś uwagi, skoro i „poganie” to robią.

Zacznijmy, że na biblistyce od początku wspomina się, że nie da się jednoznacznie określić liczby przypowieści. W zależności od kryteriów przyjmuje się od 10 do 43 przypowieści NT. Dlatego takie procentowe wyliczenia mogą najwyżej śmieszyć.

Natomiast co do treści, o „wierze i zaufaniu” nie ma żadnej. Jeśli się naprawdę mocno uprzemy, to pod „relację z Bogiem” możemy podciągnąć 6 przypowieści. Z kolei bez większego wysiłku można wskazać 10 przypowieści, które dotyczą uczynków i zachowania względem bliźnich.

Teologia relacyjna, na poważnie zaczęła się rozwijać dopiero w XX wieku, więc ciężko, by autorzy biblijni odnosili się do relacji człowieka do Boga, a już tym bardziej „zaufania Bogu”.

Ja znam tylko jedną taką przypowieść: o miłosiernym Samarytaninie. Ja przyjąłem kryterium 43 przypowieści, więc nie wiem co w tym śmiesznego, w każdym razie ja mam inne poczucie humoru.

Jest ich więcej, jak choćby przypowieść o niemiłosiernym słudze, mówiąca o konieczności wybaczania braciom. Dalej, przypowieść o owcach i kozłach. Wprost wspomniane o nagrodzie i karze za uczynki wobec bliźnich. O uczynkach wobec bliźnich mówi wprost przypowieść o dwóch dłużnikach, wypowiedziana przy okazji wydarzenia z nawróconą grzesznicą. Jest przypowieść o zajmowaniu pierwszych miejsc przy stole na uczcie. Jest przypowieść o słudze wracającym z pola. Przypowieść o faryzeuszu i celniku. O uczynkach ludzkich wprost mówi przypowieść o dzieciach na rynku, czy o nieuczciwym zarządcy, albo o sieciach.

Śmieszne jest natomiast przykładanie współczesnej teologii personalistycznej do biblistyki, bo w czasach biblijnych nie istniały takie pojęcia.

Argumentów nie muszę podawać, bo wystarczy zwyczajnie przeczytać biblijne przypowieści.

Poproszę w takim razie jedną przypowieść, która mówi bezpośrednio o wierze i zaufaniu do Boga

„Dobro bliźniemu każdy może czynić, cóż w tym godnego dziś uwagi, skoro i “poganie” to robią.”
O tyle godne to uwagi, że spora liczba ludzi (jak nie wszyscy) ceni dobro czynione nawet przez „pogan”, a dość nerwowo reaguje na zło czynione przez „boskich funkcjonariuszy”. Miłosierny poganin jest bliżej Boga niż leżący krzyżem ksiądz, który nienawidzi – tak odczytuję sens tego artykułu . Nie jest to dobry prognostyk dla Kościoła, który przez wieki twierdził, że Bóg jest „nasz”, a Zbawienie – to tylko tu.

Samarytanie nie byli poganami. W jaki sposób Samarytanin jest przedstawiony jako poganin?

W naukach Jezusa i w percepcji pierwszych chrześcijan Samarytanie byli uznawani za pogan. Jezus wprost zakazuje uczniom głosić poganom i włącza do nich Samarytan.

Pragnę też przypomnieć, że całe głoszenie Ewangelii przez Pawła odbywało się dlatego, że uznał on właśnie pogan za bardziej godnych przyjęcia Dobrej Nowiny, niż Naród Wybrany, który odrzucił Jezusa.

A ja pragnę podkreślić, co jest w Ewangelii, i widzę że jak trzeba, jesteś przeciw św. Pawłowi, a jak trzeba, to za.

Korpus pawłowy jest Ewangelią. To, by nie ograniczać pojęcia „Ewangelii” do czterech ksiąg NT to zakres katechezy w szkole podstawowej.

W czasach Jezusa Samarytanie byli uważani za „schizmatyków”. Dlatego Jezus ich rozróżnia mówiąc czniom, by nie chodzili do pogan i do Samarytan. „I” nie jest włączeniem, ale rozdzieleniem. Taki niuans, ale nietrudny do uchwycenia.

Wojtek, taktyka, którą stosujesz w dyskusji jest faktycznie skuteczna w szkole podstawowej.

Robert, proszę nie wprowadzaj ludzi w błąd. Schizma wewnątrz judaizmu biegła choćby między faryzeuszami, a saduceuszami, albo dotyczyła pomniejszych sekt (za taką uznawano początkowo chrześcijan). Samarytanie byli uznawani za pogan, ponieważ mieszali się z Asyryjczykami, nie przysługiwał im więc status krwi, jak wobec Żydów. Mylisz podstawy, a ja zastanawiam się, czy robisz to specjalnie, czy z niewiedzy?

Wojtek, jak Samarytanie mogli być uważani za pogan, skoro sami wierzyli w przyjście Mesjasza zwanego Chrystusem? I kiedy faryzeusze mówili o Chrystusie na podstawie jego mowy, że jest Samarytninem opętanym, to uważali go za poganina? Wojtek, dyplom z teologii nie zwalnia z myślenia.

Robert, znów mieszasz, albo nie znasz podstaw.
Samarytanie nie wierzyli w nadejście mesjasza, określanego jako „Chrystus”, tylko oczekiwali własnej pomniejszej postaci mesjańskiej, zwanej Taheb. Nie miał on nic wspólnego z mesjaszem, jakiego oczekiwali faryzeusze (oczekiwania mesjańskie nie definiują judaizmu).
Słowa Samarytanki z Ewangelii Jana nie są w żadnym stopniu historyczne, nie można więc na ich postawie definiować oczekiwań mesjańskich Samarytan w czasach Jezusa.

A co do drugiego tekstu, to polecam jednak przeczytać uważniej, ze zrozumieniem. W tekście nie masz zarzutu ze strony „faryzeuszów” – φαρισαιοι, tylko ze strony „Żydów” – ιουδαιοι. Sam sobie więc odpowiedz na swoje pytanie, czy uznawali go za poganina.

A, nadmienię od razu, zanim się zagalopujesz, nie trzeba było być Żydem, by być uznanym za mesjasza.

Wojtek, powtarzam pytanie, na które nie dajesz odpowiedzi: Jakim sposobem Samarytanie byli uważani za pogan przez Izraelitów? Przecież sami Samarytanie uważali się za prawdziwych Izraelitów, mieli Torę i synagogi, wierzyli w Mojżesza, przestrzegali żydowskich zwyczajów i przepisów (np szabat), oczekiwali Mesjasza na podobieństwo Mojżesza.

A słowa Samarytanki są jak najbardziej historyczne, po prostu ewangelista zamienił samarytański tytuł Taheb na Chrystusa, przecież nie pisał dla Samarytan, choć ja przypuszczam, że skoro rozmowa kobiety z Jezusem została przytoczona w szczegółach, wskazuje na to, że Samarytanka ta została potem chrześcijanką i pośrednio lub bezpośrednio historia ta doszła do uszu św. Jana. Samarytanka samo mogła zamienić Taheba na Chrystusa w opowieści będąc już sama zorientowana chrystocentrycznie.

Nie, Robert, nie uznawali się za „prawdziwych Izraelitów”, tylko za potomków Izraela. Mieli świadomość, że są w połowie Asyryjczykami. Poza tym ich samoświadomość nie ma żadnego znaczenia, bo przez Żydów, w tym Jezusa inie byli uznawani za Żydów, tylko za pogan. Sami nigdy siebie nie określali „Żydami”, podobnie Żydzi za takich ich nie uważali.

Słowa Samarytanki nie są historyczne. Tekst Ewangelii Jana powstał w II wieku n.e., już po tym, jak w Samarii przeprowadzono misje chrześcijańskie. Do żadnych „uszu św. Jana” nic nie dotarło, bo Ewangelii janowej nie pisał jeden autor, tym bardziej nie był to świadek. Opowieść ma typową kompozycję katechetyczną.

Nie istnieje możliwość „przerobienia” Taheba na Chrystusa, z prostego względu, christos był pojęciem greckim, a Samarytanie szczycili się, że unikali wpływów helleńskich, które zdominowały Galileę i pośrednio wpłynęły na Judeę.

Wojtek, pal lich, co tam piszesz o poczuciu tożsamości u Samarytan, napisz coś dowodnego, że Chrystus traktował ich jako pogan.
Istnieje możliwość przerobienia, bo wybierając Chrystusa kupuje się perłę za pieniądze uzyskane ze sprzedaży swojej kolekcji.
Sprawy janowej ewangelii nawet nie komentuję.

W naukach jezusowych Samarytanie są jednoznacznie traktowani jak poganie. W Mt 10,5 Jezus mówi, by nie „wstępować na drogę pogan” poprzez wchodzenie do miast samarytańskich. Jednoznacznie przeciwstawia Samarytanom „Dom Izraela”m do którego Samarytan nie zalicza. To samo sformułowanie, „Dom Izraela” kieruje do Greczynki w Mt 15.
W Ewangelii Łukasza uczniowie Jakub i Jan chcą podpalić wioskę samarytańską, z zemsty, że naruszyli prawo gościnności. Takie zachowanie byłoby dopuszczalne wyłącznie wobec pogan, nigdy wobec rodaków.
W rozmowie z Samarytanką padają słowa, że zbawienie pochodzi od Żydów, w kontrze do Samarytan i ich błędnej nauki. Samarytanie nie są Żydami.

Ponawiam prośbę o wskazanie przypowieści (podobno ponad 90%) dotyczących bezpośrednio wiary w Boga. Jak nie umiesz ich wskazać, to domagam się przeprosin, bo mnie obrażałeś.

Wojtek, przeinaczasz tekst Ewangelii mateuszowej, żeby wyszło na Twoje. Owszem i dziś KK uważa się za dom i przeciwstawia się takiej idei co do Kościoła protestanckiego, nie uważając go bynajmniej za pogański. I o to też chodziło Mesjaszowi. Mówienie, że zbawienie pochodzi od Żydów nie oznacza, że nie-Żyd to poganin, lecz ten kto ma cudzych Bogów zamiast Jahwe. Przecież sami Żydzi nie uważali Samarytan za wspólnotę etniczną, ale z powodów religijnych Żydzi wykluczali samych Żydow ze swej wspólnoty etnicznej (patrz Benjamici swego czasu), więc to kryterium które podajesz jest chybione. Nie podam Ci przypowieści, bo nie uważam Cię za brata w wierze. Przykro mi.

Niczego nie przeinaczam. Wprost jest mowa o „Domu Izraela”, do którego Samarytanie nie należą.
To, co piszesz o uznaniu, czy nie uznawaniu Jahwe jest wyrazem skrajnej ignorancji. Bycie Żydem według judaizmu jest określane tym, czy jest się uznawanym za ludzi polegających przymierzu z Bogiem. Samarytanie zgodnie z naukami rabinicznymi Żydami nie są, niezależnie od tego, że sami uznają się za prawdziwych wyznawców. A kryteria określają traktaty z Talmudu, a nie Robert w komentarzach.

A przypowieści nie podasz, bo nie ma takiej, zresztą nie spodziewałem się i tak, że odpowiesz.

Wojtek, ale mieszasz i windujesz jakieś popularne teksty o tożsamości Samarytan. Tak jak pisałem, Samarytanie uważali się za Izraelitów, ale nie Żydów, czyli Judejczyków, zresztą wśród Samarytan jako mieszanki etnicznej znajdowali się Żydzi (Judejczycy) samarytańscy. Zresztą nie bez przyczyny utarło się w historiografii pojęcie schizmy samarytańskiej, choć dzisiaj podważane.
Jeśli chodzi o przypowieści, to mogę się tylko uśmiechnąć do komentarzy Wojtka, gdy dzięki przypowieściom pogłębiam relację z Bogiem owocującą zaufaniem do niego.

I to, że sami się uważali za jedynych prawdziwych wyznawców nagle magicznie sprawiło, że dla Jezusa przestali być poganami? No nie przestali, Jezus wyklucza ich w swojej nauce z „Domu Izraela”, czyli wyznawców Jahwe. Zgodnie z wykładnią rabinacką Jezus traktuje ich jako pogan.

Co do przypowieści, fajnie, że tak sobie sam robisz, ale nie do tego one służyły i nie taką treść zniosły. Przesłanie przypowieści dotyczyło głównie zachowania wobec bliznich lub opisu konkretnej sytuacji w jakiej znajdowała się gmina chrześcijańska w pierwszym i drugim wieku n. e.

Chrystus sam wchodzi do osad samarytańskich i sam zaczepia Samarytankę. I sam stawia Samarytan jako przykład. A jak ma się to do wykładni z czasów rabina Me’ira?
Sens słów Chrystusa poznaje się w praktyce życia duchowego, nie zaś podczas rozbioru semantyczno-historycznego spod ciemnej gwiazdy.
Polecam też magistrowi teologii tekst profesora dr. hab. teologii Marka Kity opublikowany niedawno na łamach Więzi , gdzie mowa o „heretyckich” a nie o pogańskich Samarytanach.

Chyba w takim razie bardzo nieuważnie czytasz Pismo. Jezus nie stawia Samarytan za przykład. Jezus używa przykładu Samarytanina, by dać odpowiedź kto jest bliźnim, negując zasadę, by uważać za bliźnich tylko rodaków, a nie obcych. Prawo mojżeszowe wyraźnie mówi kogo uznawać bliźnim, a użyty w Septuagincie termin πλησιον oznacza rodaka, w odróżnieniu od pogan. W tej przypowieści Jezus pokazuje, że bliźnim jest się z uwagi na czyn, a nie pochodzenie, w tym przypadku wskazując na przykład Samarytanina jako poganina.

To, że dziś byśmy uznali Samarytan za „heretyków” nie oznacza, że Żydzi, w tym Jezus tak ich traktowali. Dla Jezusa byli oni poganami.

Cóż, po tym komentarzu pozostaje odesłać do zakresu katechezy obecnej szkoły podstawowej, do niedawna gimnazjalnej. Tam omawia się tę przypowieść o Samarytaninie, wraz z wytłumaczeniem jak byli oni postrzegani.

Naprawdę, w aktualnym podręczniku do religii szkoły podstawowej piszą, że Chrystus uważał Samarytan za pogan? Wierzę Ci, tylko podaj, który to i gdzie.

Cieszę się więc, że Twoi czytelnicy czytają te teksty. A pewnie już mieli nadzieję, że podasz adres i zamkniesz mi usta. Cóż, ja mam czas, mogę poczekać, ja tu swoim czytelników nie mam, jestem sam, więc mam komfort.

OD REDAKCJI: Obaj panowie mają tu taki sam status. Obaj panowie po prostu komentują – choć w zdecydowanie odmienny sposób – publikowane przez nas teksty. I obaj panowie ochoczo dyskutują na poboczne tematy (a my zawsze się zastanawiamy, kiedy to przerwać).

Tak, ale proszę zauważyć, że to pan Wojtek zwykle zaczyna od komentowania mnie, stąd te dyskusje. Mnie raczej jego komentarze nie interesują, bardzo rzadko reaguję na nie.