Jesień 2024, nr 3

Zamów

Gdzie jest Boskie niebo? Poza wszystkim i wewnątrz wszystkiego

Kadr z filmu „Między piekłem a niebem”, reż. Vincent Ward, USA 1998

Nie szukajmy Żyjącego w opłakiwaniu dawnych form pobożności. On nas wyprzedza, nie po to, by nam uciec, lecz żeby nas pociągnąć ku sobie.

Wyprzedza was do Galilei, tam Go zobaczycie, jak powiedział (Mk 16,7)

To nie jest tekst o wędrówce zmarłych w zaświaty. Raczej o przechodzeniu żywych ku transcendencji, która pozostaje wszechobecna. Ku Chrystusowi „napełniającemu wszystko we wszystkim” (panta en pasin, Ef 1,23) właśnie dlatego, że „wstąpił nad wszystkie niebiosa” (Ef 4,10). Bo gdzie właściwie jest Boskie niebo? Nigdzie i wszędzie, poza wszystkim i wewnątrz wszystkiego. Totalnie poza i absolutnie wewnątrz. Tam, gdzie Bóg.

Gdy mowa o cmentarzach, to chodzi nie tyle o listopadowe wizyty na grobach, ile raczej o religijne nawyki (osobiste i zbiorowe), które mogą być puste jak grób Jezusa. Nie spotkamy Żyjącego we wspomnieniach dawnych cudów, choć one mogą być punktem wyjścia. Nie szukajmy Go w opłakiwaniu dawnych form pobożności. On nas wyprzedza, nie po to, żeby nam uciec, lecz żeby nas pociągnąć i poprowadzić.

Powrót do Galilei, do zwyczajności, którą kiedyś nawiedził i rozświetlił, to nie jest cofnięcie się. To pójście dalej, w rozumieniu wcześniejszego etapu przygody z Nim. To przeżywanie starego po nowemu, zanim przyjdzie nam odkrywać szlaki zupełnie nowe. Bo Galilea w Ewangelii to nie tylko ziemia rodzinna uczniów (ich „stare śmieci”). To także pogranicze świata wiary, okrąg (hebr. galil) na obrzeżach Ziemi Świętej. To Galilea narodów (por. Mt 4,15), okręg pogan, miejsce styku światów.

Znacie drogę

Jak wiemy, Jezus podczas swej publicznej działalności „zamieszkał na pograniczu Zabulona i Neftalego” (Mt 4,13) – teoretycznie w Kafarnaum. Jednak wciąż wędrował po całym regionie tego styku świata żydowskiego z pogańskim. Umówienie się Zmartwychwstałego na spotkanie z uczniami właśnie tam wydaje się znaczące. Chrystus jest w naszym świecie mieszkańcem pograniczy. Przebywa i działa na styku Boskości i człowieczeństwa. Wiary i niewiary, światła i mroku, świętości i grzechu. Na styku, który jest wszędzie, bo „żyjemy, i poruszamy się, i jesteśmy” w Bogu będącym tyleż poza wszystkim, ile bezpośrednio wokół nas (por. Ps 139,5) oraz wewnątrz naszych jaźni (por. Iz 26,9).

A więc dokąd mamy iść, odsyłani do Galilei? Ten werset w Ewangeliach wydaje się refleksem historii, przetworzonej następnie teologicznie (bo Księgi są teologią zdarzeń, a nie ich reporterskim zapisem). Prawdopodobnie pierwszą reakcją uczniów na śmierć Mistrza była ucieczka do swej małej ojczyzny. Ale Pan ich wyprzedził i spotkał właśnie tam, gdzie chcieli znów po prostu łowić ryby (por. J 21,3). Tam dał im się wzobaczyć i oświecił ich co do sensu swej historii.

Chrystus jest w naszym świecie mieszkańcem pograniczy. Przebywa i działa na styku Boskości i człowieczeństwa. Wiary i niewiary, światła i mroku, świętości i grzechu

Marek Kita

Udostępnij tekst

A potem posłał już nie tylko do świętej i zbłąkanej Jerozolimy, ale na całą oikoumenē, zamieszkałą ziemię (por. Mt 24,14). Poza granice ziemi Przymierza (bo oferował Przymierze całej ziemi). Poza granice wcześniejszej teologii i pobożności, poza literę Prawa, w służbie jego Duchowi (por. 2Kor 4,6). Na duchową drogę „w całą prawdę” (en tē alētheia pasē, J 16,13), na schodzenie się wszystkich „do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do człowieczeństwa spełnionego, do miary dojrzałości Chrystusowej pełni” (Ef 4,13).

Którędy iść za Panem, wyprzedzającym nas na drodze ku Ojcu i ku ludziom, ku odkryciu człowieczeństwa skąpanego w Bogu i nasycanego Nim? Chrystus mówi: „Ja jestem drogą” (J 14,6). Do Bożego człowieczeństwa idzie się przez Chrystusa. Przeżywanego w sobie i innych, wypatrywanego, afirmowanego, naśladowanego.

Paweł pisze: „Ścigam, żeby pochwycić, skoro też zostałem pochwycony…” (Flp 3,12). Możemy osiągać stan przenikania się własnej egzystencji z egzystencją Chrystusa, skoro On już to dla nas osiągnął: przeżywa nas i wszystko, co nasze. Godząc się na życie Syna Bożego w naszym życiu, możemy uczyć się żyć wewnątrz Jego życia. Przejmując Jego ducha, mentalność, usposobienie, życiową mądrość (phronēsis, por. Flp 2,5).

Nie wiemy dokąd

Paradoksem wędrówki w wierze, jej błogosławionym kłopotem, pozostaje fakt, że choć znamy drogę, to nie wiemy, dokąd prowadzi (por. J 14,5). Jesteśmy jak Abraham, który wyszedł ze znanych sobie okolic, nie wiedząc dokąd idzie (Hbr 11,8), choć wiedział, jakim szlakiem – szlakiem Świętej Obietnicy. Szedł za Głosem, który rozpoznał intuicyjnie, jak owca poznaje tembr głosu Pasterza (por. J 10,2-4).

Możemy iść za Jezusem jeśli Go znamy, to znaczy mamy jakieś doświadczenie (choćby w przeczuciu) „smaku” Jego dobroci, życzliwości, przyjaźni (por. Ps 34,6). Wtedy możemy Go rozpoznawać w przestrzeni myśli i zachowań. Wyczuwać, którędy przechodzi w gąszczu dylematów. Znamy drogę, jaką wytycza Jego charakter odczytywany z Ewangelii i smakowany w medytacji. Ale nie wiemy, jakimi meandrami konkretów nas poprowadzi. Bramy i ścieżki rozeznania – dialogu z Panem za pośrednictwem Ducha obecnego w Piśmie i sumieniu, wymowie zdarzeń, radach przyjaciół, mądrości wspólnoty wierzących – są wąskie i po ludzku nieoczywiste (por. Mt 7, 13-14), choć oferują równy grunt pod nogami (por. Ps 143,10).

Wesprzyj Więź

Ten kłopot drogi w nieznane jest błogosławiony, bo wędrujemy w głąb Przyjaznej Tajemnicy, ku poznaniu/ doznaniu Tego, który nas zna od zawsze (por. Rz 8,29; 1Kor 13,12). Przeżywając Chrystusa, który przeżywa nas, wędrujemy ku sercu Jego bytu, przenikaniu się egzystencji Jego i Ojca (por. J 17,22.24). Przeżywając Go w naszych międzyludzkich relacjach, tych dobrych i tych trudnych, szukając Jego smaku w pokaleczonym człowieczeństwie, przemierzamy wieczystą Galileę. 

Tekst ukazał się na stronie wiam.pl pod tytułem „Z naszych cmentarzy – dokąd?”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Najbardziej rozpowszechniona herezja? Że na niebo trzeba zasłużyć

Podziel się

12
3
Wiadomość

@Robert Forysiak
Tak, Marek Kita należy do najpopularniejszych autorów serwisu Więź.pl.
A Robert Forysiak należy do najbardziej podejrzliwych komentatorów (bo nie wiemy, czy czytelników), zadając już kolejny raz to samo pytanie w przypadku kolejnego autora.

” Bo gdzie właściwie jest Boskie niebo? Nigdzie i wszędzie, poza wszystkim i wewnątrz wszystkiego. Totalnie poza i absolutnie wewnątrz.”

Czyli powiedzmy to w żołnierskich słowach: KOMPLETNIE NIE WIEMY gdzie jest to Boskie niebo, tylko tak jakoś trudno to nam przyznać w otwartych słowach.

„Ten kłopot drogi w nieznane jest błogosławiony, bo wędrujemy w głąb Przyjaznej Tajemnicy”
Tak, miliardy wierzących są zachwycone tą „przyjazną tajemnicą”, a już w ekstazę ich wprawia, że aby dotrzeć do Ojca – należy najpierw umrzeć. Z tym, że śmierć jest absolutnie pewna, a to obiecywane niebo, jak widać powyżej – kompletnie nie…

„Wędrówka jest dobra dla tych, co się boją.”
Nie spotkałem w swoim życiu jeszcze nikogo, kto by się nie bał „dojścia do mety”, może stąd i ta nieśpieszna wędrówka?
Ale to wspaniałe, że jest wreszcie ktoś, kto biegnie! I jak tam jest, w tym biegu?