Zima 2024, nr 4

Zamów

Korczak: Cóżem Ci, Boże, zawinił, że teraz właśnie Cię zbrakło?

Janusz Korczak z orkiestrą Domu Sierot w Warszawie

Anioła mi daj Smutku. Nie o radość proszę, nie o zielone szczyty, nie sny błękitne, nie skrzydlate snopy promieni. Bodaj smutek, bo tak znów samemu, bo sam jedniusieńki, mam dalej błądzić, przedzierać się i krwawić w mroku?

W 1922 roku Janusz Korczak wydał książkę „Sam na sam z Bogiem. Modlitwy tych, którzy się nie modlą”. Ksiądz Jan Twardowski nazwał ją po latach „arcydziełem literatury”. W 2023 roku w Bibliotece „Więzi” ukazało się jej nowe wydanie dostępne w naszej księgarni.

Opuściłeś mnie, Boże, cóżem Ci zawinił?

Samotny teraz jestem i drogi nie wiem.

Zabłądziłem w posępnym zmierzchu, zabłądziłem w ponurej życia gęstwinie.

Opuściłeś mnie, Boże; czyżem się uprzykrzył?

Samotny błądzę i stroskany.

Miga światło; a boż wiem, czy chata, czy zdradny ognik, co klika na topiele?

Widzę zdrój; a boż wiem, czy nie miraż zmysłów?

Spieczone wargi moje, choć mrok, który jak słońce piecze, a może mrozi, może ogień z wewnątrz mu naprzeciw we mnie. Nie wiem.

Cóżem Ci, Boże, zawinił, że teraz właśnie Cię zbrakło, gdy mi się stopy w ciernie uplątały, a ręce i serce krwawią?

Wołam: „ludzie”. Żadnej odpowiedzi. Wołam: „mamo”. I nic. Ostatnim wołaniem wołam: „Boże”. I cóż? Nic – sam.

Anioła mi daj Smutku. Nie o radość proszę, nie o zielone szczyty, nie sny błękitne, nie skrzydlate snopy promieni. Bodaj smutek, bo tak znów samemu, bo sam jedniusieńki, mam dalej błądzić, przedzierać się i krwawić w mroku?

Sobie się skarżę, duszy własnej zwierzam mój do Ciebie żal, mój do Ciebie, Boże, żal. Nie proszę – upominam się, Boże.

Z Tobą wyszedłem w drogę, porzucony czy mam samotny teraz dalej, gdym zdrożony, znużony i w gęstwinie drogi nie znam?

Czy pamiętasz, Boże, ufałem Ci, czyś zapomniał, Boże, naiwne z Tobą szepty, tajemnic ciche wyznania, rzewne Tobie łzy?

Nie żal, a zdumienie, nie wątpienie, a niepokój, nie gniew, a prośba, gdy widziałem, że mnie opuszczasz, że się oddalasz, że znikasz.

Bez słowa.

Winy w sobie szukam, ale żadna nie tak wielka, że nie skarcić, nie zagrozić, ale sobie zaraz zupełnie odejść musiałeś.

Jakże teraz powrócisz, co do Ciebie zagadam, co powiesz?

Zabłądziłem w posępnym zmierzchu, a Bóg poszedł sobie gdzieś daleko, samego mnie zostawił.

Skargę na łez paciorkach na piersi zawiesiłem. Twoja wina, Boże.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Pierwotnie tekst nosił tytuł „Modlitwa skargi”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Janusz Korczak – mędrzec, który pokłonił się Dziecku

Podziel się

31
3
Wiadomość

Geniusz w sprawach religijnych, być może… Wszystkie tu przytoczone poetyckie słowa Korczaka mówią o braku Boga, gdy Go potrzeba, o Jego wręcz ucieczce i porzuceniu człowieka. To nie są chyba słowa, które mogą kogokolwiek do Boga przekonać?

Swoim działaniem, miłością, którą dał sobą pokierować, i którą okazał swoim podopiecznym powiedział Bogu „kocham Ciebie”. I gdy odszedł w tamten dzień, Bóg słyszał to „kocham Ciebie”, które tysiące razy padało z jego ust, i z jego dzieł, gdy oddawał Siebie tym, pozbawionym wszelkiej opieki, biednym sierotom. Myślę, że jego życie więcej waży niż te wątpiące słowa. Wątpić może każdy, ale kto naprawdę kocha i naprawdę poświęca się dla innych, czy nie jest tym, który właśnie w nich, w ich oczach, sercach, dostrzegł Boga? Nawet jeśli tego sam nie zauważył? Wątpić to sobie można… ale czynić dobro, rozdawać miłość… Podziwiam, podziwiam, podziwiam tego wspaniałego człowieka.