
Anioła mi daj Smutku. Nie o radość proszę, nie o zielone szczyty, nie sny błękitne, nie skrzydlate snopy promieni. Bodaj smutek, bo tak znów samemu, bo sam jedniusieńki, mam dalej błądzić, przedzierać się i krwawić w mroku?
W 1922 roku Janusz Korczak wydał książkę „Sam na sam z Bogiem. Modlitwy tych, którzy się nie modlą”. Ksiądz Jan Twardowski nazwał ją po latach „arcydziełem literatury”. W 2023 roku w Bibliotece „Więzi” ukazało się jej nowe wydanie dostępne w naszej księgarni.
Opuściłeś mnie, Boże, cóżem Ci zawinił?
Samotny teraz jestem i drogi nie wiem.
Zabłądziłem w posępnym zmierzchu, zabłądziłem w ponurej życia gęstwinie.
Opuściłeś mnie, Boże; czyżem się uprzykrzył?
Samotny błądzę i stroskany.
Miga światło; a boż wiem, czy chata, czy zdradny ognik, co klika na topiele?
Widzę zdrój; a boż wiem, czy nie miraż zmysłów?
Spieczone wargi moje, choć mrok, który jak słońce piecze, a może mrozi, może ogień z wewnątrz mu naprzeciw we mnie. Nie wiem.
Cóżem Ci, Boże, zawinił, że teraz właśnie Cię zbrakło, gdy mi się stopy w ciernie uplątały, a ręce i serce krwawią?
Wołam: „ludzie”. Żadnej odpowiedzi. Wołam: „mamo”. I nic. Ostatnim wołaniem wołam: „Boże”. I cóż? Nic – sam.
Anioła mi daj Smutku. Nie o radość proszę, nie o zielone szczyty, nie sny błękitne, nie skrzydlate snopy promieni. Bodaj smutek, bo tak znów samemu, bo sam jedniusieńki, mam dalej błądzić, przedzierać się i krwawić w mroku?
Sobie się skarżę, duszy własnej zwierzam mój do Ciebie żal, mój do Ciebie, Boże, żal. Nie proszę – upominam się, Boże.
Z Tobą wyszedłem w drogę, porzucony czy mam samotny teraz dalej, gdym zdrożony, znużony i w gęstwinie drogi nie znam?
Czy pamiętasz, Boże, ufałem Ci, czyś zapomniał, Boże, naiwne z Tobą szepty, tajemnic ciche wyznania, rzewne Tobie łzy?
Nie żal, a zdumienie, nie wątpienie, a niepokój, nie gniew, a prośba, gdy widziałem, że mnie opuszczasz, że się oddalasz, że znikasz.
Bez słowa.
Winy w sobie szukam, ale żadna nie tak wielka, że nie skarcić, nie zagrozić, ale sobie zaraz zupełnie odejść musiałeś.
Jakże teraz powrócisz, co do Ciebie zagadam, co powiesz?
Zabłądziłem w posępnym zmierzchu, a Bóg poszedł sobie gdzieś daleko, samego mnie zostawił.
Skargę na łez paciorkach na piersi zawiesiłem. Twoja wina, Boże.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Pierwotnie tekst nosił tytuł „Modlitwa skargi”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Janusz Korczak – mędrzec, który pokłonił się Dziecku
Po prostu GENIUSZ – nie wiedziałem tylko, że w sprawach religijnych także.
Pozdrawiam.
Geniusz w sprawach religijnych, być może… Wszystkie tu przytoczone poetyckie słowa Korczaka mówią o braku Boga, gdy Go potrzeba, o Jego wręcz ucieczce i porzuceniu człowieka. To nie są chyba słowa, które mogą kogokolwiek do Boga przekonać?
Swoim działaniem, miłością, którą dał sobą pokierować, i którą okazał swoim podopiecznym powiedział Bogu „kocham Ciebie”. I gdy odszedł w tamten dzień, Bóg słyszał to „kocham Ciebie”, które tysiące razy padało z jego ust, i z jego dzieł, gdy oddawał Siebie tym, pozbawionym wszelkiej opieki, biednym sierotom. Myślę, że jego życie więcej waży niż te wątpiące słowa. Wątpić może każdy, ale kto naprawdę kocha i naprawdę poświęca się dla innych, czy nie jest tym, który właśnie w nich, w ich oczach, sercach, dostrzegł Boga? Nawet jeśli tego sam nie zauważył? Wątpić to sobie można… ale czynić dobro, rozdawać miłość… Podziwiam, podziwiam, podziwiam tego wspaniałego człowieka.
Czytam i wiem, że On czytał/modlił się psalmami…Może i nie wierzył. Ja dzięki Korczakowi wierzę w Boga, Kościół i sens tego wszystkiego.