Zima 2024, nr 4

Zamów

Wybory młodych, ale… nie wyniki. Co się stało z najmłodszymi kandydatami i kandydatkami? 

Wiec wyborczy we Wrocławiu, 26 czerwca 2023 r. Fot. SHOX/Flickr

Wybory z 15 października są wielkim zwycięstwem najmłodszych wyborców, których głosowało procentowo  zdecydowanie więcej niż tych najstarszych. Jak jednak poradzili sobie najmłodsi kandydaci? 

Wybory parlamentarne w Polsce, które odbyły się piętnastego października, były z pewnością przełomowe przynajmniej pod kilkoma względami. Po pierwsze, ze względu na frekwencję – ta wyniosła aż 74,38 proc., czyli o ponad jedenaście punktów procentowych więcej niż podczas pierwszych przełomowych wyborów w 1989 roku. Po drugie, przyczyniła się do tego najmłodsza grupa wiekowa głosujących – czyli tych pomiędzy 18 a 29 lat, których zagłosowało o ponad dwadzieścia pięć punktów procentowych więcej niż w 2019 roku. 

Można więc powiedzieć, że te wybory w wielu kwestiach należały do młodych. Jak pisze w „Rzeczpospolitej” Roch Zygmunt, „wbrew wszystkiemu i wszystkim w wyborach różnicę zrobili młodzi”. Zgadzam się z Rochem, że jest to powód do satysfakcji. Zwłaszcza jeśli chodzi o wynik skrajnie prawicowej Konfederacji, która miała „uwieść” młodych – a zdobyła w tym przedziale wiekowym skromne 16%. Nie ma wprawdzie możliwości krzyżowania danych z wyników wyborczych, jednak zakładam, że szczególnie niskie poparcie ta partia musiała mieć wśród młodych kobiet (bo jedynie 3% kobiet w ogóle zagłosowało na to, w wielu kwestiach nawiązujące do amerykańskiej alt-prawicy, ugrupowanie). 

To, co wiemy, to że do władzy dochodzi teraz demokratyczno-liberalna opozycja. Trzecie miejsce Trzeciej Drogi wskazuje jednak konserwatywny, choć w duchu liberalnej demokracji, profil społeczeństwa, zaś mobilizacja do głosowania na KO – na uwikłanie w stary spór polskiej polityki między społeczeństwem otwartym a zamkniętym, o którym pisał chociażby Paweł Śpiewak (a o czym, komentując wyniki wyborów, pisałem dla Fundacji Batorego). 

Zabrakło jednocześnie zaufania dla Lewicy, znacznie odmłodzonej i proponującej wniesienie do dyskusji nie tylko często zbyt ogólnych postulatów KO, ale też kwestii socjalnych i ekonomicznych. W tym sensie można powiedzieć, że ich ułożony, spójny program nie zadziałał – możliwe, że ze względu na „nudną” kampanię, o czym pisał jakiś czas temu w „Krytyce Politycznej” Jakub Majmurek, ale skłaniałbym się też do opinii, że ze względu na bardzo duży przepływ elektoratu Lewicy do KO. 

XD

Chciałbym się jednak przyjrzeć wynikom najmłodszych kandydatów w tych wyborach. Oczywiście nie będzie to całościowy przekrój, lecz jedynie krótka analiza wyników kilku działaczy i działaczek w tych wyborach. Dopiero odnosząc się do tych danych, możemy stwierdzić, czy rzeczywiście były to „wybory młodych” – czy raczej młodzi postanowili postawić na stare, sprawdzone postaci. Skupię się przede wszystkim na kandydatach i kandydatkach opozycji, także tej niedemokratycznej. Warto jednak zwrócić uwagę, że to PiS wprowadził do Sejmu jednego z najmłodszych nowych posłów – dwudziestodziewięcioletniego Michała Moskala. 

Najpierw skupmy się na kandydatach i kandydatkach Koalicji Obywatelskiej. Do Sejmu z wynikiem 25436 głosów dostała się dwudziestodziewięciolatka Aleksandra K. Wiśniewska. Kontrowersyjna, głównie w wyniku publicystycznego sporu na linii Łukasz Łachecki-Jacek Żakowski na łamach portalu Krytyki Politycznej. I, co istotne, dostała się jako symbol tego „młodszego” oblicza KO. Inni kandydaci, reklamowani wręcz przez partię jako „młodzi” (pomijając oczywiście Donalda Tuska, którego TikTok to apogeum młodzieżowości) nie zdobyli jednak tak wysokich wyników. Najmłodszy w okręgu gdańskim Konrad Wójtowicz zdobył „jedynie” 737 głosów, zaś – najmłodsza w okręgu warszawskim Oliwia Aziz, z którą rozmawiałem przed wyborami w Oko.press – 1410 głosów. O wejście do Sejmu otarła się też 25-letnia Paulina Filipowicz, która w okręgu gdańskim zdobyła 6405 głosów. Niestety, nie udało jej się to.

Politycy opozycji powinni być związani głosem młodych, tak jak każdego innego obywatela – oby więc zajęli się takimi kwestiami, jak lepsza opieka psychologiczna czy kwestie mieszkalnictwa

Krzysztof Katkowski

Udostępnij tekst

Niezbyt dobre wyniki uzyskali też inni młodzi działacze KO. Przykładowo, najmłodszy na liście KO Aleksander Andzela (okręg świętokrzyski), zdobył jedynie 234 głosy. Mandatu nie uzyskała też Maria Januszczyk, która w okręgu przemyskim zdobyła 2258 głosów.

Niespodzianką tych wyborów, w wypadku Trzeciej Drogi, pozostaje z pewnością 24-letni Adam Gomoła, czyli „walczący z rozdawnictwem publicznych pieniędzy” (to jedna z jego wypowiedzi) młody, śląski przedsiębiorca. Jak podaje portal money.pl, miał on „tylko jeden billboard”. Mimo to zdobył aż 21923 głosów. To najmłodszy poseł w Sejmie, nastawiony hurraoptymistycznie do pomysłu wejścia do strefy euro. Mandatu nie zdobył za to Tomasz Niedziałek z okręgu świętokrzyskiego, który uzyskał jedynie 1217 głosów. Wprowadzenie do Sejmu Gomoły jest więc raczej wyjątkiem niż zasadą, jeśli chodzi o Trzecią Drogę. 

Ciekawostką pozostanie niestety Adam Legawski, który 21. urodziny obchodził trzy dni przed wyborami, a który  w okręgu słupskim zdobył 344 głosy. Na listach Lewicy znalazło się wielu kandydatów i wiele kandydatek z pokolenia Z. Niestety żadna z nich nie dostała się do Sejmu. Mam tutaj na myśli np. Wiktorię Miedziak z okręgu średzkiego (362 głosy).  

Kacper Krakowiak, czyli jeden z najmłodszych lewicowców na liście warszawskiej, zdobył 2204 głosów. To działacz związkowy i przewodniczący Federacji Młodych Socjaldemokratów, współdziałał m.in. z ruchami klimatycznymi. Inny działacz na rzecz klimatu, Piotr Czerniejewski z Konina, zdobył 3649 głosów w okręgu 37 (czyli w tym samym co Miedziak). 

Jeśli chodzi o Konfederację, wysoki wynik – jeśli chodzi o młodych – zdobyła Hanna Boczek (6739 głosów), która startowała z okręgu rybnickiego. Jej kampania była wyraźnie skierowana do młodych. Boczek była bardzo aktywna na TikToku. Reklamowała się też memami, żartując ze swojego nazwiska (np. trzymając w ręce… smażony boczek). Podobne wrażenie można odnieść z języka, jakiego używa na swoim profilu na Facebooku – nie ma w końcu zbyt dużo kandydatów, którzy rozpoczynają swój wpis od „XD”. 

Co się nie zmieniło między 2019 a 2023

Przed podsumowaniem warto spojrzeć jeszcze na wybory parlamentarne z 2019 roku. Jak już wspominałem, znacznie mniej młodych wzięło wtedy udział w wyborach. Sytuacja wyglądała też gorzej, jeśli chodzi o listy. W 2019 r., jak głosił jeden z artykułów „Dziennika Gazety Prawnej”: „młodzi i kobiety muszą poczekać na swoją kolej” – większość jedynek PO i PiS-u była mężczyznami od średnim lub starszym wieku. 

W 2023 roku rozkład wiekowy był bardziej zróżnicowany, a do parlamentu dostało się też znacznie więcej kobiet. Prawa kobiet były też ważnym tematem dyskusji politycznych. 

Jeśli chodzi jednak o reprezentację młodego pokolenia w Parlamencie, to nie widać wielkiej zmiany w porównaniu z poprzednimi wyborami. Najmłodszymi posłami, którzy dostali się do Sejmu cztery lata temu, byli Robert Gontarz (PiS) i Mateusz Bochenek (KO) – obaj 26-latkowie. Kolejna była urodzona w 1991 r. Anna Gembicka, również z list PiS – a w tym samym wieku byli też, wybrani z tej samej listy: Jacek Ozdoba, Michał Woś czy Jan Kanthak. Prawica i liberałowie wprowadzili też kilkoro posłów i posłanek urodzonych pod koniec lat dziewięćdziesiątych. 

Większą mobilizacją młodych w 2023 r. nie przełożyła się w ogóle na wyniki młodych kandydatów. Powodów może być oczywiście wiele, takich jak zapewne mniejsze fundusze płynące z budżetu partii na młodych, niedoświadczonych kandydatów i kandydatki, którzy nie mają jeszcze zbudowanego odpowiedniego kapitału społecznego i symbolicznego. Takie mocno racjonalne kalkulacje partyjne z góry utrudniają zmianę pokoleniową w Sejmie.

W tym sensie dla młodego pokolenia kolejne miesiące będą kluczowe – kto wejdzie do rządu, kto do instytucji państwowych. Politycy opozycji powinni być związani głosem młodych, tak jak każdego innego obywatela (to zasada konstytucyjna, nie moje widzimisię) – oby więc zajęli się takimi kwestiami, jak: lepsza opieka psychologiczna, kwestie mieszkalnictwa, a także to, co politycy „Trzeciej Drogi” nazywają radośnie „kwestiami obyczajowymi”. 

Wesprzyj Więź

Do debaty publicznej powinny zostać więc wprowadzone badania socjologiczne, przedstawiające społeczne potrzeby, uwzględniające także oczekiwania najmłodszego przedziału wiekowego (a więc, idąc formą socjologiczną, którą operujemy – poniżej 29 lat). Nie są przy tym istotne motywacje wyborcze młodego pokolenia, które mogło zagłosować raczej na starszych kandydatów i starsze kandydatki z powodów czysto pragmatycznych. 

Niech za przykład takiego „zaufania” dla znanych twarzy posłuży wynik Donalda Tuska w Warszawie, na którego zagłosowało blisko 540 tysięcy uprawnionych. Nie było to na pewno głosowanie strategiczne, bo, żeby dostać się do Sejmu, wystarczyło znacznie mniej – a raczej wyraz poparcia dla doświadczonej twarzy.

Przeczytaj też: Polityczna dojrzałość Polaków. Wybory parlamentarne 2023

Podziel się

Wiadomość