Pax Dei jest pokojem głębi oceanu, po którego powierzchni mogą się przetaczać sztormy. Kto go doświadczył, ten zna smak niewytłumaczalnej otuchy, dobrej ciszy w sercu, współistniejącej z niepewnością.
Pokój Boży, przekraczający wszelkie pojęcie, będzie strzegł waszych serc i waszych myśli w Chrystusie Jezusie (Flp 4,7)
Szukaj pokoju i ścigaj go (Ps 34,15).
Ścigam, żeby pochwycić, skoro też zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa (Flp 3,12)
Obiecano nam obwarowanie serc Bożym pokojem, a tymczasem przechodzi przez nas niejedna burza myśli i uczuć. Do tego Pismo zachęca, by „ścigać pokój”, jakby harmonia życia była kwestią wysiłków. Czy pokój serca trzeba wywalczyć? Co w takim razie ze świadectwem Biblii o bliskości Pana, z której ten pokój płynie – a nam pozostaje go przyjąć, jak nakarmione właśnie niemowlę przyjmuje bliskość mamy, pokój w jej objęciach (por. Ps 131,2)?
Cisza głębin pod falami sztormu
Przypomnijmy, że biblijny pokój to synonim dobrostanu, szczęścia, smakowania pełni życia – i że tego właśnie chce dla nas Bóg. „Pokój, pokój dalekim i bliskim” (Iz 57,19). Zarazem chodzi przecież o harmonię i dobrostan wynikające z królowania w naszym życiu Miłości (por. 1J 4,8.16). Ogłaszanie pax Dei w świecie zatrutym egoizmami jest jak wyciągnięcie miecza (por. Mt 10,23), rodzi konflikt. Pokój z prawdziwego zdarzenia zakłóca spokój chorych układów.
Ale Chrystusowy miecz nie służy uderzaniu w człowieka. On tnie złudzenia, pruje tkaninę fałszu. Gdy w tym drapieżnym świecie wchodzimy „do czyjegoś domu” – w obszar czyjegoś życia, w krąg myśli i spraw, w których dana osoba jest zadomowiona – wtedy uczennica lub uczeń Chrystusa życzy gospodarzowi pokoju (por. Łk 10,5). To coś innego, niż nakazywać spokój, próbując dominować. Mamy się dzielić pokojem czerpanym od Chrystusa, harmonią życia pogodzonego ze swą zasadą-źródłem. Według Nowego Testamentu właśnie Chrystus jest tą fundamentalną zasadą, filozoficzną Archē (Kol 1,18). On też jest Księciem Pokoju (por. Iz 9,5), namiestnikiem Miłości w człowieczeństwie. Jest Światłem osądzającym mrok samą swą obecnością (por. J 3,19).
Pokój Boży we mnie pozostaje darem głębin – przychodzi spoza mnie, lecz od wewnątrz, z wymiaru ducha, otwartego na Źródło źródeł
Jeśli prezentowany przeze mnie styl Chrystusa – a więc bycie świadkiem Ojca w sposób stanowczy, lecz z łagodnością i pokorą (por. Mt 11,27.29) – wywołuje agresję, to pokój czerpany z Chrystusa powinien się od tej agresji odbić i do mnie wrócić (por. Łk 10,6). Jeśli tak nie jest, to znaczy, że mój kontakt z własnym Źródłem szwankuje.
Zwróćmy uwagę, że pokój, którego łagodną straż nad myślami nam obiecano, „przewyższa pojmowanie” (por. Flp 4,7). Ten głęboki stan równowagi trwa przede wszystkim na poziomie człowieka wewnętrznego (por. 2Kor 4,16), u podstaw osoby, tam, gdzie nasz duch styka się z Duchem Stwórcy. Jest pokojem głębi oceanu, po którego powierzchni mogą się przetaczać sztormy. Kto go doświadczył, ten zna smak niewytłumaczalnej otuchy, dobrej ciszy w sercu, współistniejącej z niepewnością, rozdarciem, szokiem… Tak, bywamy „prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, lecz nie zgubieni; wciąż noszący umieranie Jezusa w naszym ciele, żeby i życie Jezusa w naszym ciele się objawiało” (2Kor 4,9-10).
Pościg za już otrzymanym
Zatem pokój Boży we mnie pozostaje darem głębin – przychodzi spoza mnie, lecz od wewnątrz, z wymiaru ducha, otwartego na Źródło źródeł (por. J 4,14;7,37-39). Jest pokojem głębokiej zgody z Mistrzem życia, a więc pokojem drogi w głąb relacji z Nim oraz w kierunku zgody ze wszystkimi dziećmi „rozlicznie wielorakiej Mądrości Bożej” (por. Ef 3,10;4,13). Nie jest stagnacją, pozostaje dynamiczny. Jest nurkowaniem w głąb Źródła, żeby w rytm jego pulsowania dać się posyłać na zewnątrz, w rozlewie afirmacji i oddania.
Nosząc w sercu ścieżki Miłości (mesillot bilbabam), możemy zmienić przemierzaną w danym momencie bezwodną dolinę (emeq habbaka) w ziemię źródeł (por. Ps 84,5-6).
Przy tym wszystkim wspomniany wyżej człowiek wewnętrzny i głęboki wymiar całej rzeczywistości, która „żyje, i porusza się, i jest w Bogu” (por. Dz 17,28) nie są od siebie odległe. To różne wymiary tego samego. Ogarnięty i przenikany Bożą obecnością świat jednocześnie, w powierzchniowej warstwie swego bytu, „leży w złym” (1J 5,19). Wewnętrzny człowiek, w którym już żyje Chrystus (por. Ga 2,20), zarazem wciąż doświadcza, że „do chcącego czynić dobro przylega zło” (por. Rz 7,21). Aktualna rzeczywistość, moja i świata, to paradoksalna plecionka ładu i zakłóceń, pokoju i zamętu.
Dlatego potrzebujemy uważnego wypatrywania tego, co wiedzie do pokoju (por. Łk 19,42). A choć słowo pokoju, niosące to, co wypowiada, pozostaje absolutnie bliskie (jest w twoich ustach i w twoim sercu, por. Rz 10,8), to jednak potrzebujemy też wytrwałego dążenia świadomości na jego spotkanie. Potrzebujemy wędrówki jego śladem wewnątrz zakłóceń, jakich doświadczamy. Spokojnego, lecz upartego pościgu za przebłyskami Światła, by łapać kontakt z własnym życiem „ukrytym z Chrystusem w Bogu” (por. Kol 3,3). Ścigania go naszą uważnością, tęsknotą, pragnieniem, sięgającymi za horyzont doznań.
Tak, można i trzeba ścigać pokój, którym już jestem obdarowany. Dążyć do niego w gąszczu napięć, szukając zgody z ludźmi, jeśli to możliwe (por. Rz 12,8). Spoczywając w objęciach Boga wychodzić z siebie, by chwytać wspólny rytm z Jego sercem…
Tekst ukazał się na stronie wiam.pl pod tytułem „Spokojny bieg ku własnym źródłom”
Przeczytaj też: Pokój Chrystusa to nie spokój ideologa
„Dążyć do niego w gąszczu napięć, szukając zgody z ludźmi, jeśli to możliwe”.
Najpierw zgoda z Chrystusem, który jest Prawdziwym Ogniem i Prawdziwym Mieczem. Pozdrawiam Autora.