Chrześcijanin sam musi ruszyć głową, stąpać po ziemi – pisze o. Dariusz Piórkowski w „Tygodniku Powszechnym”.
W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” ukazał się tekst „Zlekceważone sumienie” o. Dariusza Piórkowskiego, jezuity, teologa, rekolekcjonisty.
Zdaniem o. Piórkowskiego „jedną z przyczyn trwającego od dłuższego czasu kryzysu Kościoła jest pomniejszenie roli sumienia i rozeznawania duchowego w życiu wierzących”. Tymczasem „pokusa zastępowania sumienia wierzącego, często motywowana dobrą wolą, przypomina działanie nadopiekuńczego rodzica, który chroniąc dziecko przed wszelkimi burzami tak naprawdę wyrządza mu krzywdę”.
Obecnie – zauważa jezuita – w zachodniej kulturze wierzymy w moc prawa spisanego. Tyle że doprowadziło to w Kościele do przyrostu legalizmu: zredukowano rolę sumienia do „pewnego rodzaju narzędzia, które ma rozpoznawać zewnętrzne prawo, słuchać autorytetów i wprowadzać je w życie, niezależnie od własnych pragnień, trudności, słabości i okoliczności życia”.
A przecież – podkreśla duchowny – „Wola Boża jest nam komunikowana także przez człowieczeństwo i życie”. Co więcej, „sumienie nie działa jedynie przez wyrzuty i nie wytyka nam błędów. Tak postrzega je legalizm i kościelny moralizm. Najpierw chodzi o czynienie dobra, a nie unikanie zła. W centrum moralności chrześcijańskiej nie leży grzech i skupienie na zagrożeniach, lecz praktykowanie miłości”.
„Chrześcijanin musi ruszyć głową, mieć styczność z faktami, stąpać po ziemi. […] Wolność wiąże się z możliwością zbłądzenia, ale prawdziwie wolny chrześcijanin nie siedzi z założonymi rękami, bo, nie daj Boże, się pogubi” – zaznacza o. Piórkowski.
Przeczytaj też: Sumienie. Autonomia, a nie dowolność
DJ
„Chrześcijanin musi ruszyć głową, mieć styczność z faktami, stąpać po ziemi…” Na początek należałoby określić czym jest sumienie i co ma wspólnego z ruszaniem głową. Jest pewien kłopot. Sumienie oględnie rzecz ujmując, jest systemem wartości i zasad wpojonych w nas i zakodowanych genetycznie, pozwalających funkcjonować społecznie. Nierozłącznym elementem jest wolna wola. Inaczej ruszanie własną głową i we współdziałaniu z naszym systemem moralnym w podejmowaniu życiowych decyzji. Sumienie i wolna wola to elementy szczególnie ważne dla religii, Kościoła. Oba mają być podporządkowane doktrynie. Im wcześniej rozpoczyna się indoktrynację, tym lepsze i trwalsze efekty się uzyskuje. Ostatnio pojawił się trend i nacisk na nowatorstwo, jednak nie rozumiem tego kierunku promowanego przez ludzi teologią się parających. Ruszanie głowa nie sprzyja religijnym praktykom, potwierdzają to statystyki. Tylko silnie sformatowane religijnie sumienie, pozwala na bezkrytyczne przyjmowanie niespójnych doktryn. Doktryna z definicji nie akceptuje kontestacji. Krytyczne myślenie jest tym co duchowi i polityczni magowie nie lubią najbardziej. Trend by godzić wiedzę naukową i jej odkrycia z doktryną religijną jest co najmniej dziwaczny.
Nie zgodzę się z tezą o zakodowaniu genetycznie sumienia. Normy są kulturowe, nie wrodzone.
Wojtek, w żadnej szkole nie uczą, że sumienie jest zapisane w kodzie genetycznym. Nie musisz się osobiście z tym nie zgadzać.