Zima 2024, nr 4

Zamów

Jeden przeciwko drugiemu – to niestety zasada, która obowiązuje w Ziemi Świętej

Demonstracja zwolenników Hamasu. Fot. Creative Commons

Nienawiść będzie napędzała przemoc. A ta ponownie zrodzi nienawiść. W takiej rzeczywistości żyjemy od lat. Żadne systemy bezpieczeństwa tego nie wytrzymają – mówi kard. Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy.

Wtorek, 17 października, został ogłoszony przez papieża Franciszka dniem modlitwy i postu o pokój w Ziemi Świętej. Wszystkich ludzi dobrej woli zachęca do tego także kard. Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy, który zaoferował oddać siebie w ręce Hamasu w zamian za przetrzymywanych zakładników. – Nie będzie to problemem, jeśli dzięki temu dzieci będą mogły się uwolnić i wrócić do domu. Z mojej strony jest taka gotowość – zadeklarował duchowny.

Piotr Dziubak: Wielu komentatorów powtarza, że przyczyny kolejnego konfliktu zbrojnego pomiędzy Palestyńczykami i Izraelem tkwią znacznie głębiej, niż nam się wydaje. Ksiądz Kardynał mieszka od wielu lat w Jerozolimie, ma więc wgląd w relacje palestyńsko-izraelskie.

Kard. Pierbattista Pizzaballa: To, czego jesteśmy teraz świadkami, jest wynikiem wielu niepowodzeń i – w tym, znacznie wcześniejszej – kompletnej delegitymizacji palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa przez Izrael. Jest też wiele innych przyczyn, które doprowadziły do tej sytuacji. Głównym problemem jest to, że kwestia palestyńska nie została nigdy rozwiązana w sposób, który oddawałby sprawiedliwość jej powadze. Dyskusje na jej temat zawsze przekładano na później albo wręcz, jak w ostatnim czasie, znaczenie tej sprawy było w ogóle negowane. To doprowadziło do obecnej sytuacji, czyli ataku ze strony Hamasu na Izrael, którego – żeby to jasno wybrzmiało – nie zamierzam usprawiedliwiać. 

Pokój jest możliwy tylko tam, gdzie istnieje minimum wzajemnego szacunku pomiędzy między dwoma stronami konfliktu

kard. Pierbattista Pizzaballa

Udostępnij tekst

Ten atak uprzytomnił chyba wszystkim, że nawet najbardziej nowoczesna broń i wyrafinowane systemy ostrzegania nie są gwarancją bezpieczeństwa.

– Jasno to teraz widzimy. Nie działa również mieszanie pojęć związanych z bezpieczeństwem i pokojem. Pokój jest możliwy tylko tam, gdzie istnieje minimum wzajemnego szacunku pomiędzy między dwoma stronami konfliktu. Skupienie się tylko na kwestiach bezpieczeństwa na wypadek ponownego odrodzenia konfliktu nie daje żadnych gwarancji pokoju. Wręcz przeciwnie. Coraz większy ocean nienawiści sprawia, że żadne systemy bezpieczeństwa nie wytrzymują.

Czy znów będziemy świadkami kolejnego pasma przemocy i cierpienia? Bojownicy Hamasu i Hezbollahu chcą zemścić się na Izraelu, a ten nie pozostanie im dłużny. Trudno zatrzymać ten mechanizm.

– Do tej pory wszystkie strony korzystały na Bliskim Wschodzie z rozniecania konfliktu – ten jest zarówno manifestacją siły jak i narzędziem politycznego dialogu. Jeden przeciwko drugiemu – to w tym regionie zasada, wszyscy tak postępowali. Ten system jednak upadł. Mówienie o pokoju jest w tym momencie nierealistyczne. Jakąś formę stabilności będzie można osiągnąć tylko wtedy, gdy podjęte zostaną działania polityczne, które uwzględnią racje obu stron.

Czy obecna sytuacja jest kompletną porażką tradycyjnej dyplomacji?

– Bez cienia wątpliwości. Świat dyplomacji od wielu już lat nie zajmuje się sprawami dotyczącymi Ziemi Świętej, kwestie izraelsko-palestyńskie znajdują się poza obiektywem.

Palestyńczycy podkreślają fakt, że od 1967 r. znajdują się pod okupacją izraelską, a ich dzieci nie wiedzą, co to wolność. Podkreślają, że cały świat wspiera Ukrainę, która cierpi z powodu ataku Rosji. A przecież nie wszyscy Palestyńczycy są członkami organizacji terrorystycznych. Dlaczego zatem świat nie chce zatrzymać się nad ich cierpieniem? 

– Jedną z przyczyn urazy, jaką Palestyńczycy żywią wobec Europy, a nawet wobec całego Zachodu, są zarzucane nam podwójne standardy. Palestyńczycy od siedmiu dekad oczekują odpowiedzi na pytania o ich przyszłość, perspektywy, ich niepodległość i wolność. Są tym już bardzo zmęczeni.

W Strefie Gazy mieszkają setki tysięcy ludzi, kobiet i dzieci, którzy nie mają nic wspólnego z Hamasem i innymi organizacjami terrorystycznymi. 

– Hamas nie jest przedstawicielem narodu palestyńskiego. To dla mnie zupełnie oczywiste.

Ale może to nie jest takie oczywiste dla wszystkich w Europie?

– Powtórzę: Hamas nie reprezentuje Palestyńczyków. Z całą jasnością muszę stwierdzić, że oblężenie Strefy Gazy oraz blokowanie dostaw żywności, wody i energii elektrycznej jest nie do zaakceptowania. 

Dzieci mieszkające w Strefie Gazy widząc śmierć swoich rówieśników, rodziców, dziadków będą nieść swoją krzywdę, uczucie nienawiści i chęć zemsty przez następne dziesięciolecia.

– To niestety błędne koło. Nienawiść będzie napędzała przemoc. A ta ponownie rodziła będzie nienawiść. W takiej rzeczywistości żyjemy od lat. Można to określić jako rodzące się po sobie cykle przemocy.

Jak wyjść poza logikę „oko za oko, ząb za ząb”?

– Przełamanie tego cyklu wydaje się teraz niemożliwe. A z całą pewnością żadna ze stron nawet nie myśli teraz o przebaczeniu.

Czy napięcie polityczne, jakie zapanowało w Izraelu przy okazji reform sądownictwa, które wdrażać rozpoczął prezydent Netanjahu, wpłynęło w jakiś sposób na obecną sytuację?

– Myślę, że operacja Hamasu była przygotowywana już od dawna. Bez wątpienia sytuacja w Izraelu, w tym wspomniane przez Pana napięcia społeczne, ułatwiły im przeprowadzenie ataku. Ale to nie było decydującym czynnikiem, prowadzącym do podjęcia tej decyzji. Atak był zaplanowany niezależnie od tego, co działo się w Izraelu.

Część izraelskich intelektualistów mówi, że doszliśmy do ściany. Że choć jako Izrael jesteśmy ofiarami przemocy, to również sami ją tworzymy.

– Zgadzam się z tym całkowicie. 

Miał Ksiądz Kardynał okazję rozmawiać z takimi ludźmi? Czy istnieją osoby, które szczerze chcą przerwać błędne koło przemocy?

– Istnieją. Spotykam się z nimi, ale to nie oni kształtują izraelską opinię publiczną. Gdyby tak było, nie znaleźlibyśmy się w sytuacji, z którą teraz przychodzi się nam mierzyć. Ale oczywiście warto utrzymywać z tymi osobami bliski kontakt.

W Strefie Gazy działa mała wspólnota katolicka. Jest tam dwóch księży: Argentyńczyk i Egipcjanin. Jak obecnie przedstawia się ich sytuacja?

– Jestem z nimi w ciągłym kontakcie. Dzięki nim wiemy, jak wygląda sytuacja w parafii i w samej Strefie Gazy. Dzięki Bogu są cali i zdrowi. Ale również bardzo zmęczeni. Parafia znajduje się w północnej części Strefy Gazy. Sytuacja tam jest niezwykle dramatyczna. Brakuje żywności. Miejmy nadzieję, że władze izraelskie pozwolą wkrótce na dostarczenie jedzenia i wody. Przypomnę, że woda do Strefy płynie z Izraela.

Obrazy ze Strefy Gazy, które widzimy w mediach, są przerażające.

– Z taką skalą ostrzału i bombardowań Strefy Gazy nie mieliśmy nigdy wcześniej do czynienia. Całe dzielnice zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Przejście graniczne z Egiptem jest ciągle zamknięte. 

Rozmawiał ksiądz Kardynał o tym z papieżem Franciszkiem?

– Cały czas jesteśmy w kontakcie ze Stolicą Apostolską.

Wesprzyj Więź

Hamas, który zaatakował 7 października Izrael i dopuścił się krwawych mordów na jego obywatelach,  uprowadził również ponad 200 zakładników i przetrzymuje ich na terenie Strefy Gazy. W wyniku ataku Hamasu na Izrael zginęło 1400 osób. Izrael w odwecie rozpoczął bombardowania Strefy Gazy, w których zginęło ponad 2800 Palestyńczyków. 

40 proc. mieszkańców Strefy Gazy ma mniej niż 18 lat, na jej terenach przebywa prawie 1400 dzieci. W czasie bombardowań zabito 7 dziennikarzy. Wojsko izraelskie nie dopuszcza do Strefy Gazy reporterów z zewnątrz. 

Przeczytaj również: Listy do mojego palestyńskiego sąsiada

Podziel się

4
Wiadomość

Pełna zgoda – problem wydzielenie Wolnej Palestyny trwa juz ponad SIEDEMDZIESIĄT lat. Gdyby został rozwiązany wtedy, kiedy trzeba było – mielibyśmy teraz kolejny etap pojednania, a nie kolejną rundę starć.
Pozdrawiam.