Byłbym ostrożny z używaniem określenia Bóg. To wielkie słowo. Wiem jednak, że to, co mam do przekazania w literaturze, nie przychodzi ode mnie – mówił kilka miesięcy temu norweski twórca.
Norweski pisarz i dramatopisarz Jon Fosse został dziś laureatem Literackiej Nagrody Nobla. Akademia Szwedzka doceniła go za „nowatorskie sztuki i prozę, które dają wyraz temu, co niewypowiadalne”.
Jon Fosse urodził się 29 września 1959 r. w Haugesund. Wychował się na zachodnim wybrzeżu Norwegii. Absolwent komparatystyki, studiował też filozofię.
Jest autorem powieści, poezji, esejów i sztuk teatralnych. Książki Fossego przetłumaczono na ponad 40 języków, w tym polski (w tym roku ArtRage wydało pierwsze dwa tomy jego opus magnum „Drugie imię. Septologia”) a dramaty wystawiono na ponad 120 scenach świata.
Tak kilka miesięcy temu mówił Michałowi Nogasiowi o swojej metodzie twórczej: „Wszystko odbywa się w ciszy. To trudne do wyjaśnienia komuś postronnemu. Siedzę i piszę, słyszę to dokładnie w momencie, w którym stawiam kolejne zdania. O niczym wówczas nie myślę, nie zastanawiam się nad tym, wydostają się ze mnie tysiące słów, których źródła nie znam. Oczywiście, że wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, skąd się to bierze. I jestem szczęśliwy, że nadal nie wiem”.
„Literatura nie powinna mieć nic wspólnego z wyrażaniem siebie. Literatura polega na ucieczce od siebie. I od rzeczywistości, której nie powinna kopiować” – zaznaczał.
Podkreślał też w tej rozmowie, że kiedyś był ateistą, teraz zaś jest chrześcijaninem. „Tym, co doprowadziło do zmiany, co całkowicie odmieniło moje życie i sprawiło, że uważam się za prawdziwego chrześcijanina, było właśnie pisanie. Dzięki niemu zacząłem rozumieć, co dzieje się, gdy tworzę, jak przebiega akt kreacji. I jak bardzo nie mam na niego wpływu” – mówił.
Jednocześnie zastrzegał: „Byłbym ostrożny z używaniem określenia Bóg. To wielkie słowo, potężne, definiowane na wiele sposobów. Wiem jednak, że to, co mam do przekazania w literaturze, nie przychodzi ode mnie. Zostało już gdzieś zapisane, ja mam to tylko podać dalej. Nadaje to procesowi pisania wymiar duchowy, ale nie jestem w stanie myśleć o tym inaczej. Zbyt wiele trudnych do wyjaśnienia rzeczy wydarza się przy okazji. Nie zamierzam być jednak bluźniercą i człowiekiem pysznym, nigdy nie powiedziałbym, że to, co piszę, pochodzi od Boga, ja zaś jestem kimś na kształt kaznodziei. Po prostu nie wiem, wolę wątpić, niż grzeszyć. Wolę też być częścią jakiejś wspólnoty duchowej, a nie wisieć w próżni”.
Fosse jest 120. laureatem Literackiej Nagrody Nobla i 103. nagrodzonym mężczyzną. Jest też pierwszym noblistą z literatury języka nynorsk, czyli mniejszościowej wersji pisanego norweskiego, używanego głównie w zachodniej Norwegii.
Przeczytaj też: Stawka większa niż Nobel
DJ