Zima 2024, nr 4

Zamów

Stanowimy świątynię, która nie potrzebuje murów, by zaistnieć

Kadr z filmu „Jezus z Montrealu”, reż. Denys Arcand, Francja, Kanada 1989. Fot. Materiały prasowe

Możemy i powinniśmy zobaczyć Ciało Chrystusa nie tam, gdzie celebruje się instytucję oraz trzyma ludzi w zależności, lecz tam, gdzie choćby kilkoro świadomych swej biedy przyswaja Dobrą Wiadomość o Łasce.

Wyjdźmy do Niego poza obóz, niosąc Jego niesławę (Hbr 13,13)
Dopełniam braki mąk Chrystusowych w mym ciele, dla Jego ciała, którym jest Gmina Zwołanych (Kol 1,24)

Gdy ci, co „wzięli klucze poznania Boga”, sami nie wydają się z nich korzystać i skutecznie zniechęcają innych do wiary (por. Łk 11,52), trzeba nam teologii schodzącej na poziom gruntu oraz pracy u podstaw. Potrzeba teologii uczniowskiej, co nie znaczy, że szkolnej. Przeciwnie. Szkolna postać teologii (ta z seminariów duchownych i lekcji religii) jest zbyt pewna siebie. Rzuca okrągłymi zdaniami, broniąc status quo. Z wysokości swej katedry nie wyczuwa problemów osób pozbawionych Pasterza (por. Mk 6, 34), niemogących dostrzec Chrystusa w tym, czym się stał nasz rzymski katolicyzm. A także osób czujących się drogą Kościoła tylko w sensie bycia deptanymi przez instytucję… 

Potrzebujemy teologii uczącej się Chrystusa jako sługi ocalenia (por. Flp 2,7-8), lekarza mających się źle (por. Mt 9,12), już obecnego w naszych trudnościach i zagubieniu (por. Mt 25,35-36.40). Refleksji dotykającej konkretu, brudnych stóp człowieczeństwa (por. J 13,5.14) oraz podstaw żywej nadziei (por. 1P 1,3). A dzięki temu pozwalającej „spracowanym i obciążonym” (por. Mt 11,28) odnajdywać się jako Ekklēsia, Gmina Zwołanych, w małych wspólnotach podstawowych.

Tak, możemy i powinniśmy zobaczyć Ciało Chrystusa nie tam, gdzie celebruje się instytucję oraz trzyma ludzi w zależności, lecz tam, gdzie choćby kilkoro świadomych swej biedy (por. Mt 11,5;18.20) przyswaja Dobrą Wiadomość o Łasce (por. Dz 20,24). Dzieląc ze sobą w takim gronie codzienność i chwile świętowania (jak chleb i wino) przeżywamy obecność Boga z nami i w nas. Nie jesteśmy zakładnikami siedzących na katedrze (por. Mt 23,2).

Znać Chrystusa to mieć już wszystko

Jakkolwiek brzmi to obrazoburczo dla świadomości ukształtowanej przez wspomnianą teologię szkolną, bycie chrześcijaninem nie jest tożsame z zależnością od dystrybutorów łaski. Nowe Przymierze nie polega na zastąpieniu jednych świątyń, kapłanów i ofiar innymi świątyniami, kapłanami i ofiarami. Nasz jedyny Arcykapłan (por. Hbr 7,22-27) – który notabene miał we własnej społeczności status laika, cieśli z prowincji (por. Mk 6,3) – żyje bezpośrednio w nas, a my w Nim (por. Ga 2,20; 2Kor 5,17). Każdy z nas i wszyscy razem stanowimy świątynię, która nie potrzebuje murów, by zaistnieć (por. Ef 2,21-22), a przy tym wszyscy razem jesteśmy „królewskim kapłaństwem” (por. 1P 2,9).

Jezus spoliczkowany na dworze arcykapłana pyta spokojnie: „Czemu Mnie bijesz?”. Uczennice i uczniowie Jezusa, policzkowani przez klerykalny system, nie muszą całować policzkującej ich ręki. Mamy prawo do prorockiej krytyki struktur, mechanizmów i osób

Marek Kita

Udostępnij tekst

Jedna jedyna ofiara naszego pojednania z Bogiem działa aktualnie w każdym momencie historii, nieograniczona czasem (por. Hbr 10,8-14), a podczas Eucharystii staje się tylko (i aż) obecna. Każdy udział w Wieczerzy Pańskiej (por. 1Kor 11,23-25) pozwala odświeżyć kontakt ze Źródłem (por. 1Kor 10,16), jednak ono i tak w nas bije (por. J 4,14).

Zatem być osobą wierzącą Bogu objawiającemu się w postaci Jezusa to mieć bezpośrednią, wewnętrzną relację z Ojcem będącym w ukryciu (por. Mt 6,6). To być duchowo złączonym z Chrystusem, od którego miłości nic nie jest w stanie nas odłączyć (por. Rz 8,35.37-39). Znać Chrystusa, czyli (zgodnie z biblijnym sensem tego wyrażenia) doświadczać wewnętrznie relacji z Nim, to przeżywać sytuację, w której „wszystko jest nasze, a my Chrystusowi, a Chrystus Boży” (por. 1 Kor 3,22-23).

Ciało – tak, reżim – nie

Odwoływanie się do tej bezpośredniości z Chrystusem oraz płynącej z niej wolności i podmiotowości wierzącego bywa jednak kontrowane przypomnieniem, że więź z Panem oznacza włączenie w Jego wspólnotowy organizm. Słyszymy, że skoro Chrystus ustanowił Kościół, to nie można być Chrystusowym bez podporządkowania kościelnym decydentom, których ustalenia i rozstrzygnięcia skutkują automatycznym zatwierdzeniem w niebie (por. Mt 16,19).

Zapomina się przy tym, że Jezus wykluczył autorytaryzm we wspólnocie swych uczniów (por. Mt 20,25-28), a w tekście Ewangelii zaraz po przyznaniu Piotrowi autorytetu związywania i rozwiązywania następuje ostra reprymenda pod jego adresem. Apostoł słyszy, że ma „przejść za Jezusa” (hypage opisō Mou, Mt 16,23), czyli wrócić do roli ucznia. Iść za Mistrzem, zamiast forsować swój sposób myślenia. Włodarz kluczy królestwa niebios został nazwany szatanem i przeszkodą (skandalon) dla Chrystusa.

Skoro Jezus nie chciał, żeby w Jego Gminie Zwołanych (Ekklēsia) ktokolwiek dominował (katakyrieuō) i używał władzy (katexousiazō), to nie może firmować systemu klerykalnego, sprowadzenia wiernych do roli poddanych kasty kapłańskiej. Wspólnotowy organizm, bazując na apostolskim fundamencie chrztu i nauczania drogi Jezusa (por. Mt 28,19-20), stanowi środowisko uczniowskiej samopomocy. Mamy jednego Nauczyciela i Mistrza (por. Mt 23,8.10), którego Duch działa w każdym, zapraszając do usługiwania sobie nawzajem jako dobrzy szafarze wielorakiej łaski Bożej (por. 1P 4,10).

Owszem, istnieją też posługi szczególne, przekazywane przez modlitwę z nałożeniem rąk (por. 2Tm 1,6). Ich wykonawcami są „serwisanci” wspólnego kapłaństwa – apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze i nauczyciele, mający wyposażać świętych do posługi (por. Ef 4,11-12). Nie widać jednak w Nowym Testamencie idei, żeby to serwisowanie uczniów-misjonarzy (jak nazywa wszystkich chrześcijan papież Franciszek) miała zmonopolizować w swych rękach grupa jednolicie wyposażonych księży, zbierających w sobie wszelkie charyzmaty nauczycielskie i przywódcze. Na tę ostatnią kwestię zwraca trafnie uwagę Józef Majewski w książce „Wiara w trudnych czasach”.

Nie, monarchiczno-feudalny model rządzenia społecznością wiary nie pochodzi z nadania Jezusa. Wprawdzie we wspólnotowym Ciele nie miało być anarchii (por. 1Tes 5,12), jednak nie miało też dochodzić do „gaszenia Ducha”, tłumienia charyzmatycznej aktywności (por. 1Tes 5,19-20). A gdy w pierwszym pokoleniu chrześcijan rozstrzygano problem aktualności prawa żydowskiego w odniesieniu do wiernych „z narodów”, to postanowienia (dogmata, Dz 16,4) podjęli apostołowie i starsi wraz z całą Ekklēsią. Zaczęli, jak wiadomo, od słów: „Spodobało się Duchowi Świętemu i nam…” (Dz 15,22-23.28).

Jeśli słyszymy ostrzeżenia przed demokratyzacją Kościoła, to warto dostrzec, że biblijnej synodalności bliżej do demokracji niż do teokracji typu klerykalnego. Od demokracji różni ją prymat słuchania nad mówieniem, rezygnacja z forsowania własnych tez i gotowość usłyszenia Ducha w intuicjach zarówno własnych, jak i cudzych.

Nie hierarchia, lecz więź pokoju

Przywykliśmy w rzymskokatolickim dyskursie do podkreślania hierarchiczności Kościoła jako cechy, którą nadał mu Chrystus. Tym, co stanowi w takim ujęciu ziarno prawdy, pozostaje fakt, że „nie zamieszania bogiem jest Bóg, ale pokoju” (1Kor 14,33). Pokój Boży w Ekklēsii, harmonia głosów i działań wyrażających rozlicznie wieloraką (polypoikilos) mądrość Bożą (Ef 3,10), potrzebuje posługi episkopoi – „superwizorów” i wymaga od wierzących uznawania przewodzących nam w Panu (por. 1Tes 5,12). Jednak z drugiej strony trzeba, by przewodzenie wspólnocie naprawdę odbywało się „w Panu” – w Duchu Chrystusa, w Jego stylu. Gdy tak nie jest, mamy prawo do krytyki. Byle również „w Panu”.

Czytamy, że apostoł Piotr nie uważał za niewłaściwe głosów domagających się od niego wyjaśnień w związku z wizytą u setnika Korneliusza. Powiernik kluczy królestwa spokojnie i po bratersku wytłumaczył się ze swoich decyzji (por. Dz 11,1-18). Z kolei apostoł-outsider Paweł niemal chwali się swą krytyką strategii Piotra w konflikcie o prawo żydowskie: „W twarz mu się sprzeciwiłem, bo zawinił” (Ga 2,11).

To nie „kapłan” ma władzę zmieniania chleba w Ciało Pańskie, tylko Pan swoimi słowami z Wieczernika konsekrował wszystkie hostie, wokół których zgromadzi się Jego społeczność

Marek Kita

Udostępnij tekst

Nie, Chrystus nie ustanowił w swej wspólnocie hierarchii – to raczej było stałą pokusą Jego uczniów, którzy w drodze dyskutowali, kto z nich jest największy (Mk 9,34). Tymczasem Jezus uczył bezpretensjonalnej pokory: „Kto jest większy? Spoczywający przy stole, czy usługujący? Czy nie spoczywający? A Ja jestem pośrodku was jako usługujący” (Łk 22,27). W Jego ustach to nie był slogan, mający przykryć panoszenie się w centrum. W Ewangeliach widzimy Go uciekającego przed „intronizacją” (por. J 6,15). A gdy przy pożegnalnym posiłku wstał od kolacji i odłożył szaty (J 13,4), był to wstęp nie tylko do mycia stóp leżącym na biesiadnych posłaniach uczniom, ale też do odarcia z szat przed egzekucją.

Nie, Jego królowanie nie jest z tego świata (por. J 18,36). Jeśli my, mali uzurpatorzy, lubimy dominować, to Pan panujących (por. Ap 19,16) kocha zniżać się i podnosić innych, intronizować własne stworzenia (por. Ap 3,21).

Dlatego wierność zamysłowi Pana co do Ekklēsii nie oznacza bycia poddanym instytucji, która lubi celebrować siebie samą. Nie oznacza też w żadnym razie anarchii, bo przecież uczenie się Chrystusa to przyswajanie mentalności kogoś, kto wie, że jest kochany i dlatego umie okazać „posłuszeństwo ufności” (hypakoē pisteōs, Rz 1,5). Ale uwaga: chodzi o posłuszeństwo Ojcu z nieba, ukrytemu w okazjach do praktykowania dobra (por. Ef 2,10). Chodzi o posłuszeństwo regule miłości, czyli afirmacji i oddania wobec bliźnich. Chodzi też oczywiście o lojalność wobec duchowej rodziny, w której jestem. Jednak nie o pozwalanie, by ktoś mną pomiatał, lecz o „staranie, by zachować jedność ducha w więzi pokoju” (por. Ef 4,3).

Asertywność i zdrowa współzależność

Zarówno pokora, jak i poczucie godności są w królestwie Bożym bezpretensjonalne. Nie musimy udowadniać innym swego znaczenia, ale też nie dajemy się upodlić. Jezus spoliczkowany na dworze arcykapłana pyta spokojnie: „Czemu Mnie bijesz?” (J 18,23). Uczennice i uczniowie Jezusa, policzkowani przez klerykalny system, nie muszą całować policzkującej ich ręki. Jako następcy proroków (por. Mt 5,12) mamy prawo do prorockiej krytyki struktur, mechanizmów i osób.

Więź z Chrystusem nie wymaga poddania się hierarchii, lecz współodczuwania z Ekklēsią. Uznania się za komórkę społecznego organizmu, w którym Bóg jest obecny ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich (Ef 4,6). Wymaga zgody na zdrową współzależność, bo w organizmie nie może oko powiedzieć ręce: «Nie potrzebuję ciebie», albo znów głowa stopom: «Nie potrzebuje was» (1 Kor 12,21). Jednak Mistrz naszej współzależności, choć chce udzielać się człowiekowi poprzez człowieka, nie jest uzależniony od samowoli szafarzy łaski. To prawda, że niektórych ustanowił pasterzami (por. Ef 4,11), opiekunami duchowego wzrostu sióstr i braci. Jednak Pismo uczy, że gdy pasterze sami siebie pasą, wtedy Bóg mówi: „Sam będę pasł moje owce” (por. Ez 34,2.9-16).

A więc nie jest tak, że nie potrzebujemy kościelnej więzi. Ale też nie jest tak, że ta więź ma nas dusić. Więź pokoju należy zachowywać, jednak z apostolskim zastrzeżeniem, że „jeśli to możliwe, o ile zależy od nas” (por. Rz 12,18). Nie można lekceważyć udzielania się Boga przez posługę wyznaczonych do tego osób, ale nie można też pozwolić im trwać w przekonaniu, że zawłaszczyli Bożego ducha. Nie dajmy się zwariować – to nie „kapłan” ma władzę zmieniania chleba w Ciało Pańskie, tylko Pan swoimi słowami z Wieczernika konsekrował wszystkie hostie, wokół których zgromadzi się Jego społeczność. Ten, kto przewodniczy Wieczerzy, ma upoważnienie, żeby o tym zaświadczyć.

Nie należy zrywać wspólnoty, ale możemy być zaproszeni do wyjścia za Chrystusem poza obóz (por. Hbr 13,13), na kościelny margines. Można wyłamywać się z systemu kościelnego, ale wciąż być w Ekklēsii, sięgać jej gruntu (łaski chrztu, zanurzenia w Chrystusie). Można pracować u podstaw bez arogancji rzekomych posiadaczy prawdy, bez butnego lekceważenia siedzących na katedrze (por. Mt 23,2).

Wesprzyj Więź

Poszukiwanie nowych ścieżek Ducha, dróg dorastania do Chrystusowej pełni (por. Ef 4,13) to ewangeliczna opozycja, szanująca więź, lecz umiejąca wychodzić poza schematy. To zmaganie się o Ciało Chrystusa w Jego Duchu, bez przemocy, lecz stanowczo.

Tekst ukazał się na stronie wiam.pl pod tytułem „Na poziomie gruntu”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Gdzie w Ewangelii Jezus mówi, żeby Jego uczniowie stworzyli system feudalnych zależności?

Podziel się

5
4
Wiadomość