Jesień 2024, nr 3

Zamów

Mateusz Filipowski OCD: Noc ducha nigdy nie pogrąża nas w całkowitej ciemności

Mateusz Filipowski

Taka jest natura „nocy ciemnej”: Bóg zabiera nam nasze podpórki – mechaniczne formy życia duchowego i to, do czego przywykliśmy – byśmy ostatecznie oparli się tylko na Nim – mówi karmelita o. Mateusz Filipowski w podcaście „Półprzewodnik po nocy ciemnej”.

Słuchaj też na SoundcloudYouTube i w popularnych aplikacjach podcastowych

„Noc ciemna” od pewnego czasu stanowi dla środowiska „Więzi” pojęcie porządkujące zbiorowe doświadczenie zagubienia katolików w trudnym czasie kryzysu instytucjonalnego Kościoła w Polsce. To jednocześnie kategoria, której korzenie sięgają do twórczości wielkich mistyków, pośród nich najważniejsze miejsce zajmuje św. Jan od Krzyża – twórca duchowości karmelitańskiej i wielki reformator epoki kontrreformacji.

Jak pisał o „nocy ciemnej” Zbigniew Nosowski: „Człowiek wierzący odczuwa wtedy wszechogarniającą ciemność, pustkę, a nawet opuszczenie przez Boga. Stan ten może jednak prowadzić do duchowego oczyszczenia, do uwolnienia od własnych iluzji religijnych. Ostatecznie zaś – do odkrycia, że w tym doświadczeniu Bóg był cały czas bliżej, niż się nam wydaje”.

W podcaście „Półprzewodnik po nocy ciemnej” na pytania Nosowskiego o to, co dziś może powiedzieć nam „noc ciemna” o kondycji naszej wiary oraz jak opisywali i przeżywali to doświadczenie wielcy mistycy, odpowiada o. Mateusz Filipowski OCD – zakonnik, karmelita, patrolog i były duszpasterz akademicki we Wrocławiu, obecnie pracujący w karmelitańskim domu rekolekcyjnym w Gorzędzieju nad Wisłą.

– Nawet jeśli jedna z naszych władz jest zanurzona w głębokiej ciemności, to Bóg zostawia nam zawsze jakiś prześwit, w którym możemy uchwycić Jego obecność. Świetnym przykładem jest Teresa z Lisieux, która weszła w głęboką noc wiary i nadziei, ale jako przewodniczka pozostała jej miłość. Tą ostatnią busolą w nocy ciemnej była miłość do drugiego człowieka – mówi karmelita.

– W nocy ciemnej potrzebujemy zwykłej bliskości, kogoś, kto jest towarzyszem drogi, ale nie mówi nam dokładnie, co mamy robić i nie oferuje duchowych dróg na skróty. Taki ktoś sam szedł już przez noc, jest o krok do przodu przed nami i jak przewodnik w górach widzi na półce skalnej niedostrzegany przez nas stopień – tłumaczy duszpasterz.

Z najnowszego podcastu „Półprzewodnik po nocy ciemnej” dowiecie się również, dlaczego św. Jan od Krzyża nie szukał nadzwyczajności, w jaki sposób Stary Testament może służyć za osobisty model przeżywania „nocy ciemnej”, i czy kolejne doświadczenia ciemności mogą być oswojone przez pamięć o tym, co przychodzi potem.

Wesprzyj Więź

Powstawanie podcastów „Więzi” można wesprzeć dobrowolną wpłatą na Patronite.pl/Więź.

Przeczytaj też: Jak iść przez noc ciemną Kościoła

KG

Podziel się

4
2
Wiadomość

Noc ciemna mistykow hiszpanskich, siostry Faustyny czy Matki Teresy stala sie zbiorowym doswiadczeniem zagubienia Polakow w czasie kryzysu Kosciola… no to nasz narod kolektywnie sie wzniosl na wyzyny swietosci, a teraz Pan Bog to zloto doswiadcza w ogniu…dobrze zrozumialem? No bo inaczej to byloby mieszanie pojec, metna teologiczna woda zaciemniajaca postac rzeczy.

Źle Pan zrozumiał. Albo raczej nie wie Pan, że w klasycznym opisie nocy ciemnej nie chodzi o doświadczenie elitarne. A na tych łamach metafora zbiorowej nocy ciemnej jest obecna od trzech lat.

Ja od trzech co najmniej lat przeżywam piękny słoneczny dzień :). A kiedy zapada noc wiem, wierzę, chcę wierzyć, że Bóg jest obok. Jest taka historia biblijna, o ważnym starotestamentowym bohaterze: szedł trudną górską drogą, przerażony i samotny, a kiedy doszedł, spotkał Boga, i żalił Mu się, że nie dotrzymał Bóg swojej obietnicy towarzyszenia. A Bóg odpowiada: kiedy ty szedłeś, ja byłem tuż za tobą, i cię ochraniałem. A kiedy oglądałeś się w trwodze za siebie, ja cały czas byłem tuż obok, przed tobą, i cię chroniłem. Bo Bóg nie opuszcza swojego ludu, bo jest wierny (…) (proszę o namiary: księga, rozdział, bo znowu zapomniałam gdzie). „Przez dobrą moc Twą Panie ochroniony przeżywać mogę każdy dzień i rok. Wiernością Twoją jestem pocieszony, wiem że mnie wiedzie Twej miłości wzrok (…). Prawdę mówiąc, to pojęcie ciemnej nocy Kościoła wydaje mi się dość heretyckie. Nie ma jej śladu chociażby w listach Pawła Apostoła. Jest radość, wiara, szczęście. Życzę więcej wiary w Boga, nie w wyobrażenie Boga czy rzeczy i idee wymyślone na temat Boga przez ludzi. https://www.youtube.com/watch?v=Jenb-gLKTXw

Czyli taki termin-parasol, moze to byc faza mistyczna swietego, zwatpienie w Boga przecietnego czlowieka, albo np jakis trudny okres w zyciu, bo np zdechl mi pies… Nie wiem, czy w wierszu sw Jana od Krzyza pojecie jest uzyte elitarnie, czy nie, natomiast w moim odczuciu kolektywizmu tam nie widac, raczej osobiste doswiadczenie. Co nie znaczy, ze jakies inne klasyczne teksty inaczej tego uzywaja, rozne metafory mozna robic. Dziekuje za wytlumaczenie.

Przesluchalem. Dziekuje. U mnie swego rodzaju „noc” zaczela sie wraz z niektorymi wypowiedziam papieza Franciszka. Swego rodzaju dekonstrukcja formy wiary, na ktorej sie opieralem. Przestalem postrzegac katolicyzm jako monolit. I stracilem komfort wiary. A jednoczesnie w tym chaosie, niejednoznacznosci, zagubieniu poczulem wieksza tesknote za Jezusem. O ile przez lata moja prywatna modlitwa byla glownie na brewiarzu, to przez ostatnie pare miesiecy odczuwam potrzebe zamkniecia sie w pokoju, wylaczenia swiatla i medytacji nad tajemnicami rozanca.