Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wrogość utopiona w przebaczeniu

Kadr z filmu „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, reż. Martin Scorsese, USA 1988. Fot. Materiały prasowe

Jezus okazuje się znakiem zanegowanym. Zderzył się boleśnie z negacją w momencie skazania Go na śmierć. Jednak właśnie wtedy odmówił odtrącenia odtrącających.

Spodobało się Bogu – który mnie wybrał od łona mej matki i powołał swą łaską – objawić swego Syna we mnie… (Ga 1,15-16) 
Żarliwa tęsknota stworzenia wygląda objawienia synów Bożych (Rz 8,19)

W chrześcijaństwie dajemy wiarę Objawieniu, które nie jest informacją, lecz Osobą. Używając sformułowania kanadyjskiego teologa, René Latourelle’a (1918-2017), można powiedzieć, że Objawienie to w gruncie rzeczy sam „Bóg – pośród nas – w Jezusie Chrystusie”. Innymi słowy, Objawienie w chrześcijańskim rozumieniu tego pojęcia stanowi nie Boski komunikat, lecz ofiarowanie nam komunii. To odsłonięcie (po grecku apokalypsis) głębokiej więzi łączącej nas z Autorem istnienia. To uszczęśliwiająca apokalipsa Tego, Który JEST z nami, ocalając i wprowadzając w łaskę bycia Jego domownikami (por. Wj 3,14-15;15,13).

Objawienie, które stanowi Chrystus, to jednoczesne odsłonięcie się Boga oraz odkrycie prawdy o człowieczeństwie każdej i każdego z nas. Tak, w intrygującym Cieśli z Galilei Stwórca dał nam zarówno „wybłysk swej chwały i odcisk swej istoty” (por. Hbr 1,3), jak i modelowego człowieka – „ostatecznego (eschatos) Adama” (por. 1Kor 15,45). Ponadto Chrystus okazuje się Boskim Logosem, czyli „zamysłem” i „sensem” rzeczywistości.

To nie tak, że świat sobie istniał, a potem nagle Bóg zechciał mu się objawić. Już samo stworzenie kosmosu było objawieniem, uwidocznieniem „wiecznej mocy i boskości” w tym, co powstało

Marek Kita

Udostępnij tekst

Grecki termin z prologu czwartej Ewangelii, tłumaczony zwykle jako „Słowo”, ma więcej znaczeń i gdyby chodziło tylko o Bożą wypowiedź, to można było użyć innego wyrazu (rhēma lub lexis). Tymczasem Chrystus jest wiernym świadkiem (por. Ap 1,5) i wręcz ucieleśnieniem odwiecznego zamysłu Boga w stosunku do nas i całego stworzenia (por. Ef 1,4-5.9-10).

Po co istniejemy

To nie było tak, że świat sobie istniał, a potem nagle Bóg zechciał mu się objawić. Owszem, świat ludzi – stworzony przez nas system funkcjonowania – wykazuje się dezorientacją i błędnie lokuje swe pragnienia. Istnieje „grzech świata”, jego zasadnicze chybianie celu (hamartia, por. J 1,29), rozmijanie się z własnym sensem. W tej sytuacji objawienie się Boga stanowi akcję ratunkową wobec naszego, tragicznego w skutkach, zagubienia. Jednak już samo stworzenie kosmosu było objawieniem, uwidocznieniem „wiecznej mocy i boskości” w tym, co powstało (por. Rz 1,20). 

Przy tym udzielane stworzeniu życie było od samego początku ogarnięte i rozświetlone przez Boski Sens (Logos), przemawiający do istot rozumnych (por. J 1,4). Tak, tlące się w nas mimo wszystko, choćby w mroku podświadomości, światełko nadziei na spełnienie to echo Sensu istnienia. A tym Sensem okazuje się ekspresja stwórczej Miłości, Bóg-Syn, Słowo (Logos) Boga. W doświadczeniu uczniów Jezusa odsłania się przywrócona ludziom za pośrednictwem Nazarejczyka właściwa forma ich egzystencji. Jest nią dosłownie On sam, Syn Człowieczy z nieba, żywy obraz Ojca. Starożytni chrześcijanie widzieli w Jezusie właśnie ten obraz Boży, na wzór którego zostaliśmy stworzeni (Rdz 1,27).

Stworzenie równa się włączeniu nas w bytowanie wiecznego vis-à-vis Źródła istnienia (nasz „Logos był wobec Boga”, pros ton Theon, J 1,1) Czytamy o Chrystusie, że wszystko zostało stworzone „w Nim” (w pełnej zależności od Niego), a następnie, że jesteśmy stworzeni „przez Niego” oraz dosłownie „w Niego” (eis Auton, Kol 1,16). Nasze istnienie to dar udziału w byciu Ukochanym przez Źródło miłości (por. Mk 1,11) – w oddychaniu Duchem relacji wiecznego Syna z wiecznym Ojcem (por. Ga 4,6).

W pełnej wolności i bezinteresownie Bóg nas „przewidział (…) i przeznaczył do uformowania na obraz swego Syna, by On był pierworodnym w licznym rodzeństwie” (Rz 8,29). Chrystus to podarowany każdemu z nas Bliźniak, a zarazem nasze miejsce w planie istnienia, nasze duchowe środowisko, kształtująca nas Forma. Dodajmy, że forma niebędąca sztampą. Nasz Wzór stanowi pełnię mądrości „rozlicznie wielorakiej” (polypoikilos, Ef 3,10). Warto też pamiętać, że choć mowa o formowaniu na obraz Syna, to w Chrystusowej pełni nie ma męskiego ani żeńskiego (Ga 3,28). Chrystus jest jeden, ale (by użyć wyrażenia Klemensa z Aleksandrii) polifoniczny.

Światło, które nie gaśnie

W sytuacji wspomnianego wyżej rozmijania się ludzkości z własnym Sensem, Bóg stawia Go nam na nowo przed oczami. Poniekąd zagradza Nim naszą drogę w przepaść: „Tak Bóg ukochał świat, że dał swojego Syna, jedynaka, żeby każdy wierzący w Niego nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Biblijna wiara-ufność (pistis) to poleganie na Chrystusie w całokształcie życia, otwarcie się na Niego jako uosobioną „moc i mądrość” (por. 1Kor 1,24), źródło inspiracji oraz energii. To przeżywanie Chrystusa, wzorca człowieczeństwa, w sobie samych oraz respektowanie Jego obecności w innych.

Oczywiście, zderzymy się przy tym z negacją Wzorca, zarówno we własnych odruchach (por. Rz 7,21), jak i w zachowaniach bliźnich. Chrystus okazuje się znakiem zanegowanym (sēmeion antilegomenon, Łk 2,34). Sam zderzył się boleśnie z tą negacją w momencie skazania Go na śmierć i ukrzyżowania. Jednak właśnie wtedy odmówił odtrącenia odtrącających: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co robią” (Łk 23,34a). Wrogość świata przebiła Mu serce i zginęła utopiona w przebaczeniu. To w tym sensie Jego krew stała się ceną pojednania, przemawiając mocniej niż krew Abla (por. Hbr 12,24) – to znaczy nie będąc oskarżeniem (por. Rdz 4,10), lecz ceną odmowy rewanżu. Zmasakrowane ciało Jezusa stanowi wyrok nie na grzeszników, lecz na grzech (por. Rz 8,3), bo świadczy o pokrewieństwie z nami na dobre i na złe: „Oto Człowiek” (J 19,5).

Tak, „jeśli jesteśmy niewierni, On wierny pozostaje, bo nie może się wyprzeć samego siebie” (2Tm 2,13). Nawet gdy czyjeś człowieczeństwo przybiera mroczną postać, pozostaje w nim świetlisty punkt, promyk Sensu. „Światło w ciemności świeci i ciemność go nie pochłonęła” (J 1,5). Jak to ujęła brytyjska mistyczka, Caryll Houselander (1901-1954), ktoś, kto uśmiercił w sobie Chrystusa, stanowi Jego grób – a więc miejsce potencjalnego zmartwychwstania…

Zapominać o sobie, żeby być sobą

Chrystus pozostaje zatem zarówno „Bogiem-z-nami”, jak i „ostatecznym Adamem”, ukrytą w nas nadzieją chwały. Uczenie się Go w teorii-kontemplacji i praktyce-miłości zmierza do tego, żeby „każdego człowieka okazać spełnionym (teleion) w Chrystusie” (Kol 1,28). Przy tym formowanie się Chrystusa w nas porównano w Piśmie do bolesnego porodu (por. Ga 4,19) – bo wchodzenie w komunię to wychodzenie z izolacji. Niezbędne jest przejście (po biblijnemu: pascha) od egzystencji rozmijającej się ze swym sensem (grzesznej) do życia sensownego (Chrystusowego). 

Oznacza to mistyczne umieranie, żeby zmartwychwstać. Trzeba stracić życie traktowane jak własność, żeby otworzyć się na życie będące darem większym, niż możemy pojąć – udziałem w radości naszego Pana (por. Mt 25,21), który kocha obdarowywać. Sam zanurzony w afirmacji i oddaniu swego Abba – dzieląc z Nim Ducha miłości – wyznał kiedyś uczniom: szczęśliwiej jest dawać niż przyjmować (Dz 20,35). Bytowanie Ojca, Syna i Ducha to ciągła wymiana daru z siebie, w której wzajemność gwarantuje każdej z Osób bezpieczeństwo.

Wesprzyj Więź

Tak więc odnajdywanie swej duszy zakorzenionej w Chrystusie (więc autentycznej) to gubienie duszy egoisty (por. Mt 10,39). Żeby przeżywać Sens (Logos), trzeba się pożegnać z życiem w absurdzie. Czytamy, że Chrystus „umarł za wszystkich, żeby ci żyjący już nie dla siebie żyli, lecz dla umarłego dla nich i obudzonego” (2Kor 5,15). Żyć dla Autora naszego życia (por. Dz 3,15), całkowicie nam oddanego i dzielącego się „życiem w obfitości” (por. J 10,10), to w gruncie rzeczy znaczy wreszcie się realizować…

Tekst ukazał się na stronie Wiam.pl pod tytułem „Objawienie Jego i nasze”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Kita: Gdzie w Ewangelii Jezus mówi, żeby Jego uczniowie stworzyli system feudalnych zależności?

Podziel się

16
4
Wiadomość

Redaktor portalu Więź.pl do tekstu teologa Marka Kity dobrał fotos ze słynnego filmu „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorsese, z roku 1988. Film nie trafił na ekrany kin w Polsce, dotarła tylko opinia o nim jako dziele bluźnierczym. Kompletne nieporozumienie! Scorsese środkami filmowymi (w pewnym sensie językiem poezji) ukazuje człowieczeństwo Jezusa, Jego dramat, rozczarowanie ludzkimi kalkulacjami co do zbawienia. Ten film bardzo by się przydał polskim katolikom, wyuczonym, że Jezus Chrystus jest Bogiem. Objawienie i sedno chrześcijaństwa brzmi inaczej: Jezus był Bogiem-człowiekiem, Synem Bożym i prawdziwym człowiekiem, i takim pozostaje także „teraz i na wieki”. To „przepastna tajemnica”, jak mawiał śp. ks. prof. Józef Krasiński…