To, że wybory będą wolne, nie oznacza, że będą uczciwe – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” prof. Antoni Dudek.
W „Tygodniku Powszechnym” ukazała się duża, okładkowa rozmowa Michała Okońskiego z Antonim Dudkiem, politologiem i historykiem, profesorem UKSW w Warszawie. Dotyczy stanu polskiego państwa przed wyborami i wyzwań, na przykład związanych z migracją.
„Każdy ekonomista powie, że nasza gospodarka nie zdoła się rozwijać, jeśli w perspektywie dekady nie zasilą jej ludzie zdolni do pracy – i to nie milion, ale trzy czy cztery miliony” – zwraca uwagę Dudek. Jego zdaniem „politycy powinni prowadzić poważną debatę na temat modelu polityki migracyjnej, i to w skali całej Unii. W krajach, z których przybywają migranci, powinno się otwierać regularne biura pracy i dobierać ludzi, których potrzebujemy. Np. takich, którzy mają już założone rodziny i poszukiwane u nas wykształcenie”.
W ocenie politologa po jesiennych wyborach „czekają nas dwa lata chaosu, który najpewniej zacznie się kończyć dopiero po wyborach prezydenckich. Najbardziej prawdopodobny rezultat wyborów parlamentarnych jest przecież taki, że w Sejmie nie będzie stabilnej większości. […] powstanie rząd mniejszościowy, dryfujący do kolejnego przesilenia. Na dziś się wydaje, że to będzie rząd PiS bez udziału Konfederacji, ale na jej łasce, choć wyobrażam sobie również rząd anty-PiS na łasce Konfederacji. Tylko że przy obecnym prezydencie i jego prawie weta będzie miał skrępowane ręce”.
„Nadal uważam, że mamy demokrację, tyle że nie jest to już demokracja liberalna. Nazywam nasz system demokracją narodową, idącą stopniowo w stronę autorytaryzmu, śladami Węgier czy Turcji” – podkreśla prof. Dudek.
Zauważa, że fakt, iż „wybory będą wolne, nie oznacza, że będą uczciwe”. „Po pierwsze, nie będą uczciwe, bo tzw. media publiczne będą tubą jednej partii. Po drugie, ta partia zastosuje całą gamę zachęt profrekwencyjnych, takich jak słynne wozy strażackie przed wyborami prezydenckimi. Po trzecie, liczba mandatów przypisana do poszczególnych okręgów pozostaje niezmieniona od dekady, co również sprzyja PiS, który ma ponadprzeciętne poparcie w wyludniających się okręgach nieobejmujących największych miast, gdzie z kolei wzrosła liczba mieszkańców. I po czwarte: odbędzie się to nieszczęsne referendum”.
Przeczytaj też: Przed wyborami Kościół powinien być z ludźmi
DJ
Cóż, liberalna demokracja powstała daleko stąd i do dziś jej import się nie powiódł. Jak w okresie międzywojennym, kiedy w naszej części Europy demokratyczne były tylko Czechy.
Tak, a naród czeski był tak liberalny, że sam sobie z własnej woli wybrał komunistów po wojnie;)
„Nadal uważam, że mamy demokrację, tyle że nie jest to już demokracja liberalna.”
Ładna jest ta liberalna demokracja którą mieliśmy. Wybory prezydenckie 1990, ludzie głosują przeciw Balcerowiczowi, ale ten zostaje w rządzie Bieleckiego. Wybory parlamentarne 1991 ludzie głosują przeciw Balcerowiczowi, ale powstaje rząd Olszewskiego, który w opinii Ryszarda Bugaja był autorem najbardziej „monetarystycznego” budżetu III RP (nie przeszkadzało to Gazecie Wyborczej rozdzierać szat nad „marnowanymi” reformami Balcerowicza). Wybory parlamentarne 1993, ludzie głosują na socjalny program SLD, a Balcerowicz trwa w osobie min.fin. G.Kołodki dla niepoznaki krytykującego poprzednika. Po wyborach w 1997 Balcerowicz wraca bez maski we własnej osobie, a po wyborach w 2001 odrzucających Balcerowicza rząd Leszka Millera wprowadza podatek liniowy dla najbogatszych. Po wyborach w 2005 przychodzi Balcerowicz w osobie Zyty Gilowskiej – nadwyżka budżetowa zamiast na cele socjalne zostaje przeznaczona na sfinansowanie dalszych obniżek podatków. Potem przychodzi Balcerowicz „pieniędzy nie ma i nie będzie” Rostowski. I dopiero wraz z końcem demokracji liberalnej w 2015 zgodnie z wolą większości odchodzi wreszcie Balcerowicz, też nie wiadomo na jak długo.
Panie Piotrze, a jak Pan ocenia demokrację socjalistyczną która była przed `90 ?
Dawno nikt nie napisał takiego peanu na cześć zdolności politycznych Balcerowicza. Jeśli ma takie zdolności za życia, to i po śmierci jego duch będzie pewnie wcielał się w kolejnych polityków. Balcerowicz wiecznie żywy!
Dla uściślenia – odejście Balcerowicza w 2015 wcale nie wynikało z woli większości – PiS zdobył 37,58% głosów, a partie „balcerowiczowskie” (w ocenie p.Ciompy) 44,37%. Samodzielną większość w sejmie PiS uzyskał w wyniku działania zasad ordynacji wyborczej. Frekwencja wyniosła 51% , pozostałym 15 milionom uprawnionych Balcerowicz był w każdym razie na tyle obojętny, że nie pobudził ich do oddania głosu.
Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że wybory w 2015 były bardziej uczciwe niż obecne. Wtedy mieliśmy TVP, Polsat, WP, interię sprzyjającą rządowi plus TVN i Gazetę Wyborczą ultra sprzyjające rządowi. Dzisiaj z tego grona odwróciła się tylko TVP no i może Polsat w pewnym stopniu jest mniej za obecną opozycją. Tak czy siak w mediach, które mają największe znaczenie dalej przeważają opcje liberalne. To co sprawia, że można o dzisiejszej sytuacji powiedzieć, że zmierza w kierunkach bardziej autorytarnych jest stosunek władz do sądownictwa i tak na prawdę chyba tylko to.