Jesień 2024, nr 3

Zamów

Po drugiej stronie drzwi, które nie dają się otworzyć. 80. rocznica śmierci Simone Weil

Simone Weil. Fot. Wikimedia Commons

Choć Weil nie stwierdza tego otwarcie, w znacznej mierze kontynuuje myśl Kanta, który wyznał: „Musiałem zawiesić wiedzę, aby zrobić miejsce dla wiary”. Dla Weil wiara oznacza podjęcie ryzyka i wyjście poza oswojony, twardy grunt rozumu.

24 sierpnia mija 80 lat od śmierci tej niezwykłej francuskiej myślicielki. Jak pisał o niej Thomas Merton, była „gnostyczką i katoliczką, Żydówką i albigensem, mediewistką i modernistką, racjonalistką i mistyczką, buntowniczką i świętą”. A co za tym idzie, postacią niewygodną i prowokacyjną zarówno dla postępowych komunistów, jak i tradycyjnych katolików, z którymi była związana.

W tym tekście nie będę próbował złożyć całościowego obrazu myśli Simone Weil z mozaiki różnych jej postaw i przekonań. Skupię się na wybranym wątku jej rozważań, który wydał mi się szczególnie interesujący. Dotyczy on kwestii prawdziwości religii oraz, pośrednio, dialogu międzyreligijnego.

Religia poza prawdą i fałszem

W wydanym pośmiertnie zbiorze uwag zatytułowanym „Świadomość nadprzyrodzona” Weil pisze: „Mówiąc, że religia katolicka jest prawdziwa, a inne fałszywe, wyrządza się krzywdę nie tylko innym tradycjom religijnym, ale i samej wierze katolickiej, stawiając ją na poziomie rzeczy, które mogą być potwierdzane albo zaprzeczane”.

Kwestie wiary wykraczają poza poziom prawdy i fałszu, poza proste stwierdzenia w rodzaju „skoro moja religia jest prawdziwa, to twoja jest fałszywa”

Bartosz Wesół

Udostępnij tekst

Słowa z pewnością prowokujące, ale jednocześnie niosące głębokie znaczenie. Aby je lepiej zrozumieć, należy najpierw przyjrzeć się temu, w jakim znaczeniu Weil używa tutaj pojęć „prawdziwość” oraz „poziom rzeczy, które mogą być stwierdzane albo zaprzeczane”.

Podpowiedź możemy znaleźć w innym miejscu, gdzie filozofka pisze o rozumie jako o „tej części nas samych, która stwierdza i zaprzecza, która wydaje sądy”. Zatem poziom stwierdzania i zaprzeczania – prawdy i fałszu – utożsamia Weil właśnie z poziomem rozumu.

Dalej należy zapytać, po pierwsze, w jakim sensie mówi tu Weil o rozumie, a po drugie: w jakiej relacji stawia go ona do wiary.

W moim przekonaniu – przynajmniej w tym kontekście – pojęcie rozumu dziedziczy Weil po tradycji oświeceniowej, wyostrzonej później przez pozytywizm, która ograniczała jego adekwatne użycie do świata empirycznego (czy też fizycznego, materialnego). W dużym uproszczeniu oświeceniowi empiryści, a po nich pozytywiści twierdzili, że wiedzę pewną (a zatem również znajomość, co jest prawdą, a co fałszem) możemy zdobywać jedynie za pośrednictwem zmysłów, które zapewniają nam bezpośredni kontakt z rzeczywistością.

Z tego punktu widzenia wszystko, co nadprzyrodzone, musi zostać usunięte poza dziedzinę rozumu – niejako z definicji nie należy przecież do świata poznawalnego zmysłami. Czy to oznacza jednak – jak chcieliby niektórzy oświeceniowi myśliciele – że jesteśmy zmuszeni, by uznać religię za nieracjonalny zabobon?

Kant, tajemnica i skok wiary

Dochodzimy tu do kwestii drugiej, czyli relacji rozumu i wiary. Choć Weil nie stwierdza tego otwarcie, w znacznej mierze kontynuuje tutaj myśl Immanuela Kanta. Pisał on w przedmowie do swojej „Krytyki czystego rozumu” (w której starał się możliwie najdokładniej określić granice rozumu): „Musiałem więc zawiesić wiedzę, aby zrobić miejsce dla wiary”. Szukając granic poznania, Kant próbował wykazać, że w kwestiach wiary sam rozum nie jest w stanie udzielać definitywnych odpowiedzi, musi wstrzymać się przed jednoznacznym stwierdzaniem i zaprzeczaniem.

Kwestie nadprzyrodzone nie są do rozstrzygnięcia na poziomie rozumu, nie posiadają dowodu prawdziwości bądź fałszywości. Dla samego rozumu pozostają one tajemnicą – czymś, co poza rozum wykracza, co jednak możemy przyjąć naszą wiarą. Ale, jak stwierdza Weil, nie wszystko, co poza rozum wykracza, zasługuje na miano prawdziwej tajemnicy.

Jej zdaniem: „O tajemnicy wolno mówić wtedy, kiedy najlogiczniejsze, najbardziej ścisłe posługiwanie się inteligencją prowadzi w ślepy zaułek, do sprzeczności, której nie sposób uniknąć. (…) pojęcie tajemnicy, niby dźwignia, przenosi myśl na drugą stronę tego ślepego zaułka, na drugą stronę tych drzwi, które się nie dają otworzyć, poza granice panowania rozumu, gdzieś wyżej”.

Przejście przez owe „drzwi, które się nie dają otworzyć” wymaga wiary, a co za tym idzie, podjęcia określonego ryzyka i wyjścia poza oswojony, twardy grunt rozumu. Co jednak istotne zarówno u Weil, jak i u Kanta to właśnie rozum pod te drzwi podprowadza. Mówiąc obrazowo: by w końcu przekroczyć granicę dziedziny panowania rozumu, należy przebyć długą drogę logicznej, rozumowej ścisłości, która do tej granicy prowadzi.

Czym innym jest prawda stwierdzeń w dziedzinie rozumu, a czym innym prawda najważniejszych twierdzeń wiary

Bartosz Wesół

Udostępnij tekst

Dziedzina rozumu równa się dziedzinie prawdy, wykroczenie poza rozum jest więc jednoznaczne z wyjściem poza prawdę i fałsz – w sferę paradoksów, a nawet sprzeczności. Dotyczy to: Chrystusa, który jest jednocześnie w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem; trójjedynego Boga czy słabości, która okazuje się źródłem siły.

Do tego momentu wszystko wygląda solidnie. Ale być może w niektórych Czytelnikach obudził się już głos wewnętrznego tomisty – obecnego chyba w każdym katoliku – który pyta: „zaraz, zaraz, czy Weil chce przez to wszystko powiedzieć, że wiara katolicka nie jest prawdziwa?”.

Najkrótsza odpowiedź brzmi: i tak, i nie (czego można by się spodziewać, znając sympatię tej filozofki do paradoksów i sprzeczności). Zanim jednak postaram się obronić Weil przed tym zarzutem, przyjrzyjmy się problemowi prawdziwości religii jako takiemu.

Jest to bowiem jedna z fundamentalnych kwestii międzyreligijnego dialogu. W dużym skrócie potencjalną trudność stanowią w nim punkty, w których twierdzenia różnych religii wzajemnie się wykluczają.

Dla przykładu: chrześcijanie wierzą, że Jezus Chrystus jest Bogiem, muzułmanie zaś, że Bogiem nie jest. Jeśli dalej chrześcijanin twierdzi, że jego religia jest prawdziwa (a co za tym idzie, prawdziwy jest dogmat stwierdzający boską naturę Chrystusa), zgodnie z elementarnymi zasadami logiki wychodzi na to, że muzułmanin, mówiąc, że Jezus nie jest Bogiem, stwierdza fałsz. A co za tym idzie, jego religia – potraktowana jako pewien system twierdzeń – jest fałszywa. Mówiąc oględnie, nie najlepszy to punkt wyjścia do dialogu.

W moim przekonaniu ciekawą odpowiedź na ten problem daje przytoczony na początku cytat autorstwa francuskiej myślicielki. Kwestie wiary – zarówno chrześcijańskiej, jak muzułmańskiej, czy jakiejkolwiek innej – wykraczają poza poziom prawdy i fałszu, poza proste stwierdzenia w rodzaju „skoro moja religia jest prawdziwa, to twoja jest fałszywa”. Dotyczą bowiem czegoś spoza dziedziny rozumu – czegoś transcendentnego.

Pozarozumowa prawdziwość

Z drugiej strony koncepcja Weil nie prowadzi wcale do radykalnego relatywizmu i stwierdzenia, że „każdy ma swoją prawdę”. Poza dziedzinę prawdy i fałszu wyłączone są jedynie kwestie mające status prawdziwej tajemnicy – które zostały rozpoznane przez rozum jako wykraczające poza jego możliwości, i które, by tak rzec, są godne kontemplacji.

Chrześcijanie i muzułmanie mogą prowadzić racjonalne dyskusje na rozmaite tematy z dziedziny nauki albo na przykład o tym, czy Jezus był postacią historyczną. Ten rodzaj dyskusji nie stosuje się jednak do dogmatów wiary – wyznawcy różnych religii nie przyjmują ich wyłącznie na podstawie rozumowych racji, należą one do innego porządku. „Dogmaty wiary nie są czymś, co można przyjąć jako twierdzenia. Są to rzeczy, na które trzeba patrzeć z pewnego dystansu, ze skupieniem, szacunkiem i miłością” – stwierdza francuska filozofka.

Prawdziwy, głęboki dialog międzyreligijny, który łączy poszukiwanie tego, co transcendentne, zaczyna się dopiero po wyjściu „poza granice panowania rozumu, gdzieś wyżej”

Bartosz Wesół

Udostępnij tekst

Co jednak z pytaniem tomisty? I dlaczego Weil stwierdza, że przyznanie prawdziwości religii katolickiej wyrządza jej krzywdę? Balansując na granicy sprzeczności – a wydaje się, że w przypadku prawdziwej tajemnicy inaczej się nie da – filozofka w innym miejscu stwierdza: „Wszystko, co uznaję za prawdziwe, jest mniej prawdziwe od tych rzeczy, których prawdziwości nie mogę pojąć, ale które kocham”.

W samej tej wypowiedzi kryje się paradoks, który jednak daje się rozwiązać, jeśli przyjąć pewną rozdzielność w kwestii prawdziwości między dziedzinami rozumu i wiary. Czym innym jest prawda stwierdzeń w dziedzinie rozumu, a czym innym prawda najważniejszych twierdzeń wiary.

Mówiąc, że jedna religia jest prawdziwa, a inne są fałszywe, sprowadza się to, co w nich transcendentne, do czegoś poznawalnego – o czym na poziomie rozumu można powiedzieć, że jest prawdziwe lub fałszywe. Podobnie jak można sprowadzić niepoznawalnego Boga do namacalnego bożka, gubiąc tym samym istotę tego, kim On jest, a na co – często w paradoksalny sposób – starają się naprowadzić dogmaty wiary.

Dialog szacunku

Nie powinniśmy prawdziwości dziedziny pozarozumowej sprowadzać do prawdziwości sądów rozumu. Mówimy przecież o prawdach wiary, które wyznawcy religii przyjmują pomimo ich wewnętrznych paradoksów i sprzeczności. Zdaniem Weil ich prawdziwość nie opiera się jednak na argumentach, dowodach i racjach, ale na przyjęciu wiarą pewnych teologicznych treści „ze skupieniem, szacunkiem i miłością”.

Wesprzyj Więź

Z tym szacunkiem, który według filozofki właściwy jest dla sfery pozarozumowej, możemy także patrzeć na twierdzenia innych religii. Każdy dialog, nie tylko międzyreligijny, opiera się bowiem na postawie radykalnego szacunku dla przekonań drugiej osoby. Partnerzy w dialogu nie muszą się zgadzać, ale powinni uczyć się rozmawiać i żyć ze sobą pomimo różnic w poglądach, przekonaniach, wierzeniach.

Ma to szczególnie duże znaczenie w przypadku przekonań takich jak religijne, które traktujemy jako najważniejsze i konstytutywne dla naszej tożsamości. Prawdziwy, głęboki dialog między wyznawcami różnych religii, których łączy poszukiwanie tego, co transcendentne, zaczyna się dopiero po wyjściu, jak przekonuje Simone Weil, „poza granice panowania rozumu, gdzieś wyżej”.

Przeczytaj też: Od wrogości do pojednania. Dialog międzyreligijny z perspektywy judaizmu

Podziel się

13
Wiadomość

Bartosz Wesół nie tylko dobrze rozumie niełatwą, na pozór pełną sprzeczności i paradoksów, myśl Simone Weil, racjonalistki i mistyczki, ale też moim zdaniem dobiera celnie klucz do zrozumienia jej głębokiego sensu i aktualności. Jej użyteczności w dzisiejszym dialogu chrześcijan z wyznawcami innych religii i niewierzącymi. Otóż niezwykle istotne jest w takim dialogu właściwe rozumienie terminu „prawda”. Weil rozumiała go w duchu oświeceniowym, a człowiek Zachodu wciąż tak ten termin pojmuje. Dlatego zamiast „prawdy wiary” wolałbym mówić „tajemnice wiary”. Bo dotyczą one rzeczywiści transcendentnej, są naukowo nieweryfikowalne. Doskonale to widać na przykładzie podstawowej tajemnicy naszej wiary, jaką jest zmartwychwstanie Jezusa. Nie da się tego wydarzenia pojąć ani wyjaśnić rozumowo. Dlatego upieranie się (np. Ratzinger/Benedykt), że Zmartwywstanie jest „faktem historycznym” jest mylące. Takim faktem jest wiara Apostołòw w zmartwychwstanie Jezusa, samo zaś Zmartwychwstanie jest Tajemnicą wiary, co najwyżej można powiedzieć: faktem trans-historycznym. To moja refleksja na marginesie fascynującej książki Eligiusza Piotrowskiego, którą właśnie pochłaniam. Wielkie dzięki, Bartosz Wesół.

Ktoś, kto nie zna Simone Weil na podstawie powyższego artykułu mógłby pomyśleć o niej jednowymiarowo (prawda, dialog, ekumenizm). Prawdopodobnie ten wymiar interesuje Autora i wszystko co napisał zgadza się z moją wiedzą o niej. Tak, prawda, dialog, ekumenizm to ją charakteryzują, ale daleko nie tylko. Np. nawet tradycyjny katolik mógłby znaleźć u niej perły, ale po takim artykule mógłby przedwcześnie zniechęcić się do szukania.