A może na końcu drogi czeka jednak bezsilny wobec ludzkiej wolności Bóg, którego jedyną wszechmocą jest objawienie swojego miłosierdzia? – mówi Sebastian Duda w rozmowie z Jakubem Morozem.
Podczas tegorocznej edycji festiwalu „Między wierszami” zorganizowanego przez Teatr Wierszalin w Supraślu Jakub Moroz poprowadził rozmowę z Sebastianem Dudą, teologiem, redaktorem „Więzi”. Jej punktem wyjścia był temat wyzwolenia (ostatnią premierą Wierszalina jest „Wyzwolenie” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Piotra Tomaszuka). W rozmowie podjęte zostały podstawowe wątki teologiczne tradycji judeochrześcijańskiej.
Za motyw przewodni posłużył temat zbawienia. To pojęcie, zdaniem Sebastiana Dudy, nie jest już we współczesnej zachodniej kulturze powszechnie zrozumiałe. – Przypisuje mu się zazwyczaj mgliste znaczenie „życia wiecznego”, które dla wielu niesie w sobie zanadto mitologiczne treści – twierdzi redaktor „Więzi”.
– Tymczasem zbawienie można postrzegać jako wychodzenie z niewoli duchowej – ze stanu radykalnego oddzielenia od Boga i spraw najbardziej znaczących w ludzkiej egzystencji, co Biblia określa mianem „grzechu” – wyjaśnia Duda. I dodaje: – W tej perspektywie należy przede wszystkim rozpatrywać starożytne motywy odkupienia, przebłagalnej ofiary i pojednania.
Według teologa „wyjście z niewoli niekoniecznie oznacza przejście do wolności zupełnie nieograniczonej prawdą. Wolność duchowa to być może przede wszystkim przylgnięcie do Boga. Jednak ludzie wolni często w imię własnych partykularnych, «wolnościowych» racji odrzucają to, co boskie”.
– Bóg postrzegany jest dziś bardzo często jako podstawowe zagrożenie dla ludzkiej wolności. Ten sam Bóg bezsilnie przygląda się człowiekowi, który nie tylko w swej wolnej decyzji może Go pokochać, lecz w tej samej wolności potrafi Go również odrzucać – zauważa Sebastian Duda.
I dodaje: – Ludzie coraz częściej przyjmują dziś taką odrzucającą wolność za pewnik wyznaczający ich tragiczny los. Czy jednak tragiczność człowieka musi zawsze wyrażać się bez Boga? A może na końcu drogi czeka jednak bezsilny wobec ludzkiej wolności Bóg, którego jedyną wszechmocą jest objawienie swojego miłosierdzia?
Zdaniem redaktora „Więzi” ludzie Zachodu coraz rzadziej odkrywają tę intuicję w kościelnych rytuałach (niektórzy łatwiej przyjmują perspektywę ateistyczną lub buddyjską perspektywę wyzwolenia z cierpienia). – Czy sztuka, a przede wszystkim teatr, zdolna jest je zastępować? – zastanawia się teolog. – Czy nie staje się ona obecnie podstawowym wehikułem dla człowieka kierującego się w swej tragiczności ku Bogu?
Rozmowę Jakuba Moroza z Sebastianem Dudą można obejrzeć i odsłuchać tutaj.
Przeczytaj też: Jestem trochę oldskulowy. Nie zrezygnowałbym ze słowa „Bóg”. Rozmowa z Iwanem Wyrypajewem
Wreszcie jest artykuł wypełniający pierwotną misję Więzi poszukiwania prawdy na pograniczu z niewiarą, pozwalający niewierzącym widzieć jak my możemy widzieć pewne sprawy, i nam zastanowić się nad naszymi płyciznami, które najwyraźniej widać w spotkaniu z drugą stroną. Zostałem zachęcony do odsłuchania, proszę o więcej takich spotkań. Ostatni akapit dotyczy mojego przeżycia, gdy wiele lat temu usłyszałem wypowiedź “obcego” mi ducha, to jest Kazimiery Szczuki (odtwarzam z pamięci), że “my (niektórzy) niewierzący czerpiemy te same przeżycia, które wy, wierzący czerpiecie z wiary, przeżywając literaturę”. To zdanie zatrzymało mnie i zaczęło we mnie “grać”. Nie wiemy, czy mówimy o tym samym, ale z ostrożności wobec drugiego człowieka lepiej nie wykluczać takiej możliwości. Wierzący powinien taką ostrożność zachować w nie mniejszym stopniu ze względu na Boga, jeżeli nie chce Bogu zamykać różnych sposobów dotarcia do nas. Dzięki,
“Czy sztuka, a przede wszystkim teatr, zdolna jest je zastępować? – zastanawia się teolog. – Czy nie staje się ona obecnie podstawowym wehikułem dla człowieka kierującego się w swej tragiczności ku Bogu?”
Ale czy teatr w ogóle jest dzisiaj przekazicielem czegokolwiek? Nie twierdzę, że jest to medium martwe, ale z pewnością nie jest już żadnym “podstawowym wehikułem”, może z wyjątkiem zajadłych teatromanów.
Literatura też już nie śpiewa “melodii ludzkiej egzystencji”, to raczej rozrywka lub źródło wiedzy. Obie rzeczy bardzo ważne, ale do przeżywania epifanii to jeszcze daleka droga.
“Czy jednak tragiczność człowieka musi zawsze wyrażać się bez Boga? A może na końcu drogi czeka jednak bezsilny wobec ludzkiej wolności Bóg, którego jedyną wszechmocą jest objawienie swojego miłosierdzia?”
Dość wstrząsający obraz: Bóg stworzył byt, który pomimo zachęt i różnych obiecanych fruktów – w końcu absolutnie Go się wyrzeka. Bóg zostaje samotny.
Co poszło nie tak?
“Nie twierdzę, że jest to medium martwe”. Ale właśnie tak powinno się twierdzić. Teatr został uśmiercony przez awangardę Grotowskiego, geniusza tej arcyzbrodni. “Rock is dead” Czy wiesz, kto tak powiedział i dlaczego?
Robert, na stwierdzenia uniwersalne nie powinno się patrzeć przez bańkę własnego podwórka.
A kiedy byleś na moim podwórku. że je znasz?
Z tego co wygooglałem, to co drugi rockman to mówi… 😉
https://ultimateclassicrock.com/rock-is-dead/
Ale rock jako erzatz religii? To już chyba wolę teatr.
Rock jak ersatz teatru? W żadnym wypadku.