Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bóg jest niepojęty. I jednocześnie bliski

Dariusz Piórkowski SJ. Fot. Aleteia.pl

Bóg oddalony od ludzi? A może wszystkim sterujący? Nie, Bóg chrześcijan nie jest ani jednym, ani drugim.

„Jestem, który jestem”
Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia

W wielu religiach starożytnych ludzie nadawali bogom imiona, czynili sobie ich różne podobizny. Biblia zaznacza, że Bóg się objawił, to znaczy sam powiedział ludziom, że jest i kim jest.

W rozmowie z Mojżeszem słyszymy o dwóch imionach Boga. Pierwsze: „Jestem” lub „Jestem, który jestem”. Imię, które jest czasownikiem, trwaniem, byciem. Musiało to brzmieć dziwnie zarówno w uszach Hebrajczyków, jak i faraona. Bóg jest tym, który nie ma przeszłości czy przyszłości, lecz jest teraz. Jak to możliwe, że ktoś nie ma początku, istnieje od zawsze, po prostu jest? Nasz rozum staje przed murem. Jako istoty skończone nie możemy sobie tego w żaden sposób wyobrazić, choć niektórzy zdają się twierdzić, że przed powstaniem świata była pustka. Nic nie było. To imię oznacza, że Bóg jest inny, niepoznawalny, poza naszymi kategoriami. Nie możemy Go w pełni poznać, nadać Mu jakiegokolwiek imienia.

Ale jest też drugie imię: „Jestem Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba”. To imię zostaje odniesione do ludzi, związane z nami, z historią. Nadal nie ma jakiegoś imienia jak Marduk, Baal, Re, Wisznu. To imię oznacza, że nieskończony, niepojęty, niepoznawalny Bóg sam wchodzi w relację z ludźmi, daje się poznać w działaniu, w historii. To Bóg, o którym możemy opowiedzieć na podstawie doświadczenia.

Coś podobnego zauważamy w Ewangelii według św. Jana. Jezus odwołuje się też do boskiego imienia, wprawdzie bardziej do Izajasza, ale „Ja jestem” jest tu bez żadnego określenia: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8, 28). I jeszcze: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM. Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego”. (J 8, 58-59)

Ale równocześnie Jezus mówi o sobie: „Ja jestem chlebem żywym, prawdą, drogą, życiem, dobrym pasterzem”, by podkreślić, kim jest w relacji do nas.

Musimy zachować to napięcie między niepoznawalnością Boga, Jego innością, a tym, co objawia nam o sobie w działaniu, w historii. Ten, który jest nieskończenie inny, daleki, niedostępny, sam staje się bliski, dostępny, działający, wchodzący w ludzki los i biedę.

Inaczej wpadamy w skrajności: albo Bóg totalnie niedostępny, nieinteresujący się ludźmi, Bóg deizmu albo – wiele osób wchodzi w to nieporozumienie – Bóg, który wszystkim steruje, który rozpisuje każdą rolę naszego życia, który wszystko ustala, podgląda, ustawia.

Wesprzyj Więź

Bóg nie jest poza naszym życiem i światem w sposób absolutny, ale też nie zlewa się z wszystkim, co na ziemi. Nie ingeruje w każdy szczegół życia i historii świata. Ciągle jeszcze pokutuje przekonanie, że Boga prosimy o to, by zesłał deszcz, a w innym miejscu na ziemi ludzie mogą prosić, by w końcu przestało padać. Trudno sobie wyobrażać Boga za konsoletą, gdzie w zależności od ludzkich potrzeb i modlitw jednym deszcze by zsyłał, a drugim chwilowo zakręcał kurki z nieba.

To zbyt prymitywne przedstawienie. Obecność Boga w tym świecie i naszym życiu naznaczona jest napięciem, którego nie usuniemy.

Przeczytaj też: Czy Boga trzeba się bać?

Podziel się

2
Wiadomość

Po autorze jednak oczekiwałem więcej, znacznie więcej.

„Jestem, który jestem” Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia.

Imię to Boga to ani „Jestem, który jestem”, ani „Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba”. Odnośnie pierwszej części odpowiedzi na pytanie Mojżesza, biblista Michał Piela (nie mylić z Noculem), uważa że Bóg tu odpowiada wymijająco. Dlatego różne przekłady oddają ten zwrot jako: „Będę który będę” czy „Okażę się kimkolwiek zechcę”. W drugiej części odpowiedzi zaś Bóg mówi Mojżeszowi, że właściwie to Mojżesz powinien go dobrze znać bo jest Bogiem jego przodków. Gdzie zatem jest imię? Imię pada w kolejnym wersecie Wyjścia 3:15. I w tej formie pojawia się w Biblii kilka tysięcy razy, a u autora ani razu…

https://www.youtube.com/watch?v=gMagLDoKmmM
Niemożliwość pożegnań. Tak.
Przymierza za przymierzami i dalej czasem lipa, co 🙂 Ze strony człowieka.
A Bóg wierny. Abraham kombinował, Izaak, a Jakub to już wybitnie.
Jestem Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba.
Mimo ich błędów – oni szli, pytali, a On był obok.
Można, rzecz jasna się obrazić i oskarżać Go.
Bucza i Hiob i tak dalej.
Nie tędy droga.
Zastanawiałam się czy napisać Panu- małyjanio – buziaczki – bo nie wiem jak to będzie odebrane na forum, tym forum 🙂
Ale jednak – i jak to było – nieustanne pozdrowienia.

Rozumiem, że tekst jest bardziej duszpasterski, niż biblistyczny, ale wypada mimo wszystko nie przeinaczać faktów.
Imię Boga Izraela nie było niczym unikalnym i nie budziło żadnego zdziwienia. Samo imię też nie jest czasownikiem. Jest tylko zbliżone do formy czasownika oznaczającego bycie, ale nie brzmi „jestem”. Wszyscy ówczesni bogowie mieli imiona będące tytułem. W przypadku Jahwe było to coś w stylu „Sprawiający istnienie”, analogicznie do innych imion ówczesnych bogów, np. „Cwałujący na obłokach”, będące imieniem Baala (i Jahwe).
W dodatku „jestem” jedynie kojarzyło się z brzmieniem imienia Boga, a nie oznaczało to samo. Jahwe normalnie miał imię, nawet nie jakieś wyjątkowe, jak wielu innych bogów tamtego okresu.

Pogubiłem się.

„Bóg jest niepojęty. I jednocześnie bliski.
Ten, który jest nieskończenie inny, daleki, niedostępny, sam staje się bliski, dostępny, działający, wchodzący w ludzki los i biedę.”

Jeżeli coś/ktoś jest „niepojęty”, to nie możemy przypisać mu żadnych pewnych atrybutów. Może ktoś tak anonimowy i niepewny być nam bliski?
To niezbyt logiczne. Albo, albo.
Zresztą Bóg biblijny, zwłaszcza ze ST: krwawy, mściwy i bezwzględny MOŻE być dla kogokolwiek bliski??? Po prostu „bliski”, to nie jest dobre słowo.

Nie „ingeruje w każdy szczegół życia”, ale „wchodzi w ludzki los i biedę”.
Co znaczy, że Bóg wchodzi w ludzki los? Skoro nie ingeruje „zbytnio”, to zostaje wyłącznie mu rola obserwatora. Nie do końca wygląda mi to na pogląd chrześcijański…
Autor proponuje stanąć pomiędzy tymi dwoma stanami, choć kompletnie nie mówi na jakiej podstawie tak sądzi. Bo sprawa z imieniem jakoś nie przekonuje. Wiele ludów pierwotnych, z panicznej obawy nie nadawało imienia np. niedźwiedziowi. To znak obaw i pokory człowieka, a nie jakiś cech danego podmiotu.

Jeżeli Bóg „nie zasiada za konsoletą” (z czym sam absolutnie się zgadzam), to wszystkie modlitwy są automatycznie bez sensu. Czy to jest oficjalna linia Kościoła? Wierni są gotowi na „przerwanie „światłowodowych, dwukierunkowych” połączeń z Bogiem, o których KK przez wieki zaręczał?

Podziwiam tupet ludzi, którzy wiedzą jaki On jest, co do nas mówi, czego oczekuje. Raz powiadają – proście a będzie wam dane. Potem, że wszystkie nasze włosy na głowie policzył i niczego nie wskóramy bez jego zgody. Albo byśmy sprawy w soje ręce brali i ziemie sobie poddaną czynili. Można by tak bez końca, kreatywność naszą tylko intelekt ogranicza. Jest niepojęty, a jednak potrafimy nawet przemocą narzucić innym swój pogląd na niego. Nie ma kościelnej uroczystości, by kaznodzieja nie obwieścił nam czego Bóg od nas oczekuje. Żadnemu do głowy by nie przyszło, że on nie potrzebuje pośrednika w objawieniu się maluczkim, jest wszak wszechmogący, nieprawdaż.