Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nowe ojcostwo ma być jak bycie matką

Fot. Juliane Liebermann / Unsplash

Obecnie trudniejsze w wychowaniu dzieci nie są wcale stałe obowiązki, jak zawiezienie do przedszkola, tylko dbanie o ich komfort emocjonalny – zauważenie, że dzieci są smutne, samotne, mają niską samoocenę.

Coraz więcej mówi się o dobrym, zaangażowanym rodzicielstwie. Większość z nas wie, czego oczekuje się od matek – mają być ciepłe, kochające, empatyczne. A czego oczekujemy od ojców? Czy mają być stereotypowo silni, skoncentrowani na dbaniu o byt rodziny, czy może powinni bardziej okazywać swoje emocje? A może muszą połączyć te role?

Żeby dobrze zrozumieć, jakie wyzwania stoją przed współczesnymi ojcami, warto uświadomić sobie, że w XX wieku zmieniło się pojmowanie rodzicielstwa. Jeszcze sto lat temu rozmawiając o rodzicielstwie, poruszaliśmy zupełnie inne problemy. Było ono wtedy łatwiejsze i mniej angażujące ze względu na to, że dominowały inne trendy.

Jaki powinien być ojciec?

Świat dzieci i rodziców był bardzo oddzielony. Rodzice mieli swoje sprawy, a dzieci swoje. Rodzice byli dość krytyczni wobec swoich pociech, np. zawstydzanie ich było uznawane za metodę wychowawczą. Zmiana nastąpiła m.in. dzięki psychologom i psychiatrom, którzy zaczęli prowadzić badania i edukować rodziców, mówiąc, że dzieci mają różne potrzeby, np. związane z bliskością emocjonalną, a nie tylko fizyczną. Odkrywanie potrzeb dzieci i zwrócenie na nie uwagi zapoczątkowało pojawianie się zupełnie nowych oczekiwań wobec rodzicielstwa.

Kobiety w naszym społeczeństwie od początku życia są przygotowywane do roli matki, opiekunki. Mimo zachodzących zmian społecznych ich pozycja nadal jest dobrze określona – zawsze były bliżej dzieci, wiele dla nich poświęcały, angażowały się w opiekę, spędzały z nimi czas, znały dobrze ich problemy i rozmawiały o nich.

Mężczyźni początkowo mniej kompetentni w opiece nad dzieckiem będą potrzebowali podpowiedzi od partnerki, co mają robić, ale także akceptacji swojego zagubienia

Konrad Piotrowski

Udostępnij tekst

A teraz zastanówmy się, jaki powinien być ojciec. Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie nie jest już tak prosta. Z jednej strony wciąż na obraz ojca oddziałuje mocny przekaz kulturowy, zgodnie z którym mężczyzna powinien być odpowiedzialny za stereotypowo męskie rzeczy – zapewnienie rodzinie bytu i bezpieczeństwa, ale z drugiej strony kobiety oczekują od mężczyzn też już innych postaw.

Kobiety się wyemancypowały i wcale nie pragną być jedynymi opiekunkami dzieci, chcą, żeby mężczyźni im w tym towarzyszyli. Natomiast mężczyźni byli wychowywani przez ojców, którzy w większości nie angażowali się w opiekę, więc nie mają naturalnego wzorca.

Dziewczynki są wychowywane i socjalizowane w społeczeństwie tak, że od zawsze uczą się opiekować innymi – kupujemy im lalki, przytulanki, małe kuchenki i uczymy je dużo o emocjach, a chłopców nie.

Ci chłopcy stają się potem mężczyznami, wchodzą w rolę ojca i nie wiedzą, co mają zrobić. Z jednej strony, kobiety i psychologowie mówią im, że powinni być blisko swoich dzieci, poświęcać im czas, angażować się – tak jak matka, bo inaczej będzie „nieojcowski”. Z drugiej strony, na mężczyznach nadal ciąży stereotyp przewodnika stada, który ma zadbać o bezpieczeństwo i spokój rodziny, bo inaczej będzie niemęski.

Wsparcie kobiety koniecznie potrzebne

Z powodu niejednoznaczności tej współczesnej roli ojca mężczyźni mogą czuć się zagubieni. Przejawia się to w wielu obszarach, np. trudniej jest im odpowiedzieć na pytanie: „jakim ojcem chcę być?”, czyli trudniej im zbudować swoją tożsamość jako rodzica.

Dlatego potrzebują dodatkowego wsparcia, zwłaszcza od kobiet. W psychologii mówi się o zjawisku gate opening, które oznacza, że droga od ojca do dziecka wiedzie przez matkę. Mężczyźni początkowo mniej kompetentni w opiece nad dziećmi będą potrzebowali podpowiedzi od partnerki, co mają robić, ale także akceptacji swojego zagubienia.

Bardzo ważne jest to, żeby kobiety wspierały ich zaangażowanie. Powinny również bardzo jasno określić, czego potrzebują od mężczyzn, bez żadnych niedopowiedzeń. Rodzice muszą razem ustalić, jakie dokładnie są oczekiwania obu stron oraz jak podzielą się obowiązkami.

Badania wskazują, że mężczyzna tym więcej czasu spędza z dzieckiem, im bardziej matce na tym zależy. To pokazuje, że w roli ojca rola matki jest niezbędna. Tym bardziej, że nowe ojcostwo jest trochę takim byciem matką. Od mężczyzn wymagamy zachowań stereotypowo kobiecych, np. rozmawiania o emocjach. To jest super, dla dzieci to jest bardzo dobre. Tylko mężczyzna musi się w tym odnaleźć.

Przemiana stereotypowego ojca w ojca wrażliwego bardzo dobrze wpływa na dzieci. Ludzie przychodzą na świat z mechanizmem przywiązania. Przywiązujemy się do naszych opiekunów, którzy zaspokoją nasze potrzeby i zapewniają nam przeżycie.

Badania pokazują, że im więcej takich bezpiecznych relacji dziecko posiada, tym lepiej funkcjonuje – fizycznie jest zdrowsze, mniej choruje, psychicznie jego mózg rozwija się lepiej, jest bardziej kompetentne emocjonalnie.

Jeśli tylko matka jest źródłem bezpieczeństwa i bliskości, a ojciec jest gdzieś z boku, to dziecko ma tylko jedną taką osobę. Jeśli miałoby dwie takie osoby, to byłoby o wiele lepiej – dla jego samopoczucia, a nawet zminimalizowania ryzyka psychopatologii w przyszłości.

Jeśli szukamy kierunku, w którym powinniśmy się zmieniać jako świat, to zdecydowanie powinniśmy podążać bardziej w stronę kobiecą niż męską

Konrad Piotrowski

Udostępnij tekst

Niestety badania wciąż pokazują, że w obszarze opieki nad dzieckiem nadal występuje duża nierównowaga. Obecnie trudniejsze w wychowaniu dzieci nie są wcale stałe obowiązki, jak zawiezienie do przedszkola czy zmiana pieluszki, tylko dbanie o ich komfort emocjonalny – zauważenie, że dzieci są smutne, samotne, mają niską samoocenę.

Pozwólmy chłopcom płakać

Coraz więcej mężczyzn chce być zaangażowanych w wychowywanie dzieci, mają taką potrzebę i to robią, ale wciąż jeszcze są tacy, którzy tego nie potrafią, nie chcą, wstydzą się, np. idąc na spacer z dzieckiem, widzą, że wokół jest więcej kobiet z dziećmi – i to ich zawstydza.

Rodzicielstwo jest bardzo stresujące i wymagające. Jeśli dwie osoby poświęcają temu uwagę, jest to na pewno duży zysk dla całej rodziny – a zwłaszcza dla kobiety, która jest mniej obciążona i zmęczona. W przeciwnym razie takie napięcie może prowadzić do konfliktów.

Badania pokazują, że kobiety są bardziej emocjonalne niż mężczyźni. Jeśli szukamy kierunku, w którym powinniśmy się zmieniać jako świat, to zdecydowanie powinniśmy podążać bardziej w stronę kobiecą niż męską.

Potrzebujemy dbać o siebie, opiekować się sobą nawzajem, więc to od mężczyzn wymagamy, żeby przejęli część cech uznawanych za kobiece. To jest dobra zmiana. W innym wypadku mężczyźni też ponoszą duże straty – nie rozmawiają o swoich problemach, mogą szukać rozładowania napięcia w alkoholu, czują wstyd za swoje słabości.

Wychowując chłopców, powinniśmy ich otwierać na opiekuńczość i emocjonalność. Mówmy im, że wolno im płakać, mogą być słabi, nie zawsze muszą być pewni siebie.

Przede wszystkim mężczyźni powinni zrozumieć, czemu ważne jest to, żeby nie zachowywali się jak stereotypowi ojcowie. Z badań wynika, że znacznie lepiej rozwijają się te dzieci, których ojcowie angażują się w ich wychowanie, również emocjonalne.

Jeżeli ojcom zależy na dobru dzieci, a jestem przekonany, że tak, to powinni zaakceptować, że to wymaga od nich odejścia od tradycyjnej roli. Ludzie generalnie kochają swoje dzieci i chcą być dla nich dobrzy, ale nie zawsze wiedzą, co „dobry” oznacza. Szukając odpowiedzi na to pytanie, sięgają do tego, co sami znają – własnego doświadczenia, opowieści, filmów i nie zawsze znajdują tam właściwe wzorce.

Ojcowie powinni więc zrozumieć, że bycie zaangażowanym jest ważne dla ich dzieci, ale także dla ich partnerek. Są badania, które pokazują, że jeśli ojciec zaangażuje się w wychowanie dziecka, to jest mniejsza szansa, że jego partnerka będzie miała depresję, że wypali się jako rodzic.

Wypalenie rodzicielskie, czyli jak być bohaterem we własnym domu

Niestety polskie kobiety należą do najbardziej wypalonych matek na świecie. Wypalenie rodzicielskie to syndrom, który objawia się ekstremalnym wyczerpaniem rodzicielstwem, poczuciem braku siły na bycie rodzicem, poczuciem, że jest się gorszym rodzicem i izolowaniem się od dzieci.

Wciąż nie wiemy, czemu w Polsce matki tak często doświadczają wypalenia. Przypuszcza się, że może to być wynikiem tego, że w Polsce jest bardzo ograniczony dostęp do wczesnodziecięcej opieki, czyli do żłobków i przedszkoli. Wtedy obciążenie opieką nad dziećmi dotyka głównie matek.

Polskie kobiety należą do najbardziej wypalonych matek na świecie, więc żeby być bohaterem, trzeba pomóc swojej partnerce, zadbać o dziecko, ugotować obiad. Dziś właśnie to jest męskie

Konrad Piotrowski

Udostępnij tekst

Być może chodzi też o niski dostęp do opieki psychologicznej i psychiatrycznej w naszym kraju. Jeśli te hipotezy są prawdziwe, tym bardziej oznacza to, że polscy ojcowie muszą się zaangażować i wspierać swoje partnerki. Jeszcze kilka lat temu w Polsce tylko 13 proc. dzieci do 3. roku życia było objętych wczesnodziecięcą opieką, w innych państwach europejskich ten odsetek jest kilka razy większy.

Nie dość, że kobiety mogą liczyć na niewielkie wsparcie państwa, to jeszcze stereotypy działają przeciwko nim. To jest właśnie moment na bycie „bohaterem w swoim domu” – kobiety są ekstremalnie zmęczone, więc żeby być bohaterem, trzeba pomóc swojej partnerce, zadbać o dziecko, ugotować obiad. Dziś właśnie to jest męskie.

Zaangażowanie ojca to po prostu naturalna forma dbania o jego rodzinę. Dlatego powinniśmy edukować rodziców. Pokazywać im, że ta zmiana jest dla nich ważna. Wszyscy na niej zyskują.

Wesprzyj Więź

Badania przywołane w artykule:
Czub, M., „Specyfika relacji dziecka z ojcem w pierwszych latach życia z perspektywy teorii przywiązania”, w: „Dziecko Krzywdzone. Teoria, badania, praktyka”, Vol 13, No 3/2014
Abramson, A., „The impact of parental burnout. Monitor on Psychology”, 52(7)/2021

Tekst pochodzi ze strony Centrum Prasowego i Spraw Publicznych Uniwersytetu SWPS. Tytuł i śródtytułu od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Miłość ojcowska nie stawia warunków

Podziel się

3
Wiadomość

Polecam książkę „Dziki ojciec” Szymon Grzelak.
Moc inicjacji. Tego nigdy nie zagubimy. Droga człowieka na tej ziemi to etapy.
Ważne, by je podkreślać i budować dobre stopnie.

Następnie.
Daleka jestem od takiego spojrzenia na rodzinę, które przebiło się nawet do pieśni kościelnej
„Lecz kiedy ojciec rozgniewany siecze,
Szczęśliwy kto się do matki uciecze.”

Ale jeśli ojciec ma być jak matka ( i tu włączam już złośliwość) to może postulujmy wychowanie dzieci przez dwie kochające się matki.
Zadowolimy tym postępową stronę. I co więcej, może w końcu zrealizujemy proroczy model z Seksmisji – skoro już w innym artykule o prorokach 😉

A tak poważniej.
Jako rodzice, czyli kobieta i mężczyzna, mamy cechy, które się nawzajem uzupełniają.
A i żeby nie było: Mężczyzna nie musi ratować księżniczki, a ona siedzieć na wieży.

Jeśli we wspólnej drodze nawzajem sobie pomagamy i jeśli to mądrze realizujemy, to również przekazujemy to dziecku. Ono widzi bardzo wiele, kiedy nic nie mówimy.
Obserwuje nasz związek.

Nie trzeba ani z mężczyzn robić rycerzy z mieczami, ani matek.
Sorry.
Oni wiedzą kim są. Warto każdemu dać przestrzeń. I być blisko. Taki paradoks.
Bo się zrobi inaczej pan Pulikowski à rebours.

„Ludzie generalnie kochają swoje dzieci i chcą być dla nich dobrzy, ale nie zawsze wiedzą, co „dobry” oznacza” Oczywiście są badania, które pokazują… Szkoda, że zabrakło odnośników do owych badań, chętnie bym się zaznajomił. Znam sporo kobiet „niepracujących”, jedno góra dwoje dzieci, zajmują się domem. Piorą, gotują, sprzątają, jako pierwsze oddają dzieci do żłobka, przedszkola, a ostatnie je odbierają. Są kompletnie wypalone, pralka wyprała, na lince nie rozwiesza, bo od czego suszarka. Zmywarka pozmywała, ale poukładać trzeba, na obiad dziś pizza zamówiona. Dzieciak co prawda gorączkował, ale dostał syropek i przyjęli w przedszkolu. Nie o wyrodnej matce, ani ojcu pisze, to samo życie. Nie wierzysz porozmawiaj z paniami opiekunkami ze żłobka. Dobrym rodzicem się jest albo nie, wynosi się to z domu, charakteru, relacji z partnerem, dzieckiem. Chłopaki inaczej się bawią w grupie inaczej dziewczynki, potem w dorosłym życiu dalej się tak dzieje. Owo mieszanie i wchodzenie w cudze byty, szkodzi głownie dzieciom. Być może to jedna z przyczyn depresji i samobójstw u dzieci. Wiem mam wypaczone poglądy. Było nas pięcioro, do tego kułacka gospodarka. Dużo dzieci to wiele rak do pracy, taka patologia wtedy była. Wszyscy wyszliśmy na ludzi, żadnych depresji, myśli samobójczych, rodziny własne najważniejsze więc koniec z końcem trzeba wiązać. Nasze dzieci jeszcze jako tako trzymają fason, ale następne pokolenia to już inna para kaloszy. Wczytują wie w te wszystkie poradniki wiec statystyki mamy jakie mamy.

@willac
Są takie felietony, które wracają, kiedy trzeba. Dobrym rodzicem się jest albo nie.
Z serdeczną dedykacją. Joanna Szczepkowska
„„Przy stole siedzieli:
Maja, lat dwadzieścia, studentka prawa (nerwowe mrużenie oczu), Marek, lat osiemnaście, maturzysta (blady, sińce pod oczami, mowa przyspieszona), ich ojciec, lat pięćdziesiąt, właściciel sklepu z warzywami (co pół minuty krótkie chrząknięcie), ich matka, lat czterdzieści osiem, świeżo upieczona masażystka ze specjalnością techniki tajskiej (trochę nieobecna pod wpływem ziółek), babcia, lat osiemdziesiąt sześć, i ja.
Tematem rozmowy były: depresja, anoreksja, bulimia, lordoza, bóle krzyża, spięcie mięśni karku, ciśnienie i bezsenność.Marek nie śpi już od zeszłego roku. Twierdzi, że jego organizm broni się w ten sposób przed snami. Markowi śnią się:
– minister edukacji jako Mussolini,– podwodna matura opanowana przez stado piranii,– matura jako publiczna egzekucja.Kiedy Marek udręczony bezsennością o piątej rano wlecze się z kuchni do swojego pokoju, mija na korytarzu matkę, która otrząsa się ze swoich snów.
Matce Marka śnią się:

– tekturowe budy, w których śpi rodzina,

– że mąż z siatką brukselki macha do niej ręką, mówiąc: „Jadę do Afryki pracować na czarno”,

– jej córka, którą skreślili z listy studentów za to, że czytała Harry’ego Pottera,

– ksiądz, który mówi: „Sorry, nie dam ci rozgrzeszenia, po co ci w tym wieku rozgrzeszenie?”.

Kiedy Marek z matką mijają się w korytarzu, przez szparę między drzwiami i podłogą widać smużkę niebieskosinego światła. To pokój Mai. Woli komputer od snów. Mai śnią się:

– odcięta głowa koleżanki ze studiów, której referat został wyżej oceniony,

– ona sama biczowana przez posłów za dwa kilo nadwagi,

– stragan staroci, gdzie wśród połamanych imbryczków leży jej dyplom z prawa,

– ona czyszcząca iglicę Pałacu Kultury,

– ślub z nagą dziekan wydziału.

Kiedy matka Mai wchodzi do kuchni, zagląda do lodówki i jak co noc stwierdza, że jest pusta. Jej mąż mówi, że nie jadłby po nocach, gdyby się nie budził, ale się budzi i wtedy czuje ssanie w żołądku. Mężowi śnią się:

– wielki wyścig psów – startuje w nim zamiast ich czternastoletniego wyżła Argo; deptany przez stado wilczurów czołga się do mety,

– spychacz, na którym siedzi George Bush i równa z ziemią jego sklep,

– on sam w staniku żony przyłapany przez jej przyjaciółkę; obie szepczą coś sobie do ucha i wyją ze śmiechu.Tylko babcia śpi każdej nocy. Ufnie, cicho, spokojnie. Teraz przy stole też niewiele mówi – słucha uważnie i z troską patrzy na podkrążone oczy rodziny. Stres. Mój Boże. Tu, na karku, mają mięśnie zbite jak kamienie. Niech pani dotknie syna. Ja nie wiedziałam, że tu może tak boleć. A wnuczka nie je. Dziubnie sałatę i pędzi do pokoju. A wnuk znowu jest tym…– Meteopatą, babciu.– O! Meteopatą. Choruje razem z pogodą. Takie czasy. Mój Boże.
– Babcia ma osiemdziesiąt sześć lat – mówi z dumą gospodarz domu – a pamięć jaka, a ile przeżyła, kawał historii…

Babcia przeżyła:

– pożar w fabryce ojca,

– śmierć brata we Lwowie,

– ucieczkę z bombardowanego pociągu,

– sześć godzin pod murem z podniesionymi rękami,

– Powstanie Warszawskie,

– obóz,

– proces i wyrok męża,

– napad pijanych synów sąsiada.

Babci śni się najczęściej, że płynie łódką po wielkim jeziorze.””

Joanna, ale wiesz, że problemy psychiczne Marka, Mai i ich rodziców to „wina” babci? Babcia śpi spokojnie, choć przeżyła bombardowanie i pożary, przez co uodporniła się na emocje. A potem tylko takie babcie jak ona wychowywały kolejne pokolenia, bo ci bardziej wrażliwi albo zginęli w wojnie z powodu swojej wrażliwości, albo potem ich wykończyła depresja, w okresie powojennym leczona wyłącznie alkoholem. W efekcie pokolenie ukształtowane przez wojnę stworzyło kolejne pokolenie emocjonalnych kalek, a to pokolenie kolejne. W związku z tym zamiast romantyzować postawę babć, których „byle co nie rusza” należy przerwać tę „pokoleniową klątwę”.

Wojtek, co wy z tymi babciami macie?
Ciekawe.
Najpierw karol mnie częstuje komentarzem (dawno temu), że chrzci się dalej dzieci w miasteczku Wilanów ( bo babcia), następnie niedawno Adam2 o ostrej babci pisze (filifionka), równie dobrze podobne słowa pewnie i Adam bez dwójki by napisał, podobnie pisze o kościele i wierze… a teraz Ty, Wojtek.
Klonujecie się czy co? 😉

Nie musimy się „klonować”, doświadczenie „ostrej” babci jest powszechne w społeczeństwie. Nie ma co się za bardzo dziwić, wojna tak ukształtowała te kobiety.

Któż nie jest wolny od koszmarów. Na szczęście o snach zapominam już w łazience rano, nie wszystkie jednak. Jakiś czas temu zapamiętałem. Ciągnąłem w jakiejś uprzęży na lince mój samochód. Przejeżdżał patrol policji, zatrzymał się i pytają co z pana samochodzikiem, może pomóc. Oszczędzam paliwo, odpowiadam. Mój najstraszniejszy koszmar jest z czasów upadku komuny. Wtedy w osiedlowym BSO rozdawali zupki kuroniówki dla bezrobotnych. Ja w tej kolejce stałem. A jak już przy babciach jesteśmy, to moja była j…. , znaczy nie lubiłem jej. Gotowała fatalnie, a jak nie smakowało musiałem odmawiać pacierz. Wakacje u niej były koszmarem. Zazdrościłem, już jako dorosły chłop mojej żonie. Miała wspaniałych dziadków, jej dziadek od mamy do dziś, choć od prawie pół wieku nie żyje, jest jej idolem.

@willac Kiedyś były czasy, a teraz nie ma czasów, tak? Jakieś takie pomieszanie z poplątaniem widzę w tym komentarzu. Kiedyś wymagania w stosunku do rodziców były inne, dziś są inne, moim zdaniem znacznie zdrowsze dla wszystkich.

A artykuł bardzo ciekawy, choć dla mnie osobiście nieszczególnie odkrywczy. Mogę do niego dorzucić anegdotkę, że w przychodni lekarki i pielęgniarki patrzyły na mnie jakbym się na nie wiem jakie bohaterstwo porwał. A ja, kurka, po prostu z dzieckiem na szczepienie przyszedłem, co w tym dziwnego?

Jak było kiedyś nie każdy chce pamiętać, dlatego często idealizuje. Dziś jest inaczej, bo wedle dzisiejszych standardów wtedy wychowywaliśmy się w patologii. O tym jest nawiasem mówiąc artykuł. Co do roli ojca, a widzę to po moich synach, nie maja problemów z gotowaniem, praniem, odkurzaniem czy czyszczeniem w domu okien. Ich żony pracują, tak jak ich matka pracowała, wiec siłą rzeczy, kto pierwszy był w domu ten gotował obiad. Gdy dzieci już ogarniały temat, też się włączały. Pewne rzeczy stają się normalne, nie w związku z wysłuchaniem, przeczytaniem dobrych rad specjalistów a dlatego, że zwyczajnie normalnie się do nich podchodzi. Często znajomi bulwersowali się, że dzieci zwracają się do mnie i mamy per „ty”, dla nas było to i jest całkowicie normalne. Co do lekarskich wizyt gdy pierworodny w towarzystwie babci i żony odwiedził przychodnię, na okoliczność bilansu 2 latka chyba, zrobił taką porutę, że wszystkich postawił na nogi. Wizyta była do powtórki za tydzień, tym razem w moim towarzystwie. Przeprosił pielęgniarki i lekarkę, ta zbadała i po kłopocie. Nikt niczemu się nie dziwił.

Bardzo wartościowy tekst. Warto pokazać go tym, co straszą „ideologią gender”, bo dokładnie na tym ów gender polega. Rezygnacja z ról wpisanych w „płeć kulturową” wychodzi zawsze na dobre.

Fajnie, że się tu w trójkę zgadzamy. Może spróbuj przekonać @willaca z tymi jego księżowskimi poglądami, co czasem płakać się chce. Ja nie wiem kto to jest, sympatycznie pisze, tylko tak obok rzeczywistości.

@ Kinga, ważne, aby było miejsce dla różnych poglądów. Mnie swego czasu niesamowicie zaimponował Wolter (tzn. wówczas gdy ja się o tym dowiedziałem, a nie gdy on to powiedział): „nie zgadzam się z tobą, ale oddałbym życie, abyś mógł głosić swoje poglądy”. Ponoć ten cytat został upiększony przez potomnych, ale treść jest imponująca. Rzecz jasna, w granicach rozsądku. Tak czy inaczej, gdy ktoś mówi coś zupełnie odmiennego niż ja, to uważam, że powinna istnieć neutralna przestrzeń, gdzie obie opinie będą pokojowo współegzystować. Francuzi świetnie to rozumieją, my dużo gorszej. Powiedziawszy to wszystko, dodam, że kto wie, być może warto zwrócić baczniejszą uwagę na wypowiedzi willaca i wejść w jakąś polemikę z nim. Nie wykluczam, że to zrobię, ale bez stawiania sobie za cel przekonania go.

„…ale bez stawiania sobie za cel przekonania go” masz bardzo dobre podejście. Szkoda tylko, że praktykujący modlitwy o uwolnienie zamiast tego raczej bliżsi są zasady „my wierzący uzdrowimy was źle wierzących według swojego upodobania”. Świetny podcast Nosowskiego z Wojdą, posłuchaj jeśli masz czas, a może już słuchałeś.

Jestem mało kościółkowy ale ponoć placki ziemniaczane i jajecznice robię najlepsze na świecie. Oczywiście w moim świecie. Z tym tkwieniem w rzeczywistości jest tak, że każdy tkwi w swojej. Trochę mnie to irytuje, ale pokolenie moich dzieci w rodzinie to w większości nauczyciele pedagodzy. O żeńskiej części piszę. Rzadko się zdarzają imprezy by za stołem nie siedziało tak z pięć nauczycielek. Często dominują dysputy. Dzięki nim wiem, że jestem gdzieś obok rzeczywistości. Te historie o „madkach” nieobecnych ojcach wypompowanych wypalonych emocjonalnie, to od nich.

@ Kinga, wybacz – dyskusji z willakiem mówię „pas”. Jest zbyt skoncentrowany na sobie i swoich doświadczeniach. Mnie to nie ciekawi, nie mam więc motywacji, by do niego zagadać. Nie wiedziałbym, o czym.

Przyznam, że osobiście obawiam się niechcianej konsekwensji tych, całkiem zresztą słusznych, postulatów. Bardzo mocno podnosimy wymagania dla rodzica. Oj, bardzo. Z dziecka, które ma wiele praw nagle 'pstryk’ i człowiek ma zostac rodzicem, który musi, musi i musi. Dla wielu to nie do przejścia. Może by warto troche odpuścic ?

Nie chodzi o to, żeby musiał – powinien chcieć. W dawnych czasach mojego dzieciństwa mój Ojciec chciał spędzać ze mną czas. Zabierał mnie na łąki (zeby zobaczyć, czy trawę już trzeba kosić), do stajni i do obory. Siadał przy mnie przed zaśnięciem i opowiadał różne historie. Wymagał sporo, ale zawsze we mnie wierzył – dużo się do niego nauczyłam.

Obserwuję młodych ojców z wielkiego miasta, posiadaczy wyższego wykształcenia i w tej grupie widzę bardzo świadome i odpowiedzialne ojcostwo, oparte na równym podziale obowiązków między matką i ojcem, bez różnicowania na obowiązki męskie i kobiece. Takie rodziny znakomicie funkcjonują, a dzieci rozwijają się harmonijnie w poczuciu bezpieczeństwa i akceptacji. To oczywiście bardzo subiektywna obserwacja, oparta na wąskiej grupie znajomych mi osób. Ale mam nadzieję, że w takim właśnie kierunku ojcostwo będzie ewoluować