Zima 2024, nr 4

Zamów

Ks. Andrzej Gałka. Przyjaciel niewidomych na ciele i duszy

Ks. Andrzej Gałka podczas Mszy św. 15 czerwca 2023 r. odprawianiej w warszawskim kościele św. Marcina z okazji 50-lecia kapłaństwa ks. Gałki. Fot. Michał Buczek

Jesteś człowiekiem na wskroś apostolskim, człowiekiem, który całym sobą daje świadectwo, że spotkał i pokochał Boga – mówił Jakub Kiersnowski podczas niedzielnej Mszy św. z okazji jubileuszu 50-lecia kapłaństwa ks. Andrzeja Gałki.

Wystąpienie Jakuba Kiersnowskiego, prezesa warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, wygłoszone 25 czerwca 2023 r. w kościele św. Marcina w Warszawie z okazji 50-lecia kapłaństwa ks. Andrzeja Gałki, rektora tamtejszej świątyni i duszpasterza KIK-u:

Kochany Andrzeju!

Pięćdziesiąt lat temu, 24 czerwca 1973 roku, otrzymałeś święcenia prezbiteratu i w sztafecie pokoleń rozpoczęła się twoja służba Bogu, ludziom i Kościołowi. Na początku tej drogi usłyszałeś od swojego biskupa, dziś błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego m.in. takie słowa:

„Najmilsi kapłani, ja, wasz biskup, proszę was, nie idźcie za manią udawania ludzi świeckich, kawalerów, cywilów, bo ich jest dosyć. Wy bądźcie kapłanami! Obleczeni w szatę duchowną dawajcie świadectwo wiary. Niech was ludzie widzą, bo są spragnieni tego widoku. Zdobywajcie się na tę ofiarę, jeśli to może być ofiara, czyńcie ją, abyście byli wyrazistymi, jasnymi, ażeby nikt nie miał wątpliwości, kim jesteście, kto idzie, kto przyszedł.

Jeżeli będziecie w prawdzie, jeżeli będziecie mieli postawę służby, jeżeli będziecie wyraziści, gotowi wyznawać Chrystusa na każdym miejscu, oddacie ogromną przysługę ludziom wątpiącym, kolebiącym się na dwie strony, chwiejnym, zabłąkanym. Ktoś musi ich podtrzymać, ktoś musi wzmocnić ich wiarę, obudzić nadzieję, nauczyć miłości, służby braterskiej, ofiary, wyrzeczenia się siebie, zapomnienia o sobie. To są niezwykle aktualne cnoty społeczne, na które jest wielkie zapotrzebowanie współczesnego świata. Takimi bądźcie, a wszystko inne, czym mogą was kusić, odrzućcie jako śmieć, nie mający znaczenia dla waszego posłannictwa”.

Jesteśmy ci wdzięczni za czułość, wrażliwość i uważność, których doświadczamy z twojej strony podczas sakramentu pojednania

Jakub Kiersnowski

Udostępnij tekst

Wszyscy jak tu jesteśmy, jesteśmy naocznymi świadkami i uczestnikami, twojej drogi tak właśnie wytyczonym szlakiem! Jest rzeczą po ludzku niemożliwą, aby przez pięćdziesiąt lat, każdego dnia, każdej godziny być wiernym swojemu powołaniu. Ty, kochany Andrzeju, jesteś jednak wiarygodnym i autentycznym świadkiem, który unaocznia nam, że kiedy zaufa się Bogu, można z pełnym oddaniem realizować swoje powołanie w każdej sekundzie życia.

W tym miejscu byłoby wskazane móc wymienić wszelkie dobro jakie w każdej sekundzie twojej kapłańskiej posługi płynie od ciebie i przez ciebie, zajęłoby to jednak następne pięćdziesiąt lat. Dlatego podjęliśmy się nie lada wyzwania: opowiedzenia o twoim powołaniu, o dobru, które czynisz, w pięciu krótkich aktach, złożonych z myśli, które najdobitniej wybrzmiewają w sercach członków twojej świętomarcińskiej owczarni:

Duszpasterz każdej z tysięcy owiec

„Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają” (J 10, 14)

Kochany Andrzeju, jesteśmy Ci ogromnie wdzięczni za duszpasterzowanie naszej świętomarcińskiej owczarni. Dziękujemy, że przy tobie każda i każdy z nas czuje się bezpiecznie i ma poczucie twojej wielkiej osobistej uważności. To za twoją sprawą, wszyscy razem tworzymy wspaniałą wspólnotę.

Dziękujemy Ci, że jesteś duszpasterzem, który daje swoim owcom przestrzeń, gdzie każda i każdy z nas może paść się na różnych niwach i przy różnych wodach, a kiedy widzisz, że błądzimy, wytrwale nas szukasz i pomagasz prostować ścieżki do Boga.

Jest naszą wielką radością, że masz nas wszystkich nie tylko na oku, ale i w sercu, i w modlitwie. A kiedy przychodzi odpowiedni czas, zapraszasz każdą i każdego z nas do jednej owczarni, do domu, którym jest ten kościół św. Marcina, abyśmy opierając się na Eucharysti, wspólnej modlitwie budowali i umacniali naszą świętomarcińską wspólnotę.

Dziękujemy Ci za tę owczarnię, w której mamy przywilej być kochanymi przez ciebie owcami. Wiedz, że my, owce i barany kochamy naszego pasterza!

Czuły spowiednik

„Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 19–23).

Kochany Andrzeju, wiemy, że posługa przy sakramencie pokuty i pojednania jest dla ciebie jednym z filarów konstytuujących twoje kapłańskie powołanie. Wiemy to nie tylko dlatego, że czasem o tym wspominasz, ale przede wszystkim dlatego, że większość z nas mogła tego osobiście doświadczyć, spotykając cię w konfesjonale czy podczas innej formy spowiedzi.

Pamiętamy, jak wielu z nas i ty sam boleśnie przeżywaliśmy pierwszą liturgię Wigilii Paschalnej w pandemii przy pustych ławkach. Głos ci się łamał, kiedy mówiłeś do wówczas pustego kościoła, że nie istniejesz bez nas – twojej wspólnoty

Jakub Kiersnowski

Udostępnij tekst

W wywiadzie dla „Kontaktu”, którego udzieliłeś prawie dekadę temu, powiedziałeś: „Jesteśmy (księża) w konfesjonale sługami Bożego miłosierdzia, a nie panami dusz ludzkich”. Jesteśmy ci wdzięczni za czułość, wrażliwość i uważność, których doświadczamy z twojej strony podczas takiego spotkania.

Zarazem poprzez sakrament spowiedzi stałeś się, Andrzeju, powiernikiem naszych najskrytszych i najdelikatniejszych tajemnic, naszych krzyży, które niejednokrotnie ciężko nam dźwigać. A ty, dźwigasz je wszystkie! Dziękujemy!

Przyjaciel i przewodnik

 „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15, 14–16a)

Kochany Andrzeju, jesteś przyjacielem i zarazem przewodnikiem, który towarzyszy nam w poszukiwaniu osobistej drogi do Boga. Dziękujemy ci za świadectwo twojej wiary, które często jest pierwszym, i przez to dla wielu z nas najważniejszym drogowskazem na tej drodze.

Szczególnie doceniamy to, jak w delikatny i mądry sposób towarzyszysz nam niewidomym na ciele i duszy w drodze, na której poznajemy Boga. Dziękujemy za twoją postawę pełną akceptacji i zrozumienia, która pozwala bez strachu, że zostaniemy ocenieni czy potępieni, stawiać kolejne kroki na naszych ścieżkach wiary.

Twoja nadzwyczajna ludzka życzliwość i towarzyszenie pomogły wielu z nas w różnych trudnych momentach. Dziękujemy, że w chwilach trudnych i radosnych, w sprawach małych i dużych możemy zwracać się do ciebie jak do najlepszego przyjaciela!

Ksiądz w służbie miłości

„To czyńcie na Moją pamiątkę” (Łk 22, 19)

Kochany Andrzeju!

Dziękujemy Ci za twoja posługę przy ołtarzu. Dziękujemy, że tak – jak nauczała błogosławiona Matka Róża Czacka – aby wszyscy, niezależnie od stopnia ideowego zbliżenia, uważali Laski za swój dom rodzinny, tak i ty, kochany Andrzeju, kontynuujesz tę wizję czyniąc kościół św. Marcina domem dla wszystkich.

Dziękujemy ci za każdą Mszę świętą, adorację Najświętszego Sakramentu, za wszystkie nabożeństwa, w tym te ekumeniczne.

Dziękujemy za wszystkie pasterki i każde Triduum Paschalne, w sposób szczególny pamiętamy jak wielu z nas i ty sam boleśnie przeżywaliśmy pierwszą liturgię Wigilii Paschalnej w pandemii przy pustych ławkach. Głos ci się łamał, kiedy mówiłeś do wówczas pustego kościoła, że nie istniejesz bez nas – twojej wspólnoty.

Dziękujemy za twoją uczynność i otwartość, kiedy to o różnych porach dnia i nocy udzielasz sakramentu pokuty i pojednania, czy niesiesz Pan Jezusa najbardziej potrzebującym

Jakub Kiersnowski

Udostępnij tekst

Dziękujemy ci za wszystkie rekolekcje: adwentowe, wielkopostne, ignacjańskie, za rekolekcje krzyżowe, młodzieżowe i dla dorosłych, za sakramenty: ślubu, bierzmowania, namaszczenia chorych, pogrzeby, za każdą udzieloną pierwszą Komunię świętą i każdy dzień skupienia.

Dziękujemy za głębokie i na wskroś ewangeliczne homilie, które na długo inspirują i głęboko zapadają w serce.

Dziękujemy za twoją uczynność i otwartość, kiedy to o różnych porach dnia i nocy udzielasz sakramentu pokuty i pojednania, czy niesiesz Pan Jezusa najbardziej potrzebującym.

Z serca dziękujemy za twoją codzienną modlitwę za nasza świętomarcińską wspólnotę!

Człowiek, który pokochał Boga

„Wielbi dusza moja Pana” (Łk 1, 46)

Kochany Andrzeju!

To twoje zawołanie, które przyjąłeś na początku swojej kapłańskiej drogi pięknie spełnia się w twoim codziennym życiu. Jesteś bowiem, Andrzeju, człowiekiem na wskroś apostolskim w pełnym tego słowa znaczeniu. Człowiekiem, który całym sobą daje świadectwo, że spotkał i pokochał Boga, którego jest umiłowanym dzieckiem.

Dziś dziękujemy ci za świadectwo twojego życia, kapłańskiej posługi, twojego człowieczeństwa. Dziękujemy za twoją życzliwość, serdeczność, spokój, za twoje uśmiechnięte, a zarazem uważne oczy, które budzą zaufanie i zapraszają do rozmowy.

Sprawą absolutnie uniwersalną jest twoja otwartość na drugiego człowieka i dostrzeganie w nim dobra. Miarą tej otwartości są świadectwa osób, które dzięki tobie znalazły lub zachowały swoje miejsce przy Panu Bogu.

Niejednokrotnie słyszeliśmy od Ciebie, że gdybyś miał przeżyć życie raz jeszcze, podjąłbyś dokładnie te same decyzje – że nie wyobrażasz sobie innego życia niż to w kapłaństwie, że jesteś szczęśliwym i spełnionym księdzem. Wiedz proszę, że my również nie wyobrażamy sobie, co by to było, gdybyś był kimś innym.

Dziś bowiem gdy rozmawia się o tobie z przyjaciółmi, znajomymi, ludźmi, którzy na swojej drodze życia doświadczyli twojej obecności, słyszy się jak refren: „On prawdziwie kocha Boga i ludzi”. I to jest najbardziej zwięzłe, a zarazem najprawdziwsze podsumowanie pięćdziesięciu lat twojego kapłaństwa, twojego człowieczeństwa.

W ten sposób, kochany Andrzeju, realizujesz testament duchowy bardzo bliskiego Ci ks. Tadeusza Fedorowicza, który pisał: „Dziś każdy chrześcijanin ma to samo zadanie: nieść ewangeliczny znak swoim życiem, to znaczy miłością Chrystusa ponad wszystko i miłością ludzi – w bezinteresowności, w pomaganiu, w czystości, w skromności, w prostocie, zadowoleniu z tego, co się ma, w radosnym uśmiechu”.

Andrzeju, pokochałeś Boga i pokochałeś nas, a my kochamy ciebie!
Niech Pan Bóg błogosławi!

Wesprzyj Więź

Z wdzięcznością, radością i miłością,
Twoja świętomarcińska wspólnota

Tytuł i jeden ze śródtytułów pochodzą od redakcji

Przeczytaj też: Kościół jako anty-Babel

Podziel się

6
Wiadomość

Bardzo dziękuję za ten artykuł.
„Niejednokrotnie słyszeliśmy od Ciebie, że gdybyś miał przeżyć życie raz jeszcze, podjąłbyś dokładnie te same decyzje – że nie wyobrażasz sobie innego życia niż to w kapłaństwie, że jesteś szczęśliwym i spełnionym księdzem. Wiedz proszę, że my również nie wyobrażamy sobie, co by to było, gdybyś był kimś innym.”

To piękne słowa po tylu latach wędrowania z Bogiem.

Jedną z ulubionych przypowieści, którą eksploatują kaznodzieje to właśnie ta o dobrym pasterzu. Jakiś czas temu w Tygodniku Powszechnym przeczytałem, nie wiem czy dobrze lokuję autora. Pan Mancewicz zdaje się przedstawił własne przemyślenia w temacie. Otóż dobrym pasterzem w realnym świecie jest ten kto dba o stado dla własnego zysku. Karmi pielęgnuje, leczy, zapewnia bezpieczeństwo. Gdy młodzież podrasta selekcjonuje stadko. Kilka baranków zostawia jako materiał rozpłodowy, pozostałe strzeże i do rzeźni. Owieczki też nie mają lepiej, omija je rzeźnik tak długo, jak rodzą młode i regularnie podlegają strzyżeniu. Zasadniczo rola wszystkich pasterzy jest taka sama. Być może powinniśmy mniej teologicznie a bardziej dosłownie traktować przekaz świętych pism, nie doszukiwać się idyllicznych odnośni. Powyższy komentarz tak mimochodem, Księdzu Andrzejowi wszystkiego dobrego życzę.

Nie znam ks. Andrzeja. Byc moze jest on rzeczywiscie dobrym czlowiekiem. Ale wzdrygam sie, gdy czytam tak unizone i klerykalnie czolobitne pochwaly: „Dziękujemy Ci za tę owczarnię, w której mamy przywilej być kochanymi przez ciebie owcami. Wiedz, że my, owce i barany kochamy naszego pasterza”. Albo to bylo w formie roastu, albo komus zabraklo odwagi powiedziec „stop”.