Jesień 2024, nr 3

Zamów

„to cud, ale żyjesz i kochasz widzialne i niewidzialne”. Wiersze Anny Piwkowskiej

Anna Piwkowska. Fot. Wiktor Franco

Utwory ukazały się w kwartalniku „Więź” lato 2023.

Dla S.

Kiedy kwitną pierwsze żonkile, wysyłając sygnały
z mokrej czarnej ziemi, myślę zawsze o tobie.
O tej jesieni, gdy zasadziłaś w swoim ogrodzie tysiąc żonkili.
Myślałam, że to żart, a jednak to było dokładnie tysiąc żonkili.
Przywiozłaś zdezelowanym zielonym fordem kosze z cebulkami.
Była ciepła jesień i Ted siedział w niebieskim swetrze na ganku
waszego wspólnego domu, pisząc na starej berlińskiej Optimie
artykuł albo wiersz. Zawsze chciałaś mieć męża fizyka, a nie poetę.
Mogłabyś z nim rozmawiać o zakrzywionej czasoprzestrzeni i o tym,
że po dwóch stronach czasu – czas biegnie z różną prędkością.
Wierzyłaś, że to uśmierzałoby twój lęk o wiele skuteczniej niż wiersz,
w którym ona daje mu jego oczy, znalezione gdzieś w rumowisku wśród żuków.
Myślisz o tym wierszu następnej wiosny,gdy twoje żonkile
przebijają się przez rumowisko żuków owinięte w kruchy pergamin,a ty nie czujesz nic tylko ból całego ciała, pękające pąki oczu i piersi.
Następnej jesieni sprzedajesz zielonego forda, żeby zapłacić czynsz
w ponurym londyńskim mieszkaniu. Dzieci budzą się w przeciągu,
gdy ty zaszywasz sobie usta dratwą, a oczy szpagatowym sznurkiem.
Po drugiej stronie czasu jedziemy na rowerach. Dźwięczą szprychy,
masz trochę za niskie siodełko, a w koszyku przy kierownicy żonkile.

Wielki Poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Dla Kloto, Lachesis i Atropos

To cud, że jeszcze żyjesz po tych wszystkich
gniewnych słowach, całopaleniach, nocach,
gdy budziłaś się w domu na wzgórzu, szłaś do kuchni,
siadałaś i oddychałaś do papierowej torebki, albo
parzyłaś wiśniową herbatę. Lęk się uwalniał powoli,
kłębek z drutu z bólem rozplątywał się w żołądku,
podchodził do gardła, potem płoszył ptaki uśpione w ogrodzie.
W końcu opuściłaś dom na wzgórzu, tak jak stał:
z kilimami na ścianach, drewnianymi łóżkami,
z całym tym dobrem – ciepłe deski pod stopami,
obrazy, zielone fotele, żółte kubki w kredensie,
deska do krojenia chleba już cię nie ogrzeją.
Ale żyjesz. Tańczysz w czerwonej sukience taka dzielna,
oddzielna od siebie tamtej, wychudzona, słaba, ale to ty.
Śpiewasz piosenki tak rzewne, że Ta ostatnia niedziela
wydaje się przy nich szczytem powściągliwości.
Śmiejesz się z siebie samej. Język miłości, którym
mówiłaś przez ostatnie pół wieku, stał się narzeczem
innego plemienia. Kobiety w twoim plemieniu
mają siwe włosy i przejrzyste oczy, którymi widzą w nocy
także wtedy, gdy przychodzi tamten lęk, a miłość
rozlewa się wolno po kościach w spokoju i w trudzie.
Słyszą uśpionego ptaka na gałęzi, kunę w stercie liści,
jeże w ogrodzie i kołyszą pod skórą szum wiatru.
Czytają rękopisy, stare foliały i rozumieją znaki.
Tak, to cud, ale żyjesz i kochasz widzialne i niewidzialne.

Wielki Wtorek, 4 kwietnia 2023

Odsuń kielich

Poranek taki rześki, wiesz, że dzień ten zbierze
kupione na straganach w gwarnym, wschodnim mieście
w kosz wszystko, co ostatnie. Ostatnią wieczerzę,
ryby i bakłażany w rodzynkowym cieście,
nadgniłe pomarańcze, resztki sera, z kadzi
pozlewane do kropli słodkie młode wino,
wiem na pewno, że dzisiaj jeden z was mnie zdradzi,
i nieważne, co skutkiem tego, co przyczyną.
Chyli się dzień, jak pięknie się chylą wiśniowe
drzewa w gaju, jak mocno pachną twoje włosy,
weź miłość i ją przyjmij, za całą odpowiedź
zmyję kurz z utrudzonych twoich nóżek bosych.
A potem poprzez ciemność, z walizką, pod górę
tam, gdzie czeka taksówkarz, niewidzialny pątnik,
wsiądziemy i wysupłasz te pieniądze, które
musimy mu zapłacić za ten kurs pokątny.
Dowiezie, nie dowiezie? Nie był umówiony.
Ktoś powiedział, że czeka, jak mamy podzielić
forsę za rajd szalony, za nocne slalomy,
i proszę, jeśli możesz, to odsuń ten kielich.

Wielki Czwartek, 6 kwietnia 2023

Podziel się

Wiadomość