Podejmowanie tematu samobójstwa jest bardzo potrzebne. Niebezpieczny jest jedynie niewłaściwy sposób podawania informacji na ten temat. Prawidłowe mówienie o samobójstwie może wręcz sprawić, że ktoś zaniecha targnięcia się na swoje życie – mówi suicydolog Halszka Witkowska.
Katarzyna Jabłońska, Maciej Papierski (Więź): W swojej książce „Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie”, a także w licznych wypowiedziach – wybrzmiewa to również mocno na platformie Życie Warte Jest Rozmowy, której jest Pani pomysłodawczynią – zwraca Pani uwagę, jak bardzo jest ważne, żeby temat samobójstwa nie był przemilczany. Jednocześnie mocno podkreśla Pani, że w przestrzeni medialnej o samobójstwie trzeba mówić w odpowiedni sposób. Jeśli bowiem zrobimy to niewłaściwe, możemy nawet przyczynić się do wzrostu występowania zachowań samobójczych. Mówić właściwie, czyli jak?
Halszka Witkowska: Cieszę się bardzo, że temat samobójstwa zaczyna być coraz bardziej obecny w mediach. Wykonaliśmy wspólnie z dziennikarzami naprawdę dużą pracę w ramach kampanii społecznej Życie Warte Jest Rozmowy oraz Krajowego Programu Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym, który realizowany jest w ramach Narodowego Programu Zdrowia przypadającego na lata 2021–2025, finansowanego przez Ministerstwo Zdrowia.
Rzeczywiście nie każdy sposób mówienia o samobójstwie jest dobry. A tymczasem wielu osobom wydaje się, że skoro same zmagały się z myślami samobójczymi lub miały w swoim otoczeniu kogoś, kto próbował targnąć się na swoje życie, to już są ekspertem i mogą zabierać na ten temat głos. To wcale nie jest oczywiste.
Pamiętajmy, że samobójstwo to ucieczka od ogromnego bólu psychicznego. Taki człowiek rozpaczliwie szuka rozwiązania, które pomoże mu wydobyć się z tego cierpienia
Podejmując kwestię samobójstwa, musimy mieć świadomość, że nie jest to taki sam temat jak np. kradzież czy pandemia koronawirusa. A to dlatego, że w przypadku samobójstwa mamy do czynienia z pewnym mechanizmem, który sama nazywam korzeniem naśladownictwa. Istnieje wiele badań dowodzących, że niewłaściwe opisy zachowań samobójczych w mediach, filmie, literaturze, etc., prowadzą do zwiększenia ich liczby.
EFEKT WERTERA I EFEKT PAPAGENA
Kilka przykładów: rozgłos medialny po samobójstwie Marilyn Monroe w 1962 roku sprowokował wówczas zwiększenie się liczby takich aktów o 192 przypadki. W roku 2008, kiedy doszło do samobójczej śmierci koreańskiej aktorki Jin-Sil Choi, odnotowano w tym kraju 429 dodatkowych samobójstw. Cztery miesiące po samobójczej śmierci Robina Williamsa w 2014 roku zaobserwowano w USA o 1841 więcej samobójstw.
Wzrost tego rodzaju zachowań zależy oczywiście od kilku czynników: od intensywności przekazu medialnego, od tego, na ile odbiorcy mogą zidentyfikować się z ofiarą samobójstwa, oraz od pozycji i popularności człowieka, który poniósł śmierć w ten sposób.
Można więc tu mówić o tzw. efekcie Wertera, czyli o sytuacji, kiedy jakiś konkretny opis samobójstwa działa jako zapalnik? Dopowiedzmy, że nazwa tego zjawiska pochodzi od imienia tytułowego bohatera powieści Goethego „Cierpienia młodego Wertera”, który w finale, po rozstaniu z ukochaną, odbiera sobie życie. Po publikacji tej powieści odnotowano wzrost śmierci samobójczych.
– Dodatkowo, oprócz efektu Wertera, miewamy również do czynienia z tzw. ogniskami samobójstw (suicide clusters), czyli sytuacją, kiedy na pewnym obszarze dojdzie do kilku, kilkunastu czy więcej samobójstw. Dzieje się tak dlatego, że uruchamia się, przywołany przeze mnie wcześniej, mechanizm naśladownictwa. Polega on na tym, że człowiek będący w kryzysie zaczyna się utożsamiać z tym, kto popełnił samobójstwo – może skojarzyć, że ta osoba była w tym samym wieku, tej samej płci, czy borykała się z podobnymi problemami jak te, z którymi mierzy się człowiek w kryzysie. Czytając informację na temat samobójstwa z opisem wszystkich tych szczegółów, zaczyna się więc zastanawiać, czy nie jest to dobre rozwiązanie również dla niego.
Dlatego przygotowując materiały o samobójstwach, powinniśmy zawsze mieć w tyle głowy trzy grupy odbiorców. Osoby, które właśnie znajdują się w kryzysie i mają myśli samobójcze, osoby po próbie samobójczej i osoby po stracie kogoś bliskiego. To są grupy ryzyka, które nie będą w sposób obojętny podchodzić do naszego artykułu czy wypowiedzi.
Musimy więc pamiętać, że nasza wypowiedź może w bardzo konkretny sposób zarówno zaszkodzić, jak i pomóc tym, którzy znajdują się w kryzysie. Ich cierpienie psychiczne jest tak ogromne, że gotowi są zrobić wszystko, żeby je przerwać, również przez pozbawienie się życia.
Dodam jeszcze, że zwrócenie uwagi na możliwość pojawienia się efektu Wertera spowodowało, że zaczęto obawiać się podejmowania tematów związanych z samobójstwem. Tymczasem nie tyle samo informowanie o samobójstwie, ile niewłaściwy sposób podawania informacji na ten temat jest niebezpieczny.
Obok efektu Wertera mamy też efekt Papagena. Może się ujawnić, kiedy pokazujemy, że istnieją inne rozwiązania niż samobójstwo, że jest wielu takich, którzy dzięki pomocy specjalistów wyszli z kryzysu. Może to wręcz od samobójstwa odwieść. Nazwa pochodzi od bohatera opery Mozarta „Czarodziejski flet”. Dzięki interwencji Trzech Chłopców planujący odebrać sobie życie Papageno porzucił ten zamiar.
– Możemy naprawdę zrobić mnóstwo dobrego na rzecz osób w kryzysie suicydalnym, ale musimy podejść do tego profesjonalnie, czyli poznać i zastosować zasady podejmowania tego tematu.
Od 2022 roku pełną parą działa zespół konsultacyjny i monitoringowy w ramach pierwszego w Polsce Krajowego Programu Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym. Pracujemy z dziennikarzami, edukujemy ich, wysyłamy im rekomendacje, oferujemy indywidualne konsultacje. Upowszechniamy standardy informowania o samobójstwie. Uspokoję natychmiast, że te standardy wcale nie są skomplikowane.
TO MOŻE OKAZAĆ SIĘ INSTRUKCJĄ
Wymieńmy te podstawowe, bo one mogą okazać się użyteczne nie tylko dla dziennikarzy.
– Przede wszystkim: nigdy nie opisujemy sposobu dokonania samobójstwa, bo to może okazać się dla kogoś bardzo konkretną instrukcją. Osoby w kryzysie suicydalnym często naprawdę nie widzą innego rozwiązania. I w takim momencie szukają wzoru do tego, żeby samobójstwo zrealizować.
Nie należy również przedstawiać samobójstwa jako metody walki, nawet w słusznej sprawie. Chciałabym tu zwrócić uwagę na szkodliwość pewnych narracji, np. tej, jaka często dotyczy społeczności LGBTQ+, gdzie nacisk kładzie się na podkreślanie, że tym osobom żyje się w naszym kraju bardzo trudno, bo poddawane są ostracyzmowi i są szykanowane. W związku z tym mają często myśli samobójcze i podejmują próby samobójcze.
Naprawdę możemy uratować czyjeś życie. Potrzebna jest uważność, nieuciekanie od tematu, jeśli ktoś z otoczenia go podejmuje, czy tym bardziej sygnalizuje, że ma myśli samobójcze
Rozumiem, że przedstawiciele tej społeczności spotykają się w naszym kraju z przejawami braku szacunku czy wykluczenia. Uważam jednak, że ten typ narracji jest po prostu dla nich szkodliwy, bo pokazuje, że duża część społeczeństwa ich nie chce, i w związku z tym dla wielu ta sytuacja jest tak trudna, że aż podejmują próby samobójcze. Tu naprawdę może włączyć się efekt Wertera.
Na pewno nie pomoże też gloryfikacja, z jaką mieliśmy do czynienia podczas jednego z marszów równości, na którym pewien dziennikarz miał na sobie koszulkę z nadrukiem zdjęć osób LGBT+, które straciły życie na skutek samobójstwa. Przecież nie chcemy kolejnych młodych osób LGBTQ+, które pomyślą, że to jest dla nich droga.
Statystyki mówią, że dzieci i nastolatki, które mają za sobą dramat wykorzystania seksualnego, trzy razy częściej podejmują próby samobójcze niż ich rówieśnicy bez tego doświadczenia. Czy są dane, które dotyczą liczby samobójstw osób LGBT+? I jak w takim razie mówić o nich i do nich, żeby im nie szkodzić?
– Wiele badań pokazuje, że odmienna tożsamość płciowa czy orientacja seksualna mogą być czynnikiem ryzyka, jeśli chodzi o podjęcie próby samobójczej, zwłaszcza w przypadku młodzieży. W grę wchodzi tu jednak wiele złożonych problemów, nie tylko indywidualnych, ale także tych biorących się z otoczenia społecznego.
Ważne jest jednak, abyśmy pamiętali o tym, że nie pomożemy żadnej grupie, powtarzając cały czas, jak bardzo jest źle. Pokazywanie, że osoby LGBTQ+ mają tak dużo problemów w naszym kraju, i że znikąd nie mogą uzyskać pomocy, powoduje, że narzucamy od razu negatywny scenariusz dla całej społeczności.
Warto byłoby podkreślać fakt, że są miejsca dające wsparcie, że warto zwracać się o pomoc przy doświadczeniu kryzysu, że należy zgłaszać wszelkie przejawy agresji czy braku szacunku. Chodzi o to, by pokazywać rozwiązania. Narracja medialna powtarzająca treści dotyczące tego, jak bardzo trudna jest sytuacja osób LGBTQ+, że przedstawiciele tej grupy podejmują dużo częściej próby samobójcze, może być inspiracją dla kolejnych należących do niej osób, które właśnie mierzą się z kryzysem. Bo skoro jest tak bardzo źle i znikąd nie ma pomocy, to próba samobójcza zaczyna się wydawać rozwiązaniem.
Wróćmy jeszcze do standardów dotyczących mówienia o samobójstwie.
– Przede wszystkim nie powinniśmy podawać w wątpliwość skuteczności pomocy psychologicznej i psychiatrycznej, bo wiele osób i tak boi się albo wstydzi skorzystać ze wsparcia specjalisty. Przeciwnie, zachęcajmy, aby w momencie dla nas trudnym korzystać z pomocy psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry, tak jak korzystamy z pomocy dentysty czy internisty. Upowszechniajmy te miejsca i numery telefonów, gdzie człowiek znajdujący się w kryzysie może liczyć na profesjonalną, pełną empatii rozmowę i otrzymać konkretne wsparcie. A pełny zestaw zasad, jak mówić o samobójstwie, można oczywiście znaleźć na naszej platformie oraz na stronie Krajowego Programu Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym.
NIEBEZPIECZEŃSTWO WTÓRNEJ WIKTYMIZACJI
Z tego, co Pani mówi, wynika, że podejmując temat samobójstwa nie powinniśmy podawać żadnych szczegółów dotyczących konkretnej sytuacji. A, jak wiadomo, w natłoku informacji trudno przebić się z taką, która jest dość nijaka i niczym specjalnym się nie wyróżnia.
– Wiem, niejednokrotnie słyszałam od dziennikarzy: „OK, napiszemy o problemie samobójstwa, ale dajcie nam jakieś «mięso». Może ktoś, kto poradził sobie z takim kryzysem albo jego próba samobójcza nie zakończyła się śmiercią, mógłby pod pseudonim o tym opowiedzieć?”. Zawsze wtedy zapala mi się czerwona lampka i zaczynam tłumaczyć danemu dziennikarzowi, z jakim ryzykiem się to wiąże. Przecież pod artykułem o takich osobach mogą pojawić się krytyczne komentarze.
Człowiek, który poradził sobie z kryzysem, nie powinien być wykorzystywany przez media, albo wystawiany na wtórną traumatyzację, zwłaszcza że dziennikarz może zacząć zadawać szczegółowe i intymne pytania.
Oczywiście świadectwa osób, które przeżyły kryzys i sobie z nim poradziły, mają wielką moc. Należy jednak pamiętać, że do zrobienia takiego materiału trzeba się odpowiednio przygotować od strony merytorycznej, a przede wszystkim zadbać o dobrostan i komfort osoby dzielącej się swoim doświadczeniem. Należy także upewnić się, że kryzys u tej osoby minął i jest ona po zakończonej terapii, albo pod opieką psychologa lub terapeuty, który popiera jej udział w danym nagraniu czy artykule.
Na platformie ZWJR jest zakładka „Przywróceni życiu”, gdzie znajdują się podcasty. To rozmowy z ludźmi, którzy przeżyli próbę samobójczą lub kilka takich prób. Musiało być to chyba wyzwanie nawet dla Państwa, którzy są ekspertami w tej dziedzinie?
– Oj, było! Przygotowywanie tych podcastów bardzo dużo nas nauczyło. Zapraszając do rozmów osoby po próbach samobójczych, zdaliśmy sobie sprawę, że ich potrzeby i potrzeby serwisu pomocowego, którego celem jest podkreślanie wartości życia, wspieranie w kryzysach i przekonywanie, że nawet trudne problemy są do rozwiązania, nie zawsze są takie same.
Część naszych rozmówców miała silną potrzebę opowiadania o samym przebiegu próby samobójczej. Ich intencją była oczywiście pomoc tym, którzy znaleźli się w sytuacji podobnej do tej, z jaką oni się kiedyś mierzyli. Niestety, jak już mówiłam, opowiadając tego rodzaju szczegóły, bezwiednie dajemy pewną „instrukcję obsługi” tym, którzy rozważają podjęcie próby samobójczej.
Nie pomożemy żadnej grupie, powtarzając, jak bardzo jest źle. Pokazywanie, że osoby LGBTQ+ mają tak dużo problemów w naszym kraju, i że znikąd nie mogą uzyskać pomocy, powoduje, że narzucamy negatywny scenariusz dla całej społeczności
To jasne, że tego rodzaju informacje u nas się nie pojawiają. Dbają o to nasi eksperci. Na naszą stronę przychodzą osoby w kryzysie, więc materiał, który tu dostaną, musi być bezpieczny. Tak zresztą brzmi podstawowa zasada tego tematu: nie szkodzić.
Dlatego bardzo niebezpieczne są świadectwa pojawiające się na Tik Tokach i Instagramach, gdzie ktoś przyznaje się do myśli samobójczych, zwierza się, że nie widzi innego rozwiązania swoich problemów. Tego rodzaju wyznanie może w drugim człowieku otworzyć niebezpieczny zawór i podprowadzić go do rozważenia próby samobójczej. Dlatego tak bardzo potrzebne jest upowszechnianie wiedzy, jak o samobójstwie mówić i czego nie mówić.
Przyzna jednak Pani, że opowiedzieć o samobójstwie bez konkretów związanych z samobójstwem jest trudno?
– Przyznaję, bo znam to dobrze z autopsji. Przez trzy lata współtworzyłam wszystkie spoty kampanii Życie Warte Jest Rozmowy, które znajdują się na platformie YouTube.
Już samo słownictwo dotyczące samobójstwa sprawia nam kłopoty. Zdarza się, że mówimy o „skutecznej próbie samobójczej”, i jeszcze gorzej: „o próbie samobójczej zakończonej sukcesem”. Język, jakiego używamy, naprawdę jest bardzo ważny. Śmierć nie jest sukcesem, a próba samobójcza skutecznym rozwiązaniem. Zawsze należy to podkreślać.
Bywa również, że dziennikarze mylą próby samobójcze z samobójstwami. Często nie potrafią też posługiwać się statystykami. W związku z tym mówią np. o epidemii samobójstw wśród dzieci i młodzieży w Polsce. Z niczym takim na szczęście nie mamy obecnie do czynienia.
Jednak mamy w ostatnim roku – jak podają statystyki – duży wzrost prób samobójczych wśród nieletnich.
– To prawda, ale rozróżnienie między samobójstwem a próbą samobójczą ma naprawdę istotne znaczenie. I to nie tylko dla suicydologa.
Zdarza się też, że z zachowaniami samobójczymi łączone są samouszkodzenia ciała. To błąd. Bo samouszkodzenia ludzie podejmują po to, aby poradzić sobie w danym momencie z trudnymi emocjami. A osoby dokonujące samouszkodzeń wcale nie muszą mieć myśli samobójczych. Tego rodzaju zachowanie może oczywiście stanowić czynnik ryzyka, nierzadko samookaleczenie stanowi jednak wentyl, sposób, żeby nie zrobić czegoś gorszego.
Nie jest to oczywiście sposób ani zdrowy, ani dobry, dlatego osoby dokonujące samouszkodzeń potrzebują pomocy specjalisty z zakresu zdrowia psychicznego, aby pomógł im znaleźć zdrowszą drogę radzenia sobie z kryzysem emocjonalnym i trudnymi doświadczeniami.
W pełni zgadzam się z Państwa i wielu dziennikarzy twierdzeniem, że trudno jest przedstawiać temat samobójstwa bez samobójstwa, czyli związanych z nim szczegółów, opisywania konkretów. Jednak jest to możliwe.
AKCENT NA ŻYCIE, A NIE NA ŚMIERĆ
A dowodem na to jest właśnie platforma Życie Warte Jest Rozmowy!
– Tworząc ją, zrobiliśmy swoisty przewrót w sposobie mówienia o samobójstwie. Postawiliśmy akcent na życie, a nie na śmierć. I we wszystkich naszych działaniach kładziemy nacisk na to, że mówiąc o samobójstwie, chcemy patrzeć w stronę światła, pokazujemy, że właściwe każdy z nas może mieć swój udział w ratowaniu życia drugiego człowieka.
Dotąd sporo mówiliśmy o szkodzeniu…
– Tak, ale po to, żeby uświadomić, jak delikatną materią jest temat samobójstwa. Mam jednak nadzieję, że już samo podjęcie tego tematu może okazać się pomocne. My naprawdę możemy uratować czyjeś życie. I nie potrzebujemy do tego superaparatury ani drogich leków. Potrzebna jest uważność, nieuciekanie od tematu, jeśli ktoś z otoczenia go podejmuje, czy tym bardziej sygnalizuje, że ma myśli samobójcze. Ważna jest właśnie rozmowa z taką osobą, życzliwe wysłuchanie, niebagatelizowanie jej problemów, propozycja skorzystania z pomocy specjalisty, pomoc w skontaktowaniu się z nim lub towarzyszenie w takiej wizycie.
Pamiętajmy, że samobójstwo to ucieczka od bólu psychicznego. Tu chodzi nie o to – podkreśla często prof. Brunon Hołyst – że chcę umrzeć, ale o to, że moje cierpienie jest nie do zniesienia, i ja po prostu nie mogę dalej żyć. Taki człowiek rozpaczliwie szuka rozwiązania, które pomoże mu wydobyć się z tego cierpienia. Dlatego tak niezwykle ważne jest co, szukając go, znajdzie, co usłyszy, przeczyta.
Czy na koniec naszej rozmowy zechciałaby Pani podać przykład książki, filmu, może spektaklu teatralnego, gdzie temat samobójstwa przedstawiony został zgodnie ze standardami, jakie powinny towarzyszyć podejmowaniu go? Czy jest nim może film „Blisko” Lukasa Dhonta? Ten bardzo poruszający obraz gościł niedawno na naszych ekranach.
– Bardzo dobrym przykładem jest książka Ewy Nowak „Orkan. Depresja”. Porusza ona problem zachowań samobójczych wśród nastolatków. Autorka przy pisaniu konsultowała się ze specjalistami z zakresu suicydologii i bardzo zadbała o kwestie odpowiedniego poruszania tego tematu. Książka ta zdobyła nawet Nagrodę IBBY.
Jeśli zaś chodzi o film „Blisko”, to na pewno warto zwrócić uwagę, że podejmuje on niezwykle ważny temat, jakim jest żałoba w wyniku śmierci samobójczej. W sposób delikatny i głęboki pokazuje trudności, z jakimi mierzy się osierocona rodzina i najbliższe otoczenie. Nigdzie nie ma także nawiązania do metody samobójczej. Brakuje mi jednak w tym filmie pokazania złożoności przyczyn, jakie doprowadziły do samobójstwa nastoletniego bohatera.
Bardzo dziękujemy za rozmowę. Do tematy żałoby po starcie bliskiej osoby wskutek śmierci samobójczej na pewno wrócimy.
Halszka Witkowska – suicydolog, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, pomysłodawca oraz koordynator platformy Życie Warte Jest Rozmowy (www.zwjr.pl). Autorka (wspólnie z Szymonem Falicińskim) książki „Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie” oraz pracy naukowej „Samobójstwo w kulturze dzisiejszej. Listy samobójców jako gatunek wypowiedzi i fakt kulturowy”. Trenuje jeździectwo i uczestniczy w zawodach.
Przeczytaj też: Jak chronić nastolatków przed samobójstwem?