Współczesna nauka mówi wprost: bezpieczna ilość alkoholu po prostu nie istnieje. Tymczasem w Polsce znane i kojarzone z sukcesem persony umacniają w umysłach młodego pokolenia połączenie „alkohol” równa się „coś fajnego”.
Sąd w postępowaniu nakazowym skazał Janusza Palikota, Kubę Wojewódzkiego i Tomasza Czechowskiego, związanych z Manufakturą Piwa Wódki i Wina, za nielegalną reklamę napojów alkoholowych. Były poseł został ukarany grzywną w wysokości 80 tysięcy złotych, z kolei jego partnerzy zapłacą po 70 tysięcy. Ale ta sprawa stanowi tylko kroplę w morzu medialnej promocji napojów alkoholowych.
Banialuki, czyli kuriozalne „luki w prawie”
Analizy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) pokazują, że dziś na jednego Polaka przypada rocznie średnio 11,7 litra czystego alkoholu, co odpowiada mniej więcej 2,4 butelki wina lub 4,5 litra piwa tygodniowo na osobę w wieku od 15 lat wzwyż. Według WHO, 12 litrów czystego alkoholu „na głowę” to bariera, po przekroczeniu której rozpoczyna się proces degradacji społecznej; przestaje rosnąć długość życia, a jednocześnie zwiększa się liczba zwolnień lekarskich. Tymczasem w kraju nad Wisłą, w którym piwo i wódka leją się strumieniami, od zeszłego roku w internecie na dobre rozgościły się reklamy alkoholu, mimo iż polskie prawo – co do zasady – ich zakazuje.
Zgodnie z definicją zawartą w Ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi za promocję trunków alkoholowych uznaje się „publiczną degustację napojów alkoholowych, rozdawanie rekwizytów związanych z napojami alkoholowymi, organizowanie premiowanej sprzedaży napojów alkoholowych, a także inne formy publicznego zachęcania do nabywania napojów alkoholowych”.
Kancelarie adwokackie broniące alko-biznesu utrzymują, że media społecznościowe są przestrzenią prywatną, bo trzeba się do nich zarejestrować. Idąc tym tokiem myślenia, powinniśmy stwierdzić, że autobus miejski nie jest miejscem publicznym, bo trzeba kupić do niego bilet
Reklamy alkoholu obejmują jednak kilka wyjątków, jak promocja imprez sportowych czy reklamowanie piwa. Jednakże emisja tych ostatnich obwarowana jest mocnymi ograniczeniami: może odbywać się tylko w godzinach od 20 do 6, takie materiały nie mogą być kierowane do nieletnich, a picie piwa nie może kojarzyć się z relaksem, nauką, pracą, sukcesem zawodowym i życiowym czy atrakcyjnością seksualną.
W radiu i telewizji reklamy alkoholu zajmują – jak wyliczyła Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – jedynie dwa procent całego czasu reklamowego, a korporacje alkoholowe bardzo rzadko zostają przyłapane i karane za jakieś przewinienia. Wszelkie nielegalne działania przeniosły się dziś do szarej strefy, jaką jest internet, gdzie różnej maści celebryci oraz influencerzy regularnie popełniają przestępstwa, ostentacyjnie reklamując wysokoprocentowy alkohol: wódkę, whisky czy wino, a także nie spełniając warunków dyktowanych przez ustawę, jeśli chodzi o reklamę piwa. Zżerane od dekad przez dziki kapitalizm państwo „z dykty i kartonu” dotychczas dawało ku temu pełne przyzwolenie.
Straszliwa cena niskiej szkodliwości
Jak informuje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), do tej pory prokuratura umarzała większość spraw zgłaszanych przez ten organ do sądu już na etapie postępowania przygotowawczego, argumentując to m.in. niską szkodliwością społeczną czynu.
Owo uzasadnienie wydaje się być kuriozalne w rzeczywistości, w której na społeczno-ekonomiczne skutki nadużywania alkoholu wydajemy – podając za PARPĄ – prawie 100 miliardów złotych rocznie. Chodzi przede wszystkim o umieralność na choroby spowodowane przez alkohol, koszty ponoszone przez system ochrony zdrowia, obsługę prawną przestępstw wynikających z jego spożywania, pomoc udzielaną osobom dotkniętym przemocą po alkoholu czy środki przeznaczone na bezdomność nim spowodowaną. Dla porównania, wpływ z alkoholowej akcyzy wynosi około 13 mld złotych rocznie.
Prawnicy lobby alkoholowego twierdzą, że korporacjom alkoholowym wcale nie grozi ustalona przez polskie prawo kara grzywny od 10 tysięcy do pół miliona złotych. Kancelarie adwokackie broniące alko-biznesu powołują się na przesłankę publicznego charakteru przekazu, która nie jest wprost zdefiniowana w ustawie, utrzymując, że media społecznościowe są przestrzenią prywatną, bo trzeba się do nich zarejestrować.
Idąc tym tokiem myślenia, powinniśmy stwierdzić, że autobus miejski nie jest miejscem publicznym, bo trzeba kupić do niego bilet. A jednak większość z nas zgodzi się z tym, że środki komunikacji publicznej są miejscem – nomen omen – publicznym. Po drugie, za znieważający kogoś wpis na Facebooku prokuratura wysyła przecież akt oskarżenia za „publiczne znieważenie”. Niedorzeczne jest więc traktowanie reklamy alkoholu jako wyjątku.
Przyśpieszona rzeczywistość bodźców marketingowych
Dziś nie ulega wątpliwości, że alkohol jest źródłem społecznego bałaganu. Dlatego, jako społeczeństwo, powinniśmy się skupić przede wszystkim na ochronie dzieci i młodzieży przed następstwami zażywania tego narkotyku (tak – alkohol to narkotyk, w dodatku zaraz po heroinie najbardziej dla nas niebezpieczny).
W badaniach ESPAD (European School Survey Project on Alcohol and Other Drugs) z 2019 roku połowa 15- i 16-latków oraz 80 proc. 17- i 18-latków przyznała się do spożycia alkoholu w ciągu ostatnich 30 dni. Szczególnie martwi fakt, że 10 proc. młodszych uczniów i 20 proc. ze starszej grupy wiekowej chociaż raz upiło się w tym czasie w takim stopniu, że doświadczało zaburzeń równowagi, mowy lub nie pamiętało co się z nimi dzieje. Jeszcze bardziej zatrważającą statystykę przedstawia OECD: według ich badań jeden na pięciu nastolatków, którzy nie ukończyli jeszcze 15 lat, „zalewa się” co najmniej raz na miesiąc.
Sęk w tym, że reklamy alkoholu przez gwiazdy internetu docierają w ogromnej mierze do dzieci i młodzieży, a zabezpieczenia w postaci ograniczeń wiekowych poprzez kliknięcie w odpowiedź na pytanie: „Czy masz ukończone 18 lat?” to tylko wytrych, sprzyjający korporacjom alkoholowym.
Kamieniem milowym w zmianie postrzegania problemu przez naszą rodzimą prokuraturę okazała się oddolna, obywatelska akcja aktywisty dr. Jana Śpiewaka, który od miesięcy alarmuje o rozrastającym się w naszym kraju jak grzyby po deszczu procederze nielegalnej reklamy tego narkotyku. Sygnalista założył stronę posprzatajmyalko.pl, dzięki której każdy obywatel może w łatwy sposób złożyć zawiadomienie do prokuratury o nielegalnej działalności influencerów. Jego akcja okazała się być impulsem do systemowych zmian.
Pod koniec kwietnia Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota skierowała akty oskarżenia przeciw influencerce Maffashion i aktorowi Maciejowi Musiałowi za promowanie w mediach społecznościowych piwa oraz mocnych alkoholi. Reklamowanie przez nich takich napojów – oprócz, oczywiście tego, iż w świetle polskiego prawa jest ono zabronione – należy również rozpatrywać przez wymiar etyczny, ponieważ gronem ich odbiorców są bardzo młodzi ludzie.
Celebrytkę obserwuje na Instagramie (gdzie reklamowała alkohol) milion osób, głównie nastolatek i młodych kobiet, a wizerunek medialny Macieja Musiała (620 tys. instagramowych followersów), znanego z serialu TVP „Rodzinka.pl”, wykreowany został tak, aby aktor jawił się jako wzór pozytywnych postaw dla dzieci i młodzieży (Musiał promował m.in. Światowe Dni Młodzieży w Krakowie).
Reklamy działają na nas wszystkich (gdyby tak nie było, korporacje alkoholowe nie wydawałyby na nie potężnych sum). Współcześnie funkcjonujemy w przyśpieszonej rzeczywistości, regulowanej na każdym kroku bodźcami marketingowymi. Zewsząd proponuje się nam wzorce szczęścia, radości i doskonałości, a my mimowolnie wpadamy w pułapkę takiego stylu życia.
Chcemy dla siebie tego, co widzimy w reklamach – także w reklamach alkoholu. Znane i kojarzone z sukcesem persony umacniają więc w naszych głowach, a zwłaszcza w umysłach młodego pokolenia połączenie „alkohol” równa się „coś fajnego” – nie sposób nie ocenić więc czynu celebrytów jako głęboko niemoralnego.
Pozorne „korzyści kulturowe”
Zarzuty ze strony Prokuratury Rejonowej w Warszawie dla Janusza Palikota, Kuby Wojewódzkiego i Tomasza Czechowskiego znalazły swój szybki finał w sądzie. Oczywiście wyrok jest nieprawomocny, czekają nas więc zapewne miesiące, jeśli nie lata dalszej batalii. Swoją drogą – te kilkadziesiąt tysięcy wydaje się być kwotą zupełnie nieadekwatną, zważając na potężne zyski ich firmy.
Dotychczas Janusz Palikot w swoich mediach społecznościowych reklamował wódkę i inne wysokoprocentowe napoje, choć bronił się on, że bynajmniej nie jest to „reklama”, a jedynie „degustacja” (choć według polskiego prawa „publiczna degustacja napojów alkoholowych” jest ich reklamowaniem).
„Nie widzę nic zdrożnego w tym, by dzielić się swoją wiedzą o alkoholach, inspirować do ich nieoczywistych zastosowań w kuchni, czy pokazywać miejsca i historie związane z alkoholem” – napisał na facebookowym profilu były polityk, a zawiadomienie do prokuratury, które w drugiej połowie ubiegłego roku zgłosił Jan Śpiewak, nazwał „donosem”. „Problemem nie jest alkohol sam w sobie – ten towarzyszy ludziom od zarania dziejów. Problemem są osoby, które nie radzą sobie i uciekają w alkohol” – dodał.
Neoliberalna narracja, jakoby kłopotem nie były wszechobecnie wciskane nam reklamy narkotyku, a osoby o „słabej psychice”, które po niego sięgają, wydaje się być szczególnie toksyczna. Pozorne, kulturowe korzyści związane z używaniem narkotyków sieją dezinformację i dla części osób mogą stanowić motywacje do uzasadnionego – w ich przekonaniu – picia.
Neoliberalna narracja, jakoby kłopotem nie były wszechobecnie wciskane nam reklamy narkotyku, a osoby o „słabej psychice”, które po niego sięgają, wydaje się być szczególnie toksyczna
Utrzymywanie formuły, że dopiero uzależnienie jest problemem, a od picia „umiarkowanej” ilości alkoholu nic nam nie grozi, jest absolutnie na rękę branży alkoholowej, którą to reprezentuje Janusz Palikot. Podczas gdy współczesna nauka mówi wprost: bezpieczna ilość alkoholu po prostu nie istnieje.
26-letnie badania opublikowane w The Lancet pokazują, że nawet kieliszek wina może wywołać duplikacje uszkodzeń DNA. Neuronaukowcy w 2019 roku zbadali również, że uszkadzanie kory przedczołowej mózgu po spożyciu nawet niewielkiej ilości alkoholu trwa przez następne sześć tygodni, a do regeneracji tego uszkodzenia potrzebne jest tyle samo czasu. Narracja, iż alkohol jest czymś dobrym, bo jest elementem kultury, mimo że faktycznie prowadzi on do otępienia naszego mózgu, a nawet agresywnych zachowań, jest celowym fałszowaniem wiedzy naukowej.
Dotychczas korporacje alkoholowe zbijały kokosy na niewiedzy Polaków, co do polskiego prawa w temacie reklam alkoholu oraz działaniach prokuratur, które zamiatały pod dywan zgłaszane do nich sprawy. Na szczęście, w ostatnim czasie zwiększa się świadomość społeczna, zarówno na temat szkodliwości samego alkoholu, jak i nielegalnych działań jego lobby.
Rośnie w siłę przekonanie, że tak samo jak alkohol nie potrzebuje reklamy, tak polskie media nie potrzebują patocelebrytów, będących słupami marketingowymi korporacji alkoholowych. Jednakże obywatelski aktywizm to jedynie kamyczek w ogródku społecznych zmian.
Potrzeba zjednoczenia sił
Natychmiast potrzebujemy nowelizacji Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, aby dokument nie przyzwalał na żadne kruczki prawne reklamy alkoholu w internecie. W ukróceniu tego procederu pomocne mogą być również zmiany na poziomie unijnym.
Chodzi o to, by dostawcy usług w mediach społecznościowych nie dopuszczali do reklamowania alkoholu na swoich platformach.
Dziś natomiast państwo i obywatele mogą zjednoczyć siły, by stawiać opór szkodliwym działaniom celebrytów i milionerów, którzy dorabiają sobie kosztem naszego zdrowia i dobrostanu.
Przeczytaj też: Normalizujemy spożywanie alkoholu już w dzieciństwie. Inicjatywa Razem powinna cieszyć
“Dotychczas korporacje alkoholowe zbijały kokosy na niewiedzy Polaków”
Ejże, największym beneficjentem przecież jest Państwo.
W cenie jednej butelki wódki aż dwie trzecie to akcyza i podatek VAT.
“nawet kieliszek wina może wywołać duplikacje uszkodzeń DNA.”
W tej sytuacji KK wystawia na szwank DNA duchownych odprawiających KAŻDĄ mszę świętą…
No nie mówiąc już o Jezusie, który w księgach objawionych wręcz nie tylko sam pił alkohol, ale jeszcze rozmnażał ten diabelski napój w Kanie Galilejskiej. 😉
Może ocenzurować Biblię, skoro to aż tak niebezpieczny narkotyk, a “pozorne, kulturowe korzyści związane z używaniem narkotyków sieją dezinformację”? 😉
“Narracja, iż alkohol jest czymś dobrym, bo jest elementem kultury, mimo że faktycznie prowadzi on do otępienia naszego mózgu, a nawet agresywnych zachowań, jest celowym fałszowaniem wiedzy naukowej.”
No nie wiem, cywilizacja basenu morza Śródziemnomorskiego bardzo chętnie korzysta z alkoholu i efekty są niezgorsze. Długo żyją, są uśmiechnięci, dość rzadko widuje się alkoholików leżących na ulicach. Nie twierdzę, że alkohol nie jest problemem, ale na litość boską, takie radykalne wzmożenie jest dość śmieszne…
Najpierw rozpijali naród Żydzi, a teraz neoliberałowie z Palikotem.
Apeluję o umiar i rozsądek.
Autorka ani razu nie domaga się, by osobiście nie sięgać po alkohol. Przedstawia fakty i do ich odbiorcy należy decyzja, czy spożywać jakikolwiek alkohol.
Cały artykuł jest o naprawie dziurawego prawa, a prześmiewczy ton tu nie pomoże.
Sam jako stary harcerz nie piję alkoholu i nie czuję się z tego powodu mniej szczęśliwy czy wykluczony z korzystania z dóbr kultury.
Autorce i przez nią panu Janowi Śpiewakowi dziękuję za słowa i czyny
“Autorka ani razu nie domaga się, by osobiście nie sięgać po alkohol.”
Jak nie, jak tak?
Właśnie dokładnie to robi.
“Utrzymywanie formuły, że dopiero uzależnienie jest problemem, a od picia „umiarkowanej” ilości alkoholu nic nam nie grozi, jest absolutnie na rękę branży alkoholowej, którą to reprezentuje Janusz Palikot. Podczas gdy współczesna nauka mówi wprost: bezpieczna ilość alkoholu po prostu nie istnieje.”
“Nawet kieliszek wina może wywołać duplikacje uszkodzeń DNA.”
Pani redaktor trochę poszarżowała i trudno się z tego nie pośmiać. Podobnie jak z tezy, że Palikot z kolegami posiada internet:
“Internet jest w rękach lobby alkoholowego.” 😉
Pytanie, co jest reklamą. Dla mnie reklama, to jest coś, czego NIE CHCĘ i jest mi na siłę wciskane np. poprzez przerywanie filmu, który oglądam w TV.
Filmów o piciu alkoholu na YT nie oglądam. Jeśli jednak człowiek opowiada o czymś innym na filmie, a przy okazji pije alkohol – nie traktuję tego jako reklamę. Zwłaszcza, że zwykle konwertuję filmy na MP3 i słucham jako podkastów – zatem nawet nie widzę, co pije prowadzący program. A jak jest to 2-godzinny LIVE, to popijanie jest rzeczą normalną.
P. Palikot ma rację – alkohol istnieje w ludzkości od tysięcy lat, jest zjawiskiem społecznym i film np. o sommelierstwie czy sposobie produkcji nie jest reklamą, lecz normalnym filmem edukacyjnym.
Reasumując – dla mnie sprawa jest mocno naciągana.
Sam nie piję, ale nie zamierzam polować na tych, co raz na jakiś czas się napiją. Sam jadam mięso, co niektórym może się nie podobać, ale to nie usprawiedliwia ich komentowania zawartości mojego talerza.
Pozdrawiam.
“Tymczasem w Polsce znane i kojarzone z sukcesem persony umacniają w umysłach młodego pokolenia połączenie „alkohol” równa się „coś fajnego”.”
Może lepiej proszę nie pytać młodzieży co sądzą o Palikocie, czy Wojewódzkim, ale na pewno nie są to persony kojarzone z sukcesem.
Dziękuję za ten artykuł. Problem wszechdostepnej reklamy alkoholu i wszechdostepnego alkoholu jest ogromny. Jedną z odnóg tematu jest picie przez kobiety w ciąży. Dzieci, które były poddane działaniu alkoholu w okresie życia płodowego cierpią na FASD/FAS. Wciąż jest w Polsce za mała świadomość tego, że NIE MA bezpiecznej dawki alkoholu w czasie ciąży.
Czy alkohol jest problemem? Jest. Czy największym? A co z niezdrowym jedzeniem, lekomanią, niezdrowym trybem życia. Otyłością dzieci… . Można by tak bez końca. Reklamy medykamentów nie bolą? Ja poszedłbym dalej, całkowicie zakazał reklam i to wszelkiego rodzaju. Jak za komuny. Jak się elewacja gdzieś sypnie to baner wyborczy powiesić, uwypuklić sukcesy władzy, jakieś patrijotyczno-religijny slogan i załatwione. Owszem alkohol jest narkotykiem, podobnie jak propaganda, indoktrynacja ideologiczna i religijna. Największym jednak problemem jest systemowe upośledzanie dzieci w zakresie krytycznego myślenia. Od uczenia ich dystansu do indoktrynacji jaka toczy ich mózgi, zależy czy będą dokonywać świadomych samodzielnych i dobrych wyborów w życiu. Sami rodzice tego nie dokonają, zaś państwu i Kościołowi zależy na tym by obywatel był potulny, posłuszny i łakomy na karmę jaką się mu podaje. Znaleźli sobie czarną owcę w Palikocie.
“A co z niezdrowym jedzeniem, lekomanią, niezdrowym trybem życia. Otyłością dzieci… ”
Otóż to.
Pani Dominika stara się nas nastraszyć:
“Tymczasem w Polsce znane i kojarzone z sukcesem persony umacniają w umysłach młodego pokolenia połączenie „alkohol” równa się „coś fajnego”.”
I trafia kulą w płot, bo alkohol absolutnie może być i bywa fajny. Oczywiście używany w sposób świadomy i kontrolowany. Cała nasza cywilizacja europejska jest cywilizacją wina, o wiele starszą tradycją niż np. Chrześcijaństwo. Wszystkie historyczne ludy używały alkoholu i jeżeli wyginęły to raczej nie z tego powodu… Apostołowie, Jezus, duchowni – wszyscy oni pili alkohol i jakoś mimo to “wyszli na ludzi”. 😉
Notabene wino jest od wieków koronnym i niezbędnym elementem w Eucharystii, a tu nagle okazuje się czymś diabelskim, wręcz trucizną. Nosi to wszelkie znamiona naigrywania się z religii. 🙂
Nie wiem, może reklamy alkoholu powinno nie być w mediach, ale czy ktoś na serio sądzi, że negatywne skutki alkoholu (bo takie oczywiście istnieją) spowodowane są przede wszystkim przez reklamy?
Reklamowanie tzw. “pogłębionego winiarstwa”może np. być świetną odtrutką na ciężkie alkohole i zachętą do delektowania się, a nie zachlewania się na śmierć, do utraty świadomości. Bardziej wierzę w moc wygenerowanej mody na “kulturę picia wina”, niż w jakiekolwiek zakazy i prohibicje.
Pani Tworek ma z pewnością dobre intencje, ale wylewa dziecko z kąpielą, proponując wyeliminowanie tej, jakże przyjemnej używki w ogóle. No można zakazać wszystkiego, co jest” niezdrowe”, pytanie czy takie życie będzie miało jeszcze jakikolwiek smak?
To tragiczne, że niektóre kobiety w ciąży piją, palą, a potem biją i wyniszczają psychicznie swoje własne dzieci, ale czy aby na pewno winny za to jest Palikot??? A może należałoby zbadać ten problem nieco głębiej? Bo tak, to jedziemy Kaczyńskim, z jego przekazem, że nie rodzą się dzieci bo kobiety dają w szyję. Poważnie?
Polacy zajadle bronią alkoholu nawet tu pod artykułem i zdają się nie pamiętać historii zamordowanego niedawno w bestialski sposób Kamilka i innych katowanych dzieci, o których media donoszą niemal codziennie, a których oprawcy działali pod wpływem alkoholu właśnie. Smutne