Od niemoralnej literatury o wiele bardziej boję się niemoralnych instytucji, które posiadają nieskończenie większą moc kreowania i ukrywania zła niż słowa w książkach – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” prof. Ryszard Koziołek.
O moc literatury w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Katarzyna Kubisiowska pyta prof. Ryszarda Koziołka, literaturoznawcę, eseistę, rektora Uniwersytetu Śląskiego.
Koziołek opowiada o drodze, którą przeszedł w rozumieniu literatury i własnej tożsamości. Kiedyś za mniej ważne uznawał „krainę domową, czyli kilka wsi pod Beskidami, krajobraz, gwarę, no i luteranizm, który słabo pasował do katolicyzmu dominującego w obowiązkowej literaturze”. „Ale w pewnym momencie zaczyna cię uwierać fakt, że porzucasz to, co jest ci najbliższe, co znasz najlepiej, co cię ulepiło… Czytasz ważnych autorów, słuchasz mądrych profesorów, lecz oni nie mówią nic o twoim świecie. Tęsknisz do uniwersalności, uczysz się kongresowych języków, starasz się biegle opanować światowe teorie, aby stać się obywatelem humanistycznej chmury. Dopiero kiedy zmądrzejesz, zaczynasz pojmować, że cała ta praca ma sens, jeśli doprowadzi cię do powrotu do tego, co porzuciłeś”.
Literaturoznawca cytuje słowa prof. Stefana Szymutki, że „jeśli wielka humanistyka nie jest w stanie pomóc nam w rozumieniu i wyrażeniu tego, co nie ma swojego własnego języka, a co jest nam najbliższe, to ona jest diabła warta”.
Zdaniem Koziołka „słowo zniewalające urodą i energią reprezentuje tragiczny związek z życiem. W fenomenie literatury, tym pawim ogonie mowy, tkwi witalność i energia istnienia, które wbrew lub mimo wiedzy o naszej kondycji i jej kresie mówi życiu: tak, jesteś dobre!”.
Pytany o pojawiające się dziś zarzuty wobec dawnych autorów na przykład o rasizm, rektor Uniwersytetu Śląskiego odpowiada: „Podnosi mi się ciśnienie, gdy zabrania się czegoś czytać. To jakby ktoś pozbawiał mnie ostatniego obszaru jednostkowej wolności – wolności świata wewnętrznego. Z tej perspektywy literatura jest jednym z najgenialniejszych wynalazków człowieka, który pozwala nam ćwiczyć się w symulowaniu istnień innych niż nasze jedno”.
„Literatura dla dorosłych jest dla dorosłych, czyli dla czytelników, którzy wiedzą, że świat nie jest miłym miejscem, a ludzie są zdolni do zła w każdej postaci. Wiedzą też, że choć czytają o wyczynach homeryckich czy sienkiewiczowskich zabójców lub towarzyszą mrocznym eksperymentom de Sade’a lub Bataille’a, to nie oznacza, że robią lub zrobią to samo w rzeczywistości. Przeciwnie: zło, które dobrze mówi lub pisze, tym bardziej powinno się uważnie studiować i trenować ów «formalny kunszt», który pedofila przemienia w tragicznego kochanka lub wręcz w ofiarę prowokacji dziecka. I nie chodzi tu o celebrację kunsztu, ale badanie, jak to jest możliwe, że nie widzimy tam gwałtu. A w każdym razie nie od razu. Od niemoralnej literatury o wiele bardziej boję się niemoralnych instytucji, które posiadają nieskończenie większą moc kreowania i ukrywania zła niż słowa w książkach” – podkreśla prof. Koziołek.
Przeczytaj też: Cenzura ma krótkie nogi
DJ
Warto dodać, że chrześcijanie w USA (np. rady rodziców w szkołach) coraz częściej przeglądają zasoby szkolnych bibliotek, wyrzucając z nich książki choćby na temat edukacji seksualnej, czy dzieła sprzeczne z religią. Pamiętajmy też tego śmiesznego polskiego księdza, który na placyku przed kościołem spalił Harrego Pottera 🙂
Podobnie jak smieszni lewicowcy w USA wyrzucaja np dziela Marka Twaine’a bo mozna w nich znalezc slowo „nigger”.
Oni przynajmniej nie wierzą w zmartwychwstanie xd
Warto również wspomnieć o wyczynach „politycznie poprawnych”, którzy przeginają w drugą stronę: https://www.gosc.pl/doc/6823817.Ksiazki-o-ktorych-nalezy-zapomniec
Owszem, jednak zastanawiam się, jak oceniłby autor komentarza w „Gościu” akcję usuwania książek „niechrześcijańskich” (tutaj podsumowanie: https://pen.org/report/banned-in-the-usa-state-laws-supercharge-book-suppression-in-schools/). Warto też dodać, że o ile „politycznie poprawni” raczej deklarują konieczność cenzury, to chrześcijanie już tę cenzurę realizują (chyba że się mylę).
Mylisz się i to bardzo. Poprawność polityczna to jest obecnie nowa forma cenzury. To już od wielu lat nie jest : „sposób używania języka w dyskursie publicznym, którego deklarowanym celem jest wyrażanie szacunku dla różnych grup społecznych (w tym szczególnie mniejszościowych m.in. pod względem rasy, płci, kultury, czy orientacji seksualnej) oraz dyskryminowanych” lecz sposób na ograniczanie debaty publicznej, eliminowanie niewygodnych tematów i interlokutorów. Pierwszy lepszy link: https://www.national-geographic.pl/artykul/poprawnosc-polityczna-to-nowa-cenzura-ostrzegaja-atwood-rushdie-i-j-k-rowling
Powoływanie się w tym przypadku na Rowling to strzał w kolano. Cancelling w jej przypadku nie dotyczył wyłącznie głoszonych poglądów, ale przede wszystkim konkretnych czynów.
Nie mam pojęcia o co chodzi Rowling a jednak w Polsce jakiś ksiądz z kolegami spalił jej książki na stosie a w Europie ganiają ją lewacy i LBGT, co pokazuję skalę paranoi ze strony ekstremistów.
Panie Profesorze, a co Pan bierze na to nadciśnienie? Bo i mnie ciśnienie skacze, gdy jakiś upiorny demon chce pozbawić mnie „ostatniego obszaru jednostkowej wolności – wolności świata wewnętrznego …” i chce reglementować nie tylko moją lekturę ale i modlitwę ….
Polecam silodosin. Nie tylko obniża ciśnienie, ale i łagodzi dolegliwości związane z prostatą, co umożliwia dłuższą nieprzerywaną lekturę 😉
a zapewnia to Panu też dłuższą modlitwę?
Nie modlę się już od 50 lat, a wtedy na owe dolegliwości jeszcze się nie uskarżałem 😉
A widzi Pan, bo ja poszukuję czegoś, co mne wprowadzi w stan religijnej ekstazy;-)
Zgadza się, dlatego książki ZAKAZANE PRZEZ KOŚCIOŁ tak dobrze się czyta