Prawie codziennie przechodzę obok brzozy, z której pnia odstają płaty jej charakterystycznej kory. Za każdym razem odnoszę wrażenie, że na jej pniu ktoś napisał list, którego jestem adresatem. Może to dlatego, że lubię brzozy. Skoro wydaje mi się, że jedna z nich pisze do mnie listy, tym razem to ja postanowiłem napisać o brzozie.
Nie wiem, o czym jest „list” odstający z pnia brzozy. Może manifestem jej ogromnej woli przeżycia w niełatwych warunkach? Oprócz brzozy z „listem” przypiętym do pnia, od trzech lat mijam jeszcze jedno szczególne drzewo tego gatunku.
Bohaterka
W lutym 2021 r. ta niewielka brzoza uległa okiści padając pod naporem obfitego wówczas śniegu. Przygięta do ściółki nie poddała się jednak. Wiosną wypuściła liście. W następnym roku zrobiła to samo. Leży do dziś, przegradzając niewielką leśną drogę. Wciąż nikt jej nie usunął. Ubiegłej wiosny znów wypuściła liście. Nie wiem, jak będzie w tym roku. Jest w niej tyle woli życia i przetrwania.
Kiedy się przy niej zatrzymuję, ona, pozornie pokonana przez żywioł, spoczywa w poziomie i wciąż próbuje wygrać kolejny rok życia. Myślę wtedy, że wszyscy chcą żyć. Mocno trzymam za nią kciuki.
Jeśli osłuchamy się z tym, jak szumią drzewa, z zamkniętymi oczami usłyszymy różnicę. Bardzo zachęcam do słuchania drzew, kiedy mają w pełni rozwinięte liście, najlepiej w wietrzne dni
Brzozy uważane są za bardzo polskie drzewo. Na dobre rozgościły się w naszym krajobrazie: brzeziny „weszły” w wiele obrazów, powieści, wierszy i filmów. Sam pamiętam miotły z brzozowych gałązek. Jest wreszcie słynny brzozowy biały krzyż, który tak mocno wrósł w nasze wyobrażenia o tym, jak wygląda partyzancka mogiła.
Kiedy jedni ze znajomych zastanawiali się, co posadzić w swoim ogrodzie, poleciłem im oczywiście brzozę. W odpowiedzi usłyszałem odmowę, bo to „takie polskie drzewo”. Nie uważam tego za wadę brzozy. Wręcz przeciwnie, to jej zaleta! Podobnie jak umiejętność radzenia sobie w trudnych warunkach. Jest bardzo mocno wpisane w naszą kulturę. Jest drzewem, które łączy w sobie z jednej strony delikatność, z drugiej zdolność do przetrwania w trudnych warunkach.
Do dziś wzrusza mnie też brzoza, która rośnie na podwórku, gdzie dorastałem pod okiem moich dziadków w centrum mojego rodzinnego miasta. Pamiętam moment, kiedy jeden z sąsiadów ją zasadził. Brzoza rosła razem ze mną. Pięła się w górę i bardzo szybko mnie przerosła. Dziś wydaje się dotykać nieba. Wciąż rośnie. Podwórko się zmieniło, nie ma już na nim piaskownicy i ławeczek. Brzoza nadal tam jest.
Brodawkowata piękność
Warto tutaj podkreślić, że najliczniej występującym w Polsce gatunkiem tego drzewa jest brzoza brodawkowata i to z nią najczęściej spotykamy się na spacerach. Drugim najczęstszym u nas gatunkiem jest brzoza omszona, rzadziej widywana, bo potrzebuje wilgotnych siedlisk i dobrze sobie radzi w miejscach, gdzie jest wysoki poziom wód gruntowych. Najrzadszą jest brzoza niska, przypomina niewielki krzew, który rośnie na podmokłych łąkach i torfowiskach.
Jest jeszcze kilka innych gatunków brzóz. Nie są one rodzime. Często sprowadzane z innych kontynentów, nie budzą one jednak moich zachwytów tak jak najpospolitsza brzoza – brzoza brodawkowata.
Ta jest prawdziwą twardzielką. Wyrasta tam, gdzie jest wolny i nasłonecznionych płat gruntu. Uważana jest za gatunek pionierski, który przygotowuje zasiedlone przez siebie miejsce pod las. Swój sukces zawdzięcza dość małym wymaganiom. Tam, gdzie nie poradziłoby sobie wiele gatunków, brzoza i sosna – o tej drugiej jeszcze kiedyś napiszę – potrafią sobie poradzić. Jeden warunek musi być jednak spełniony – dostęp do słonecznego światła. Bez tej pełnej ekspozycji na słońce brzoza nie wyrośnie .
To jednak, że brzozy brodawkowate wciąż licznie rosną w Polsce wcale nie oznacza, że możemy być o nie spokojni. Z różnych miejsc dochodziły mnie sygnały o brązowieniu brzozowych liści już w czerwcu. Brzozy zaczęły zamierać. Przynajmniej tak donosili moi znajomi z facebooka, którzy zawodowo parają się pracą przyrodnika.
Być może jest jeszcze przedwcześnie na wyciąganie wniosków o początku końca brzozy, ale w dobie zmieniającego się klimatu wiele może nas zaskoczyć. Nawet ta wytrzymała brzoza, która z samosiewu potrafiła przejąć hektary nieużytków, zaradna i dzielna, ma teraz pod górę. Pogodowe ekstrema nie ułatwiają jej zadania.
Tu, w północno-wschodniej Polsce, gdzie rosną te moje brzozy, które tak często mijam i lubię przy nich przystanąć, zmiany klimatu odczuwa się z większym opóźnieniem niż w innych regionach Polski. Brzozy wciąż tu są. Są też chłopskie brzeziny. A w nich znaleźć można koźlarze, w tym te o pomarańczowożółtych kapeluszach.
Szmer brzozowych liści
Brzozowe liście są piękne i delikatne. Drobne, przy powiewie wiatru szeleszczą na swój wyjątkowy sposób. Łatwo rozpoznać ten szmer, jeśli osłuchamy się z tym, jak szumią drzewa. Z zamkniętymi oczami usłyszymy różnicę. Bardzo zachęcam do słuchania drzew, kiedy mają w pełni rozwinięte liście, najlepiej w wietrzne drzwi. Liście brzozy wybarwiają świat jesienią, a po tym, jak opadną, wzmacniają drzewo składnikami mineralnymi, którymi wzbogacają glebę.
Liście sprawiają, że brzoza, pomimo swojego emploi twardzielki, odporności na niekorzystne warunki, symbolizuje delikatność. Jej delikatne gałązki wydają się być kruche. Smukłe pnie z wyraźną bielą sprawiają, że brzoza jest rzeczywiście nie do pomylenia z innym gatunkiem drzew. A brzozy we mgle, która coraz częściej pojawia się u progu jesieni, stanowią niczym niezastępowalny pejzaż. Nawet kiedy brzoza straci liście, wciąż wyróżnia się wśród innych drzew.
Nie jest jednak gatunkiem, który bije rekordy długowieczności. Najszybszy wzrost ma w okresie do dwudziestego roku swojego życia. Można ją przyrównać do wyczynowej biegaczki. W górę przestaje się piąć, kiedy osiągnie wiek 60 lat. Wtedy przyrasta wszerz. Osiąga wiek 100, czasami powyżej 120 lat. Dorasta do 30 metrów.
To dlatego bardzo polecam brzozy do sadzenia. Efekt wzrostu jest naprawdę szybki. Mamy szansę zobaczyć, jak posadzone przy naszym domu drzewo osiąga imponującą wysokość. A jeśli na trawniku trafimy na siewkę brzozy, która wyrosła z nasion przywianych wiatrem, to pozwólmy jej urosnąć. Niech żyje!
Cały czas zastanawiam się, czy moja brzoza, która leży na leśnej ścieżce, wypuści w tym roku liście. Przyznaję, że z niepokojem sprawdzam, czy jeszcze tam jest, czy nie została usunięta przez człowieka, który zechciał tym duktem przejechać. Niech żyje – powtarzam, sobie. Niech żyje brzoza!
Przeczytaj też: Robaki czyhają za progiem…
Brzozy… Też lubię!
“I zgrzebna brzózka
dziabnięta nożem
odwija z ciała
bandaże boże”
Tadeusz Nowak