Wśród amerykańskich psychologów i terapeutów widoczny jest trend do wykorzystywania komiksu w leczeniu osób wychodzących z traum.
Superbohaterów do swojego gabinetu zaprosiła Janina Scarlet, psycholog kliniczny, autorka książki „Superhero Therapy: A Hero’s Journey through Acceptance and Commitment Therapy”[1]. Uważa ona, że opowieści filmowe czy komiksowe mogą pomóc pacjentom lepiej zrozumieć własną sytuację, pod warunkiem że znajdą historię, która w jakiś sposób odzwierciedla ich życie.
– Pracowałam kiedyś z żeglarzem cierpiącym na zespół stresu pourazowego, który wskutek odniesionej na wojnie rany stracił władzę w nogach – opowiada. – Sądził, że z powodu niepełnosprawności nie jest już bohaterem. Zatracił poczucie tożsamości. Przyjrzeliśmy się razem serii „Batgirl” – tytułowa bohaterka również straciła władzę w nogach, zmagała się z PTSD i też poszukiwała tożsamości. Żeglarz zrozumiał, że Batgirl pozostała superbohaterką, wykorzystując inne umiejętności. Zainspirowała go w ten sposób, by sięgnął po inne talenty i realizował ważne dla siebie wartości. I tak odzyskał tożsamość superbohatera[2].
Scarlet wykorzystuje superbohaterów także w pracy z osobami cierpiącymi na zaburzenia lękowe, depresję, zaburzenia odżywiania, uzależnionymi od substancji psychoaktywnych. Stosuje przede wszystkim terapię akceptacji i zaangażowania, koncentrującą się na zwiększeniu gotowości pacjenta do uważnego doświadczania swoich myśli, uczuć, emocji – także tych bolesnych, wywołujących dyskomfort, takich jak strach, smutek czy poczucie słabości – po to, by mógł żyć zgodnie z wyznawanymi wartościami.
Ludzie odnajdują w superboherosach i ulubionych postaciach popkultury to, czego już nie potrafią znaleźć w tradycyjnej religii
Pomagają w tym odwołania do historii, motywacji i trudności doświadczanych przez ulubionych bohaterów popkultury. Na przykład dla osoby uzależnionej od alkoholu i zafascynowanej nowoczesnymi technologiami źródłem inspiracji może być Tony Stark, czyli Iron Man – walczący ze złem genialny inżynier i przedsiębiorca, który w pewnym okresie nadużywał alkoholu.
Bliskość doświadczeń
Warto zaznaczyć, że dojrzałe podejście do tematyki superbohaterskiej wynika z przemian, jakie zaszły w popprzemyśle w ostatnim ćwierćwieczu za sprawą twórczości takich autorów, jak Alan Moore czy Grant Morrison. Bruce Scivally, amerykański historyk kultury masowej, lokuje całe zjawisko na styku demografii i ekonomii:
„W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku przeciętny amerykański czytelnik komiksowy miał 12 lat. Do lat dziewięćdziesiątych liczba ta wzrosła do 20. Dekadę później było to już 25 lat. Wraz z dorastaniem czytelników komiksów dojrzewały same historie obrazkowe, nawet pomimo spadku sprzedaży. W latach dziewięćdziesiątych komiksy sprzedawały się w nakładzie 48 milionów egzemplarzy miesięcznie. W 2000 roku było to już zaledwie 7 milionów miesięcznie. Wśród tych 7 milionów zdecydowaną większość stanowili bardziej zaawansowani czytelnicy i fani, bardzo dobrze orientujący się w historii poszczególnych uniwersów. Żeby wzmocnić swoją pozycję na rynku, same serie stawały się coraz bardziej zaawansowane i hermetyczne. Konsekwencją tych działań było to, że coraz więcej historii podejmowało poważniejsze tematy oraz czerpało inspiracje z archetypowych źródeł. Poza zanurzonymi w komiksach fanami są jeszcze milionowe rzesze, które nie czytają komiksów. Wspierają za to bazujące na nich produkcje filmowe, seriale telewizyjne, gry wideo oraz strony internetowe”[3].
Opowieści, zarówno dawniej, jak i dziś, spełniają funkcje dalekie od wytykanego trykociarzom eskapizmu. Ich przesłanie i forma nieznacznie różnią się od znaczeń oraz wartości baśni czy mitów. Obecne i poprzednie pokolenie wychowały się na kulturze obrazkowej, dorastając z ulubionymi bohaterami, poznając dzięki nim moralność i niebezpieczeństwa pojawiające się w otaczającym świecie. Dla wielu owa bliskość była zacieśniana poprzez utożsamianie się z wymyślonymi herosami z racji przeżytych doświadczeń, niekiedy równie dramatycznych, jak te z komiksowych kart.
Tak stało się choćby w przypadku Deana Trippe, utalentowanego rysownika komiksowego i ilustratora ze Stanów Zjednoczonych, wielkiego miłośnika superbohaterów. Trippe opublikował kilka lat temu na własną rękę (z niemałym wsparciem fanów dzięki crowdfundingowi) „Something Terrible” – komiks będący jego autobiograficzną opowieścią o zmaganiu się z brzemieniem molestowania seksualnego. Dziecięca trauma nie dawała o sobie zapomnieć, powodując myśli samobójcze. Jedyną pociechę odnalazł w historiach obrazkowych, odrywających go od potwornej rzeczywistości i poczucia wyalienowania.
Pozostawiony samemu sobie przez rodziców Trippe był wychowywany przez superbohaterów, w tym jego ulubioną postać – Batmana, Mrocznego Rycerza miasta Gotham. Wiele ich łączyło. Obaj skrywali tragiczną tajemnicę. Obaj w normalnym życiu udawali kogoś, kim w rzeczywistości nie byli. Obaj wreszcie pozostali panami własnego losu.
– Najważniejsze to uświadomić sobie, że nie jesteśmy w tym bólu sami, a naszym przeznaczeniem nie jest pozostanie skrzywdzonym, poszatkowanym psychicznie do końca życia – mówi Trippe. – Historie superbohaterskie ukształtowały mnie jako osobę, którą jestem teraz. Każda dobra historia tego typu uczy, że jesteśmy tymi, kim tak naprawdę chcemy być. Moim zdaniem zawsze jest jakieś wyjście. Nie ma takiej tragedii, z której nie można się otrząsnąć, odbudować się za pomocą sił, które mamy w sobie[4].
Takich osób jak Trippe są całe zastępy, przynajmniej w internecie. Jak grzyby po deszczu pojawiają się na Facebooku grupy, gdzie fani traktują ulubione postacie jako patronów wskazujących im sens życia oraz słuszny sposób postępowania, jednocześnie niekiedy odnosząc się krytycznie do religii. Po części jest to wynik rozczarowania niektórych młodych ludzi zbyt konserwatywnym światopoglądem hierarchów kościelnych oraz przeświadczeniem, wytworzonym zwłaszcza w USA po 11 września 2001 roku, że religie czynią więcej złego niż dobrego. Skandale wokół tematu pedofilii w Kościele katolickim oraz odpowiedź na nie władz kościelnych, zwłaszcza w Polsce, poszerzają zapaść porozumienia międzypokoleniowego.
Terapia popkulturą
Z drugiej strony wśród amerykańskich psychologów i terapeutów widoczny jest trend do wykorzystywania komiksu w terapii nieletnich wychodzących z traum i kompleksów. Dobrym tego przykładem jest książka Travisa Langleya „Batman and Psychology”, w której psycholog wykorzystuje poszczególne postacie z mitologii Batmana do ukazania dewiacyjnych osobowości oraz mechanizmów obronnych, jakie człowiek wytwarza wobec traumatycznych przeżyć. Praktykę psychoterapeutyczną popkulturą z powodzeniem realizuje również Janina Scarlet z San Diego, autorka książki „Superhero Therapy”.
Julian Darius, założyciel Sequart Research, promującej popularno-naukowe podejście do komiksu, tak mówi o swoim stosunku do relacji przemysłu komiksowego z filmowym w Ameryce: „Choć amerykańska kultura postrzega komiks jako napęd dla Hollywood, coraz bardziej wzmacnia się przeświadczenie, że komiksy i popkultura sama w sobie są czymś więcej aniżeli rozrywką. Dobrym przykładem jest ostatnia historia z Batboyem z San Francisco – Ameryka dała się zauroczyć faktem, że idea Batmana okazała się dla nieuleczalnie chorego chłopca w jakiś sposób terapeutyczna. Publikuje się też coraz więcej książek o komiksie, które mają wymiar filozoficzny. Myślę więc, że wyczuwa się większy potencjał popkultury, nawet jeśli dla wielu osób nadal jest to wyłącznie zabawa”[5].
Wymiar „religijny” popkultury jest coraz częściej wykorzystywany przez przemysł popkulturowy, szczególnie jako element prosumpcji, czyli angażowania konsumentów w aktywne współtworzenie i promowanie produktów ulubionej marki, uczestniczenie w jej życiu.
Tym samym kultura masowa po trosze zaprzęga fanów do zadań konsumpcyjnych, wytwarzając w konsekwencji oddzielny rynek zbytu. Łudząco przypomina to „urynkowienie” kultury hipisowskiej, mające miejsce po rewolucji kulturowej pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, które zabiło spontaniczność zrywu dzieci kwiatów. I tam „uduchowienie” miało stricte rynkowy charakter i było nastawione na zbijanie kapitału przez przemysł.
Fani czerpią coraz więcej pozytywnej energii oraz motywacji z lektury swoich ulubionych tekstów kultury. Ich stosunek zdaje się przeczyć temu, co mówi się o zanikającej duchowości cywilizacji Zachodu. Coraz bardziej uświadamiamy sobie, że natura nie znosi próżni, w szczególności natura naszej psychiki.
Jak zauważa Waldemar Zenon Dudek, autor książki „Psychologia mitologii greckiej”: „Jeśli zabierze się nam stary mit albo zabroni wierzyć w jakichś bogów, to będziemy tych bogów szukać w sobie, bądź też wśród idei, które odpowiadają naszym potrzebom psychicznym”[6]. Dokładnie z tym mamy do czynienia w przypadku osób przychodzących na konwenty fantastyki oraz organizujących popkulturowe fankluby. Odnajdują one w superboherosach i ulubionych postaciach popkultury to, czego już nie potrafią znaleźć w tradycyjnej religii. Dosłowną manifestacją takiego rozumowania jest Jedaism, oparty na wierze w Moc z uniwersum „Gwiezdnych wojen”, który kilka lat temu został zarejestrowany jako pełnoprawna religia w Wielkiej Brytanii.
Nawet jednak „zwyczajne” społeczności fanów przejawiają wiele elementów podobnych do wspólnot wyznawców. Wielbiciele mają swój obiekt kultu w postaci tekstów popkultury, rytuały w postaci konwentów czy zlotów fanów, pielgrzymki (jak wyprawy miłośników Elvisa do Graceland czy fanów „Gwiezdnych wojen” do Tunezji), a nawet relikwie w postaci rekwizytów z planu filmowego sprzedawanych nieraz na aukcjach za niemałe kwoty.
Słuchaj też na Soundcloud, Youtube i w innych aplikacjach podcastowych
Istnieje jednakże i druga strona tego medalu. Łatwo wyobrazić sobie skrajne, wręcz fundamentalistyczne postawy wśród fanów. Pewne cechy sekciarstwa widoczne były choćby pośród osób nawołujących do wskrzeszenia filmowego uniwersum DC według wizji Zacka Snydera, wykorzystujących wizerunek tragicznie zmarłej córki reżysera w sposób martyrologiczny. Trudno przy tym jednoznacznie stwierdzić, na ile tego typu działanie jest poważne, a na ile to trolling wymierzony w wytwórnię Warner Bros., mający sprawdzić, czy wielka korporacja ugnie się pod naporem petycji i zrealizuje filmy, na które czekali fani. Wspomniany reżyser przyznał, że wśród fanatyków DC, którzy pomogli mu nagłośnić na konwentach i w internecie petycję, by zrealizować wersję reżyserską filmu „Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera”, było wiele osób przejawiających zachowania toksyczne i dyskryminujące.
Jako przykład można także przywołać strzelaninę w Denver z 2012 roku. Przy okazji premiery filmu „Mroczny Rycerz powstaje” James Holmes – jak błędnie podawały media, zainspirowany postacią Jokera – zaczął strzelać do widzów zgromadzonych w sali kinowej. Istnieją też przypadki zgoła dziwaczne – w Batcat Museum w Bangkoku można zobaczyć ukrzyżowanego Batmana.
Przykłady te nie potwierdzają jednakże, że kultura masowa jest przerażająca czy manipulacyjna. Są raczej świadectwem cynizmu i relatywizmu naszych czasów, w których potrafi my wykorzystywać mity i teksty kultury zarówno do światłych, jak i niecnych celów. I choćby dlatego warto orientować się w znaczeniu poszczególnych tworów popkultury, tak jak uczymy się odczytywania etosów, symboli oraz postaci literackich.
Lepiej zrozumieć siebie i innych
Patrick O’Connor, psycholog z The Chicago School of Professional Psychology, stworzył stronę Comicspedia.net, na której skatalogował setki komiksów. Użytkownik może przeszukiwać bazę danych w oparciu o różne kryteria, w tym interesujące go zagadnienia psychologiczne. W efekcie jest w stanie odszukać bohaterów, którzy na przykład zmagają się ze strachem, czują się bezsilni albo doświadczają problemów rodzinnych. Taki katalog może być pomocny nie tylko dla psychoterapeuty, który do pracy z klientami chciałby wprowadzić elementy zaczerpnięte z popkultury, ale także dla osób poszukujących inspiracji w radzeniu sobie z codziennymi trudnościami.
Również inni psychologowie za pośrednictwem internetu próbują dotrzeć do szerszego grona osób, które poprzez komiks chciałyby lepiej zrozumieć siebie i innych. Na przykład Andrea Letamendi, psycholog kliniczny, prowadzi blog „Under the Mask”, na którym przygląda się fikcyjnym bohaterom z perspektywy psychologicznej. W serii podcastów „The Arkham Sessions” omawia poszczególne odcinki „Batman: The Animated Series”, zwracając uwagę na problemy i trudności przeżywane przez bohaterów, takie jak samotność, depresja, stres pourazowy i wiele innych. Chce w ten sposób przekazać odbiorcom wiedzę na temat zaburzeń psychicznych, obalić błędne założenia na ten temat i zmniejszyć uprzedzenia wobec chorych.
Z kolei Sophia Ansari i Christina M. Scott podkreślają – w kontekście biografii Batmana – że „chwile, które nas zmieniają i definiują, często rodzą się z w wyniku stoczonych przez nas bitew i ponoszonych trudów, nie splendoru i chwały. Po tym, jak był świadkiem morderstwa swoich rodziców, młody Bruce Wayne nie tylko staje w obliczu ogromu straty, ale także podejmuje decyzję: albo pozwoli, by tragedia go zniszczyła, albo uczepi się pamięci, połączy ze swoimi wewnętrznymi mocnymi stronami i znajdzie w życiu sens oraz cel. To pozwoliłoby mu nie cofać się po traumie, ale… wykonać skok do przodu. Ostatecznie decyduje się trud i cierpienie skierować ku (…) przejściu prowadzącemu do narodzin strażnika, Batmana. Przejście do służenia czemuś większemu niż on sam i odnalezienie celu po stracie uczy, że tragiczna przeszłość niekoniecznie musi prowadzić do tragicznej przyszłości. Historia o odporności i odwadze Batmana pokazuje, że można się rozwijać po zniszczeniu. Można odkryć (…) pasję, cel i zachować radość, jakiej doświadczyliśmy przed traumą, przed stratą, zanim potwory depresji i lęku podniosły swoje groźne głowy. Odporność nie jest nieosiągalną supermocą, jest uniwersalna i można ją wykorzystać”[7].
Nie ulega zatem wątpliwości obecność postaci fikcyjnych superbohaterów w obrębie dyskursu psychologicznego jako narzędzia terapeutycznego czy choćby egzemplifikacyjnego. Nie można negować wartości tekstów popkultury jako nieprzydatnych poza aspektem rozrywkowym, gdyż można je wyzyskać – w sposób kreatywny – jako narzędzie w zupełnie innej dziedzinie, takiej, której nadrzędnym celem jest zrozumienie i pomoc drugiemu człowiekowi. Czyż zresztą nie takie jest zadanie superherosa?
Fragment książki „Mroczny Rycerz Gotham. Szkice z kultury popularnej”, wydawnictwo Universitas, Kraków 2023. Tytuł i śródtytuły od redakcji Więź.pl
[1] J. Scarlet, „Superhero Therapy: A Hero’s Journey through Acceptance and Commitment Therapy”, London 2016.
[2] M. Chudoliński, wywiad z Janiną Scarlet, czerwiec 2018.
[3] M. Chudoliński, korespondencja Bruce’em Scivallym, lipiec 2012.
[4] M. Chudoliński, korespondencja z Deanem Trippem, lipiec 2012.
[5] M. Chudoliński, korespondencja z Julianem Dariusem, lipiec 2012.
[6] M. Chudoliński, korespondencja z Waldemarem Zenonem Dudkiem, lipiec 2012.
[7] S. Ansari, Ch. M. Scott, „Flourishing After the Origin Story: Using Positive Psychology to Explore Wellbeing in Superheroes and Supervillains”, w: „Using Superheroes and Villains in Counseling and Play Therapy. A Guide for Mental Health Professionals”, ed. L.C. Rubin, New York 2020, s. 9.
O rany, Jezus przynajmniej istniał… Z drugiej strony nie słyszałem o krwawych wojnach między zwolennikami Supermana i Batmana.
Cierpliwości. Jeszcze pan usłyszy.
„Wymiar „religijny” popkultury jest coraz częściej wykorzystywany przez przemysł popkulturowy, szczególnie jako element prosumpcji, czyli angażowania konsumentów w aktywne współtworzenie i promowanie produktów ulubionej marki, uczestniczenie w jej życiu.”
Czekam na reklamę Coli z Jezusem na krzyżu…
Przepraszam za zgorszenie wywołane tym obrazem, ale czemu nie?
W końcu co, postrzeczywistość nam zawita?
Skoro już tyle było postów, od modernizmu po Prawdę?
Karol. To chociaż uważasz, że istniał. Jezus,
Jest nadzieja.
Niektórzy uważają, że to tylko taki wyobrażony przyjaciel osób z deficytami.
Spoko i teraz psychologia zaczyna leczyć kreskówką…
O tempora o mores 😉
Reklama Coca Coli z Jezusem była już, w 2010 roku. Był to ukłon w stronę amerykańskich chrześcijan, którzy narzekali, że w reklamach na święta wykorzystuje się św. Mikołaja, a nie Jezusa. Oczywiście tamtejszym wierzącym się to nie spodobało, mimo, że sami się tego domagali.
Jezus oczywiście istniał. Nikt poważny tego nie neguje. Ale kim był i co zrobił to już inna sprawa.
A z tą Colą, oby to nie było uznane za lokowanie produktu.
Może też być i Sprite.