Zima 2024, nr 4

Zamów

Skrzywdzeni i droga nawrócenia dla Kościoła

Taranto, Włochy. Fot. Alberico Bartoccini / Unsplash

Jako Kościół chcemy być odpowiedzialni za wszystkie ofiary przemocy seksualnej. Do tego nas zaprasza Jezus z wysokości Krzyża.

Kościół w przestrzeni publicznej kojarzy się dziś wielu z pedofilią i szerzej – przemocą seksualną. Czy to oznacza, że zjawiska te istniały wyłącznie w Kościele? Oczywiście nie. Były powszechne w rodzinach, szkołach, sierocińcach, więzieniach, koszarach itd. 

Dlatego katolicy irytują się, że z Kościoła robi się dziś kozła ofiarnego. I w jakimś sensie mają rację, ale prawdziwość tego stwierdzenia leży na znacznie głębszym poziomie. Jezus zgodnie z tezą René Girarda stał się kozłem ofiarnym, żeby wziąć na siebie grzechy innych.

Dlaczego? Żeby odkupić wszystkich. Jezus przełamał odwieczną spiralę zła. Na zło odpowiedział dobrem. To był przełomowy moment historii; co istotne, ważny nie tylko dla chrześcijan. Girard wskazuje, że także dla osób, które nie widzą w Jezusie Boga, sam akt ofiary z samego siebie za innych ma w sobie coś pozaziemskiego. Jezus zatem w jakimś sensie przyniósł rewolucję. Przełamał logikę zemsty i spirali zła „oko za oko”.

Zajmując się skrzywdzonymi w Kościele, dbamy też o skrzywdzonych poza Kościołem. Analogicznie, nie dbając o skrzywdzonych w Kościele, nie dbamy o skrzywdzonych poza nim

Marcin Kędzierski

Udostępnij tekst

W tym kontekście Kościół – choć oczywiście nie odpowiada bezpośrednio za krzywdę wielu ofiar – może dziś stać się miejscem, w którym te ofiary znajdą pomoc. Tak, jako Kościół chcemy być odpowiedzialni za wszystkie ofiary. Bo do tego nas zaprasza Jezus z wysokości Krzyża. Czy to ryzykowne dla instytucji Kościoła? Oczywiście! Ale co z tego. Jezus nie dbał o dobry PR, tylko o człowieka. Zajmując się skrzywdzonymi w Kościele, dbamy też o skrzywdzonych poza Kościołem. Analogicznie, nie dbając o skrzywdzonych w Kościele, nie dbamy o skrzywdzonych poza nim.

„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili… A czego nie uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, i Mnieście nie uczynili”. Dlatego w perspektywie nadchodzącego Triduum i rozważania tajemnicy Męki, Śmierci, ale i Zmartwychwstania Jezusa, pomyślmy, że fakt bycia kozłem ofiarnym to nie przekleństwo, ale błogosławieństwo.

W soborowej konstytucji o Kościele „Lumen gentium” czytamy, że „Kościół jest w Chrystusie sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”. Oto właśnie dostajemy szansę, aby te słowa wcielić w życie. Zatroszczyć się także o tych, którzy są poza wspólnotą Kościoła rzymskokatolickiego, by zjednoczyć cały rodzaj ludzki. To szansa dla nas, wierzących, na odkrycie tajemnicy Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa.

Ten kryzys jest zatem szansą i drogą nawrócenia dla całego Kościoła – i tego „wewnętrznego”, i tego „zewnętrznego”. Nie bójmy się jej dlatego, że ktoś będzie nas oczerniać. Jezusa też oczerniali. A my mamy iść za nim. Także Drogą Krzyżową. 

Wesprzyj Więź

Błogosławionego czasu.

PS Dzielę się tą refleksją zainspirowany moim wczorajszym spotkaniem z Martą Titaniec i ks. Piotrem Studnickim.

Przeczytaj także: List do biskupów polskich na Wielki Czwartek 2023

Zranieni w Kościele

Podziel się

1
2
Wiadomość

Ja się zupełnie nie zgadzam. Jest głęboko niemoralne porównywanie przestępstw seksualnych w innych społecznościach zawodowych, w których zasadniczo nie ma przestępczej praktyki przenoszenia w inne miejsce i chronienie przed wymiarem sprawiedliwości (przypadek Michała Moskwy z Tylawy i Józefa Michalika, wciąż aktualna sprawa Wiktora Skworca) ze społecznością duchownych. Z ust których nie schodzą kazania o prawdzie, przyzwoitości, tak-tak, nie-nie, prawie moralnym i tym podobnych ewangelicznym wyimkach. Ale pomijając oczywisty aspekt trwania kościelnych pedofilów oraz ich wyrozumiałych zwierzchników (a świętość tylko dojmująco i ostro pogłębia nieprawdopodobną haniebność tej praktyki) w grzechu i w przestępstwie – kiedy zaczniemy nie tylko mówić o ofiarach (darując sobie wyzywanie ich traumy epitetem esbectwa)? Kiedy doświadczą zadośćuczynienia? Prawdziwie moralnego wyznania prawdy – ten Cię skrzywdził! Hańba na jego pamięć. A dla żyjących sprawiedliwy wyrok. Nawet jeśli to będzie karykaturalne zawieszenie wyroku, jak u proboszcza z Tylawy.