Solidaryzuję się z rodziną prezydenta Adamowicza i ze wszystkimi, którzy ciągle jeszcze smucą się jego śmiercią. Chcę myśleć o sprawcy z żalem i smutkiem, że uczynił to, co uczynił, i że nie widać, by wszedł na drogę naprawy dokonanego zła.
Po ponad czterech latach od zamordowania Pawła Adamowicza zakończył się proces sprawcy. Zapadł wyrok: dożywocie.
Całym sercem byłam i jestem z rodziną Adamowicza. Jestem też przekonana, że zakończenie tego etapu może stać się bardzo potrzebnym domknięciem i dobrze, że ono w końcu nastąpiło. Jako osoba ciągle niemogąca się pogodzić ze śmiercią prezydenta Gdańska i empatyzująca z jego rodziną, czuję ulgę, że ta sprawa jest już (niemal, bo trzeba poczekać na prawomocny wyrok) zakończona. Czuję ponadto jakąś ulgę, że zbrodnia została potraktowana serio, a kara – zgodna z oczekiwaniami prokuratury i oskarżycieli posiłkowych.
Wiadomo, że za morderstwo nie ma adekwatnych wyroków. Nawet życie za życie nijak nie jest adekwatne, niczego nie naprawia ani nie przywraca. Pozbawienie wolności to w mojej ocenie właściwe postępowanie względem kogoś, kto wydaje się cały czas zagrażać innym.
A jednak czuję również smutek wielki. Nie cieszy mnie kara dla przestępcy jako taka. Wierzę w to, że zawsze powinno się szukać sprawiedliwości naprawczej, a nie retrybucji (odwetu). Niestety nie zawsze się to udaje, nie zawsze są dostępne w społeczeństwie takie rozwiązania, nie zawsze można liczyć na gotowość sprawcy przestępstwa do przyjęcia takich rozwiązań. Zawsze jest to jednak tragedia – zarówno zbrodnia, jak i kara, która nie prowadzi do resocjalizacji i przywrócenia do społeczeństwa.
Bardzo mi źle, kiedy czytam w komentarzach wezwania do kary śmierci, narzekania, że trzeba będzie „tego człowieka” (albo i kogoś, komu odbiera się nazwy „człowiek”) utrzymywać, różne straszne epitety i wyrazy nienawiści. Co ważne, żadne z tych słów nie pada ze strony rodziny Pawła Adamowicza, która zachowuje się z ogromną godnością i cały czas stoi po stronie świata bez nienawiści.
Smutno mi. Bardzo smutno, że nic nie przywróci życia Adamowiczowi, ojca jego córkom, męża jego żonie, syna jego rodzicom, brata jego bratu itd. To straszne nie tylko dla nich osobiście, ale także dla wspólnoty – gdańszczanek i gdańszczan, Polek i Polaków, którzy mogliśmy na własne oczy zobaczyć tę straszną zbrodnię i ciągle mierzymy się z jej skutkami.
Długo zastanawiałam się, czy wymieniać z nazwiska sprawcę tego morderstwa i, po namyśle, zdecydowałam się tego nie robić. Nie dlatego że chciałabym mu w ten sposób odebrać tożsamość, ale z tych samych powodów, dla których nie chcę oglądać tak już niesławnych nagrań czy zdjęć, pokazujących jego mimikę czy reakcje w czasie procesu i ogłoszenia wyroku. Wystarczy mi wiedza, że popełnił straszne zło. Nie chcę zapamiętać go jako kogoś, na kogo nie umiem spojrzeć z empatią i zrozumieniem. Nie chcę dopisywać jego zachowaniu kolejnych interpretacji, które tylko karmiłyby mój żal i złość.
Solidaryzuję się ze wszystkimi, którzy ciągle jeszcze smucą się śmiercią prezydenta Adamowicza, ze zgrozą wspominają też to, jak do niej doszło. Chcę myśleć o sprawcy z żalem i smutkiem, że uczynił to, co uczynił, i że nie widać, by wszedł na drogę naprawy dokonanego zła.
Nie chcę jednak mieszać pragnienia sprawiedliwości z satysfakcją, że „ma za swoje” i że jest mniej człowiekiem niż ja czy ktokolwiek inny.
Przeczytaj też: Paweł Adamowicz. Polityka może być inna
Mnie zasmucił ten wyrok, dlatego że dożywocie w istocie jest przyznaniem, że nie wierzymy w możliwość przemiany człowieka…
To nie ma nic wspólnego z aprioryczną wiarą. W tym przypadku wystarczy zwykła obserwacja. Jeden skazany daje szansę na zmianę a inny nie. Ten już szansę poprawy po poprzednich przestępstwach otrzymał. Nie skorzystał z niej i może stanowić stałe zagrożenie.
O ile wiem, nie ma żadnego naukowego sposobu na stwierdzenie, że dany człowiek za 10 czy 20 lat się nie zmieni, nie da się nawet przeprowadzić takiego eksperymentu – zatem jest to jednak kwestia (nie)wiary. Zgadzam się, że nie chodzi o całkowicie aprioryczne przekonanie, z pewnością jest jakoś umotywowane, ale czy to naprawdę wystarczy, żeby postawić krzyżyk na całym dalszym życiu człowieka? Dla mnie nie.
Ale jednak nadzieję ma. 40 lat można przeżyć. Jeżeli będzie chciał się zmienić a nie tylko odegrać komedię zmiany to ma na to czas.
Pani Agnieszko, dziękuję za ten tekst! tak, i mnie bardzo dotknęło to, co się stało w Gdańsku na oczach świata w styczniu 2019 r. Patrząc na postawę Rodziny ś.p. Prezydenta Adamowicza nie mogę zrozumieć, po co pod informacją (przekazaną właśnie przez Rodzinę) o wyroku piszą ludzie rzeczy o zemście, karze śmierci itp. Postawa Bliskich Prezydenta uczy czego innego… Oczywiście każdy z nas ma prawo do swojego zdania, ale uważam, że to gdzie je umieszczamy/z kim się dzielimy ma ogromne znaczenie. pozdrawiam z Gdańska! Iza
“Solidaryzuję się z tymi ….., którzy ciągle jeszcze smucą się jego śmiercią. ” – Żyjemy w czasach gdzie “zalewani jesteśmy sentymentalnymi hasłami miłości”.
Publicznie wyrażane uczucia i medialny nakaz solidaryzowania się
przyćmiewa racjonalne rozumowanie , zdrowy dystans i kulturę osobistą do
tragicznych zdarzeń jakie towarzyszą ludziom od zawsze. Kiedyś były to ”
chóry płaczek” dziś mamy media / dziennikarzy/ komentarze towarzyszące takim tragicznym wydarzeniom jak śmierć i “wracanie do tematu” umożliwiające “solidaryzowanie się we smutku”{?} . Może dlatego osoby bliskie zmarłym często rezygnują z upubliczniania tak bardzo tragicznych dla rodzin sytuacji i proszą o USZANOWANIE prawdziwych UCZUĆ .Łzy nie są na pokaz . A “powroty” to tego co się stało – a “jeszcze boli” – są “otwieraniem ran” przez OBCYCH , którzy “wczuwają się jak aktorzy w teatrze w tragedię” – bo przecież to ich NIE DOTYCZY , to nie ktoś z ich rodziny.. .