Jeśli należymy do Chrystusa, to z kolei do nas należy cała rzeczywistość, również kościelna. Mamy prawo brać ją we własne ręce.
„Bo nie dostaliście ducha niewoli, by znów się lękać” (Rz 8,15)
„Wszystko wasze, a wy Chrystusa, a Chrystus Boży” (1 Kor 3,22-23)
Niełatwo funkcjonować w kościelnej przestrzeni, gdy z szaf co chwilę wypadają trupy, a na pomnikach rosną pęknięcia. Do tego poraża upór, z jakim to wszystko bywa wypychane ze świadomości. Trudno wytrzymać nabożną demagogię, podniosłe hasła i spiskowe teorie, gdy sytuacja wymaga spuszczenia z tonu, nazwania po imieniu struktur grzechu i reform idących dalej niż osobiste nawrócenie (skądinąd priorytetowe).
Nawet jeśli samemu latami powtarzało się sentencje o „świętym Kościele grzesznych ludzi” oraz „posłuszeństwie lepszym niż nabożeństwo” można w końcu mieć dość dysonansu między odczuciami sumienia a schematami i regułami systemu – tymi „tradycjami starszych”, które przygniotły Ewangelię (por. Mk 7,5.8.13)…
Zgodnie z Biblią włożenie rąk na głowę osób „upatrzonych” przez wspólnotę i zaliczenie ich do kościelnej „starszyzny” nie daje nikomu władzy nad wiarą innych, lecz czyni „współpracownikiem ich radości”
Jednak między zwątpieniem w żywotność Ekklēsii pod tą skorupą a zaklinaniem rzeczywistości z lęku branego za ortodoksję rysuje się wąska droga i ciasna brama (por. Mt 7,14). Można i trzeba wychodzić z ideologicznego katolicyzmu w przestrzeń katolickości (jak to ujmuje Tomaš Halík), przejmować inicjatywę na poziomie jakichś „wspólnot podstawowych”, egzekwować swą podmiotowość Bożych dzieci. Można nie zrywać z Tradycją przez wielkie „T” i radykalnie zmieniać wspomniane wyżej schematy oraz wpływać na zmianę reguł.
Trzeba tylko powracać do źródła Ewangelii i w nim zanurzać swoje myślenie – co różni się zdecydowanie od prania mózgu przy indoktrynacji. Kąpiel w Duchu Ewangelii rozszerza horyzonty i uwalnia, zmienia mentalność niewolnika w swobodę dzieci Króla.
Prawa domowników
Objawiono nam wyraźnie, że „dziećmi Bożymi zostaliśmy nazwani – i jesteśmy” (1J 3,1). Pozostajemy „domownikami Boga” (por. Ef 2,19). Powiedzmy sobie dobitnie, że nie istnieje wyższa pozycja i większa godność. Skoro przyznajemy się do Nowego Testamentu, to nie jesteśmy już uwięzieni w rygorach prawa (por. Ga 5,18) ani uzależnieni od kapłanów (por. Hbr 7,22-25). Stanowimy wszyscy „królewskie kapłaństwo” (por. 1P 2,9), będąc dla siebie nawzajem rodzeństwem według Ducha, społecznością równych, uczennicami i uczniami jednego Mistrza (por. Mt 23,8-10).
Jesteśmy wszyscy adeptami szkoły prorockiej (por. Dz 2,17). Jej słuchaczami i praktykantami, powołanymi do powszedniej mistyki – do otwartości na przenikanie się egzystencji Chrystusa i naszej, co owocuje życiem po Chrystusowemu (por. J 15,5). Jeśli przeżywamy nasz chrzest Duchem Świętym (por. Dz 1,5), zanurzenie w Oddechu Boga, to nikt nie ma prawa „dominować nad nami i używać władzy”. Jezus mówi stanowczo: „Nie tak będzie między wami” (por. Mk 10,42-43).
W związku z powyższym nieszczęśliwa jest narracja o hierarchiczności Kościoła. Jezus nie stworzył struktur zależności, lecz wspólnotę wzajemnej służby (por. J 13,14). W takim właśnie charakterze Ekklēsia stanowi laboratorium królowania Boga w duszach, znak oraz instrument Chrystusowego jednoczenia wszechrzeczy (por. Ef 1,10). To, co błędnie – w duchu upadłego świata, lubiącego wiedzieć, „kto jest większy” (Mk 9,34) – przedstawiamy jako hierarchię, oznacza tylko i aż gwarancję trwania i skuteczności posługi „przysposabiania” (katartismon) innych chrześcijan do ich misji w codzienności oraz aktywnego współtworzenia Gminy Zwołanych (por. Ef 4,11-12).
Zgodnie z Biblią włożenie rąk na głowę osób „upatrzonych” przez wspólnotę (por. Dz 6,3; 1Tm 4,14) i zaliczenie ich do kościelnej „starszyzny” (presbyterion) nie daje nikomu władzy nad wiarą innych, lecz czyni „współpracownikiem ich radości” (por. 2Kor 1,24).
Słowo episkopos, które spolszczyliśmy w formie „biskup”, oznacza superwizora, kogoś czuwającego nad rozwojem wspólnoty. A wszystkim „pasterzującym” w ramach Ekklēsii Chrystusa każe się to robić „nie jako dominujący nad wybranymi (klērōn), lecz będąc przykładem dla owczarni” (1P 5,3). Warto zauważyć, że cała społeczność powierzona trosce „starszyzny” jest tu nazwana „klerem”!
A co z posłuszeństwem?
Czy jednak chrześcijanin nie powinien naśladować Chrystusa „posłusznego aż po śmierć” (por. Flp 2,8)? I czy następcom apostołów nie dano władzy ferowania rozstrzygnięć respektowanych nawet w niebie (por. Mt 16,19; 18,18)? Obie te kwestie wymagają uważnej lektury Pisma i odpowiedzi zgodnej z logiką Objawienia.
Po pierwsze, Jezus był posłuszny przede wszystkim Bogu (por. J 4,34; 8,29). Ziemskim autorytetom poddawał się w sposób względny. Czytamy, że „bycie w tym, co jest Ojca” (Łk 2,49) stawiał wyżej niż subordynację w stosunku do Marii i Józefa. Nie negując urzędu „siedzących na katedrze Mojżesza” (por. Mt 23,2) kwestionował słowem i czynem ich wykładnię przykazań (por. Mt 12,9-14). Nie podważył uprawnień arcykapłanów ani Piłata, lecz zachował się wobec nich asertywnie (por. J 18,19-21.33-38; 19,8-12).
Przyjęcie „kondycji niewolnika” (por. Flp 2,7) nie oznaczało u Niego służalczości. Skromność i pokora (por. Mt 11,29) nie były rezygnacją z własnego zdania.
Bóg nie jest zakładnikiem instytucji
Po drugie, budując Ekklēsię Jezus nie abdykuje na rzecz apostołów. Piotr, któremu obiecano sięgający nieba autorytet, słyszy po chwili: „Przejdź za Mnie, szatanie, jesteś Mi przeszkodą” (Mt 16,23). Nadużycie przez powiernika Objawienia (por. Mt 16,17) swej pozycji ma cechy diabelskiej dywersji – apostoł ma podążać za Chrystusem, a nie próbować Go poprawiać. Funkcję umacniania sióstr i braci będzie mógł wypełnić dopiero „nawróciwszy się” (epistrepsas, Łk 22,32).
W apostolskiej wspólnocie istnieje przestrzeń dla protestu wobec osób uważanych za jej filary. Paweł w kontekście pewnej kontrowersji między nim a Piotrem napisze: „w twarz mu się sprzeciwiłem, bo był jawnie winien” (Ga 2,11).
Nowy Testament uczy nie tyle podporządkowania się wierzących „władzy duchownej”, ile zaprasza do „posłuszeństwa wierze” lub „posłuszeństwa wiary” (hypakoē pisteōs, Rz 1,5). To dwuznaczne sformułowanie da się rozumieć jako określenie uległości wobec Słowa poruszającego serce, albo uległości wobec Boga, któremu się ufa (termin pistis oznacza zarówno wiarę, jak i ufność). W ramach „posłuszeństwa Słowu” (por. 1P 2,8) mieści się oczywiście lojalność wobec wspólnoty oraz uznanie autorytetu „przewodzących nam w Panu” (por. 1Tes 5,12).
Nie chodzi jednak o dyscyplinę w stylu wojskowym, lecz o współodpowiedzialność za symfonię charyzmatów w Bożym dziele. Ten sam list, który zaleca respektowanie pozycji „starszyzny”, zawiera słowa: „Ducha nie gaście, proroctw nie lekceważcie” (1Tes 5,19-20).
Pierwotna synodalność
Wracając do wspomnianych wyżej prerogatyw „związywania i rozwiązywania” zauważmy, że opisane w Dziejach Apostolskich zachowanie Piotra wobec wspólnoty nie ma znamion autorytarności. „
Starosta” pierwszej komórki Ekklēsii – dwunastki jej patriarchów – umie przyjąć krytykę ze strony wierzących i tłumaczyć się przed nimi ze swych posunięć (por. Dz 11,2-4.16-17). Podczas słynnego jerozolimskiego zebrania „apostołów i starszyzny” w sprawie obowiązywalności Prawa Mojżeszowego dla nieżydowskich chrześcijan (por. Dz 15,6) nie rozstrzyga problemu samodzielnie. Nawet nie podsumowuje debaty. Jedynie otwiera obrady, których konkluzję zaproponuje Jakub (por. Dz 15,13-21). Decyzję podejmą wspólnie, a nawet „razem z całą Ekklēsią” (por. Dz 15,22). Można powiedzieć, że w sposób synodalny.
Także u Pawła polecenia dotyczące dyscyplinowania wiernych zachowujących się nagannie (por. 2Kor 2,4-8) – choć zawierają odwołania do przysługującej apostołowi władzy interweniowania w sytuacjach kryzysowych (por. 2Kor 10,8) – są jednak raczej rekomendacjami danych rozstrzygnięć, formułowanymi w drugiej osobie liczby mnogiej. Innymi słowy, stanowią wezwanie do zajęcia się sprawą kolegialnie, na forum danej społeczności. Wydaje się, że to, co nazywamy synodalnością, stanowiło dla Pawła rzecz oczywistą.
Charyzmatyczna dynamika
A skoro o Pawle mowa, to ogromna rola odegrana przez niego w młodej Ekklēsii zadaje kłam teorii o budowaniu Kościoła odgórnie. Jeszcze zanim Szaweł zderzył się ze świętym olśnieniem pod Damaszkiem, misjonarzami Ewangelii byli prości wierzący, uciekający przed rozpętanym w Jerozolimie prześladowaniem i dzielący się Słowem z ludźmi spotkanymi po drodze (por. Dz 8,4). Przedstawicieli Jezusowej dwunastki widzimy dopiero w akcji umacniania (konfirmacji) Duchem Świętym ludzi, którzy już wcześniej przyjęli chrzest (por. Dz 8,14-17). Słynna wizyta Piotra w domu centuriona Korneliusza odbywa się z inicjatywy tego ostatniego, na jego zaproszenie. A w trakcie spotkania z zainteresowanymi Ewangelią Duch Boży wyprzedza apostoła.
Manifestacja Jego obecności w słuchaczach nie jest skutkiem, lecz przyczyną udzielenia im chrztu. Piotr pyta retorycznie: „Czy ktoś mógłby odmówić wody do obmycia tych, co przyjęli Ducha Świętego tak samo jak my?” (Dz 10,47).
Natomiast Szaweł, który jako Paweł stał się twarzą Ekklēsii na równi z Piotrem, był przecież outsiderem spoza grona Dwunastu. Jednak to właśnie jemu zawdzięczamy chrześcijaństwo katolickie, odważnie ekumeniczne, integrujące świat wiary Izraela z uniwersum narodów. Choć trzynasty apostoł uzyskał w końcu aprobatę dla swej teologii i misji (por. Ga 2,9), to przecież zaczął je rozwijać nie pytając nikogo o pozwolenie (por. Ga 1,16). Stało się to niedługo po jego wtajemniczeniu w przekaz wiary w damasceńskiej wspólnocie (por. Dz 9,18-20; 1Kor 15,3-5).
Paweł wręcz podkreślał, że mandat apostoła otrzymał „nie od ludzi, ani nie przez człowieka” (Ga 1,1), że z Piotrem spotkał się – i to na krótko – dopiero po trzech latach działalności (por. Ga 1,18), a po oficjalne zaopiniowanie swej ortodoksji przyjechał do Jerozolimy po czternastu latach (por. Ga 2,1-2). Jego późniejsze poszanowanie dynamiki charyzmatów w Koryncie (por. 1Kor 1,4-8), mimo że widział i krytykował jej ciemne strony (por. 1Kor 1,10; 3,3; 4,7; 14), było spójne z własnym doświadczeniem przebytej drogi.
Kościół Chrystusa, a więc nasz
Jeśli dziś często bywamy w Kościele mniej lub bardziej świadomie „karmieni pogardą” (por. Ps 123,3) przez „pasterzy, którzy sami siebie pasą” (por. Ez 34,2) – traktowani jak niższa rasa przez rzekomo „ontologicznie odmiennych” wskutek święceń – to pamiętajmy, że „nie tak było na początku” (por. Mt 19,8). Pamiętajmy też, że wobec klerykalnych nadużyć Bóg mówi z mocą: „Oto jestem przeciw pasterzom. (…) Ja sam będę pasł Moje owce” (Ez 34,10.15).
Każdy, kto zaufał Dobrej Wiadomości i otwiera się przez pokorną, prostą modlitwę na kąpiel w Duchu Chrystusa, jest uświęcony. A jeśli źródłem przeżywania tego uświęcenia w codzienności jest przyjmowanie Chrystusowego Ciała i Krwi, to pamiętajmy, że przyjmujemy je nie tylko w sakramencie Wieczerzy.
Chrystus ucieleśniony i pulsujący życiem udziela się nam w każdym bliźnim doświadczającym jakiejś biedy (por. Mt 25,40). Każdy akt empatii, altruizmu dobroci, przyjaźni jest przyswajaniem Jego wcielenia w konkret egzystencji, karmieniem się Jego wszechobecnością (por. Ef 1,23). Sakrament odnawia więź z Nim, ale Pan nie jest ograniczony sakramentem.
Jak uczy apostoł, nic nie jest w stanie nas odłączyć od Chrystusa i Jego miłości (por. Rz 8,35.38-39). A jeśli należymy do Chrystusa, to z kolei do nas należy cała rzeczywistość, również kościelna (por. 1Kor 3, 22-23). Mamy prawo brać ją we własne ręce.
Nie jesteśmy osieroceni (por. J 14,18). Gdzie dwoje lub troje połamańców wsłuchuje się ufnie w Dobrą Wiadomość Boga i praktykuje Chrystusowy styl bycia – afirmację drugiego i życzliwe wzajemne oddanie – tam oddolnie (a zarazem z niebiańskiej inspiracji) wyrasta Ekklēsia.
Jeśli tylko takie „małe stadko” (por. Łk 12,32) nie stanie się zamkniętym klubem, nie odetnie się od innych Bożych biedaków i pogubionych pasterzy, nie skreśli żadnego z instrumentów łaski i nie zlekceważy żadnej okazji do dzielenia się dobrem, to będzie prześwitem katolickości w katolicyzmie. Nawet gdy system nie odpuszcza, można dyskretnie tworzyć fakty dokonane.
Tekst ukazał się na stronie wiam.pl pod tytułem „Zająć wreszcie własne miejsce”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Gdzie w Ewangelii Jezus mówi, żeby Jego uczniowie stworzyli system feudalnych zależności?
Posłusznym tylko Bogu można być wtedy, kiedy jest się samotnikiem na pustyni.
Ale kiedy Słowo zamienia się w Ciało Kościoła to konsekwencje są oczywiste. Żeby wrócić do czystej Ewangelii trzeba szukać Boga na własną rękę lub dobrać sobie Jedenastu do kompletu i przemierzać drogi Podkarpacia. I nie ma co wierzyć że kiedykolwiek będzie do tego zdolny miliardowy Kościół Powszechny.
Dziękuję za ten tekst. Ubrał Pan w słowa, to co już od jakiegoś czasu czuję w sercu.
Dziękuję p. Marku za refleksję nt. posłuszeństwa, która stoi w ostrej sprzeczności z zadomowioną u katolickiej hierarchii SŁUŻALCZOŚCIĄ.
Gdyby obecna wspólnota kk stosowała biblijne standardy, to może nie byłoby tak masowego odpływu z jej szeregów, a może i miałaby jakieś społeczne poważanie.
A niestety, skoro epatuje ekscelencjami, eminencjami i magnaterią, której należy służyć na kolanach, wziąć buty i całować w pierścienie, to nie dziwota, że właśnie hierarchię uważa się dziś za NACZELNYCH GRABARZY kościoła katolickiego.
Myślę że dla wszystkich, którzy czują się przez kler wykluczeni z Kościoła Jezusa Chrystusa, ważne słowa padły tutaj:
„Jeśli dziś często bywamy w Kościele mniej lub bardziej świadomie „karmieni pogardą” (por. Ps 123,3) przez „pasterzy, którzy sami siebie pasą” (por. Ez 34,2) – traktowani jak niższa rasa przez rzekomo „ontologicznie odmiennych” wskutek święceń – to pamiętajmy, że „nie tak było na początku” (por. Mt 19,8).”
Bardzo dziękuję za ten artykuł. Tak mi Pan z serca wyjmuje różne rzeczy, porządkuje i wyraża. I daje nadzieję, że Duch Święty z nami da radę.