Objawienie Boga jest jak światło, które przychodzi do nas przez pęknięcie w człowieku.
„Oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek. (…) Zetrzesz nasze nieprawości. Wrzucisz w morskie głębiny wszystkie ich grzechy”
Bóg objawia się stopniowo. Odsłania swoje prawdziwe oblicze, przebijając się w Piśmie Świętym przez wyobrażenia kreowane przez człowieka, skażone poczuciem oddalenia od Niego. To ludzie pisali Pismo, nie aniołowie. Niedoskonali ludzie, przez których działał Bóg.
Leonard Cohen śpiewa w piosence „Anthem”: „Zapomnij o swym doskonałym poświęceniu. / Szczelina, we wszystkim jest szczelina, / którą dostaje się światło”.
Objawienie Boga jest jak światło, które przychodzi do nas przez pęknięcie w człowieku. Dlatego u Micheasza czytamy: „któryż z bogów”, jakby było ich więcej. Tak myślał człowiek. Ale pośród tych bogów jest tylko Jeden. A z czasem już TYLKO Jeden. Nie od razu człowiek był w stanie przyjąć tę prawdę. I według naszych wyobrażeń Bóg się gniewa – to wspaniały antropomorfizm. Ale Biblia wprowadza wyłom: „Nie gniewa się na zawsze”. Miłosierdzie w Nim wygrywa. Kiedy czytamy przypowieść o miłosiernym ojcu, widzimy już tylko gniew starszego syna, nie ojca.
A czym jest grzech, skoro Bóg musi go – i tylko On może to zrobić – „odpuścić, oddalić, zetrzeć, wrzucić w otchłań”? Grzech jest naszym wrogiem niszczącym relacje. Grzech się od-puszcza. Grzech trzyma nas w jakimś przedziwnym uścisku. Zabiera wolność. Zawęża ją radykalnie. Bóg dał Ducha na odpuszczenie grzechów. Dał Ducha, aby grzechy nas puściły. Od-puścić komuś lub coś to wprowadzić do większej przestrzeni wolności. Nasze wyobrażenie o grzechu też jest ukształtowane przez grzech. Objawienie pokazuje, czym on jest naprawdę. Najmniej przekroczeniem prawa, skoro trzeba go zetrzeć i wrzucić w otchłań, żeby nas nie nękał.
Grzech można pokonać miłosierdziem i wiernością, a nie gniewem i bezwzględną sprawiedliwością. To właśnie uczynił ojciec w przypowieści o synach. To uczynił Jezus na krzyżu. I ta prawda bardzo długo do nas dociera.
Trzeba dużej szczeliny i pęknięcia w naszym ego, które boi się Boga i boi się zła, aby to światło opanowało nasze serce. Tę szczelinę często wywołuje nasze zabłąkanie. I to jest paradoks.
Przeczytaj też: Ojcowizna. Glosa do „Syna marnotrawnego”