Jesień 2024, nr 3

Zamów

Królestwo Boże, czyli bliskość Boga

Obraz „Kazanie na Górze” Carla H. Blocha, 1890 (fragment)

Ewangelia to opowieść o miłości i wolności, więc różne formy przymusu czy manipulacji są sprzeczne z jej naturą.

Myślę, że Łukaszowa opowieść o posłaniu siedemdziesięciu dwóch uczniów jest uniwersalnym punktem odniesienia dla wszystkich, którzy starają się głosić Dobrą Nowinę.

Przede wszystkim autor przekazuje nam podstawową zasadę, na której widocznie zależało samemu Jezusowi: w głoszeniu Ewangelii musimy zrezygnować z wszelkiej przemocy. „Posyłam was jak owce między wilki”. Ewangelia to opowieść o miłości i wolności, więc różne formy przymusu czy manipulacji są po prostu sprzeczne z jej naturą.

Dalsze wskazówki rozwijają tę pierwszą regułę. Jako uczniowie mamy nieść światu pokój i uzdrowienie oraz ogłaszać bliskość królestwa Bożego.

Trzeba w tym miejscu zauważyć, przynajmniej w dużym skrócie, na czym polegała według Jezusa owa bliskość Królestwa. Idąc za prof. Antoniem Nitrolą, można by powiedzieć, że przy wszystkich podobieństwach w stylu myślenia Jana Chrzciciela i Jezusa z Nazaretu, rozbieżnością był zasadniczo ten temat. Jan uważał, że nadchodzące wraz z Mesjaszem Królestwo Boże jest ostatnią szansą: kto się nawróci – przetrwa, kto nie – zostanie wyrzucony w ogień nieugaszony.

Tymczasem Jezus przynosi nieco inny przekaz: tak, bliskie jest Królestwo Boże i, owszem, potrzebujemy nawrócenia, ale Mesjasz jest nie tyle ostatnią szalupą ratunkową, po której nie będzie innej, co ostatnią deską ratunku, która stale jest na wyciągnięcie ręki dla tego, kto się zechce nawrócić.

Królestwo Boże objawia się więc w bliskości i czułości Boga (które uobecniamy dla siebie nawzajem jako zwołana przez Jezusa Chrystusa wspólnota) i darmowości darowanego nam zbawienia (które celebrujemy zwłaszcza w sakramentach).

Wesprzyj Więź

W praktyce różnie to wychodzi – w końcu Kościół tworzymy my wszyscy, a każdy z nas, poza ogromem dobra, wnosi w ten Kościół własny grzech, który trochę zniekształca ten Jezusowy pomysł na Kościół i jego misyjną działalność. Ale chyba nie ma co się gorszyć i załamywać, bo od początku Kościół niesie w sobie ten wymiar.

I jednocześnie ciągle jesteśmy wzywani przez Ducha, żeby ogłaszać bliskość Królestwa Bożego tak ewangelicznie, jak tylko jesteśmy w stanie.

Przeczytaj też: W świetle Ewangelii fundamentalizm nie ma racji bytu

Podziel się

1
1
Wiadomość

„W praktyce różnie to wychodzi – w końcu Kościół tworzymy my wszyscy, a każdy z nas, poza ogromem dobra, wnosi w ten Kościół własny grzech, który trochę zniekształca ten Jezusowy pomysł na Kościół” – taki ten tekst troche o wszystkim i o niczym, bez konkretu i wyrazu. Jako kropke nad i chcialoby sie jeszcze zacytowac klasyka: „Zgrzeszyl? No zgrzeszyl! A kto jest bez grzechu?”

Podstawowa teza artykułu jest zwyczajnie błędna. „Posyłam was jak owce między wilki” nie oznaczało nigdy rezygnacji z przemocy. To dziś jesteśmy przyzwyczajeni do opowieści o bezbronnych owcach i złych wilkach. Tymczasem ten tekst jest bezpośrednim nawiązaniem do Księgi Henocha, gdzie podana jest żydowska symbolika zwierząt. Owce wcale nie są tam bezbronne, czy pokojowo nastawione. Owcami jest Izrael, dziki do Edomici, wilki pierwotnie oznaczały Egipt, ale tutaj symbolizują ogół pogan. Jezus posyła uczniów na tereny pogańskie, „między wilki”. Jest tu jasna typologa swój-obcy. Jezus mówi, że jest posłany do owiec, co poginęły z domu Izraela, czyli jego misją jest ocalić tych Żydów, którzy za bardzo weszli w środowisko pogańskie i oddalili się od judaizmu (w ujęciu Jezusa, nie ściśle judaizmu rabinicznego). U Henocha owce ostatecznie zwyciężają (przemocą) nad innymi zwierzętami, czy złymi pasterzami (kapłanami, którzy weszli w kolaborację z Rzymem).