Zima 2024, nr 4

Zamów

W świetle Ewangelii fundamentalizm nie ma racji bytu

Marek Kita. Fot. Więź

Im uważniej studiujemy kościelną historię, tym bardziej widać, że sformułowania „ani jedna jota nie zmieni się” nie można rozumieć dosłownie. Nauczanie i dyscyplina ewoluowały, podlegały korektom. A jeśli tak, to nie ma nic tragicznego w dyskutowaniu nad nimi dzisiaj.

Mówi mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem (J 14,6)

Gdy dyskutujemy o aktualnej sytuacji chrześcijaństwa w jego wersji rzymskokatolickiej wielu wyraża pragnienie zmian, ale też wielu innych właśnie tych zmian się obawia. Jedni czują się zmęczeni starymi schematami myślenia i funkcjonowania. Dla drugich te schematy stanowią o poczuciu bezpieczeństwa. Tęsknota za przewietrzeniem i przemeblowaniem duchowego domu zderza się z lękiem, że dom utraci swój charakter i tożsamość. Zresztą czy Biblia nie wskazuje na konieczność „walki o wiarę tylko raz (hapax) przekazaną” (por. Jud 1,3)?

Wierzyć jak Abraham

Jednak Biblia kreśli też wizję wiary będącej wędrówką w głąb Objawienia, które okazuje się darem relacji z Bogiem i poznania Go w doświadczeniu interakcji. Odpowiedź Abrahama (patriarchy wierzących) na zaproszenie do tej relacji była jednoznaczna z podjęciem wyzwania drogi w nieznane. „Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11,8). Abrahamowe tułanie się (por. Pwt 26,5), pełne nasłuchiwania głosu Przewodnika, stało się ewidentnie wzrastaniem w poznaniu Boga (por. Kol 1,10). Bóg dał mu się poznawać w całej przygodzie jego życia.

Biblijnie rozumiana wiara w Chrystusa jest nie tyle żywieniem przekonań, ile raczej poleganiem na Osobie

Marek Kita

Udostępnij tekst

Ta prawidłowość obowiązuje zawsze. Słuchając Bożych słów i reagując na nie, trzymając się ich i dając się nimi inspirować, uczymy się dróg Pana (por. Ps 25,4), właściwego sposobu egzystowania. A doświadczając Bożych oddziaływań na nasze życie i rozpoznając je smakujemy i poznajemy, jak Pan jest dobry (por. Ps 34,9). Wiara to ciągły dialog ze Słowem Boga i przyjaźń z tym Słowem. To życie Słowa we mnie i moje życie w Słowie.

Podróż w głąb Słowa

Przy tym Słowo, jak wiemy, okazuje się ostatecznie tylko jedno. Jest nim wieczny Syn – ekspresja Boga, odcisk Jego istoty (por. Hbr 1,3), który ucieleśnia się wśród nas (por. J 1, 4), żeby dokonać wykładni (exegesis) tajemnicy charakteru Ojca (por. J 1,18; 17,6). Uczeń Ewangelii dowiaduje się, że wszystkie słowa Pism pozostają świadectwem o tym jedynym Słowie (por. J 5,39), a całe nauczanie chrześcijańskie sprowadza się do głoszenia Chrystusa (por. Flp 1,15-18). Tak więc wiara „tylko raz przekazana” to relacja z żywym Jezusem – takim, jaki jest – „wczoraj i dziś, i ten sam na wieki” (Hbr 13,8).

Lecz właśnie Jezus mówi w Ewangelii, że posłany przez Niego od Ojca Duch Prawdy „poprowadzi nas w całą prawdę” (J 16,13). Chrystus-Prawda pozostaje niezmienny. My jednak wciąż poruszamy się w głąb całej Pełni, jaka w Nim mieszka (por. Kol 1,19) – „aż osiągniemy wszyscy jedność w wierze i poznaniu Syna Bożego” (Ef 4,13). Krótko mówiąc, Prawda, która nam się jawi, jest zarazem drogą (por. J 14,6). To normalne, że nasze rozumienie Boga (którego Jezus jest odbiciem) oraz Bożych ścieżek (których jest żywym objaśnieniem) ewoluowało w historii i ewoluuje dziś.

Ewangelia na wieki

Czytamy w Nowym Testamencie: „wypowiedź Pana trwa na wieki. A jest nią ogłoszona wam Dobra Wiadomość” (1P 1,25). Ewangelia się nie zmienia, lecz warto pytać, czy nie mylimy jej z naszymi – nieraz ważnymi i godnymi uwagi – komentarzami oraz wnioskami wyprowadzonymi z przesłania o Chrystusie? W wierze obowiązuje zarówno nakaz trzymania się apostolskich tradycji, przekazanych ustnie lub pisemnie (por. 2Tes 2,15), jak i przestroga przed zastępowaniem słów Bożych tradycjami starszyzny (por. Mk 7, 5.8). Nie wszystko, co tradycyjne, stanowi skarb wiary. Bywają tradycje utrudniające wędrówkę w głąb Słowa, a nawet toksyczne, zatruwające relację z Nim.

Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach

Skoro chcemy się trzymać Ewangelii, czy nawet jej bronić, potrzebujemy jasnej świadomości, co nią jest. Jak w istocie brzmi Dobra Wiadomość? Fundamentalne i niezmienne nie są ani systematyczne opracowania teologii, ani zbiory kościelnych reguł, przepisów rytualnych czy rozbudowanych wykładni moralności. To wszystko ma swą wartość i swoją rolę, lecz jest jedynie owocem odczytywania słowa Chrystusa (por. Kol 3,16) w konkretnych uwarunkowaniach historycznych i kulturowych.

Tym, co wieczne, nie są też poszczególne wypowiedzi biblijne, lecz istotna treść przesłania Jezusa i przesłania o Jezusie. Przyglądając się uważnie, jak sam Chrystus i Jego apostołowie odczytują Pierwszy Testament, widzimy, że fundamentalizm nie ma racji bytu w świetle Ewangelii.

Co jest Ewangelią?

A Ewangelia to najpierw nowina, że królowanie Boga (czyli odzyskanie zbłąkanego świata) przybliżyło się w osobie Jezusa (por. Mk 1,15). Następnie, że „Bóg w Chrystusie jednał ze sobą świat, nie zaliczając ludziom ich wykroczeń i składając w nas słowo pojednania” (2Kor 5,19). To wiadomość, że Stwórca z własnej inicjatywy, z bezmiaru czystej życzliwości (łaski), ofiaruje swą bliskość niewdzięcznym i złym (por. Łk 6, 35), ponosząc koszt tej bliskości – zderzenie swego serca ze zbłądzeniem świata (por. J 1,29). Że zmienia zabójstwo Posłańca pojednania w przymierze krwi z odrzucającymi Go. Że budząc Syna ze śmierci odwraca nieodwracalne i zanurza nas w kąpieli Ducha odrodzenia (por. J 1,33; 3,6-7). Oraz że Słowo pojednania – Chrystus, który nie sądzi, lecz ratuje (por. J 3,17) – mieszka w tych, którzy Mu zaufają.

Tak, Ewangelia to Dobra Wiadomość Bożej łaski (por. Dz 20,24) o tym, że „nic ani nikt nie zdoła nas oddzielić od miłości Bożej w Chrystusie Jezusie” (Rz 8, 39). To także uzmysłowiony nam w Synu Człowieczym „smak” charakteru Boga oraz ucieleśniona w Nim reguła bycia Bożym dzieckiem. Chrystus to żywa teologia i wcielone przykazanie miłości.

Biblijnie rozumiana wiara w Chrystusa jest nie tyle żywieniem przekonań, ile raczej poleganiem na Osobie. Naśladowanie Go to nie tyle pilnowanie litery przykazań, ile raczej przeżywanie Chrystusowego usposobienia, Jego „ducha” – dzięki prowadzeniu przez Ducha Świętego (por. Rz 8,14).

Tym, co niezmienne w dziedzinie wiary, pozostaje więc lekcja, którą stanowi sam Jezus Ewangelii, studiowany i praktykowany w ramach szkoły, której dał początek. Empatyczne odnajdywanie się w tej szkole – w Ekklēsii, Gminie Zwołanych, Kościele – jest istotne dla wierności Jezusowi. Warto jednak pamiętać, że „trwanie w nauczaniu apostołów i wspólnocie, łamaniu Chleba i modlitwach” (Dz 2, 42) od początku przyjmowało zróżnicowane formy. Kształt kościelnych struktur ewoluował. Nie zawsze w dobrym kierunku.

Mozolne odrabianie lekcji

Pismo gwarantuje czuwanie Pana nad Ekklēsią (por. Mt 28,20) i niebiańską sankcję dla decyzji jej starszyzny (por. Mt 16,19; 18,18). Zwróćmy jednak uwagę, że jednocześnie pokazuje możliwość przemiany obdarowanego kluczami królestwa w szatana oraz przeszkodę (por. Mt 16,23). Zainfekowanie myśleniem nie po Bożemu wyraźnie daje o sobie znać we wtłoczeniu wspólnoty równych sobie sióstr i braci w schemat społeczności stanowej i klerykalnej piramidy – wbrew dobitnemu nauczaniu Jezusa, że w Jego szkole nie ma miejsca na nierówności i autorytaryzm (por. Mt 23,8-10; Mk 10,42-44).

Obecne starania o synodalność Kościoła są powracaniem do źródeł, do mentalności poświadczonej w Dziejach Apostolskich. Czytamy tam o Piotrze tłumaczącym się przed wspólnotą (por. Dz 11,1-18) i o podejmowaniu decyzji wspólnie przez apostołów, starszych i całą Ekklēsię (por. Dz 15,22).

Także w odniesieniu do kwestii doktrynalnych i dyscyplinarnych zarówno Biblia, jak i historia Kościoła świadczą o dynamice poszukiwań i odwadze zmian. Wspomniana decyzja z Dziejów Apostolskich dotyczyła rezygnacji z uświęconego znaku przymierza w postaci obrzezania, co oznaczało akceptację relatywizującej prawo Mojżeszowe teologii Pawła, outsidera spoza grona Dwunastu (por. Ga 1,1.15-17).

Ponad dwa stulecia później Sobór Nicejski zdecydował się na śmiały krok, sięgając w swym określeniu Chrystusa po filozoficzny termin homoousios (współistotny), zamiast pozostać (jak chciało wielu) przy słownictwie wyłącznie biblijnym. W zmaganiu z arianizmem, operującym również biblijną nomenklaturą, konieczna okazała się zmiana języka, żeby zachować sens przesłania o Synu Bożym.

Prymat Ducha nad literą

Im uważniej studiujemy kościelną historię, tym bardziej widać, że sformułowania „ani jedna jota nie zmieni się” (por. Mt 5,18) nie można rozumieć dosłownie. Nauczanie i dyscyplina ewoluowały, podlegały korektom. A jeśli tak, to nie ma nic tragicznego w dyskutowaniu nad nimi dzisiaj.

Był na przykład czas, gdy za pewną i niezmienną (gdyż biblijnie uzasadnioną) uważano doktrynę potępiającą pożyczanie pieniędzy na procent. Był też czas, gdy nauka Kościoła nie zezwalała na sekcję zwłok, ze względu na głoszoną w Biblii godność ciała ludzkiego. Co więcej, jeszcze przed drugą wojną światową teologia katolicka potępiała naturalną regulację poczęć, uznając podejmowanie współżycia w dni niepłodne za sprzeciw wobec Boskiego prawa…

Zmiany stanowiska w tych kwestiach nie wynikały z lekceważenia Prawdy, lecz z dojrzewania świadomości jej uczniów. Dojrzewało pojmowanie relacji między wiarą a rozumem, dojrzewała refleksja w obszarze wiary. Logika Nowego Testamentu uczy prymatu Ducha Słowa nad literą Pism, więc tym bardziej nad literą komentarzy do nich. „Bo litera zabija, a Duch tworzy życie” (2Kor 3,6).

Wesprzyj Więź

Ten Duch, który prowadzi w głąb Rozumnego Słowa (Logosu) obecnego w naturze oraz otwierającego dla nas serce w Ewangelii. Duch, którego słuchanie w sobie i innych stanowi esencję synodalności.

Tekst ukazał się pierwotnie na stronie na stronie wiam.pl

Przeczytaj też: Gdzie w Ewangelii Jezus mówi, żeby Jego uczniowie stworzyli system feudalnych zależności? Rozmowa z Markiem Kitą

Podziel się

9
1
Wiadomość