Jesień 2024, nr 3

Zamów

Pavel wygrał. Babiš odniósł sukces. Krajobraz po czeskich wyborach

Prezydent elekt Czech Petr Pavel. Fot. Markéta Navrátilová

Dla Polski wygrana Petra Pavla to dobra wiadomość. Ale w Czechach po tej brutalnej kampanii polaryzacja polityczna, konflikt klasowy i różnice między regionami szybko się nie zmniejszą

Kampania prezydencka w Czechach obfitowała w tematy wielkie i ostateczne: Bóg, wojna, pokój, groźby śmierci i współpraca z SB. Była też chyba najbrutalniejsza w historii. Ostatecznie zwyciężył Petr Pavel – były szef sztabu generalnego czeskiej armii i Rady Wojskowej NATO, który wyraźnie pokonał byłego premiera Andreja Babisza. Jak to rozstrzygnięcie wpłynie na Czechy i nasz region? I co mówi o czeskim społeczeństwie?

Trzy fundamenty zwycięstwa

Ponad 58 procent głosów – i to przy siedemdziesięcioprocentowej frekwencji – które uzyskał generał Pavel, jest najwyższym wynikiem w historii wyborów prezydenckich w Czechach. Silny mandat społeczny ma posłużyć Pavlowi do wprowadzenia w życie hasła „Przywróćmy Republice Czeskiej ład i spokój”.

Wizualnie prezydent elekt będzie z kolei bardziej kojarzony z flanelową koszulą z generalskim mundurem. Pavel często występował we flaneli podczas spotkań wyborczych, co początkowo nie podobało się jego sztabowi, jak przyznała w rozmowie dla Czeskiego Radia szefowa kampanii Pavla Nýdrle. Ostatecznie uznano jednak, że warto uczynić z tego ubioru atut i budować wizerunek generała bliskiego stereotypowemu wyglądowi czeskich działkowiczów. A jeśli ktoś nie pamięta lub nie jest świadomy tego, jak istotna jest kultura działkowa w Czechach, niech sobie odświeży serial „Pod jednym dachem” – w internecie można obejrzeć całe odcinki w języku polskim. 

Największym wyzwaniem Petra Pavla było przekonanie Czechów, że nie jest tylko kolejnym kandydatem liberalnej elity. I to się udało

Bartosz Bartosik

Udostępnij tekst

Flanela to znacznie więcej niż błahy szczegół zakończonej kampanii. Największym wyzwaniem Petra Pavla było przekonanie Czechów, że nie jest tylko kolejnym kandydatem liberalnej elity, czy też „praskiej kawiarni”, jak frywolnie mawiał ustępujący prezydent Miloš Zeman. I to się udało. Pavel zdobył od przeciwnika więcej głosów nie tylko w dużych miastach, ale także w mniejszych miejscowościach i na wsiach.

Obok tego widzę jeszcze trzy fundamenty sukcesu Pavla. Po pierwsze wojskowa kariera na najwyższych szczeblach armii czeskiej i NATO uwiarygodniła go jako kandydata, który zapewni Czechom bezpieczeństwo. Jego potrzeba jest oczywista w sytuacji wojny w Ukrainie. Po drugie Pavel był kandydatem spoza polityki, co ułatwiło przyciągnięcie części niezdecydowanych, niegłosujących i zawiedzionych elitami wyborców. W podobny sposób prezydentką Słowacji została Zuzanna Čaputová. Po trzecie generał-prezydent zmobilizował i przekonał do siebie wyborców kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze głosowania. To odróżniło go od pokonanych w poprzednich wyborach kandydatów o podobnym profilu ideowym: Karla Schwarzenberga i Jiřiego Drahosza.

Jezus zamknięty przed Babiszem

Pokonany Andrej Babiš zdobył przeszło 41 procent, czyli wyraźnie ponad 2 miliony głosów. Były premier i lider najpopularniejszej w kraju partii ANO, często określany mianem czeskiego oligarchy, w trakcie kampanii przed drugą turą starał się przede wszystkim przekonać elektorat, że Pavel to kandydat elit i rządzącej centroprawicowej koalicji. Dlatego w licznych przedwyborczych debatach – a przed drugą turą były aż trzy debaty telewizyjne, a kolejne także w innych mediach! – długimi momentami mówił więcej o niepopularnym rządzie i jego ministrach niż o sobie lub Pavlu.

Babiš doskonale opanował populistyczny język, odwoływał się do uboższej części społeczeństwa, opowiedział się za stosowaniem na poziomie ogólnokrajowym referendum jako formy demokracji bezpośredniej. Próbował też przekonać Czechów, że podczas gdy sam jest zwolennikiem pokoju i zorganizowałby w Pradze stosowną konferencję pokojową, to generał Pavel wplącze kraj w wojnę.

Kampania Babisza była niezwykle chaotyczna. Jednego dnia sztab byłego premiera wystawiał bilbordy o tym, że „generał nie wierzy w pokój”, a drugiego musiał się tłumaczyć, że nie chodzi o Pavla, tylko obecnego szefa sztabu generalnego czeskiej armii. Jeszcze później Babiš jednak – nieudolnie – próbował dowodzić, że Pavel wysłałby na Ukrainę czeskie wojsko. Trudno było zrozumieć co, kiedy i komu właściwie zarzuca.

Trudno też zrozumieć, co miał na myśli Babiš, gdy tłumaczył mediom, skąd wziął się jego nagły rozkwit okazywanej publicznie pobożności. Tuż po pierwszej turze w mediach społecznościowych ANO i Babisza pojawiły się filmy, w których były premier opowiadał o swojej głębokiej wierze w cudowność figurki Praskiego Dzieciątka Jezus. Wyjaśniał także, że do karmelickiego kościoła z figurką chodzi regularnie, tylko nikomu o tym do tej pory nie mówił.

Gdy karmelici zorientowali się, że Babiš zamierza kręcić w ich kościele spoty wyborcze, to… zamknęli przed nim kościół. Także władze kościelne odcięły się od byłego premiera. Zagadnięty przed media Babiš wyraził niezrozumienie dla takiej decyzji. Tłumaczył, że jest co prawda niewierzący, ale figurka Jezusa… przynosi mu szczęście. A poza tym wierzy w horoskopy i inne formy ezoteryki. Być może horoskop kazał mu poszukać szczęścia u Jezusa, a być może starał się przekonać do siebie katolickich wyborców czwartego w pierwszej turze Pavla Fischera.

To była zresztą bardzo brutalna kampania. Babiš bezustannie kłamał. Twierdził m.in. wbrew faktom, że nie współpracował z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa, za to Pavel miał być według niego „komunistycznym szpiegiem”. W istocie Pavel był oficerem w jednostce spadochronowej, który zaczął studia na akademii wojskowej. Obaj byli za to członkami Komunistycznej Partii Czechosłowacji.

Zdaniem szefa ANO media przekręcały jego słowa, nawet gdy wiernie go cytowały. Tak było ze słynną już wypowiedzią o tym, że nie wysłałby w ramach NATO wojskowej pomocy napadniętej Polsce i krajom bałtyckim. Opisywał też listy z pogróżkami śmierci, które miał dostawać.

Pavel z kolei został uśmiercony internetowo. Jego przeciwnicy stworzyli stronę internetową z informacjami o śmierci generała, którą rozsyłali za pomocą popularnych – szczególnie wśród starszych Czechów – łańcuszków.

O śmierci, wojnie, totalitaryzmie było w tej kampanii słychać na każdym kroku. Odchodzący prezydent Zeman ocenił, że Czechy stały się w trakcie wyborów „dżunglą”, w której toczy się „swoista wojna domowa”.

Sukces pokonanego i debiut zwycięzcy

Mimo wszystko wydaje się, że Babiš osiągnął w tej kampanii… sukces. Jego elektorat negatywny jest większy niż Jarosława Kaczyńskiego w Polsce, Roberta Fico w Słowacji czy Benjamina Netanjahu w Izraelu, dlatego wygrana od początku wydawała się mało realna. Jaki był więc jej cel? Konsolidacja elektoratu ANO, utrzymanie w przestrzeni publicznej wizerunku osobistego i partii jako trybunów ludowych. I to mu się w dużej mierze udało. Nie chciał też popełnić błędu Donalda Trumpa, który po przegranych wyborach i nieudanym zamachu stanu właściwie zniknął z debaty.

Prawie 35 proc. głosów w pierwszej turze to miara popularności i ponad 41 proc. w drugiej wyznaczają zasięg popularności ANO. Babiš wygrał też w biedniejszych i peryferyjnych regionach kraju – zwłaszcza w Rudawach i na Śląsku. Jego popularność wśród uboższych wyborców i mieszkańców peryferii bierze się z programów wsparcia i dotacji dla przedstawicieli tych grup, a także z języka – niechętnego elitom i bliskiego zwykłym obywatelom. Peryferie kraju patrzyły zdecydowanie korzystniej na rządy ANO niż na obecną władzę partii konserwatywno-liberalnych.

W sytuacji szalejącego rosyjskiego imperializmu taki wybór Czechów to wielka szansa dla naszego regionu, by wzmacniać swoją pozycję międzynarodową. Trio Duda-Pavel-Čaputová stać na to

Bartosz Bartosik

Udostępnij tekst

Jeśli przyjmiemy, że realnym celem Babisza była mobilizacja elektoratu w niestabilnej sytuacji międzynarodowej i wewnętrznych tarciach politycznych, to udało mu się. ANO ma spore szanse wygrać kolejne wybory parlamentarne i stworzyć po nich koalicyjny rząd z udziałem mniejszych partii.

Dla Polski, która w kampanii pojawiała się kilkukrotnie, wygrana Pavla jest jednak dobrą wiadomością. Babiš to polityczny oportunista, który w razie sprzyjającej atmosfery wewnętrznej, byłby w stanie powrócić do robienia interesów z Moskwą. Po słynnej już wypowiedzi szefa ANO o niewysłaniu pomocy Polsce w razie agresji, Pavel zapowiedział, że w drugą podróż zagraniczną – po tradycyjnej wizycie w Słowacji – uda się do Polski, by zapewnić nas o pełnym wsparciu sojuszniczym. W sytuacji szalejącego rosyjskiego imperializmu taki wybór Czechów to wielka szansa dla naszego regionu, by wzmacniać swoją pozycję międzynarodową i wspierać Ukrainę. Trio Duda-Pavel-Čaputová stać na to.

Wesprzyj Więź

Z kolei w Czechach polaryzacja polityczna, konflikt klasowy i napięcia między regionami nie zmniejszą się w wyniku tej brutalnej kampanii. Ale od postawy prezydenta Pavla, który określa się jako centroprawicowiec z prosocjalnymi poglądami, może zależeć natężenie tych podziałów w najbliższych latach. Czy uda mu się być prezydentem wszystkich Czechów? Zapewne nie, bo to niemożliwe. Ale czy będzie prezydentem na tyle wielu Czechów, by stabilizować sytuację polityczną w kraju i pogłębiać współpracę w regionie?

Na takie pytanie w polityce odpowiedź może przynieść tylko czas. Zwłaszcza, że w zamku na Hradczanach zamieszka polityczny debiutant.

Przeczytaj też: Paradoksy środkowoeuropejskiej religijności

Podziel się

2
1
Wiadomość