Tora wspomina, jak szybko uchodźcy z Egiptu tracili ufność, narzekali i wątpili. Nawet owe pełne mocy i grozy wydarzenia nie zamknęły drogi do wątpienia. A zatem – można wnosić – wątpienie jest nieusuwalną częścią wiary.
Komentarz żydowski do czytań na XXVI Dzień Judaizmu w Kościele katolickim, wygłoszony 17 stycznia 2023 r. w kościele św. Wojciecha w Poznaniu
Czytanie z Księgi Rodzaju (Rdz 18,1-5.9-10)
Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzawszy dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich podążył od wejścia do namiotu na ich spotkanie. A oddawszy im pokłon do ziemi, rzekł: „O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja zaś pójdę wziąć nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego”. A oni mu rzekli: „Uczyń tak, jak powiedziałeś”. (…)
Zapytali go: „Gdzie jest twoja żona, Sara?”. − Odpowiedział im: „W tym oto namiocie”. Rzekł mu jeden z nich: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna”. Sara przysłuchiwała się u wejścia do namiotu, które było tuż za Abrahamem.
Czytanie z Księgi Wyjścia (Wj 13,3-5.8-11)
Mojżesz powiedział do ludu: „Pamiętajcie o dniu tym, gdyście wyszli z Egiptu, z domu niewoli, gdyż potężną ręką wywiódł was Pan stamtąd: w tym to dniu nie wolno jeść chleba kwaszonego. Dziś wychodzicie w miesiącu Abib. Gdy zaś Pan wprowadzi cię do kraju Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Chiwwity, Jebusyty, jak poprzysiągł przodkom twoim dać im ziemię opływającą w mleko i miód, wtedy winieneś obchodzić to święto w tym samym miesiącu. (…)
W tym dniu będziesz opowiadał synowi swemu: Dzieje się tak ze względu na to, co uczynił Pan dla mnie w czasie wyjścia z Egiptu. Będzie to dla ciebie znakiem na ręce i przypomnieniem między oczami, aby prawo Pana było w ustach twoich, gdyż ręką potężną wywiódł cię Pan z Egiptu. I będziesz zachowywał to postanowienie w oznaczonym czasie rok w rok, gdy Pan wprowadzi cię do kraju Kananejczyka, jak poprzysiągł tobie i przodkom twoim, i da go tobie”.
*
Usłyszeliśmy dwa czytania z Tory, które pokazują różne aspekty objawienia.
Nasze pierwsze czytanie zawiera naukę, która jest niezmiernie ważna dla tradycji rabinicznej. Mianowicie Abraham przyjmuje z niezwykłym staraniem trzech wędrowców. Zostało to zinterpretowane w ten sposób – zgodnie ze wzmianką uczynioną nieco później (Rdz 19,1) – że są to aniołowie. Wedle tradycji to: anioł Michael, który miał powiadomić Sarę o tym, że urodzi syna, anioł Gabriel, który miał zniszczyć Sodomę, oraz anioł Rafael, który miał uratować Lota.
Symbioza tronu z ołtarzem to odtwarzanie porządków egipskich. Ze szkodą dla ołtarza. Bo upolitycznienie religii degraduje ją
Czy jednak potrafimy to traktować poważnie? Wierzyć w anioły? Czy to się da pogodzić z nowoczesnym spojrzeniem na świat? Trudno jest serio traktować te bobaski czy tych młodzieńców ze skrzydłami… Ale zaraz – ze skrzydłami? W Torze nie ma mowy o skrzydłach. Abrahama odwiedza trzech ludzi, a co najmniej – trzech gości, którzy wyglądają zupełnie jak ludzie. A więc?
Zanim spróbujemy zobaczyć, co z tego wynika, zauważmy, że opis, jak Abraham zobaczył wędrowców, poprzedza tajemniczy werset (Rdz 18,1, czyli pierwszy werset naszej parszy): „Pan ukazał się mu pod dębami Mamre”. Co to znaczy? Niektórzy rabini, np. Rambam, uważają, że jest to zapowiedź wizyty aniołów. To Bóg ukazuje się pod postacią gości, „trzech aniołów, pod postacią ludzką”. Jest to dosłownie „gość w dom, Bóg w dom”. Abraham podążył do przybyszy, zaprosił ich, pospiesznie przygotował ucztę. A przecież nic nie wskazuje na to, że wiedział, iż ma do czynienia z aniołami. Jak podkreślają komentatorzy, Abraham widział w nich wędrownych Arabów. Jego gościnność była niezrównana.
Anioły, ze skrzydłami czy bez, nie są najważniejsze. Wiara w anioły czy diabły nie jest istotna, by zrozumieć przesłanie Tory. Nasi nauczyciele uważają, że z historii Abrahamowej gościnności wynika, iż kryterium naszej religijności jest nasz stosunek do innych ludzi. Jak jest to ważne z perspektywy Talmudu, świadczy występujące tam dwukrotnie stwierdzenie: „gościnność jest czymś większym niż przyjmowanie oblicza Szechiny (czyli Boskiej obecności)”. Czyli dosłownie „gość w dom to więcej niż Bóg w dom”!
Bóg jest w tej scenie miłym, bezpiecznym gościem. Inaczej w drugim czytaniu. To część opowieści o Wyjściu, exodusie. Bóg to w niej groźna potęga. Czytamy: „Dziś wychodzicie”. Hajom atem joc’im.
A następnie jest mowa o celebracji, którą znamy jako Pesach – święto zaczynające się w dniu pełni Księżyca w trakcie wiosennego miesiąca Nisan (w tym wersecie mowa o miesiącu Awiw, czyli właśnie wiosennym). Maca, czyli chleb bez zakwasu, jest jedzona przez cały tydzień, a inne mączne potrawy są zakazane. W trakcie uroczystej kolacji rozpoczynającej święto jemy też gorzkie zioła i wspominamy czasy egipskiej niewoli i dramatycznego wyjścia z niej, czyli exodusu. Staliśmy się w ten sposób uchodźcami, powoli i z trudem dążącymi do Ziemi obiecanej. Maca i owa liturgia domowa to dobrze znane składniki żydowskiej tradycji. Chcę do tego dodać słowo o czymś innym, ale najpierw wzmianka o kwestii, która nie jest przyjemna, ale stanowi tak mocne skojarzenie, że pominięcie tej sprawy byłoby nierzetelne.
Otóż mam nadzieję, iż nikt tu obecny nie wierzy w oszczerstwo, że do macy należy coś dodać i że to coś wymaga zbrodniczych działań. Maca powstaje tylko z wody i mąki, a powstałe po zmieszaniu ciasto należy błyskawicznie wypiec w bardzo wysokiej temperaturze. Dodanie czegokolwiek powoduje, że przestaje się nadawać na to święto. Jest czymś zdumiewającym, że oskarżenia Żydów o tzw. mord rytualny zostały powiązane właśnie z macą. I jeszcze do niedawna niektórzy w te oszczerstwa wierzyli. Nawet dzisiaj są tacy, którzy mówią, że wyroki sądów sprzed kilku wieków dowodzą realności mordów rytualnych. I są wśród nich osoby z tytułem profesora KUL.
Może to nie powinno aż tak dziwić: dawniej przekonanie o takiej winie Żydów było powszechne i przekazywane niestety przez Kościół. Dlaczego tak było? Może dlatego, że choć owa idea krwi na macę jest absurdalna z perspektywy judaizmu, może ona nabierać sensu z perspektywy chrześcijańskiej: rytualny wypiek miałby zawierać krew niewinnej ofiary. Fakt, że takie oskarżenia nie zanikły, jest jednym z powodów czy wskaźników stanu umysłów, które sprawiają, że Żydzi czują zagrożenie.
Pesach to wspominanie Wyjścia. Ale Exodus to coś więcej: to podstawowy motyw liturgii żydowskiej. Całej. Bóg wyprowadził nas – wspominamy o tym nie tylko w Pesach, gdy na tym się koncentrujemy, ale co szabat i właściwie codziennie. O czym to świadczy? Jakie z tego są nauki? Niektóre są oczywiste, na wierzchu, np. potęga Boga, którego nie da się ująć w milutkie, oswojone ramy; świadczy o tym groza obrazu przechodzącego anioła śmierci. Inne oczywiste przesłanie to potrzeba wolności, wartość wolności. Czy są jakieś mniej oczywiste wnioski?
Myśląc o exodusie, myślimy o cudownym ocaleniu. Jak je traktować? Jako przykład czegoś, co może się wydarzyć? Otóż nie. Jest to opisane, ale to było wtedy. Raz. Zasadniczo nie jest tak, że liczymy na coś podobnego. Jeśli ktoś liczył, to historia, choćby, rzecz jasna, wojenna Zagłada, pokazała, że nie jest to takie proste. Zagłada, Szoah – to inny temat, który jest nadzwyczaj ważny, ale na tyle znany i często omawiany, że nie chcę o nim mówić. Wystarczy wspomnieć, że niektórzy w trakcie owej tragedii lub w jej rezultacie tracili wiarę. To prawda – ale jest też faktem, że inni nie. Ta dwoistość uczy, że żadne wydarzenie samo w sobie nie jest dowodem. Wymaga interpretacji.
Zresztą nawet Exodus – widziany tak, jak go znamy z opisu biblijnego – jest dobrym przykładem. Tora wspomina, jak szybko uchodźcy z Egiptu tracili ufność, jak często zapominali o cudownym ocaleniu, chcieli wracać do Egiptu, narzekali na trudy, monotonię, brak pożywienia, zagrożenia ze strony wrogich plemion. Przede wszystkim narzekali. Czyli najwyraźniej byli tacy, jak my. I wątpili. Nawet owe pełne mocy i grozy wydarzenia nie zamknęły drogi do wątpienia. A zatem – można wnosić – wątpienie jest nieusuwalną częścią wiary. Czyżby na tym polegała jedna z mniej oczywistych nauk z Exodusu, czy raczej ze sposobu, w jaki to wydarzenie relacjonuje Tora?
Wyjście z Egiptu jest nie tylko centralnym tematem liturgii. Jego świadomość kieruje nami do dzisiaj. My, Żydzi, wiemy, że byliśmy niewolnikami faraona w Egipcie. Przesłaniem całej tradycji jest to, że społeczeństwo powinno być zorganizowane inaczej niż w sposób, jaki miał miejsce w Egipcie. Tak jest pomimo tego, że to właśnie tam znajdowała się przodująca cywilizacja owej epoki. Legitymizowały ją i niezwykłe dokonania, i niebywała trwałość – tysiące lat tradycji. Mimo to mamy jej nie naśladować, a wręcz przeciwnie – wypracowywać jej antytezę.
Na przykład: tam człowiek u władzy miał status boga. W judaizmie jest to wykluczone. Nawet Mojżesz jest jedynie człowiekiem, kimś mającym swoje słabości. Faraon i ludzie z elity po śmierci byli chowani w grobowcach, które do dzisiaj nie mają konkurencji. Piramida jest i dla nas symbolem cywilizacyjnych, inżynierskich osiągnięć i trwałości przez tysiąclecia. A Mojżesz? Mojżesz nie ma nawet grobu. Dlaczego? A to dlatego, sugeruje żydowska tradycja, że gdyby miał, byłoby to miejsce pielgrzymek. A chodzi o to, żeby Mojżesz nie stał się przedmiotem kultu, żeby kult jednostki, nawet tak wybitnej, nie przesłonił głębszych przekazów tradycji.
W tych przekazach tradycji jest bowiem założenie równości. Równości wszystkich ludzi wobec Stwórcy – taki wniosek wypływa z biblijnego opisu stworzenia człowieka jako „mężczyzny i kobiety”, może zresztą jednocześnie? W Egipcie obowiązywała hierarchia, a w społeczeństwie wskazywanym przez Torę ma być fundamentalna równość. Dzieci Mojżesza nie przejmują żadnych jego funkcji. Co prawda Aaron, brat Mojżesza, staje się kapłanem i jego synowie i następni potomkowie – i tylko oni – to kontynuują, ale dzieje się tak dlatego, że służba kapłańska wymaga wdrożenia i działania wedle ustalonych reguł. Poza nimi każda rodzina ma mieć swoje pole, zasoby, które nie mają ulec koncentracji, zostać przejęte przez najbogatszych. Inne dziedziny poza kapłaństwem są otwarte dla wszystkich, a szczególny związek z Bogiem może się pojawić u każdego: prorocy pochodzili z różnych warstw społecznych. W imię sprawiedliwości krytykują i rządzących, i kapłanów.
A propos rządzących i kapłanów. We współczesnym świecie rozdzielamy tron od ołtarza. To jedna z zasad demokracji. Tymczasem w wielu krajach tworzony jest sojusz tronu z ołtarzem. Jakieś relacje są, rzecz jasna, naturalne, ale nieraz pojawia się niezdrowa symbioza. Dzieje się tak również w Polsce, dzieje się tak w Izraelu, szczególnie w ostatnim czasie. To jest odtwarzanie porządków egipskich. Ze szkodą dla ołtarza. Bo upolitycznienie religii degraduje ją. Politycy i liderzy religijni liczą na wzajemność.
Ten układ – ten „Egipt”– kompromituje oraz utrudnia, a nawet niszczy, więź z transcendencją, która ma być fundamentem życia religijnego. To choroba. Nie wszyscy to wyczuwają w obecnej Polsce czy w obecnym Izraelu. Staje się to oczywiste w sytuacjach skrajnych, np. gdy spojrzymy na obecną Rosję. Brutalna napaść na Ukrainę ma pełne poparcie kierownictwa dominującego tam Kościoła chrześcijańskiego.
Istnieje midraszowa interpretacja „wyjścia z Egiptu”, która ukazuje stałą aktualność tego wydarzenia – i to dla każdego człowieka. Po hebrajsku ówczesny Egipt nazywa się „micraim”. To słowo hebrajskie można odczytać jako „mi-carim”. „Car” – to „wąski”. „Wyjście z Egiptu” przy takiej interpretacji staje się „wyjściem z wąskości, zawężeń”.
Wiele jest takich zwężeń, które uniemożliwiają nam ruch do przodu, wyjście na otwartą przestrzeń, na wolność. Ich przezwyciężanie wymaga wysiłku. Te zawężenia to np. zaszłości, traumy, stereotypy, dławiące struktury społeczne. I przecież – przyznajmy – religia również może stać się takim zawężeniem. Może zniewalać. Jednak to nie znaczy, wbrew jej bezlitosnym krytykom, że traci swój potencjał wyzwolicielski. Wyzwolenia z Egiptu.
Pytamy zatem: Czym jest dla mnie Egipt? Mój Egipt. Dzisiaj. Każda osoba może i powinna odpowiedzieć sama. A ja chciałbym podkreślić, że jestem wdzięczny za doroczny Dzień Judaizmu. Wierzę, że pomaga nam wszystkim wychodzić z naszych „Egiptów”.
Przeczytaj też: Chrześcijanie a Żydzi: od wrogości do braterstwa
Na okoliczność macy dobrze, że wspomniano o przesądach wyznawanych nawet przez profesorów KUL. Przesąd ten systemowo wpajany był przez kler maluczkim i to do całkiem niedawna. Ofiarą było jeszcze pokolenie moich rodziców. Gdy mama zahaczyła o temat macy i mordów niewinnych chrześcijańskich dzieciatek, zapytałem co to jest ta maca. Nie za bardzo wiedziała w czym rzecz, całą wiedze czerpała ze strachów wpajanych im w dzieciństwie przez księży. W odniesieniu do gościnności ten watek jest bardzo wymowny. Mojżesz wyprowadzając swój lud z niewoli i prowadząc do ziemi obiecanej, też ciekawie wpisuje się w ramy gościnności. Dziś analogią może być stosunek Izraelczyków do Palestyńczyków. Wszystko dowodzi, że ci ostatni są gospodarzami ziemi i spadkobiercami tradycji. Goście przybyli a gospodarzy wyrzucili precz, teraz zaczytują się w świętych księgach. Mojżesz nie ma grobu, bo wszystko wskazuje, że jest to postać fikcyjna. Doskonały materiał na tworzenie mitu. Do tego celu Faraon, z udokumentowanym życiem i namacalnymi dowodami panowania, całkowicie się nie nadaje. Tron i ołtarz to nie “Egipt” to stały element władzy, tak to działa w każdym zakątku ziemi. Religia jest oczywistym “zwężeniem” to jej kwintesencja. Daje proste recepty na sprawy, których nie ogarniamy. Jeśli coś nas przerasta to się tego boimy, tu wchodzi religia i nam “wyjaśnia”, daje poczucie bezpieczeństwa. Złudne co prawda ale zawsze jakieś.