Postulat zakazu spowiedzi dzieci kojarzy mi się z postmodernistycznym hasłem „nic nie musisz, wszystko możesz”. Nie sądzę, by to hasło było mądre. Przecież czasem coś musimy. I nie wszystko możemy – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta.
Maria Czerska (KAI): Czy praktyka spowiedzi jako takiej może być szkodliwa dla psychiki człowieka?
Bogdan de Barbaro: Myślę, że punktem wyjściem do refleksji na ten temat jest pytanie, czy w umyśle duszpasterza istotą chrześcijaństwa jest miłość i miłosierdzie czy Bóg – surowy sędzia.
Mogą być dobre i złe spowiedzi. Mogą być takie, które dodają ducha i które pomagają wyjść z tarapatów życiowych i etycznych, ale i takie, które są nadużyciem i prowadzą do szkód psychicznych. Są takie spowiedzi – prowadzone przez dobrych spowiedników – które są wsparciem w rozwoju człowieka, pomagają zrozumieć pułapki prowadzące do tego, co w Kościele nazywa się grzechem i dając w rozgrzeszeniu ulgę prowadzą do wewnętrznego spokoju. Są też takie, podczas których księża straszą lub upokarzają penitenta.
Spowiednik powinien być do swojego zadania przygotowany profesjonalnie, bo bez wrażliwości na psychikę dziecka, bez umiejętności głębokiej rozmowy z dzieckiem spowiedź może być traumatyczna
Sama idea rozmowy o tym, co jest w człowieku, a czego on wcale nie pragnie, może być dobra, pod warunkiem, że na przykład nie potęguje klimatu samounieważniania i nie pogrąża w destruktywnym poczuciu winy. Poczucie winy może być etapem odzyskiwania wewnętrznej wolności i prowadzić ku dobremu. Może jednak być też czymś, co przygniata, osłabia, czyni bezradnym i rani.
Z pytaniem o spowiedź jest zatem trochę jak z pytaniem o nóż. Czy jest on sam w sobie dobry czy zły? To zależy przez kogo i do czego jest używany. Innymi słowy, wiele zależy od dojrzałości, kompetencji i etyki spowiedników.
A jak oceniłby Pan Profesor praktykę spowiedzi dzieci?
– Tak samo. Z tym, że dodałbym jeszcze do tego wrażliwość dziecka. Czyli ksiądz spowiadający dzieci powinien być szczególnie mądry, szczególnie dobry i szczególnie dojrzały.
Czy miałby tu Pan Profesor jakieś praktyczne wskazówki? Jak powinni być przygotowywani księża, którzy będą spowiadać?
– Ksiądz powinien mieć przygotowanie teoretyczne i praktyczne oraz odpowiednią dojrzałość emocjonalną. Potrzebne są wiedza, umiejętności, etyka i dojrzała osobowość. Podobnie jak u dobrego terapeuty.
Rola spowiednika jest w pewnym stopniu – ale tylko w pewnym stopniu – podobna do roli psychoterapeuty. Ksiądz powinien umieć te role odróżniać. Nie ma zamieniać się w psychoterapeutę, ale gdy dostrzega emocjonalny problem penitenta, powinien umiejętnie zachęcić penitenta do podjęcia psychoterapii. Umiejętnie, czyli tak, by to nie zostało odebrane jako odrzucenie, ale jako wsparcie, pomoc. Czasem, na przykład w sytuacji poważnych problemów psychicznych, może to być szczególnie ważne. Z tego też wynika, że warto, by duszpasterze dysponowali podstawową wiedzą z zakresu psychologii.
Podkreślmy, że spowiedź i psychoterapia mogą być komplementarne. Na to samo zjawisko można spojrzeć z perspektywy etyki chrześcijańskiej i z perspektywy genezy psychologicznej. To nie oznacza, że do psychoterapeuty powinien chodzić każdy, kto chodzi do spowiedzi, ale czasami ksiądz mógłby wskazać tę właśnie drogę jako sposób na pokonanie problemów psychicznych.
Z uwagi na możliwość nadużyć w przestrzeni publicznej pojawiają się ostatnio pomysły, by zakazać spowiedzi dzieci. Czy widzi Pan Profesor celowość takich rozwiązań?
– Sensowne i dojrzałe duszpasterstwo w konfesjonale może być pomocą w rozwoju człowieka, w tym, by kształtował w sobie sumienie wrażliwe, ale nie autoagresywne. I w ten sposób spowiednik może inspirować rozwój młodego człowieka, podobnie jak to mogą i powinni robić rodzice, wychowawcy czy obcowanie ze sztuką czy filozofią.
Ale, podkreślę to jeszcze raz, spowiednik powinien być do swojego zadania przygotowany profesjonalnie, bo bez wrażliwości na psychikę dziecka, bez umiejętności głębokiej rozmowy z dzieckiem spowiedź może być traumatyczna. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że tajemnica spowiedzi zarazem może osłaniać nadużycia spowiednika, a dziecko jest zależne i emocjonalnie bezbronne. Potrzebne jest więc kształcenie przyszłych spowiedników i nie dopuszczanie do tego zadania tych, którzy z powodów osobowościowych do tego zadania się nie nadają.
Sam postulat zakazu spowiedzi kojarzy mi się z postmodernistycznym hasłem „nic nie musisz, wszystko możesz”. Nie sądzę, by to hasło było mądre. Przecież czasem coś musimy. I nie wszystko możemy.
Do spowiedzi nie można przymuszać, ale też nie można zakazywać, czyli przymuszać à rebours. Inna sprawa, że z powodu takiego zakazu prawdopodobnie zwiększyłaby się liczba młodych korzystających z sakramentu pokuty. Który czternastolatek chce słuchać zakazów?
Rozmowa ukazała się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Spowiedź to wyzwanie dla penitenta i dla spowiednika”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Spowiedź dzieci? Przez lata je przygotowywałem. Teraz skłaniam się ku odchodzeniu od ich spowiadania
„Krawiec kraje jak materiału staje”… Trzeba by było najpierw zrobić selekcję tych „dojrzałych spowiedników”. I przygotować ich odpowiednio. I ktoś też musiałby to kompetentnie zrobić.
Niestety, patrząc choćby na ostatnie głośne historie polskie, diagnoza psychologiczno – psychiatryczna jakoś nie daje rady, przynajmniej w naszym kraju. Na przykład ten cały Paweł M. otrzymał w pewnym momencie laurkę od diagnostów. W koszmarnej historii dziewczynki ze Szczecina też udział brała jakaś tajemnicza „katolicka” pani psycholog (cokolwiek by to miało oznaczać).
Obawiam się, że w naszej dzisiejszej rzeczywistości takie „przeszkolenie” mogłoby dać jedynie dodatkowe narzędzia manipulatorom, aby jeszcze bardziej ofiarom namieszać w głowach. Jest duże ryzyko czegoś takiego, niestety. Najpierw musiałoby być realne ZERO TOLERANCJI i realne oczyszczenie. Tak myślę. Ale to nierealne się zdaje, niestety.
Nie zgodzę się z porównaniem spowiednika i psychoterapeuty. Do psychoterapeuty przychodzi się z problemem, który istnieje zewnętrznie, niezależnie od niego. Do spowiednika przychodzimy, bo ten sam spowiednik powiedział nam, że coś jest złe, dlatego trzeba do niego przyjść. To trochę, jakby psychoterapeuta najpierw od dziecka wmawiał ludziom, że zjedzenie połowy słoika nutelli jest zawsze złe, a potem dawał porady jak konfrontować się z wyrzutami sumienia, gdy już ją zjemy. A można zwyczajnie nie wbijać ludzi w poczucie winy, że się coś zjadło. Druga rzecz, to psychoterapia zakłada sama w sobie, że prowadzi do wyleczenia i po jej odbyciu nie będzie już potrzebna. Spowiedź inaczej, z góry zakłada, że wrócisz i musisz wrócić, choćby nie wiem jak byś się starał, bo nie będziesz mieć nigdy na tyle siły, by nie upaść. Nie ma więc roli terapeutycznej. Psychoterapia w tej sytuacji skłaniałaby raczej do odcięcia się od czegoś takiego.
Sama spowiedź nie jest też „problemem” spowiedników, a jej istoty. To, czy spowiednik doradzi, czy nakrzyczy jest drugorzędne wobec wpajania winy ludziom. Tak uczciwie, gdyby nie doktryna nakazująca myśleć, że coś jest złe większość ludzi nie spowiadałaby się w ogóle z tego, z czego najczęściej się spowiada. Dlatego też spowiedź u jej początków ograniczano wyłącznie do apostazji, morderstwa, cudzołóstwa i bałwochwalstwa. A raczej wątpliwe, że ktoś co tydzień, czy miesiąc morduje, albo robi apostazję.
Spowiedź dzieci jest potrzebna. Najbardziej psychoterapeutom, żeby zapewnić im stały dopływ przyszłych pacjentów/klientów (termin do wyboru w zależności od szkoły czy nurtu).
Spowiedź i psychoterapia rzeczywiście mogą być komplementarne. To znaczy, kiedy psychoterapeuta będzie naprawiał szkody, których narobili spowiednicy.
Proszę wybaczyć ironizowanie w poważnym temacie, ale nie spodziewałam się po profesorze B. de B. takiego oderwania od – zwłaszcza polskiej – rzeczywistości. I manipulacji faktami.
PS.
Może jeszcze pochwała egzorcyzmów? Mającym dostęp polecam wywiad Marcina Wójcika pt. „Zły dotyk egzorcysty” w najnowszym Dużym Formacie…
Dzięki Twojemu komentarzowi przeczytałam artykuł, o którym piszesz a potem zgłębiłam całą pracę Pawła Kostowskiego. Jestem porażona i przerażona… Dzięki, bo gdyby nie Ty, nie miałabym pojęcia, że coś takiego się wydarzyło…
Czasem, coś musimy – OK.
Ale to nie znaczy, że musimy wszystko, co nam każą!
Ale to nie znaczy, że nie możemy się zastanawiać nad celem i nie możemy dojść do wniosku, że dana rzecz nie ma sensu (dla nas lub generalnie).
Pozdrowienia dla Wojtka – ma racje.
Pozdrawiam.
„…ksiądz spowiadający dzieci powinien być szczególnie mądry…” Znaczy mamy problem, samo posiadanie święceń kapłańskich nie obdarza mądrością … chyba, a spowiedzi słuchają. Zamiast kluczyć, zacząłbym od kilku faktów historycznych. Kiedy i z jakich powodów wprowadzono przymus spowiedzi na ucho. Jak wygląda głęboka rozmowa z dzieckiem przy spowiedzi? Wyklepanie formułki, wyznanie uprzednio przygotowanych win, wysłuchanie mamrotania księdza i zadanej pokuty, pukanie w niemalowane i z głowy. Przepraszam za mamrotanie księdza, ale tak to wygląda. Oczywiście zakaz spowiedzi to postmodernistyczne mrzonki. Obowiązek, nakaz religijny to klucz do „raju”. Już widzę jak znosi się nakaz i wprowadza zakaz spowiedzi i te niekończące się kolejki czternastolatków do działających na czarno konfesjonałów. Prościej byłoby zejść z obłoków i przyznać, że dzieci przymusza się do spowiedzi, by wyrobić w nich nawyk. Ponadto przyznać, że zmyślają sobie w większości grzechy, by mieć z głowy księdza i rodziców. Potem to wymyślanie się utrwala i wchodzi w krew. Pierwsze piątki miesiąca, jakże reklamowane. Ja się pytam, co taki 10 latek może nagrzeszyć przez miesiąc, albo taka babuleńka wpatrzona całymi dniami w ojca dyrektora na toruńskiej rozgłośni, cóż nawywija za ten marny emerytalny grosz. O terapii w konfesjonale niejedno słyszałem, jednak wydaje mi się, że taniej i skuteczniej jest udać się do dyplomowanego specjalisty.
Grzech nie istnieje obiektywnie. Problem psychiczny istnieje obiektywnie. Nie ma czego porównywać.
Spowiednik dobrze przygotowany ..przez kompetentnych specjalistów jak ..rozmówca albo Pani de B., Już nie katoliczka ? I wszystko jasne.
Nie wszystko jasne. Nobody, czy może rozmówca… był tym który wystawił pozytywną opinię umożliwiającą jednemu powrót do posługi duszpasterskiej w ograniczonej formie (wbrew przekonaniom przełożonych)? Bo wtedy ten głos w dyskusji na temat spowiedzi brzmi dziwnie. Co miałeś na myśli pisząc „spowiednik dobrze przygotowany.. przez kompetentnych specjalistów jak.. rozmówca”?
Nobody, nie daje mi spokoju Twoje stwierdzenie “spowiednik dobrze przygotowany.. przez kompetentnych specjalistów jak.. rozmówca”
wobec tego jak Sebastian Duda opisywał psychiczną transgresje swojego spowiednika
„Nie miałem świadomości psychomanipulacji, którą sprytnie rozgrywał,
odwołując się do odzywającego się we mnie wtedy raz po raz poczucia
bycia bezwartościowym przy jednoczesnym pragnieniu docenienia.
Nie wiedziałem, że w ten sposób doświadczałem psychicznej przemocy.”
Wydaje się, że nie tylko Kościół błądzi, ale byćmoże kompetentni specjaliści także. I nie chodzi mi o szukanie winnych.
Jeden artykuł psychoterapeuty o spowiedzi i sześć artykułów
na temat Dymera, Pawła M i Rupnika. Wszyscy trzej spowiadali.
Czy wobec takich dowodów ktoś rozsądny i odpowiedzialny
pozwoli dziecku iść do spowiedzi, albo sam będzie eksperymentował
czy po spowiedzi czeka go psychoterapia?
Przecież to przypadek czy w konfesjonale spotka się kogoś
pokroju ks.Chmielewskiego, czy o.Biskupa OP (żeby wspomnieć nazwiska które wśród autorów więzi sie pojawiają). Oczywiście ta łaska rozlewa się bez względu na to, czy po spowiedzi jest konieczna psychoterapia, bo bez względu na to jakie szkody spowiednik wyrządzi, łaska nadprzyrodzona działa. Magia.
Jeszcze można te szkody powiększyć pisząc komentarze tak, że niby nie wiadomo o kogo chodzi na forum, lub mówiąc bez zastanowienia w audycji radiowej na pomorzu. Nie tylko od objadania się nutellą (albo nutellą ze smalcem, takie egzotyczne żeby coś urozmaicić) można się uzależnić,
ale najwyraźniej od spowiedzi też. Niedojrzali księża kształtują niedojrzałych penitentów. Im bardziej spolegliwy tym lepiej, bo to się nazywa pokora. To oczywiście cnota. Tylko jak już ktoś stanie się ofiarą, to ta pokora przestaje
być cnotą, a jest podatnym gruntem do szantaży emocjonalnych.
Skojarzenie z hasłem „Nic nie musisz …” wydaje mi się niedopuszczalną ekstrapolacją wobec omawianego problemu, który niewątpliwie może być dyskutowany, ale nie w ten sposób.
Pozdrawiam !
Moim zdaniem spowiedź w tej postaci powinna być prawnie zakazana. Dobrze ktoś to ujął dzieciom zabiera się dzieciństwo a z dorosłych tworzy sie dzieci. Spowiedź powinna być jedynie powszechna a indywidualna tylko dobrowolna w postaci rozmowy, pomocy ale nie w konfesjonale w którym tworzy się chora i niebezpieczna relacja (Ksiądz jako nieomylny Bóg kontra klęczący spowiednik).