Publikujemy nowy wiersz ks. Alfreda Wierzbickiego.
Papież Benedykt
Po śmierci papieża emeryta
zastanawiałem się kim był dla mnie
z bliska widziałem go raz
nie był jeszcze kim miał być
kończył 70 lat i chciał pożegnać się z Rzymem
przyjaciele komentowali jego autobiografię
słuchał ze zmrużonymi oczami
czuł się już na ścieżkach lasu w Bawarii
Podziwiałem jego wycofywanie się i zdolność powrotu
na łódź która tonęła w brudzie i niewierze
nie żałowałem abdykacji
cóż to za gadanie że nie schodzi się z krzyża
szedł przez prawdziwie ciemną dolinę
nie wiele było w niej wytchnienia
pastwiska wyżarte kielich pełen goryczy
w ornatach i mitrach szakale i wilki
Nie mamy boskości w sobie
błogosławiony w którego udręczonym ciele i umyśle
pulsuje miłość pochodząca z Boga
7 stycznia 2023 r.
Przeczytaj także: „Mój własny ciężar mnie pogrąża”. Znamienne słowa Franciszka żegnającego Benedykta
Piękny wiersz, dziękuję Księdzu. Też tak rozumiem BXVI i doceniam za to, że nie odstawiał przedstawień, że wiedział, że nie musi przed Bogiem odgrywać żadnego show.
Jak można podziwiać kapitana, który jako pierwszy ratuje się z tonącej łodzi, a ponoć po soborze mieliśmy chodzić po wodzie niczym Piotr, moim zdaniem to była kapitulacja Benedykta.