Rabbuni (co się tłumaczy: MÓJ Mistrzu), Ty nie szukasz fanów, tylko przyjaciół. Niejeden raz pomagałeś mi odkryć – w terapeutycznym dialogu z Tobą i własnym ja – czego właściwie szukam.
… mówi im: „Czego szukacie?”. A oni rzekli Mu: „Rabbi (co się tłumaczy: Nauczycielu), gdzie przebywasz?”. Mówi im: „Chodźcie a zobaczycie” (J 1, 38-39).
Poszedłem za Tobą, to był impuls. Pociągnąłeś mnie Twoją niezwykłością. W uroku, jaki miało to, co o Tobie słyszałem, kryła się odpowiedź na moją tęsknotę za życiem pełnym barw, smaku i aromatu, za realnością piękna. Poszedłem za Tobą, ale był między nami pewien dystans.
Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach
Odwróciłeś się, doprowadziłeś do spotkania twarzą w twarz, bo Ty, Rabbuni (co się tłumaczy: MÓJ Mistrzu) nie szukasz fanów, tylko przyjaciół. Niejeden raz pomagałeś mi odkryć – w terapeutycznym dialogu z Tobą i własnym ja – czego właściwie szukam, idąc po Twoich śladach, choć trochę z boku; wędrując z Tobą, choć nieco się izolując.
W nieporadnych, zakłopotanych odpowiedziach człowieka, który sam dla siebie jest zagadką, już pobrzmiewało proroctwo: Nauczycielu… Tak, to Ty mnie naucz, ucz mnie czytać rzeczywistość, odczytywać samego siebie. Rabbi, gdzie przebywasz? – w których obszarach moich pogmatwanych tęsknot mogę Cię spotkać, w którym punkcie mego błądzenia czekasz przy ukrytej studni, gotów wydobyć wodę żywą, źródlany sens? I wciąż ta sama, choć zawsze nowa, odpowiedź: Chodź i zobacz.
Tak, iść dokładnie za Tobą, nie za formułkami i regułami, iść wpatrzony w Ciebie. Usiąść z Tobą tam, gdzie się właśnie zatrzymałeś i spędzić z Tobą czas. Chłonąć Ciebie, Twoją mowę, gesty, klimat, jaki tworzysz wokół siebie – i pojmować głębiej, niż sięgają słowa, że TY JESTEŚ Słowem nad słowami, że sens mojego życia ma Twoją twarz i Twoje imię.
Dałeś mi się poznać, Rabbuni, ale przecież nauka życia wciąż trwa. Baranku, zabierający zbłądzenie świata (J 1, 29), biorący je na siebie – biorący na siebie cały ciężar przekierowania nas na drogę pokoju (Łk 1, 79). Dający się uderzyć mojej winie, mój Ratunku. Słowo mojego życia. Jedynaku mojego Stwórcy, dzielący się ze mną miejscem na Jego sercu i kąpiący mnie w Tchnieniu Jego Miłości (J 1, 33-34). Uczysz mnie odnajdywać się w objęciach Miłosierdzia i wprowadzasz na jego drogi.
Idę za Tobą, Rabbuni. Pokaż mi, czego tak naprawdę szukam tutaj i teraz? Czy rzeczywiście Ciebie? Tak, w gruncie rzeczy, tak. Pod powierzchnią splątanych motywacji trwa tęsknota za Twoim pięknem, Pasterzu mego życia.
Gdzie dziś przebywasz, Panie? „Powiedz mi Ty, którego ukochała moja dusza, gdzie wypasasz stada, gdzie dajesz im spocząć w południe?” (Pnp 1, 7). Niech nie biegam za podszeptami idei, emocji, za tym czy innym tłumem. Daj posiedzieć z Tobą, oprzeć głowę na Twoim sercu, Słowo z krwi i kości. Którędy dzisiaj, Chryste?
Przeczytaj też: Wiara nad otchłanią melancholii