Jeden hierarcha przedstawiał Benedyktowi XVI swoje wątpliwości w sprawie udzielanie komunii rozwiedzionym. Gdy papież senior zrozumiał, że ten chce od niego usłyszeć coś przeciwko Franciszkowi, zganił go słowami: „Idź precz, szatanie” – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej prof. Alberto Melloni, historyk Kościoła.
Piotr Dziubak (KAI): Panie Profesorze, po raz pierwszy w historii zdarza się, że obecnie urzędujący papież poprowadzi uroczystości pogrzebowe swojego poprzednika.
Prof. Alberto Melloni: To jest coś, co w diecezjach działo się tysiące razy, gdy urzędujący biskup przewodniczył pogrzebowi swojego poprzednika. Warto przypomnieć, że w Kościele katolickim papież nie jest kuzynem królowej Anglii, ale jest biskupem ważnej diecezji, będącej matką wszystkich Kościołów. To, co się przydarzyło jemu, dzieje się z każdym biskupem.
Bardzo uderzyło mnie zainteresowanie, związane z ceremoniałem, który będzie porównywany z pogrzebem królowej Anglii. Pogrzeb biskupa nie ma z tym nic wspólnego. To jest pogrzeb sługi Kościoła, za którego grzechy prosimy o przebaczenie. Wspomina się jego posługę dla Ewangelii, kładąc tę właśnie księgę na jego trumnie.
Czy ustąpienie Benedykta XVI należałoby odczytać jako przejaw siły i odwagi, a nie słabości?
– Zaraz po jego ustąpieniu powiedziałem i teraz to powtórzę, że w świecie, w którym wszyscy chcą być młodsi i mieć większą władzę niż mają, papież rozpoznał w swojej starości i słabości coś, co należy powierzyć Opatrzności, żeby to Ona się tym zajęła. Wszyscy powinni docenić to, że Benedykt XVI uznał, kiedy ustąpić i zrobił to w pełni świadom swej decyzji. Rezygnacja nie musi nastąpić wtedy, gdy papież jest już bardzo słaby, ale właśnie kiedy jest jeszcze w pełni sił. Taka decyzja zawiera w sobie też ogromny ładunek emocjonalny.
W świecie, w którym wszyscy chcą być młodsi i mieć większą władzę niż mają, papież Benedykt rozpoznał w swojej starości i słabości coś, co należy powierzyć Opatrzności, żeby to Ona się tym zajęła
W ciągu tych ostatnich dziesięciu lat po swym ustąpieniu papież senior zachował się w sposób doskonały. Poddał się niczym jeniec swojemu następcy. Nigdzie się nie pokazywał bez uzgodnienia. Nigdy nie zabierał publicznie głosu w jakiejkolwiek sprawie ani nie zaprzeczał wypowiedziom obecnego biskupa Rzymu.
Jeden z kardynałów powiedział mi, że jakiś purpurat chciał przedstawić Benedyktowi XVI, już po jego ustąpieniu, swoje wątpliwości w sprawie decyzji podejmowanych w czasie Synodu Biskupów o rodzinie. Chodziło o udzielanie komunii osobom rozwiedzionym żyjącym w nowych związkach. Gdy Benedykt zrozumiał, że chcą od niego usłyszeć coś przeciwko papieżowi Franciszkowi, od razu zganił purpurata słowami: „Vade retro, satana!” (Idź precz, szatanie!). Decyzja o ustąpieniu była bardzo ważna, ale to swoim zachowaniem, stylem bycia potem papież senior pokazał swoją wielkość, szacunek i styl.
Benedykt XVI zapisał się w historii także jako znakomity teolog. Jego przemówienie w Ratyzbonie wywołało dużą dyskusję, chodziło bowiem o to, w jaki sposób Ratzinger prowadzi dialog z islamem.
– Patrząc w ostatnich dniach na media społecznościowe, które – jak mówił Umberto Eco – są drzwiami do toalety na stacji świata zglobalizowanego, zauważyłem, że niektórzy pisali tuż przed śmiercią Benedykta, że po jego zgonie nastąpi stan „Sede vacante”. Według autorów tych wpisów Franciszek nie jest papieżem. Inni natomiast napisali, że umarł antypapież, ponieważ gdy wszedł on do meczetu w Stambule (30 XI 2006), zdradził prawdy wiary.
Ratzinger był teologiem dogmatycznym. Taką miał specjalizację. Miał też skłonność do obliczania skutków politycznych w kontekście dokonanych wyborów i wypowiedzi. Tak jak to było widać w Ratyzbonie (12 IX 2006). I nawet proponując szczególną interpretację Soboru Watykańskiego II, nigdy nie był przeciwko Soborowi. To właśnie wtedy eksplodowała jego kariera jako teologa. Z jednej strony Karl Rahner, z drugiej Hans Küng i mało znany teolog z prowincji stał się nagle gwiazdą na uniwersytecie w Tybindze.
W czasie Vaticanum II Ratzinger napisał tekst, w którym skrytykował ówczesnego papieża.
– Gdy w 1964 roku ukazała się nota wyjaśniająca do dokumentu soborowego „Lumen gentium”, w której wydawało się, że papież z komisją teologiczną chce wprowadzić ograniczenia w interpretacji tej konstytucji, Joseph Ratzinger opowiedział się za głosowaniem przeciw tej nocie, odrzucając „Lumen gentium”. Wywołało to gwałtowny rozłam w wymiarze instytucjonalnym i mogło doprowadzić do dymisji Pawła VI i do paraliżu prac Soboru Watykańskiego II. Tak myślał wtedy ks. prof. Joseph Ratzinger i takie zajmował stanowisko.
Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach
On był bardzo wrażliwy i delikatny w stosunkach międzyludzkich, ale potrafił być bardzo ostry w przestrzeni intelektualnej. Dość szybko jego pracę jako wyłącznie teologa przerwała nominacja na arcybiskupa Monachium (w 1977), a następnie na prefekta Kongregacji Nauki Wiary (1981).
Benedykt XVI był dłużej papieżem seniorem niż urzędującym biskupem Rzymu.
– Myślę, że to pozwoliło ujawnić się piękniejszym cechom jego osobowości jako człowieka modlitwy. Katechizm Kościoła Katolickiego w wielu fragmentach jest tekstem bardzo suchym, czasami uproszczonym. Rozdział poświęcony modlitwie napisał Ratzinger. To bardzo ładny tekst.
Uwolniony od obowiązków związanych z zarządzaniem Kościołem, Ratzinger oddał się w ciszy modlitwie, w której trwał aż do końca. Nawet wtedy, gdy oskarżono go o ukrywanie przypadków pedofilii. Cała ta historia jest zupełnie dziwaczna. Arcybiskup Joseph Ratzinger w czasie zebrania miał się dowiedzieć o przeniesieniu księdza, o którym wiedziano, że ma problemy psychiczne. Nie było tam żadnej próby ukrywania sprawy pedofilii. I nawet wtedy, gdy go oskarżano, umiał się bronić. Przypomniał, że ma już swoje lata, że przygotowuje się już na sąd ostateczny, który przeprowadzi Bóg. On wie, że jest grzesznikiem, ale wie też, że nie jest kłamcą.
Ratzinger podejmował odważne decyzje wobec przypadków pedofilii w Kościele, także wobec Maciela.
– W kontekście tragedii wykorzystania seksualnego, których dopuścili się duchowni, Ratzinger podejmował konkretne działania. Dobrze wiedział, że w 1997 roku popełnił poważny błąd, gdy Konferencja Biskupów Stanów Zjednoczonych starała się przygotować sposób działania dla swego episkopatu, żeby wyplenić pedofilię z duchowieństwa. Ratzinger stanął po stronie kard. Lawa, który uważał, że tylko biskup miejsca powinien działać, a nie cały episkopat. Był to poważny błąd, bo – jak się później okazało – złożoność i dramatyzm takich tragedii wymaga wspólnego działania biskupów. Ważne jest, żeby wspierali się w tym, ponieważ trzeba było znaleźć właściwe odpowiedzi nie tylko dla duchownych, ale przede wszystkim dla społeczeństwa.
Z drugiej strony Ratzinger zaczął używać coraz częściej słowa „wstyd” na określenie zachowań pedofilskich wśród kleru. To musiało bardzo mocno uderzyć w człowieka wrażliwego, jakim on sam był. To on zlikwidował pewne formy ochrony, z jakich korzystał na przykład Marcial Maciel Degollado, założyciel Legionistów Chrystusa, którego niewiarygodne perwersje i zaburzenia psychiatryczne wypłynęły później na światło dzienne.
Ratzinger starał się zdyscyplinować duchowieństwo. Temu miał służyć choćby jego list do Kościoła irlandzkiego z marca 2010 roku. Nie pomogło to jednak w rozwiązaniu problemów.
Zgłaszane tragedie nadużyć seksualnych miały swój początek, pisał Benedykt XVI, w rewolucji seksualnej. Jednak wszystkie dostępne dane mówią nam coś zupełnie innego. Rewolucja seksualna zburzyła pojęcie wszechwładnego patriarchatu. Wpłynęło to na zgłaszanie przypadków wykorzystania seksualnego do władz państwowych i kościelnych. Kościół katolicki był niestety bardzo w tyle w tej kwestii, stając się częściowo kozłem ofiarnym czynów przestępczych na tle seksualnym, które popełniali nie tylko duchowni.
Czy obecność papieża seniora wywierała jakiś wpływ na Franciszka?
– Myślę, że obecność Benedykta pokazała, że poważna osoba może docenić rządy papieża, który ma zupełnie inne poglądy od niego. Co więcej, nie był on przeszkodą dla Franciszka. Wielu biskupów na świecie chciałoby mieć takiego seniora, jakim był Ratzinger dla Bergoglia.
Czy taka forma obecności wywrze wpływ w przyszłości na następnych papieży?
– Z biskupami jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, może nawet aż za bardzo. Odzwyczailiśmy się od śmierci „ojca” w Kościele. Biskupi regularnie odchodzą na emeryturę. Franciszek na pewno będzie musiał przyjrzeć się temu problemowi, jeśli chciałby złożyć rezygnację. Czy to będzie początkiem jakiejś stałej praktyki wśród papieży, czy pozostanie wolnym aktem? Prawo kanoniczne jest w tej sprawie bardzo surowe, ponieważ uznaje rezygnację papieża za ważną tylko pod jednym warunkiem: nikt nie może przyjąć dymisji, nie może jej uznać, musi to być wolna decyzja.
Paradoksalnie prawo kanoniczne zabezpiecza ewentualną decyzję Franciszka. Gdyby uznał on, że nie jest już w stanie wypełniać posługi Piotrowej, będzie mógł postąpić w wolności, jaką zapewnia mu prawo kościelne. Gest papieża Ratzingera pokazuje, że nie jest to ani tragedią, ani tym bardziej katastrofą dla Kościoła.
Rozmowa ukazała się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Słabość i odwaga Ratzingera”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Benedykt XVI pierwszy krzyknął, że król jest nagi
“Wielu biskupów na świecie chciałoby mieć takiego seniora, jakim był Ratzinger dla Bergoglia” – bla, bla, bla. Prosze mi pokazac jednego biskupa, ktory slucha sie seniora, urzedujacego na terenie jego diecezji. Kiedyz odejdziemy od takich banalow rodem z Orwella…
Z cyklu: “artykuły, które szybko się zestarzały”.
Chyba już wczoraj wyszło, że Benedykt nie miał oporów, by krytykować Franciszka i być z, nim w konflikcie. Jedynie ten konflikt udało się PR owo zatuszować.