Moje małe bratanice przyprowadziły do nas w wigilijny wieczór kilka płaczących koleżanek, które bały się zostać z pijanymi rodzicami. Późnym wieczorem rozłożyliśmy dla wszystkich materace. Pod choinką, w żłóbku, spał wraz z nimi mały Jezus.
Kiedy zbliża się Boże Narodzenie, wracam pamięcią do opowiadania Fiodora Dostojewskiego, noszącego tytuł „Chłopczyk na gwiazdce u Pana Jezusa”. To historia osieroconego dziecka, które w wigilię Bożego Narodzenia umiera na mrozie – w całkowitym opuszczeniu. I właśnie wówczas, „w ciemności”, sam Zbawiciel pochyla się nad nim i obejmuje je. Chłopczyk widzi światło i otrzymuje nowe życie.
W niebie spotyka inne radosne dzieci, które na ziemi doznały nędzy, głodu, cierpienia i samotności: „Niektóre zamarzły jeszcze w swoich koszykach, w których je podrzucono na schody przed drzwiami petersburskich urzędników, niektóre zaczadziały na wsi, oddane przez dom sierot na garnuszek do biednych kobiet, inne zmarły przy wyschniętych piersiach swych matek w czasie głodu w ziemi samarskiej, jeszcze inne udusiły się od zaduchu w wagonach trzeciej klasy, a teraz wszystkie są tutaj, są teraz aniołkami u Pana Jezusa, a On jest wśród nich, wyciąga do nich ręce, błogosławi je i ich występne matki…”[1].
Milczenie przed tajemnicą
Boże Narodzenie to dla mnie przede wszystkim czas wdzięczności za doświadczenie czułego objęcia Boga, który w Jezusie przyjmuje każdego z nas, bierze nas w ramiona, tuli nasze kruche i zranione człowieczeństwo. Przychodzi, by dać nam Siebie, obdarować życiem w komunii z Nim.
Boże Narodzenie przeżywam jako czas objęcia i przytulenia tego, co we mnie i innych ubogie, opuszczone, dotknięte cierpieniem
Boże Dziecko, jak pokazuje to ikona „Bożego Narodzenia”, rodzi się w czarnej grocie – w nocy śmierci, w ciemności grzechu, w mroku opuszczenia. Bardzo porusza mnie malarskie przedstawienie Niemowlęcia, owiniętego w pieluszki jak w całuny pogrzebowe i złożonego w żłobie-sarkofagu.
Staję w milczeniu przez tajemnicą Osoby Syna Bożego, Emmanuela, zapowiadanego przez proroka Izajasza (por. Iz 7,14). Kontempluję misterium Boga, który zapragnął być „Bogiem z nami”, który „uniżył samego siebie” (Flp 2,8) i z pokorą przyjął nasze delikatne, śmiertelne ciało, zgodził się ubrać całuny śmierci, aby być blisko, przejść z nami przez cierpienie i śmierć, oraz pozwolić nam narodzić się na nowo. Ciemna grota, ukryta w głębi ziemi, to grób i łono zarazem.
Skąd ta mroczna grota, skąd ten motyw, powtórzony chociażby na ikonie „Chrztu Pańskiego”, ukazującej Jordan jak grób-otchłań śmierci, czy na ikonie „Mirofory”, przedstawiającej kobiety z wonnościami, które stoją przy czarnej grocie i widzą pusty grób, gdzie leżą już tylko białe całuny?
W apokryficznej „Ewangelii Pseudo-Mateusza” mowa o tym, że „kiedy nadszedł dla Maryi czas rozwiązania, anioł polecił, by […] weszła do podziemnej jaskini, w której nigdy nie było światła, lecz panowała wieczna ciemność, gdyż nie dochodziło tam światło dnia. Kiedy Maryja weszła do środka, grotę oblała jasność, jak gdyby zaświeciło w niej słońce. Boskie światło tak rozjaśniło grotę, jakby to była szósta godzina dnia. I jak długo Maryja tam przebywała, czy w nocy, czy we dnie, światłość owa zawsze świeciła”[2].
Motyw groty odnajdujemy również w „Ewangelii gruzińskiej”, o jaskini zaś, w której „pojawiło się wielkie światło”, wspomina „Protoewangelia Jakuba”.
Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach
Piękny jest ten obraz Matki Bożej, która w swym łonie niesie Zbawiciela, promieniującego niezwykłym światłem – nadzieją dla świata, pogrążonego w ciemnościach grzechu. Ikonowy motyw narodzin Jezusa pośrodku tych ciemności antycypuje przedstawienie chrztu Pańskiego – zanurzenia-pogrzebania w śmierci, zapowiadającego zmartwychwstanie, narodziny nowego człowieka. Poprzedza on również motyw grobu, obecny na ikonie „Niewiasty przy pustym grobie”, ale także na ikonie „Zstąpienia Chrystusa do otchłani”. Grota, grób i otchłań stają się przestrzenią Bożej obecności, otwartością na życiodajne światło, które rozświetla nasze podziemne mroki (por. J 1,5).
Jezus wśród dziecięcych materacy
Święta Bożego Narodzenia to dla mnie czas przebywania z bliskimi, cieszenia się ich obecnością. Ale to również czas wdzięcznej pamięci o tych, którzy już nie zasiądą przy naszym stole. Głęboko wierzę jednak, że są wówczas z nami, że razem tworzymy jeden Kościół, wspólnotę w Jezusie Chrystusie. Kiedy tata czyta fragment z Ewangelii według św. Łukasza, a potem wspólnie się modlimy, wspominając tych, którzy odeszli do Pana, często płaczemy ze wzruszenia, przeczuwając jednak istnienie tej niewidzialnej nici miłości, która łączy nas wszystkich.
Boże Narodzenie przeżywam także jako czas objęcia i przytulenia tego, co we mnie i innych ubogie, opuszczone, dotknięte cierpieniem. To czas spotykania Dziecka w każdym „najmniejszym”, ubogim i potrzebującym – nie tylko głodnym pokarmu, ale również czułego, nieobojętnego spojrzenia, uważnego wysłuchania, wrażliwej obecności…
„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Ufam, że w bezinteresownym przyjęciu tego „najmniejszego”, w spotkaniu-bliskości z nim, rodzi się Bóg, objawia się w tym świecie Miłość.
Wspomnę tylko o jednym takim Bożym Narodzeniu. Zdarzyło się ono wiele lat temu, w naszym rodzinnym domu. Moje małe wówczas bratanice przyprowadziły do nas w wigilijny wieczór kilka wystraszonych i płaczących dziewczynek, małych sąsiadek, z którymi zaprzyjaźniły się podczas wakacji spędzanych u dziadków. Dziewczynki bały się zostać z pijanymi rodzicami. I w naszym domu, a przede wszystkim w czułych sercach swoich małych przyjaciółek, znalazły wówczas ciepło, spokój i bezpieczeństwo.
Późnym wieczorem w gościnnym pokoju rozłożyliśmy dla wszystkich dzieci materace. Ile ich tam spało? Zdaje się, że siedmioro. A pod choinką, w żłóbku, którego stare figurki najmłodsi w rodzinie ustawiają z zapałem każdego roku, spał wraz z nimi mały Jezus. Ile dzieci nam się narodziło w tę cichą i świętą noc!… Nic niezwykłego, prosta historia. Ale Bóg tak właśnie przychodzi.
Przeczytaj też: Dzieląc się opłatkiem, pamiętajmy o Ukrainie
[1] F. Dostojewski, „Chłopczyk na gwiazdce u Pana Jezusa”, w: tegoż, „Opowieści fantastyczne”, tłum. M. Leśniewska, Kraków 1988, s. 43 i 44.
[2] „Ewangelia Pseudo-Mateusza”, tłum. ks. K. Obrycki, wstęp i komentarz ks. M. Starowieyski, w: „Apokryfy Nowego Testamentu”, t. I. „Ewangelie apokryficzne”, cz. 1, red. ks. M. Starowieyski, Kraków 2006, s. 308-309.