Jesień 2024, nr 3

Zamów

Kochana Zulu, nie przestawaj się nami interesować

Zofia Wielowieyska w dawnej siedzibie KIK-u przy ul. Kopernika w Warszawie, lata 90. Fot. archiwum prywatne

Teraz jeszcze lepiej wiesz, czego potrzebujemy. Wstawiaj się za nami.

Kiedy zabierałam się za pisanie tego wspomnienia, pomyślałam: „Zula, jak mam o Tobie opowiedzieć?”. Ona sama na pewno poradziłaby mi: „Nic nie pisz, szkoda papieru” i z uśmiechem machnęłaby ręką. Taka była Zula, nigdy nie chciała skupiać na sobie uwagi, czuła się nieswojo, kiedy chciano ją publicznie uhonorować. Robić coś dla innych – to było dla niej ważne.

Poznałam Zulę, kiedy byłam wychowawczynią w Sekcji Rodzin Klubu Inteligencji Katolickiej, a niedługo potem zaczęłam z nią współpracować w Zarządzie Sekcji, do którego zostałam zaproszona. Była odpowiedzialna za grupy i wychowawców.

Zula lubiła dzieci i młodzież, była dla nich wyrozumiała, uważnie ich słuchała i wspierała, co nie przeszkadzało jej być wymagającą i nieraz nieźle ich obsztorcować. Jednak zawsze, starała się robić to tak, żeby nie ranić, a jedynie zwrócić uwagę, pokazać niedociągnięcia i zdopingować do większego wysiłku i lepszego wykonywania zadań.

W życiu Zuli ważne miejsce zajmowała wiara, inspirowała ją do działania, zależało jej więc na trosce o rozwój duchowy dzieci i młodzieży. Bardzo dbała również o to, żeby wszystkie grupy miały rzetelnie przygotowany i różnorodny program spotkań oraz obozów. Mawiała: „To musi być zrobione porządnie, wszyscy wiedzą, co mają robić? No, to do roboty!”.

Pragnęła, by Klubowe dzieci były wychowywane w duchu miłości bliźniego, w szacunku dla drugiego człowieka, żeby młodzież umiała dostrzec potrzebujących i angażowała się w różnego rodzaju działania na rzecz innych. Przed wszystkimi obozami z uporem pytała: „Co grupy zrobią dla lokalnej społeczności?”.

Zabiegała o dobrą formację wychowawców – to z jej inspiracji odbywały się seminaria, powstał Krąg Młodych Animatorów i rozpoczęliśmy organizowanie kursów dla pomocników i wychowawców, które niemal od początku odbywają się w Wąpiersku. Zresztą myślała o młodych ludziach szerzej niż tylko w kontekście ich pracy z grupami. Chciała, żeby w miarę możliwości wyposażyć ich w wiedzę i umiejętności przydatne w przyszłym życiu zawodowym. Owocem tych jej starań były rozmaite szkolenia – kurs biznesu, kursy komputerowe, dziennikarskie.

Była osobą niezwykle energiczną, kopalnią pomysłów, zawsze gotowa do działania swoim zapałem zarażała i mobilizowała innych. Na przykład, kiedy wydarzyła się katastrofa elektrowni atomowej w Czarnobylu, wyszła z propozycją, żeby zorganizować w Polsce wypoczynek dla dzieci ze skażonych terenów na Białorusi.

Kiedy po roku 1989 dorośli członkowie Klubu rzucili się w wir polityki, zakładali własne firmy, byli pochłonięci pracą, Zula walczyła o to, żeby Sekcja Rodzin nadal dobrze funkcjonowała, żeby zachować ciągłość, nie stracić tego, co zostało już wypracowane i osiągnięte. Włączyła wtedy w prace na rzecz całej Sekcji wielu aktywnych oraz byłych wychowawców. To właśnie dzięki jej determinacji przetrwaliśmy ten trudny okres.

Wcześniej w stanie wojennym, kiedy działalność KIK-u była utrudniona, razem z panią Izą Dzieduszycką, Adamem Pietrzakiem i kilkoma innymi członkami Klubu zaczęła organizować grupy dziecięce i młodzieżowe przy parafiach. Tak narodziło się Przymierze Rodzin, które stało się dla niej drugim bardzo ważnym miejscem działalności.

Zula była szczera, umiała powiedzieć, co myśli, czasami na zebraniach mocno się spieraliśmy, ale zawsze była to walka na argumenty, nigdy nie rozstawaliśmy się pokłóceni. Liczyliśmy się z jej zdaniem. Paweł Sawicki, były przewodniczący SR wspomina: „Gdy nadchodziły trudne decyzje zawsze w tyle głowy miałem pytanie, co Zula o tym powie?”.

Miała poczucie humoru i dystans do siebie. Kiedy przyjeżdżała razem z panią Izą Dzieduszycką na wizytacje kursów do Wąpierska, włączała się chętnie w organizowane przez nas uroczystości powitalne, które nigdy nie miały zbyt poważnego charakteru.

Na zawsze zapamiętamy jej charakterystyczne gesty – jak zabawnie podniesione do góry palce oznaczające prośbę o udzielenie głosu, czy śmieszne powiedzonka, które w celny sposób podsumowywały różne sytuacje, czy nasze działania.

Kiedy już zabrakło jej sił, żeby przyjeżdżać do Klubu, dzwoniła do mnie i pytała, co dzieje się w Sekcji Rodzin, co słychać u poszczególnych osób, przypominała o sprawach, na których jej szczególnie zależało. Jeszcze cztery tygodnie temu zadzwoniłam do niej i rozmawiałyśmy – oczywiście o Sekcji. Do końca chciała być na bieżąco.

Kochana Zulu, nie przestawaj się nami interesować, teraz jeszcze lepiej wiesz, czego potrzebuje Sekcja – wstawiaj się za nami. My, wdzięczni za Ciebie, za Twoje oddanie Sekcji Rodzin, będziemy pamiętać o Tobie, również w modlitwie.

W imieniu swoim, Zarządu i całej społeczności Sekcji Rodzin składam serdeczne wyrazy współczucia Rodzinie i Bliskim Zuli.

Wesprzyj Więź

Łączymy się z Wami w smutku.

Aleksandra Brochocka
Przewodnicząca Sekcji Rodzin

Przeczytaj także: Życie nie całkiem spełnione. Pierwsza biografia Krzysztofa Kozłowskiego

Podziel się

1
Wiadomość