Zima 2024, nr 4

Zamów

Jan Nowicki – wybitny aktor, niebanalny człowiek

Jan Nowicki podczas nagrania wierszy Cypriana Kamila Norwida, maj 2017. Fot. Mateusz Kostka / Wikimedia Commons

W poglądach mógł się wydawać cyniczny, trochę jak niektórzy bohaterowie, których grał, ale jak to w przypadku prawdziwych cyników, jego przykra czasami szczerość kryła tęsknotę za prawdą.

Wiadomość o śmierci Jana Nowickiego, tak bardzo niespodziewana, natychmiast ożywiła wspomnienia o nim i o jego rolach. A w pamięci pozostało bardzo wiele przykładów jego niezwykłej sztuki aktorskiej. I nawet trudno wybrać, co było tym jednym największym osiągnięciem.

Dla miłośników kina zapewne na zawsze pozostanie schulzowskim Józefem w ekranizacji „Sanatorium pod klepsydrą” Wojciecha Jerzego Hasa. Albo księciem Teuss w „Magnacie” Filipa Bajona. Ale też pozycję współczesnego amanta zyskał m.in. w popularnym swego czasu filmie „Anatomia miłości” (partnerował Barbarze Brylskiej) w reżyserii zmarłego także w tych dniach Romana Załuskiego. Oczywiście największe powodzenie wśród tzw. szerokiej widowni zdobył karciany szuler – Wielki Szu w filmie Sylwestra Chęcińskiego. Ale przecież to nie wszystko, bo trzeba jeszcze pamiętać o „Spirali” Krzysztofa Zanussiego czy o rolach w węgierskich filmach Marty Meszaros.

A w teatrze? Przede wszystkim Stawrogin w „Biesach” wg Dostojewskiego w inscenizacji Andrzeja Wajdy w Starym Teatrze. Rola, która na pewno najsilniej stworzyła sztukę aktorską Jana Nowickiego. Kto wie zresztą, czy Nowicki nie urodził się, by grać właśnie bohaterów Dostojewskiego. Ich komplikacje psychologiczne potrafił pokazać po mistrzowsku, w całej pełni. Potwierdził to jeszcze w roli Rogożyna w eksperymencie scenicznym pt. „Nastasja Filipowna” wg „Idioty”, który zrealizował również Andrzej Wajda (Nowickiemu towarzyszył Jerzy Radziwiłowicz).

Aktor właściwie swoje teatralne życie związał ze Starym Teatrem w Krakowie. Tu debiutował, tu zagrał kilka innych pamiętnych ról, przede wszystkim szalonego Wielkiego Księcia w „Nocy listopadowej” Wyspiańskiego w reżyserii Wajdy (wielki duet z Teresą Budzisz-Krzyżanowską). Ważne były także role w przedstawieniach Jerzego Jarockiego (Artur w „Tangu” Mrożka,  Józef K. w „Procesie” Kafki), Jerzego Grzegorzewskiego (Poeta w „Weselu” Wyspiańskiego i Tefuan w „Tak zwanej ludzkości w obłędzie” Witkacego), Krzysztofa Babickiego (Andresen w „Z życia glist” Enquista) czy Filipa Bajona (tytułowa rola w „Płatonowie” Czechowa).

Nie należy zapominać również o przedstawieniach Teatru TV, w których zagrał Jan Nowicki. Mochnacki w „Niebezpiecznie panie Mochnacki” Mikkego w reżyserii Jerzego Krasowskiego (spektakl, który cenzura nie dopuściła do emisji). Świetna „Pogarda” wg Moravii w reżyserii Andrzeja Łapickiego. „Eryk XIV” Strindberga – widowisko Jerzego Gruzy, w którym Nowicki spotkał się z inną silną osobowością aktorską, Markiem Walczewskim.

A gdy mowa o telewizji, to zostały w pamięci – być może dla Jana Nowickiego niezbyt istotne, ale jednak także pokazujące barwy jego aktorstwa – mniejsze i większe role w serialach: w „Dyrektorach”, „Czterdziestolatku” czy zabawny odcinek „Z biegiem lat, z biegiem dni” wg „Sezonowej miłości” Zapolskiej, gdzie z Nowickim romansowała Anna Polony jako Aniela Dulska.

Wesprzyj Więź

Był wielkim aktorem filmowym i teatralnym. Jednym z naszych największych. Choć znamienne jest, że z czasem grał coraz mniej i częściej epizody niż duże kreacje. W filmie w ostatniej dekadzie można jego role policzyć na palcach jednej ręki. Ze Starego Teatru odszedł 30 lat temu, potem na innych scenach pojawiał się sporadycznie. W Teatrze TV ostatnią rolę zagrał w 2000 roku. Dystansował się coraz bardziej od aktorstwa. Zaczął pisać i po swojemu komentował świat.

Bo był też niebanalnym człowiekiem. Potwierdzić to może każdy, kto z nim się spotkał na prywatnym gruncie. W wywiadach zawsze zaskakiwał oryginalnymi i prowokacyjnymi opiniami, czy to na temat filmu, teatru, czy piłki nożnej, której był wielkim kibicem, czy różnych ludzkich spraw. W poglądach mógł się wydawać cyniczny, trochę jak niektórzy bohaterowie, których grał, ale jak to w przypadku prawdziwych cyników, jego przykra czasami szczerość pewnie kryła tęsknotę za prawdą i jednak jakimś ładem życia.

Przeczytaj też: Nigdy nie miałem poczucia, że muszę zrobić film za wszelką cenę. Rozmowa z Wojciechem Marczewskim

Podziel się

1
1
Wiadomość

Oryginalne i prowokacyjne poglądy Jana Nowickiego to m.in. publiczne i niedwuznaczne stwierdzienie, że gdyby nie kategoria grzechu i norm społecznych z chęcią dokonałby czynu kazirodczego ze swoją córką.