Zima 2024, nr 4

Zamów

Reporterzy zapytali, czy uważa, że zasłużył na Nobla. Odpowiedział: „Szczerze mówiąc, nie”

John Steinbeck, 1949. Fot. Los Angeles Daily News

Możliwe, że w danym momencie, zaskoczony i urażony pytaniem, Steinbeck był po prostu gniewnym, przekornym sobą. Nie jest też jednak wykluczone, że powiedział to, co myślał: że w jego przekonaniu NIKT nie zasługuje na taką nagrodę. W końcu bycie laureatem Nobla musiało oznaczać niewątpliwą samotność.

W październiku 1962 roku wywiad amerykański ustalił, dlaczego od niedawna tak bardzo zwiększyły się radzieckie dostawy dowożone na statkach na Kubę. Zaledwie sto czterdzieści kilometrów od wybrzeża Stanów Zjednoczonych Rosjanie budowali wyrzutnie rakiet. Prezydent Kennedy ogłosił morską blokadę Kuby, żeby powstrzymać kolejne dostawy, i zażądał od Sowietów usunięcia sprzętu znajdującego się już na wyspie. Napięcie ogromnie wzrosło, zanosiło się na wojnę. Blokada weszła w życie 24 października. Na drugi dzień Steinbeck i Elaine przebywający w Sag Harbor włączyli telewizor, żeby z porannych wiadomości dowiedzieć się, jak rozwija się konflikt. Ku swojemu zaskoczeniu usłyszeli, że John Steinbeck otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury[1].

Następnego dnia Steinbeck zjawił się na konferencji prasowej w siedzibie Vikinga. Był w garniturze w prążki i beztrosko palił cygaro. Przez godzinę stawiał czoło dziennikarzom. Powiedział, że jego pierwszą reakcją było „niedowierzanie”. Potem był „zaszokowany i szczęśliwy”. Ktoś zapytał, którą ze swoich książek najbardziej lubi, na co Steinbeck, jak było do przewidzenia, odparł: „Nie mam ulubionej. Tylko tę, nad którą właśnie pracuję”. Padło nieuchronne pytanie o ulubionych pisarzy. Wymienił Faulknera i Hemingwaya. Na pytanie, dlaczego pisarze piszą, odpowiedział, że nie potrafi wyjaśnić, ponieważ wiele czasu upłynęło, odkąd sam się na tym zastanawiał. Pod koniec jeden z reporterów zapytał, czy uważa, że zasłużył na Nagrodę Nobla. „To ciekawe pytanie” – powiedział Steinbeck. „Szczerze mówiąc, nie”.

Tym, co krytycy zauważali w poszczególnych książkach, ale nie dostrzegli, że łączy je wszystkie, był gniew autora. Steinbeck był najbardziej wkurzonym z amerykańskich pisarzy

William Souder

Udostępnij tekst

Nie było to oczywiście ciekawe pytanie, lecz wyzwanie. Jedyna prawidłowa odpowiedź, której Steinbeck nie zdecydował się udzielić, brzmiałaby: „Mam nadzieję, że tak”. Możliwe, że w danym momencie, zaskoczony i urażony pytaniem, był po prostu gniewnym, przekornym sobą. Nie jest też jednak wykluczone, że powiedział to, co myślał, że w jego przekonaniu NIKT nie zasługuje na taką nagrodę. W końcu bycie laureatem Nobla musiało oznaczać niewątpliwą samotność.

Steinbeck był przedtem osiem razy nominowany do tej nagrody, począwszy od 1943 roku, czyli znacznie bliżej w czasie do książek, dzięki którym mógłby na nią zasłużyć. Akademia Szwedzka wyszła jednak z innych założeń. Komitet noblowski powołał się konkretnie na zjechaną przez krytyków „Zimę naszej goryczy” jako dzieło świadczące o tym, że należy mu się nagroda. Stwierdzono, że po dwudziestu z górą latach książką tą wrócił do „wybitnego standardu”, jaki w 1939 roku ustanowił „Gronami gniewu”[2]. Akademia uznała, że starsze prace Steinbecka bardziej się liczą, pochwaliła bowiem „Myszy i ludzi” oraz „Długą dolinę”. Odnotowała, że wyjątkowa siła pisarstwa Steinbecka zawiera się w jego empatii wobec „uciśnionych, wyobcowanych, zubożałych”. Osobliwie zabrzmiała dygresja, że Steinbeck „bardziej niż dorównuje” poprzednim amerykańskim laureatom nagrody, wśród których obok Hemingwaya i Sinclaira Lewisa znaleźli się William Faulkner, Eugene O’Neill i Pearl Buck, a także urodzony w Ameryce i dopiero później zamieszkały w Anglii T.S. Eliot[3].

Dwudziestego szóstego października, nazajutrz po ogłoszeniu werdyktu akademii, który wzbudził powszechne zainteresowanie mediów, „New York Times” opublikował artykuł wstępny wyrażający niezadowolenie z tej decyzji[4]. „Times” kwestionował przyznanie Nobla autorowi, który „swoje największe dzieło opublikował ponad dwadzieścia lat temu”. Zdaniem redakcji przyznanie Steinbeckowi nagrody świadczyło o tym, że komitet noblowski nie orientuje się „w głównych prądach amerykańskiej literatury”. Autor artykułu zżymał się, twierdząc, że znalazłoby się wielu pisarzy bardziej zasługujących na Nobla, bardziej znaczących, wpływowych i głębokich – choć żadnego z nich nie wymienił. Podkreślił, że w żadnym wypadku nie zamierza pomniejszać osiągnięć Steinbecka, choć oczywiście właśnie to uczynił.

Steinbeck. Wściekły na świat
William Souder, „Steinbeck. Wściekły na świat”, tłum. Hanna Jankowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2022

To był dopiero początek. Arthur Mizener w raniącej charakterystyce laureata opublikowanej w przeddzień uroczystości wręczenia nagrody poparł wypowiedź Steinbecka, że na nią nie zasłużył[5]. Mizener, wykładowca uniwersytecki i biograf F. Scotta Fitzgeralda, dokonał analizy głównych dzieł Steinbecka i doszedł do wniosku, że w większości przypadków autor nie może się obejść bez opatrzenia każdej opowieści sentymentalnym morałem, co staje się niekiedy „nie do zniesienia”. Szczególną niechęć Mizenera wzbudziło sformułowanie mystic sorrow (mistyczny smutek) użyte przez Steinbecka przy opisie domu Danny’ego w „Tortilla Flat”, a będące jeszcze jednym wyrażeniem ładunku emocji, który odnalazł w legendach arturiańskich. Zdaniem Mizenera ten ogłupiający smutek „szerzy się jak rak” w wielu książkach Steinbecka. Niezły, jak przyznaje Mizener, jest „Kasztanek”, jedyny utwór Steinbecka, który się krytykowi choć trochę podoba. Jest w tym opowiadaniu tylko cień tej „trzeciorzędnej” pompatyczności, która zatruła późniejsze dzieła pisarza, choć i tam znajdzie się jej ślady. Mizener snuł domysły, że Akademia Szwedzka musiała uznać, iż nadszedł czas, żeby znów przyznać nagrodę Amerykaninowi, a Steinbeck okazał się jedynym nieuhonorowanym nią jeszcze amerykańskim autorem, który przyszedł na myśl komitetowi.

Steinbeck zniósł krytykę ze stoicyzmem, jak zawsze. Mimo że często narzekał, że czytelnicy, w tym recenzenci, nie rozumieją jego dzieł, jednak mają prawo do własnych opinii. Jeśli ludzie uważają, że nie zasłużył na Nagrodę Nobla, kimże jest on, żeby przekonywać ich, że jest inaczej? Kiedy przed laty krytycy zjechali „Burning Bright”, Steinbeck pogodził się z ich zdaniem i okazał nietypową otwartość na wyrok, jaki wydali na jego utwór. „Recenzenci – pisał – stoją na straży interesu publicznego i gdyby ich oceny nie były na ogół trafne, nie mieliby zwolenników ani władzy, jaką posiadają”[6].

Niełatwo mu jednak było zgodzić się z opinią, że jego najlepsze dzieła powstały kilkadziesiąt lat temu. Sam tak nie uważał. Miał nawet kłopot z porównywaniem poszczególnych książek, ponieważ każda była dla niego czymś, co żyło razem z nim, kiedy ją pisał, a później umierało. Kiedy kończył książkę, czuł, że z niej „wyrósł”, a przejście do następnej w takim samym duchu byłoby nie do zniesienia. Z tego powodu żadne dwie jego książki nie były podobne do siebie. Gdyby słuchał krytyków dowodzących, że ostatnia książka jego autorstwa nie jest tak dobra, jak poprzednia, musiałby uwierzyć, że zaczął pisać, będąc w punkcie zero – i od tamtej pory równo schodził w dół.

Dziesięć lat po negatywnej reakcji na Nobla literaturoznawca James Gray w cienkiej, lecz wnikliwej monografii wydanej w serii opracowań Uniwersytetu Minnesoty o amerykańskich pisarzach przedstawił bardziej wyważony przegląd drogi pisarskiej Steinbecka. Gray dowodził, że za życia Steinbecka krytykom przeszkadzały zmiany biegów i tasowanie tematów w jego książkach, jego eksperymenty z różnymi formami, pozory, że wciąż zaczyna od nowa[7]. Zdaniem Graya ukształtowało się następujące oficjalne stanowisko wobec Steinbecka: to wieczny nowicjusz. Czy był pierwszorzędnym pisarzem? Krytykom pozostało czekać bez końca, aż to się okaże.

Gray nie podzielał tych zastrzeżeń. Według niego Steinbeck był świetnym opowiadaczem i „dramaturgiem w pełnym tego słowa znaczeniu”. Tym, co krytycy zauważali w poszczególnych książkach, ale nie dostrzegli, że łączy je wszystkie, był gniew autora. Steinbeck był najbardziej wkurzonym z amerykańskich pisarzy. „Całe jego dzieło – pisał Gray – kipi z oburzenia na niesprawiedliwość, przepojone jest pogardą dla fałszywej pobożności oraz dla cwaniactwa i zadufania cechujących system ekonomiczny, który sprzyja wyzyskowi, chciwości i brutalności”[8].

Wesprzyj Więź

Fragment książki „Steinbeck. Wściekły na świat”, tłum. Hanna Jankowska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2022

Przeczytaj też: „Być albo nie być” według Thomasa Manna


[1] Steinbeck E., Wallsten R., „Steinbeck: A Life in Letters”, New York: Viking, 1975, s. 742.
[2] „Steinbeck Wins Nobel Prize for His «Realistic» Writing”, „New York Times”, 26 października 1962.
[3] Tamże.
[4] „Literature Award”, „New York Times”, 26 października 1962.
[5] „Does a Moral Vision of the Thirties Deserve A Nobel Prize?”, „New York Times”, 9 grudnia 1962.
[6] „Critics, Critics, Burning Bright”, „Saturday Review”, 11 listopada 1950.
[7] J. Gray, „John Steinbeck”, University of Minnesota Pamphlets on American Writers, nr 94, 1971.
[8] Tamże.

Podziel się

1
Wiadomość